Analiza czynników wpływających na rozwój gospodarczy cz. I

Spis treści

Wstęp.

W niniejszym opracowaniu postaram się przeanalizować czynniki wpływające na swoiście pojmowany wzrost gospodarczy. Z góry zastrzegam, że zawarte tutaj poglądy stoją w opozycji do tych, prezentowanych przez prof. Leszka Balcerowicza, prof. Bauca czy takie organizacje jak Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową. Jak wszystkie moje artykuły i ten jest przeznaczony dla szerokiego grona odbiorców. Dlatego dla prostoty przekazu musiałem ograniczyć zakres prezentowanego materiału. Mimo to, obie części opracowania są bardzo obszerne, dlatego proponuję czytać je etapami. Język ekonomiczny jest dość specyficzny. Kategorie ekonomiczne takie jak praca, płaca, zysk są inaczej rozumiane w społeczeństwie, niż definiują je nauki ekonomiczne. Z tego powodu na początku zamieściłem rozdział z definicjami częściej używanych pojęć. Wszystkie osoby, które nigdy nie zajmowały się ekonomią naukową powinny przeczytać ten rozdział. Dla wygody Czytelnika część definicji powtarzam w dalszym tekście.
Całość problematyki omawiam w dwóch artykułach. Ten jest pierwszym z nich. Tutaj analizuję podstawowe pojęcia, takie jak rynek, konkurencja, omawiam zależność wysokości wzrostu gospodarczego od liberalizacji Kodeksu pracy, wysokości podatków itd. Prezentuję mechanizmy przenoszenia się wzrostu gospodarczego na dochody ludności oraz najważniejsze elementy polityki gospodarczej mające korzystny wpływ na dochody ludności. Na samym końcu zamieściłem krótki opis i krytyczną analizę najważniejszych "prawd objawionych" kapitalizmu liberalnego.
W drugim artykule omawiam sukces krajów tzw. "cichej rewolucji" na tle krajów zniszczonych przez doradców Banku Światowego. Z góry przepraszam wszystkie osoby, które mogą poczuć się urażone tymi artykułami. Język, którym się tu posługuję jest miejscami cięty. Powód jest prosty, trudno mi wypowiadać się o nieszczęściu i nędzy ludzi w sposób zimny, obojętny.

Definicje.

Działalność gospodarcza
(definicja ekonomii klasycznej tj. kapitalistycznej) Działalność człowieka (w tym przedsiębiorcy) zmierzająca do uzyskania zysku przejawiającego się w postaci pieniężnej i dóbr materialnych  
Siły wytwórcze
Są to wszystkie te czynniki, które służą prowadzeniu działalności gospodarczej (produkcji, usług, handlu). Można wyróżnić rzeczowe siły wytwórcze i ludzkie siły wytwórcze. Należą do tych kategorii techniczne metody i wiedza dotycząca produkcji (technologia), środki produkcji (narzędzia, maszyny, budynki), a także pracownicy, ich wiedza i doświadczenie.  
Efektywność pracy
Jest to zysk przypadający na jednego pracownika. Efektywność firmy jest tym większa im pojedynczy pracownik przynosi przedsiębiorstwu większy zysk bądź przy wypracowywanym zysku przedsiębiorstwo zatrudnia mniej ludzi.  
Wydajność pracy
Jest to ilość wyprodukowanych dóbr w stosunku do nakładu pracy. To określenie stosuje się przede wszystkim przy produkcji. Można to ująć w ten sposób: im więcej jeden zatrudniony pracownik wyprodukuje, tym większa jest wydajność bądź przy danej wielkości produkcji mniej jest zatrudnionych (mniejsza liczba pensji to mniejsze nakłady finansowe).
Dobrze jest nie mylić tych dwóch pojęć. Proszę sobie uzmysłowić taki oto fakt; oddani i wykształceni pracownicy mogą pracować wydajnie, a i tak firma może być nieefektywna, tzn. w wyniku błędu kierownictwa lub uwarunkowań gospodarczych firma przynosi straty.  
Zysk
Jest to zarobek, który uzyskuje właściciel przedsiębiorstwa (może być zespół właścicieli np.  akcjonariusze) po odliczeniu wszystkich kosztów. Na koszty składają się m.in. ceny surowców do produkcji, podatki gruntowe, czynsze, opłaty za energię, wodę, świadczenia społeczne (np. ZUS), a także płace zatrudnionych pracowników.  
Zasada gospodarności lub zasada racjonalnego gospodarowania
Stwierdza ona, że należy postępować w ten sposób, by przy danym nakładzie środków uzyskać maksymalne efekty (zasada najwyższej wydajności) bądź przy określonym stopniu realizacji celu użyć minimalnego nakładu środków (zasada redukcji kosztów).
Zasada maksymalizacji zysku
Jest to naczelne prawo ekonomii kapitalistycznej stwierdzające, że podstawowym (niekiedy mówi się - jedynym) celem życiowym człowieka jest dążenie do zwiększania zasobu posiadanych dóbr - dążenie do zwiększania swoich dochodów.
Dążenie do maksymalizacji dochodu pieniężnego przez przedsiębiorcę realizuje się na dwa sposoby: zasadę największej wydajności i zasadę redukcji kosztów.  
Wzrost gospodarczy
Przejawia się on w postaci inwestycji oraz wzrostu produkcji i sprzedaży dóbr. Jest to wzrost wartości sprzedaży dóbr zarówno materialnych, jak i niematerialnych, tj. usług. Wskaźnik realnego wzrostu gospodarczego wylicza się po uwzględnieniu wpływu inflacji (wzrostu cen). Jest to wskaźnik globalny dla całego państwa. Gdy w państwie następuje wzrost gospodarczy, nie oznacza to, że zyskuje na tym Jan Kowalski (który mógł np. stracić pracę).  
Filozofia Darwina-Huxley'a
Jest to podstawa filozoficzna wszystkich neoliberalno-kapitalistycznych systemów gospodarczych. Jak wiadomo, stworzona przez Darwina koncepcja doboru naturalnego mówi o konkurencyjności międzygatunkowej i wewnątrzgatunkowej. Jej istota sprowadza się do tego, że najsilniejszy osobnik danego gatunku zdominowuje zajmowany przez siebie obszar, ponieważ jest lepiej przystosowany do warunków środowiska naturalnego. Z kolei p. Huxley, fanatyczny zwolennik eugeniki, przełożył prawa przyrody na prawa ekonomiczne. Stwierdził, że prawa ekonomiczne powinny opierać się na prawach przyrody (tych stwierdzonych przez Darwina), jako że człowiek jest jednym ze zwierząt w przyrodzie i także podlega tym prawom, tj. prawom konkurencji. Uznał, że przedsiębiorcy są zamożniejsi, bowiem są lepiej przystosowani do środowiska, a kapitalizm jest ahistorycznym i naturalnym systemem gospodarczym. Jego koncepcja usprawiedliwiła i uzasadniała nie tylko nierówności w dochodach różnych grup społecznych, ale także ewidentny wyzysk i nadużycia prawne. Na tej podstawie oparte są idee stwierdzające, że nie należy pomagać ludziom słabszym, bezrobotnym, bo to tylko zanieczyszcza i obniża wartość biologiczną przyszłych pokoleń gatunku ludzkiego (zaburza ewolucyjny charakter rozwoju społecznego). Jego koncepcje doprowadziły do powstania obozów śmierci, co spowodowało, że świat odszedł od tego rodzaju filozofii na dwa dziesięciolecia. Po wojnie w późnych latach 50-tych ta nieszczęsna teoria znów powróciła do łask dzięki eksperymentom rzekomo potwierdzającym słuszność teorii darwinowskiej. W powojennej historii, ekonomistami hołdującymi tej filozofii byli Alfred Marshall i Friedman. W Polsce czołowymi wyznawcami ekonomii opartej na tej podstawie filozoficznej są prof. Leszek Balcerowicz, Janusz Lewandowski, Janusz Korwin-Mikke oraz Andrzej Olechowski, a także - socjoliberał - Wiesław Kaczmarek  
Wolny rynek i konkurencja
Według liberalnych koncepcji wolny rynek wraz z konkurencją sam w sobie ma być mechanizmem doskonale regulującym życie gospodarcze i społeczne. Ma obejmować możliwie szeroko wszystkie sfery życia społecznego, w szczególności ma regulować stosunki pracy oraz wysokość wynagrodzenia. Ma to być mechanizm, który w sposób samorzutny zapewnia ewolucyjny rozwój społeczny. Konkurencja zaś jest tym elementem, który wymusza oszczędne gospodarowanie dostępnymi środkami oraz wymusza rozwój technologiczny. Ma ona zapewniać także wolność człowieka. Aby rynek mógł sprawnie funkcjonować muszą zaistnieć dwa podstawowe warunki: (I) prywatna własność środków produkcji (np. przedsiębiorstw, towarów), (II) brak ingerencji państwa. Niespełnienie tych warunków powodować ma zaburzenie naturalnych przyrodniczych praw rynku oraz zabija prywatną inicjatywę. Przede wszystkim wskazuje się na niszczące działanie ochronnych regulacji w Kodeksie pracy oraz druzgocące inicjatywę prywatną podatki.

Proces weryfikacji hipotez naukowych

Badania naukowe nad jakimś zagadnieniem przebiegają w charakterystyczny sposób. Oto typowa procedura. Najpierw dokonuje się obserwacji jakiegoś zespołu zjawisk. Naukowiec stara się wyodrębnić przesłanki (przyczyny) zajścia zjawiska. Następnie buduje model (tj. uproszczony obiekt, gdzie pomija się niektóre cechy) i przeprowadza całą serię eksperymentów. Eksperymenty te mają zweryfikować prawdziwość wyodrębnionych przesłanek i wyciągniętych na ich podstawie wniosków. Jeżeli obserwacje z przeprowadzonego eksperymentu nie są zgodne ze zbudowanym teoretycznym modelem, oznacza to, że przesłanki i  wnioski, a więc cała konstrukcja teoretyczna jest fałszywa.
W ekonomii nie można w zasadzie zastosować eksperymentu. Proces gospodarczy (w gospodarce wolno-rynkowej) przebiega żywiołowo (niekontrolowanie), a badanie jego właściwości odbywa się w całej złożoności (nie można zbudować uproszczonego modelu i zbadać jego zachowania w izolacji od czynników drugorzędnych, zakłócających). Większość praw ekonomicznych ma charakter statystyczny. Opierają się one na obserwacji danych historycznych działalności gospodarczej. Są one budowane w oparciu o prawo wielkich liczb. Warto też pamiętać, że prawa te nie mają powszechnego zasięgu (poza prawami techniczno-bilansowymi). Jak wszystkie prawa, opierają się na określonych założeniach i przesłankach. Jeśli zmieniają się warunki (tj. założenia, na których te prawa się opierają) to te prawa załamują się (przestają funkcjonować).

Ten krótki opis pracy badawczej ma za zadanie uzmysłowić Czytelnikowi następujący fakt. Gospodarki wszystkich krajów na świecie we wszystkich okresach historycznych cechuje dynamizm. Oznacza to, że zmieniają one swoją formę, strukturę, a co za tym idzie nieustannie zmieniają się przesłanki i mechanizmy "rządzące", a raczej opisujące funkcjonowanie tychże gospodarek. Trzeba pamiętać o tym, że życie gospodarcze wynika wpost z życia społecznego i jest jego częścią. To ludzie przez swoją mentalność determinują mechanizmy gospodarcze. Ponieważ wyznawane przez społeczeństwa wartości, jak i zachowania zmieniają się z czasem i są odmienne w różnych kręgach kulturowych, a nawet poszczególnych krajach, to nie można wprost przenosić mechanizmów gospodarczych jednego kraju, do innego. Pragnę uczulić Czytelnika na pewne zachowania. Niemal wszelkie spory dotyczące prawdziwości mechanizmów gospodarczych, modeli ekonomicznych mają charakter jałowych dyskusji akademickich. Na naszych oczach upadło wiele modeli i praw ekonomicznych, choćby - pierwsze z brzegu; krzywa Pashena, zależność tempa inflacji od fazy cyklu koniunktury, sposób kształtowania się kursów walut narodowych. Spory o definicje, obronę nienaruszalnych i niezmiennych  praw prowadzą ludzie niepoważni, choć nierzadko z tytułami naukowymi.

Środki wpływające na wzrost i rozwój gospodarczy

Do najczęściej wymienianych elementów, które mają się przyczynić do rozwoju gospodarczego należą (według hierarchii ważności):

Wszystkie te zagadnienia zostaną szerzej omówione w całym opracowaniu. W tym rozdziale jedynie zasygnalizuję pewne problemy z nimi związane.
Zastanówmy się w tym miejscu, czy te wszystkie założenia są prawdziwe? Czy są one potwierdzone przez fakty historyczne? Uprzedzę nieco rozważania i dam odpowiedź - nie!
  1. Wolny rynek występował u samych początków kapitalizmu w XVI i XVII w. Współcześnie w dobie globalizacji już on nie występuje. Wynika to z faktu, że ok. 1000 wielkich korporacji ponadnarodowych kontroluje ponad 90% kapitału całego świata. Postępująca koncentracja kapitału poprzez wykupienia i fuzje jeszcze bardziej zaostrza te tendencje. Współczesne gospodarki kapitalistyczne to gospodarki oligopolistyczne, tj. takie, w których olbrzymia większość kapitału skupiona jest w kilkunastu, kilkudziesięciu wielkich przedsiębiorstwach, a raczej koncernach (oligopole - wiele współdziałających razem monopoli). Współcześnie wolny rynek jest tylko marzeniem zapatrzonych w historię liberałów.
    Wolny rynek nie jest cudownym samoregulującym się mechanizmem. Kryzysy gospodarcze z lat 1929-1933, 1979-1983 dowodzą, że konieczny jest nadzór, a nawet ingerencja instytucji państwa. Protekcjonizm i interwencjonizm państwowy po okresie II wojny światowej zastosowany w większości współczesnych światowych potęg gospodarczych spowodował największy, najszybszy i najstabilniejszy rozwój gospodarczy i społeczny w historii tych krajów. Pod koniec lat 70. kraje te znów powróciły do polityki neoliberalnej. Od tego momentu wzrost gospodarczy jest od 3 do 5 razy wolniejszy niż w okresie powojennym. W dodatku rozwój społeczny jest nierównomierny. Zyskują przede wszystkim warstwy już zamożne, pozostałe zaś tracą.
  2. Wolna konkurencja, tj. wiele rywalizujących ze sobą przedsiębiorstw wcale nie musi sprzyjać rozwojowi. XIX i XX-wieczny postęp techniczny nie dokonałby się w oparciu o wiele średnich i małych przedsiębiorstw. Dopiero olbrzymia korporacja ma wystarczające środki finansowe i technikę organizacyjną by wdrożyć najnowocześniejszą technologię. To właśnie korporacje zawierają w sobie instytuty badawczo-rozwojowe. Wreszcie wielka firma ma dość środków by przetrzymać wahania koniunktury na rynku, okresy zastoju czy wręcz kryzysu gospodarczego. Jednakże korporacja czerpie swą siłę nie z samego faktu, że jest duża i dysponuje wielkim kapitałem, lecz dlatego, że kontroluje znaczną część rynku!
  3. Niskie podatki wcale nie wywołują boomu gospodarczego, a w długim okresie czasu bynajmniej nie stawiają kraju w czołówce rozwoju gospodarczego i społecznego. Wręcz przeciwnie, obniżenie podatków uszczupla budżety gmin i państwa, a co za tym idzie, ogranicza inwestycje na cele społeczne, takie jak szpitale, szkoły, biblioteki, drogi, pomoc osobom słabym, upośledzonym itd. Jeżeli występuje wzrost gospodarczy w odpowiedzi na obniżkę podatków, to nie równoważy on mniejszych wpływów ze zmniejszonych podatków.
  4. Brak regulacji prawnych rynku wcale nie wpływa pozytywnie na rozwój całego społeczeństwa. Korzystają z tego tylko przedsiębiorcy, kierownictwo i kapitaliści, natomiast reszta społeczeństwa zostaje zubożona o to, co zyskały w/w grupy.
  5. Kodeks pracy jest niezbędnym elementem gospodarki kapitalistycznej. Konieczność jego istnienia wynika z nierównorzędności pozycji pracownika i przedsiębiorcy. Gdy kapitalista zbankrutuje, to zawsze może sprzedać pozostały majątek - na pewno nigdy nie będzie głodował. W przypadku pracownika sprawa przedstawia się odmiennie. Pozbawienie pracy oznacza zepchnięcie na margines społeczny, katastrofę życia, nędzę i głód, a także możliwość uwięzienia. Kodeks pracy powinien ustalać płacę minimalną. Liberalna gospodarka kapitalistyczna nie jest w stanie zapewnić wszystkim pracy. Przy znaczącym bezrobociu (5% i więcej) ludzie muszą podejmować pracę za jakiekolwiek pieniądze. Gdyby brak było tej regulacji, to płace stale by malały mimo rozwoju gospodarczego, ponieważ płaca stanowi koszt gospodarowania, który należy obniżać. Tutaj reguły rynku nie obowiązują. Transakcja 'wynagrodzenie-świadczona praca' nie odbywa się za obopólną korzyścią, ponieważ interes przedsiębiorcy i pracownika w tym miejscu jest przeciwstawny, a pozycje rynkowe nierównorzędne. Poza tym gospodarka kapitalistyczna jest nastawiona na masowego odbiorcę, gdy więc maleją płace, maleje także i popyt. Konsekwencją jest kurczenie się rynku konsumenckiego i zastój bądź załamanie gospodarcze.
  6. Prywatna własność podmiotów gospodarczych.
    Nie jest prawdą, że prywatny właściciel zawsze lepiej zarządza swoją firmą, niż menadżer w przedsiębiorstwie publicznym. Wystarczy porównać efekty państwowych kolei francuskich (najlepsze na świecie) z miernotą prywatną w Wielkiej Brytanii. Po drugiej wojnie światowej udział sektora państwowego był bardzo znaczący w gospodarkach kapitalistycznych. Mimo tego kraje te w tym okresie uzyskały najwyższy wzrost gospodarczy w swej dotychczasowej historii. Czasami interes przedsiębiorcy jest przeciwstawny społecznemu lub państwowemu, np. nierentowne linie kolejowe wymagałyby zamknięcia, ale tym samym doszłoby do zlikwidowania jedynego połączenia komunikacyjnego ze światem zewnętrznym ludności żyjącej na uboczu.
  7. Eksport nie jest zawsze korzystny dla państwa. Eksportując jakiś towar otrzymuje się pieniądze, na które nie ma pokrycia w towarze (bo przecież został wyeksportowany). Skutkiem tego może być inflacja, która zniweczy zyski. Dlatego też najkorzystniejszą sytuacją jest równowaga wartościowa eksportu i importu.
  8. Inwestycje są głównym elementem, które powodują wzrost i rozwój gospodarczy. Według koncepcji liberalnych,  to właśnie one są rozwojem gospodarczym. Trzeba wszakże pamiętać, że rozbudowa lub budowa nowego zakładu ma sens, gdy wyprodukowane towary znajdą nabywców, innymi słowy musi istnieć popyt wyprzedający. Gdy ludzie nie mają dodatkowych pieniędzy, nie będą w stanie nabyć wyprodukowanych towarów. Skutkiem tego będzie zaleganie ich w magazynach i tym samym mniejsze zyski lub wręcz straty. Zatem, aby mógł następować rozwój, to końcowy masowy nabywca (a więc pracownik najemny) musi dysponować wolną sumą pieniędzy.

Jak podatki wpływają na rozwój gospodarczy?

W tym rozdziale zamierzam rozpatrzyć, głoszoną przez takich ludzi, jak prof. Balcerowicz, zależność: "Im niższe podatki, tym wyższy wzrost gospodarczy" i przeciwną do niej: "Im wyższe podatki, tym niższy wzrost gospodarczy".
Swoje rozważania podzielę na dwie grupy:
- wpływ na rozwój krótkofalowy
- wpływ na rozwój długofalowy
Zajmijmy się pierwszym z nich.
Rozważania w tym rozdziale oparłem głownie na pracy: "An Analysis of the Cato Institute's The Case Against a Tennessee Income Tax" opublikowanej przez Institute on Taxation and Economic Policy w grudniu 1999 roku. Tamta analiza była krytyczną odpowiedzią na pracę Stephen'a Moore'a i Richarda Veddera z instytutu Cato pt. "The Case Against a Tennessee Income Tax.".
Oba opracowania dotyczą gospodarki amerykańskiej i porównania wpływu podatków na rozwój gospodarczy poszczególnych stanów. Myślę, że USA są najlepszym materiałem badawczym, jaki można sobie wyobrazić. Od czasu powstania państwa nigdy nie było tam ustrojów społeczno-ekonomicznych innych niż kapitalizm.

Poniżej przedstawiam tabelę opisującą stanowe i lokalne obciążenia podatkowe oraz wzrost gospodarczy danego stanu (podatki federalne obowiązują we wszystkich stanach w ten sam sposób). W tabeli zestawiono dane podatków stanowych i lokalnych od osób fizycznych z lat 1980-1996. Tutaj zamieściłem po cztery stany o najwyższym i najniższym obciążeniu podatkowym oraz średnią krajową.

Jednostka administracyjna (stan) Obciążenie podatkowe w % Wysokość wzrostu dochodu na jednego mieszkańca
Alaska 23,6% -0,5%
Wyoming 15,1% -0,1%
Nowy Jork 14,7% 2,0%
Hawaje 12,6% 1,2%
Średnia najwyższej czwórki 16,5% 0,65%
Średnia najwyższej dziesiątki 13.8% 1,5%
Średni dochód na jednego mieszkańca z pierwszej dziesiątki 27 158 $
Alabama 8,9% 1,9%
Missouri 8,8% 1,5%
Tennessee 8,7% 2,2%
New Hampshire 8,4% 2,1%
Średnia najniższej czwórki 8,7% 1,93%
Średnia najniższej dziesiątki 9,4% 1,30%
Średni dochód na jednego mieszkańca najniższej dziesiątki 23 717 $
Średnia krajowa 10,7% 1,46%
źródło: "An Analysis of the Cato Institute's The Case Against a Tennessee Income Tax, 1999"

Przyjrzyjmy się uważniej zamieszczonym danym:

Czy ma zatem sens obniżanie podatków, by wywołać wzrost gospodarczy? Na podstawie tych danych można stwierdzić, że nie jest to warte zachodu. Z przeprowadzonej przez naukowców analizy wynika, że obniżka podatków powoduje poważne uszczuplenie wpływów do budżetu i okrojenie wydatków na cele społeczne, jednocześnie okrojone wydatki budżetowe na cele społeczne nie są rekompensowane w żadnym stopniu przez wzrost gospodarczy. Chcąc być uczciwym, trzeba przyznać, że istnieją inne opracowania naukowe, które stwierdzają wyraźną dodatnią zależność pomiędzy obniżką podatków i wzrostem gospodarczym. Można zatem postawić takie pytanie. Jeżeli istnieją badania naukowe przynoszące przeciwstawne rezultaty i wnioski, to które z nich są prawdziwe? Odpowiedź zapewne zaskoczy wielu. Otóż, wszystkie one mogą zostać uznane za prawdziwe, jeśli tylko metodologia badań jest prawidłowa. Gdy uzyskuje się w badaniach raz jedne rezultaty, a raz inne - przeciwne, to świadczy to tylko o tym, że analizowany czynnik nie wywiera wpływu na badany przedmiot ! W przypadku podatków, oznacza to, że one nie są tym elementem, który wpływa na wzrost gospodarczy. Są one jedynie czynnikiem trzeciorzędnym, pomocniczym, natomiast na owy wzrost wpływ mają inne czynniki, które w tych badaniach zostały zbagatelizowane (uznane za nieznaczące). Tutaj można się przekonać, że prawidłowo przeprowadzone badanie, nie wystarcza do wyciągnięcia wniosków pozytywnych. Zgodnie z prawami logiki, nie można udowodnić prawdziwości jakiejś tezy, można natomiast wykazać jej fałszywość. A zatem, ze wszystkich tych badań można wyciągnąć tylko jeden wniosek - podatki samodzielnie nie wpływają na wzrost gospodarczy.

Poniżej przedstawiam analizę długofalową wpływu podatków na rozwój. W tabelce zamieściłem te stany, które nie mają od kilkuset lat podatków na tle wyników gospodarki narodowej.

Dziewięć stanów, które nie pobierają podatków dochodowych
Jednostka administracyjna (stan) Dochód na jednego mieszkańca (1998) Stosunek do średniej krajowej Liczba lat bez podatków
Alaska 25 675 $ -2,8% 19
Floryda 25 852 $ –2.1% 153
Newada 27 200 $ +3.0% 134
New Hampshire 29 022 $ +9.9% 210
Południowa Dakota 22 114 $ -16.3% 109
Tennessee 23 559 $ -10.8% 202
Teksas 24 957 $ -5.5% 153
Waszyngton 27 961 $ +5.9% 109
Wyoming 23 167 $ -12.3% 108
Średnia dla 9 niepodatkowych stanów 25 532 $ -3.3%  
Średnia dla podatkowych stanów 26 614 $ +0.8%  
USA 26 412 $
"An Analysis of the Cato Institute's The Case Against a Tennessee Income Tax", 1999

 

I znów mamy tą samą sytuację. Jedne stany mają wyższy dochód na jednego mieszkańca, inne niższy niż średnia krajowa. Niemniej jednak średni dochód dla wszystkich niepodatkowych stanów jest niższy, niż średni dochód dla stanów podatkowych! Te dane dobitnie ukazują, że brak podatków (niższe już być nie mogą!) nie stawia takiego stanu (a więc i kraju) w czołówce poziomu życia. Prawda jest taka, że jest wiele innych czynników mających rzeczywisty wpływ na rozwój gospodarczy. Uważam, że tezy o potrzebie niskich podatków głoszą ludzie-populiści, którzy chcą dobra tylko dla swojego bogatego elektoratu. Moje przekonanie jest tym bardziej uzasadnione, że wzrost gospodarczy nie zwiększa dochodów wszystkich grup społecznych. W następnym rozdziale zajmuję się właśnie tą kwestią.

Wpływ rozwoju gospodarczego na zasobność szerokich mas społecznych.

Z punktu widzenia ekonomii klasycznej, tj. kapitalistycznej, ten rozdział nie ma prawa się pojawić. Powodem jest to, że ta ekonomia nie zajmuje się procesami gospodarczymi w kontekście społecznym. Celem owego nauki jest badanie ogólnych właściwości wymiany towarowo-pieniężnej (np. prawo ustalania się ceny towaru), praw obiegu pieniądza itd. Człowiek zaś jest tylko biernym wykonawcą tych praw. Zdaniem przedstawicieli tego nurtu procesy gospodarcze dzieją się niezależnie od woli tychże ludzi, niejako ponad nimi, lecz z ich udziałem. Człowiek jest w kapitalizmie przedmiotem, którego wartość ustala się na zasadzie użyteczności (używalności) i przydatności gospodarczej, tzn. jak wysoki zarobek jest on w stanie wypracować dla pracodawcy.
Zupełnie inaczej podchodzi do tego ekonomia polityczna, której podwaliny dali Francuzi i Brytyjczycy, a później rozwinęli Niemcy i Rosjanie. Proszę się nie zrażać wyrazem "polityczna". Tutaj znaczy on ni mniej, ni więcej tylko społeczna. Początkowo wszyscy klasycy mówili o ekonomii politycznej, która znaczyła tyle co makroekonomia. Później jednak, z powodu ich pogardliwego stosunku do zwykłych ludzi, odeszli oni tego nazewnictwa. Ekonomiści podzielili się na dwa obozy: ekonomistów humanistycznych i ekonomów liberalnych. Przedmiotem badań ekonomii społecznej są zaś procesy gospodarcze będące skutkiem działalności ludzi i rozgrywające się w społeczeństwie. Według tego nurtu celem działalności gospodarczej jest zaspakajanie potrzeb całego społeczeństwa. Według liberalnej ekonomii kapitalistycznej podstawowym celem działalności gospodarczej jest obrót kapitału tak, aby przynosił zysk (stąd nazwa tego systemu). Tenże zysk w postaci pieniężnej może zostać spożytkowany na zaspokojenie potrzeb. Natomiast według ekonomii społecznej podstawowym celem działalności gospodarczej jest jak najszersze zaspokojenie ludzkich potrzeb (stąd nazwa - społeczna). Dlatego formacja społeczna (ustrój społeczno-gospodarczy) powinna być tak kształtowana, by zaspokoić potrzeby możliwie największej grupy osób. Przedmiotem badań tejże ekonomii są nie tylko prawa przepływu pieniądza, stosunki produkcji, ale także sposób rozdziału, czyli dystrybucja wypracowanych przez społeczność dóbr. I to jest zasadnicza różnica pomiędzy tymi dwoma nurtami nauk ekonomicznych. Pierwszy dba tylko o wskaźniki, aby były w porządku, drugi zaś bada wpływ tych wskaźników na poziom życia całego społeczeństwa oraz możliwości sterowania procesami gospodarczymi, by rozdział dóbr był jak najbardziej powszechny. Chcę podkreślić, że dystrybucja nie oznacza rozdawania za darmo wypracowanego dochodu (jak niewłaściwie zakładano w komunizmie). Współcześnie ujmuje się sprawiedliwą dystrybucję jako uczestnictwo szerokich mas społecznych w wypracowanym dorobku gospodarczym poprzez zapewnienie wystarczającej wysokości płac, tak by pracownik mógł utrzymać siebie i rodzinę, kupić żywność, lekarstwa, ubrania, pomoce szkolne dla swoich dzieci, pojechać gdzieś na wypoczynek.
Ten i następne rozdziały traktują o tej materii.

 

Często możemy usłyszeć, że gdy będzie następował wzrost gospodarczy, to ludzie też będą stawać się bogatsi. Nie wspomina się w ogóle o koniecznych warunkach, przy których wzrost gospodarczy przekłada się na wzrost zasobności mas. Ukradkiem, w podtekście przekazuje się informację, że ten proces zachodzi naturalnie, automatycznie i nie trzeba dokonywać żadnych regulacji, czynić żadnych działań i wysiłków w tym kierunku. Czy jest tak w rzeczywistości? Czy, jak twierdzi prof. Balcerowicz, wzrost gospodarczy jest rozwiązaniem wszelkich finansowych problemów narodu? Poniżej przedstawiam badanie naukowe, które pozwoli tą kwestię rozstrzygnąć.

Dane statystyczne pochodzą z opracowania, pt. "Trends in the Distribution of After-Tax Income: An Analysis of Congressional Budget Office Data" (Congressional Budget Office - twór podobny do komisji budżetowej) Isaac'a Shapiro i Roberta Greensteina z 1997 roku
Analiza obejmuje lata 1977-1994 w USA. W tym okresie nastąpił średni wzrost dochodu netto o 9,5%. A oto tabela, która pokazuje jak ten wzrost rozłożył się na poszczególne grupy społeczne. Całe społeczeństwo zostało podzielone na pięć grup dwudziestoprocentowych. Dodatkowo wyszczególniono 1% ludzi najbogatszych w całym państwie

Grupa społeczna Zmiana dochodów po opodatkowaniu w % w stosunku do roku 1977
I grupa - najbiedniejsza -16%
II grupa - niezamożna -8%
III grupa - średniozamożni -1%
IV grupa - zamożni +4%
V grupa - najbogatsi +25%
1% najbogatszych wśród społeczeństwa +72%
 

Bardzo proszę się dokładnie przyjrzeć tym danym. Liczny ujemne oznaczają, że ludzie w roku 1994 osiągali mniejsze dochody, niż 17 lat wcześniej.
Mimo, że nastąpił wzrost na poziomie 10%, to 20% ludzi praktycznie nic na tym nie zyskało, a 60% straciło! Łącznie 80% ludności nie dane było zaznać dobrodziejstw wzrostu gospodarczego. Pragnę zwrócić Czytelnikowi uwagę, że są to Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, a nie jakiś tam kraj z afrykańskiego buszu. Wielu ludzi, np. Janusz Korwin-Mikke podaje USA za przykład, wzór do naśladowania. Czy to jest dobry wzorzec? Jestem głęboko przekonany, że nie!

Samo odniesienie bieżących dochodów do roku 1977 nie pokazuje jednak na jakim poziomie Amerykanie żyją. Oto następna tabela pokazująca roczne dochody rodzin przed i po opodatkowaniu w roku 1994. Układ tabeli jest taki sam jak poprzedniej.

Grupa społeczna Dochód na rodzinę po opodatkowaniu Dochód na rodzinę przed opodatkowaniem Wysokość zapłaconego podatku w %
I grupa - najbiedniejsza 7 175 $ 7 650 $ 6,2%
II grupa - niezamożna 16 540 $ 19 337 $ 14,5%
III grupa - średniozamożni 25 651 $ 31 905 $ 19,6%
IV grupa - zamożni 37 226 $ 47 989 $ 22,4%
V grupa - najbogatsi 80 417 $ 112 984 $ 28,8%
1% ludzi najbogatszych 374 131 $ 576 929 $ 35,2%

Oto spostrzeżenia.

  1. Ludzie najbogatsi zarabiają 52 razy więcej niż ludzie najbiedniejsi (w "kochanej" Polsce blisko 600 razy więcej!).
  2. Wraz ze wzrostem dochodów następuje wzrost podatku do zapłaty, zarówno kwota, jak odsetek od zarobku (stopa podatku).
  3. Warstwa średnia praktycznie ogranicza się do 20% grupy najbogatszych.

Wiele osób zapewne zapyta, dlaczego ograniczyłem warstwę średnią społeczeństwa do dochodów powyżej 80 000 $ na rodzinę. Powód jest prozaiczny. Koszty utrzymania i wyżywienia są na tyle wysokie, że dopiero ta wielkość dochodu pozostawia rodzinie do dyspozycji tzw. wolne środki. Na jedzenie domowe trzeba wydać minimum 100 $ na osobę na miesiąc, na lunch 3 $ dziennie, a gdy chce się zjeść w normalnych warunkach - od 12 do 20 $. Opłaty za czynsz, ogrzewanie, wodę, elektryczność wahają się w granicach od 400 $ do 1500 $. Zestawmy więc razem wydatki: jedzenie - 4 osoby x 100 $.(dom) + 360 $ (lunch) = 1840 $, opłaty - 700 $, dojazd - 4 x 100 $, razem daje to 2940 $ na miesiąc i 35 280 $ na rok. Jak widać, nie ująłem w tym zestawieniu rat za dom, samochód, ubezpieczenia zdrowotne, majątkowe, opłaty za naukę szkolną i studia dzieci itd. A jest to przecież stosunkowo skromne życie, a nie wystawne, hulaszcze.
Warto wspomnieć w tym miejscu, że na początku lat 80-tych, a następnie 90-tych przeprowadzono reformę podatkową polegającą na obniżce podatków dla najzamożniejszych. Wedle liberalnych koncepcji miało to wytworzyć wzrost gospodarczy, a ten miał się przełożyć na dochody ludności. I rzeczywiście przełożył się, tylko że na dochody najbogatszych, którzy się dodatkowo wzbogacili na nędzy najbiedniejszej części społeczeństwa. Skutki tej reformy były odwrotne do oczekiwanych. Jeśli nie jest się ślepym półgłówkiem, to można to samemu stwierdzić na podstawie tych kongresowych danych. Reforma pogrążyła biednych tym bardziej, że wraz ze zmniejszeniem podatków, drastycznie zmniejszono wydatki na wsparcie społeczne, opiekę zdrowotną dla nieubezpieczonych itd. Na ubezpieczenia zdrowotne (w USA są one dobrowolne) nie stać 2/5 ludności, bo są one niezwykle drogie. A więc nie dość, że zmniejszyły się dochody biednych, to na dodatek zmniejszono i zlikwidowano niektóre formy pomocy osobom biednym.

Żeby dobitniej pokazać skutki neoliberalnej polityki przytoczę jeszcze jedne dane. W 1994 roku 2 600 000 najbogatszych Amerykanów uzyskiwało tyle dochodu, co 88 000 000 biedniejszych. 20% najbogatszych zagarniało 49% (prawie połowę!) dochodu narodowego, tj. tyle ile 80% reszty społeczeństwa! 1% miliarderów zagarniał 11,4% dochodu narodowego, podczas gdy 2/5 ludności tegoż społeczeństwa miało do dyspozycji 14,6% dochodu narodowego.
Krytycy wskazują, że osoby najbiedniejsze w większym stopniu uczestniczą w wypracowanym dobru, gdyż otrzymują pomoc ze strony państwa, organizacji społecznych, kościelnych. Z analizy CBO wynika, że nawet po uwzględnieniu tych dodatkowych środków na cele społeczne udział w PKB (produkcie krajowym brutto) wzrasta tylko o 0,7% , tj. rodzina dostaje około 70-100$! Na warunki amerykańskie jest to kwota śmieszna, czynsz w rozpadającym się budynku kosztuje około 300-700$. Jest ona więc nieznacząca i nie zmienia zasadniczo przedstawionego obrazu nędzy. Według niedawno opublikowanego raportu odsetek dzieci żyjących na granicy ubóstwa wynosi 30%! Oznacza to, że mniej więcej co trzecie dziecko żyje w nędzy! I to w kraju, gdzie wytwarza się 1/4 dochodów świata! Taki rozwój wypadków nie jest bynajmniej domeną Stanów Zjednoczonych, ale dzieje się to we wszystkich krajach kapitalistycznych o ideologii liberalnej. Zastraszające skutki tej polityki ponoszą narody części Azji i Ameryki Łacińskiej. W ciągu 10 lat (1980-1990) w tych krajach przybyło ponad 100 000 000 ludzi żyjących w nędzy, chociaż rządzący postępowali zgodnie z najlepszymi wskazówkami liberałów (w tym z Banku Światowego). W czasie kampanii prezydenckiej p. Janusz Korwin-Mikke podawał przykład krajów zrzeszonych w NAFTA, m.in. Meksyk. Zaprezentował dane, z których wynika, że bezrobocie wynosi tam ok. 4%. Nie wspomniał jednak, że nie można uzyskać statusu bezrobotnego, jeżeli nie posiada się dowodu tożsamości, nie posiada się miejsca zamieszkania (gigantyczne slumsy na przedmieściach) lub jest się niezdolnym do świadczenia pracy z powodu złego stanu zdrowia. We wspomnianym Meksyku, a także w Brazylii ponad 80% ludzi pozostaje bez wystarczających środków do życia.
Jak zatem traktować wypowiedzi członków Unii Wolności, panów Lewandowskiego, Balcerowicza, przy tak wstrząsających skutkach ?

Myślę, że nadszedł czas na wyciągnięcie wniosku.
 
Gdy brak jest regulacji ze strony państwa, to na wzroście gospodarczym i obniżaniu podatków zyskują tylko najbogatsi, podczas gdy reszta - będąca olbrzymią większością - traci.
 
Nie wątpię, że w tym miejscu każdy zastanawia się nad przyczynami ubożenia ogromnego odsetka społeczeństwa przy jednoczesnym rozwoju gospodarczym. Temu zagadnieniu poświęciłem następny rozdział.
 

Przyczyny ubożenia społeczeństw.

Być może to, co tu napiszę, będzie odebrane jako propaganda komunistyczna, ale do tych wniosków doszedłem samodzielnie i wcale się ich nie wstydzę (czemu daję wyraz, pisząc ten artykuł). Uważam, że istota tego problemu tkwi w mechanizmach ustroju kapitalistycznego. Już to wyjaśniam.

Jak już wcześniej wspomniałem, gospodarczość kapitalistyczna koncentruje się tylko na czerpaniu zysku z obrotu kapitałem. Nie liczą się cele społeczne, lecz tylko i wyłącznie pieniądz. Wszystko jest podporządkowane pod rządy pieniądza, nawet ludzkie zdrowie i życie, czego niestety doświadczamy u nas w kraju. Ekonomiści (ci, liberalni) twierdzą, że nie można zapewnić wyżywienia wygłodniałym dzieciom, bo to popsułoby wskaźniki ekonomiczne. Bo tak naprawdę, dla nich człowiek się nie liczy! Jest tylko tyle wart, ile może przynieść zysku przedsiębiorcy.

U podstaw kapitalizmu leżą dwie zasady: zasada wolnego rynku i związana z nią wolna konkurencja oraz konieczność maksymalizacji zysku. Te dwa zjawiska są wzajemnie sprzeczne. Kapitalista dążąc do uzyskania najwyższego dochodu podnosiłby maksymalnie cenę jednostkową, ale konkurencja zmusza go do trzymania ceny na określonym, z reguły na coraz niższym poziomie. Jak więc może zwiększać zyski w takim systemie? Może to zrobić na trzy sposoby.

  1. Pierwszy polega na zwiększeniu obrotów firmy. Większy obrót, to większy wartościowo zysk, choć marża pozostawać może na tym samym poziomie. Ale żeby zwiększyć obrót, trzeba zniszczyć konkurenta i przejąć jego klientów. Można go kupić, zniszczyć cenami dumpingowymi (ceny poniżej poniesionych kosztów), podebrać mu pracowników, zniszczyć renomę, oczernić itd.
  2. Drugi sposób to zwiększanie wydajności pracy zatrudnionych ludzi, co prowadzi do większej efektywności pracy (większy zysk wypracowany przez jednego pracownika). Zwiększenie wydajności pracy może odbywać się na kilka sposobów. Można wprowadzić nowe rozwiązania techniczne; szybsze linie produkcyjne, komputeryzacja itd. Oczywiście ludziom zatrudnionym płaci się tyle samo, mimo że na nowych maszynach więcej produkują i tym samym przynoszą większy zysk przedsiębiorstwu. Koszty płac pracowników są takie same, ale ilość wyprodukowanych i sprzedanych towarów wzrasta (i tym samym zysk właściciela). Można też inaczej postąpić. Mianowicie, przerzuca się na jednego pracownika kilka funkcji (zawodów), oczywiście przy tej samej lub niewiele wyższej płacy. Taki człowiek wykonuje pracę kilku osób (np. kierowcy, magazyniera, konwojenta, sprzątacza, mechanika samochodowego) za to samo wynagrodzenie. Taki "przedsiębiorca" płaci jedną pensję, ale ma wykonaną pracę kilku ludzi.
  3. Trzeci sposób polega na redukcji ogólnie pojętych kosztów gospodarowania. Koszty można obniżyć przez zastosowanie nowoczesnych technologii; mniejsze zużycie materiałów produkcyjnych, mniejsze koszty energii, paliw, przez kupno ziemi na własność itd. Jest to jednak bardzo kosztowny sposób, a poza tym istnieje kres unowocześniania i usprawniania urządzeń. Współczesne urządzenia pracują ze sprawnością 90%-98%, a urządzenia automatyki elektronicznej są na granicy praw fizycznych.

Wspomniałem wcześniej, że dla pracodawcy także płaca pracownika jest kosztem. Zasada redukcji kosztów obejmuje więc i tą sferę. W dzisiejszych czasach jest to główne źródło zwiększania zysków przedsiębiorcy. Zachowując poziom cen, ba nawet zachowując ten sam poziom obrotów firmy, można w prosty sposób zwiększyć swoje dochody - trzeba obniżyć wydatki na płace i świadczenia na rzecz pracowników. Stosuje się tu metody zwiększania wydajności pracy, ale też i inne. Z tych innych, najczęściej stosowaną metodą jest nieopłacanie składek emerytalnych i ubezpieczeniowych. Tego typu "oszczędności" stosuje się wszędzie na świecie, nie tylko w Polsce. Następną metodą jest wyśrubowywanie i wymuszanie na pracownikach akordowych wyższych norm pracy. Ten pracownik, który nie jest w stanie podołać, zostaje zwolniony, a na jego miejsce zostaje przyjęty inny, któremu się płaci mniej (bo przecież dopiero zaczyna pracować). Inny sposób, to szybka rotacja kadr. Pracownikowi o krótkim stażu nie płaci się dużo, często tylko minimum ustawowe. Gdy mija pewien okres, umowa na czas określony wygasa, pracownik odchodzi, a przyjmuje się nowego, "świeżego" pracownika, któremu przecież można tylko zapłacić minimum. Krytycy mogą zarzucić to, że przecież są kadry wyszkolone, których się nie zwalnia, bowiem wyszkolenie pracownika jest długotrwałe i kosztowne, a dobry pracownik jest dużo wart dla firmy. To jest prawda, ale odnosi się to do kadry kierowniczej, zarządzającej, pracowników samodzielnych, a ogromna większość miejsc pracy (ponad 85%), to zajęcia podstawowe, jak kasjerzy, sprzedawcy, kanalarze, pracownicy na taśmie produkcyjnej itd.

W tym miejscu należy się Czytelnikowi wyjaśnienie, dlaczego firma musi stale powiększać swoje zyski. Wbrew pozorom odpowiedź jest bardzo prosta. Taka konieczność nie wynika z pazerności biznesmenów, lecz z samych mechanizmów gospodarki wolnorynkowej. Po pierwsze, stały postęp technologiczny powoduje, że urządzenia wspierające działalność gospodarczą są coraz bardziej złożone i droższe, a zatem wymiana ich pociąga za sobą znacznie większe inwestycje. Konkurencyjność zaś wymaga częstych zmian (unowocześnień) ciągów technologicznych. Po drugie, w coraz większym stopniu na cenę końcową towaru bądź usługi wpływają zakupy materiałów, zaś udział płac spada. Jeżeli przedsiębiorstwo chce chociaż zachować wysokość zysków, to musi stale zwiększać swoje obroty. Aby jednak to osiągnąć musi sprzedawać na rynku atrakcyjny (konkurencyjny) towar, a to się wiąże ze stałym modernizowaniem technologii. Jest to zamknięty samonapędzający się proces. Tak więc, aby firma mogła trwać na rynku musi stale zwiększać swoje dochody.

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na to, jak gospodarzy się w Polsce. Gdy dokonuje się naprawy przedsiębiorstwa, to w pierwszej kolejności zwalnia się ludzi, a nie szuka rynków zbytu, by zapewnić wystarczający poziom produkcji dla utrzymania zatrudnienia. Bo liczy się tylko zysk przedsiębiorcy, a nie praca i możność utrzymania rodziny przez członków załogi-szeregowych pracowników najemnych. Poszukiwania i tworzenie rynków zbytu wymagają nakładów finansowych i umiejętności zarządzania, a po co to robić, skoro można łatwo uzyskać dochodowość firmy, zwalniając dużą część załogi?
Jest to jednak fałszywa droga, a neoliberałowie gospodarczy szykują sami na siebie stryczek. Przytoczę tutaj pewne dane. Otóż 200 największych firm światowych obejmuje swą działalnością gospodarczą prawie 30% obrotów finansowych całej kuli ziemskiej, a jednocześnie zatrudnia tylko 0,75% ludności świata![8] Gdyby wszystkie firmy na świecie miały taką wydajność i efektywność pracy to tylko niecałe 3% wszystkich ludzi zdolnych do pracy miałoby zatrudnienie. Reszta tj. 97% byłaby zmuszona pozostać na bezrobociu! Oczywiście do takiej sytuacji nie dojdzie, dlatego że wykluczenie tak dużej liczby ludzi jako konsumentów towarów, załamałoby całkowicie gospodarkę świata. Niemniej jednak "przedsiębiorcy" nie chcą takich faktów zauważać, co niestety musi doprowadzić do rewolucji, buntu ludzi. Nigdy taki bunt nie był dobrym krokiem dla nikogo. Kończyło się to rozlewem krwi, utratą dorobku całego życia, także tych bogatych. Wystarczy wspomnieć rewolucję francuską. Jej podłożem była ogromna nędza, różnica dochodów i brak jakichkolwiek przeciwdziałań ze strony Kościoła Rzymskokatolickiego. Biskupi i magnaci w ciągu miesiąca uzyskiwali 10-letni dochód chłopa. W pewnym momencie ludzie nie wytrzymali, a cały ból i ostrze nienawiści skierowane zostało przeciwko Kościołowi. Skoro "córa" Kościoła potrafiła z nędzy skierować się przeciwko świętości, to tym bardziej ludzie nie będą mieli skrupułów w stosunku do naukowców, przedsiębiorców, jednym słowem, w stosunku do tych wszystkich, którzy przyczynili się do ich bezrobocia i nędzy.

Przyczyną powodującą rozwarstwienie społeczne jest fakt, że płaca pracownika dla firmy jest kosztem! Zysk przedsiębiorstwa jest zyskiem właściciela, a pracownicy nie mają w nim udziału. Obroty i dochody firmy mogą wzrastać, ale płace nie podążają za tym. Wszystkie profity związane z większym dochodem przejmuje przedsiębiorca i częściowo kierownictwo (czasami mają zagwarantowany procent od obrotów). A oto cała tajemnica ubożenia społeczeństw przy wzroście gospodarczym. Gdy wzrastają obroty i zyski w znaczącej części firm w gospodarce narodowej, to wskaźnik wzrostu gospodarczego idzie do góry - sygnalizuje, że gospodarka się rozwija. Ale w płaszczyźnie społecznej całe dobro rozwoju gospodarczego przejmowane jest przez menadżerów i właścicieli zakładów pracy.

Cała istota problemu sprowadza się do następującej kwestii. W neoliberalnej gospodarce kapitalistycznej nie ma miejsca na realizację celów ogólnospołecznych, narodowych, ponieważ liczy się tylko osobisty interes właściciela firmy (patrz: proces globalizacji). Firmy działają w pojedynkę (inaczej to wygląda w przypadku koncernów), toczą wojnę między sobą, a nie działają na rzecz wspólnego rozwoju gospodarczego i społecznego. Te opisane powyżej zasady działania gospodarki kapitalistycznej, jak i zachowanie przedsiębiorców, znajdują odbicie w danych statystycznych, których zaledwie niewielki fragment tutaj zamieściłem. Naszkicowane mechanizmy pozwalają wyjaśnić przyczynę ubożenia mas społecznych w całej rozciągłości.

Tak niestety jest w klasycznym kapitalizmie. Dlatego też, od czasów powojennych próbuje się wprowadzać inne odmiany kapitalizmu. Na przykład w Niemczech wprowadzono tzw. społeczną gospodarkę rynkową. Ale tak naprawdę jest to odmiana socjalizmu. Przecież kapitalizm ma na uwadze, nie rozwój całego społeczeństwa, ale tylko interes pojedynczego przedsiębiorcy.  
W następnym rozdziale postaram się krótko przedstawić pewne rozwiązania, które stosowane są w wielu krajach z dużym powodzeniem.
 

Środki wpływające na wzrost zamożności całego społeczeństwa

Podstawowym elementem wspierającym ludzi pracy są związki zawodowe poza zakładem pracy. Pracownik, który doznał uszczerbku może zwrócić się o pomoc do związku. Związek występuje do przedsiębiorcy jako mediator. Może także zarządzić strajk, skierować w imieniu pracownika sprawę do sądu. W Polsce związki zawodowe są w dużych zakładach pracy, ale olbrzymia większość potwornych nadużyć występuje w małych firmach, gdzie pracownicy nie mogą się zrzeszać. Poza tym prawo nie przewiduje możliwości ingerencji związku zawodowego w małą firmę. Szeregowy pracownik jest praktycznie bezbronny. Nie stać go ani intelektualnie, ani finansowo dochodzić swoich praw w sądzie. Pozew przeciwko pracodawcy oznacza automatyczne rozwiązanie umowy o pracę. Potwornie długi okres rozpatrywania spraw może zepchnąć rodzinę na margines społeczny, doprowadzić do bankructwa z powodu długotrwałego przebywania żywiciela rodziny na bezrobociu. Na nic się zdadzą związki zawodowe, jeżeli nie wesprze ich państwo ze swoimi instytucjami (parlamentem i sądem). Aby więc te związki mogły wykonywać swoje powinności musi istnieć tzw. wola polityczna parlamentu, tak by stworzyć odpowiednie ramy prawne oraz sprawnie działające w oparciu o te prawo sądownictwo.

W wielu krajach, takich jak Niemcy, Finlandia, Kanada, wprowadzono regulacje dotyczące zysków przedsiębiorców, wynagrodzeń pracowników i kadry zarządzającej. Występuje tam tzw. siatka płac, która określa minimalną płacę dla danego zajęcia, kwalifikacji, czasu pracy. Problem tzw. brudnych robót w Niemczech nie polega na tym, że sami Niemcy nie chcą wykonywać tych prac. Rzecz w tym, że człowiek posiadający określone kwalifikacje i wykształcenie musi otrzymać stosowne do nich wynagrodzenie, nawet gdy jest sprzątaczem (niedawny przykład z informatykami). U nas, jak wiadomo jest odwrotnie. Nawet magister, gdy będzie kopał rowy, otrzyma takie samo wynagrodzenie jak jego kompan po szkole podstawowej. W Niemczech zaś taki człowiek mógłby wystąpić do sądu pracy o należne mu wynagrodzenie zgodne z siatką płac. Taka sprawa w sądzie jest formalnością. Dlatego niemieccy przedsiębiorcy, stosując zasadę redukcji kosztów, nie chcą zatrudniać ludzi z nieodpowiednim poziomem wykształcenia. Z kolei wynagrodzenia menadżerów są związane z najniższym wynagrodzeniem w firmie, którą kierują. Są one wielokrotnością najniższego wynagrodzenia (np. 5 razy wyższe). Jeśli więc taki dyrektor chce więcej zarobić, musi podnieść ogólny poziom płac pracowników mu podległych. W ten sposób większe zyski firmy nie mogą zostać dowolnie przechwycone przez wąską grupę ludzi. Jestem przekonany, że większość czytelników nie może w to uwierzyć. Z tego powodu zamieszczam przykładową tabelę płac różnych pracowników w Finlandii z sektora państwowego i prywatnego (dane z 1998r). Proszę zwrócić uwagę na małą rozpiętość płac pomiędzy pracownikiem bardzo wysoko wykwalifikowanym (lekarz ze specjalizacją w dużym zakładzie leczniczym), a robotnikiem niewykwalifikowanym.

Przeciętne miesięczne całkowite zarobki przedstawicieli różnych zawodów
Zawód, zajęcie Wysokość wynagrodzenia w markach fińskich na miesiąc
niewykwalifikowany pracownik, np. sprzątaczka 7 696
pracownik biurowy 7 994
sprzedawca w sklepie (np. meblowym) 8 666
technik laboratorium i asystent 9 060
kierowca autobusu i motorniczy 11 097
pielęgniarka 11 529
pracownik z średnim technicznym wykształceniem 12 124
nauczyciel dyplomowany 15 525
inżynier 15 526
"Junior manager" 16 099
prawnik sądowy i administracyjny 20 522
lekarz ze specjalizacją, prof. medycyny w dużym centrum zdrowia 23 885
menadżer banku 24 272
menadżer firmy ubezpieczeniowej 25 453
© Statistics Finland www.stat.fi

Najlepiej zarabiający pracownik (lekarz ze specjalizacją) zarabia 3 razy więcej niż pracownik niewykwalifikowany. W październiku 2000 roku 1 marka fińska kosztowała 65 groszy. Proszę sobie oszacować najniższą płacę. Pozostawiam ten fakt bez komentarza.
Z łatwością można zauważyć, że nie ma takich ogromnych dysproporcji w dochodach. Nie jest więc prawdą, że w kapitalizmie duże różnice dochodów są naturalne. Wszystko jest zależne od filozofii, jaką się stosuje w polityce gospodarczej.

Naczelne zasady neoliberalnego ustroju liberalno-kapitalistycznego.

W tym rozdziale postaram się omówić tylko najważniejsze zasady ekonomiczne i filozoficzne, które leżą u podstaw liberalnego kapitalizmu. Z góry zastrzegam, że nigdy nie zajmowałem się filozofią, a w dodatku nie należy ona do tych dziedzin, które lubię. To, co tutaj prezentuję, to jest jedynie pewien opis elementarnych zapatrywań i postaw neoliberałów względem spraw podstawowych, takich jak wizja człowieka, społeczeństwa, podejście do nauki, itd. Jest to raczej luźny zbiór obserwacji mającej na celu w miarę zwięzłe przedstawienie Czytelnikowi tego, co prezentuje neoliberalizm. Na końcu w formie kontrastu odniosę się krótko do socjalizmu.
Aby dobrze zrozumieć istotę gospodarki wolnorynkowej trzeba zapoznać się z ideami czy nawet dogmatami liberalnych ekonomów. Z dogmatami, bowiem jak poucza doświadczenie większość współczesnych liberalnych ekonomistów jest wyznawcami swoich teorii gospodarczych, a nie naukowcami, ponieważ uczynili sobie ze swojej dyscypliny naukowej przedmiot religijnej wiary, a ich założenia ideowe mają postać właśnie nienaruszalnych i świętych dogmatów.

Z gospodarką kapitalistyczną wiąże się szereg pojęć, takich jak rynek, konkurencja, prywatna inicjatywa (rozumiana jako przedsiębiorczość, umiejętne zarządzanie firmą), własność prywatna i efektywność. U podstaw ideowych tego ustroju leży liberalizm. Można wyróżnić wiele rodzajów liberalizmu: religijny, moralny, katolicki, etyczny, naukowy, gospodarczy, państwowy. Ja zajmę się przede wszystkim liberalizmem gospodarczym. Czym jest liberalizm w ogólności? Liberalizm jest nurtem filozoficzno-społecznym, który podnosi wolność jednostkowego człowieka do pozycji wartości najwyższej. Nie liczy się już społeczeństwo i dobro wspólne, lecz jednostka i jej prawa. Pojęcie wolności jest podkreślane na każdym kroku. Mamy więc wolność inicjatywy, wolność gospodarowania, wolność pracy, wolność wyboru zawodu, wolny rynek, wolna konkurencja, gospodarka wolnorynkowa itd. Wedle neoliberalnych dogmatyków to właśnie z nieograniczonej swobody (wolności) wypływa całe dobro społeczne i ekonomiczne. Regulacje ze strony państwa siłą rzeczy ograniczają wolność jednostki, zakres jej inicjatywy, dlatego wielu ekonomów, a przede wszystkim Robert Nozick i Milton Friedman, rozpowszechniało ideę "państwa minimalnego"[1] [2]. Według Nozicka państwo minimalne to takie, które nie ingeruje w sprawy gospodarcze poprzez cła, podatki, prawo, ale wspiera gospodarczość przez zapewnianie efektywności prowadzonych przedsięwzięć prywatnych, ochronę ludzi przed kradzieżą, rabunkiem, sprawne funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Według nich państwo socjalne działa przeciwko wolności człowieka i prywatnej inicjatywie (czyli wartościom najwyższym), dlatego nie ma racji bytu. Pomoc osobom chorym, nieudolnym ma zapewnić prywatny filantrop.
Jeżeli chodzi o koncepcję człowieka, to jest on istotą amoralną, egoistyczną niezdolną do wzniosłych uczuć i postaw względem drugiego człowieka[3] [4]. Oto kilka wątków z pism liberała Hobbes'a[3], które rzucą nieco światła na tą kwestię. Według niego wolność człowieka "polega na tym, iż nic go nie zatrzymuje w czynieniu tego, co chce lub pragnie uczynić albo do czego ma skłonność". Człowiek może tylko liczyć wyłącznie na samego siebie oraz może zabiegać wyłącznie o własne prywatne interesy. Nie ma nic w tym dziwnego, skoro jego zdaniem, podstawowymi uczuciami, którymi kierują się ludzie są: egoizm, zawiść, nienawiść, pogarda, wynoszenie się nad innych, współzawodnictwo itd. Ponieważ człowiek jest tylko biologiczną maszyną, to jest zdeterminowany do działań wyłącznie egoistycznych. Owa maszyna nie jest zdolna do uczuć pozytywnych: życzliwości, przyjaźni, miłości, altruizmu. Człowiekiem rządzą despotyczne pragnienia posiadania rzeczy, władzy, przyjemności."[3] [4]. Przy takim rozumieniu człowieka nie może już dziwić takie skrajne ujęcie wolności i społeczeństwa. W tym miejscu rodzi się wiele pytań. Jak egoistyczny i aspołeczny człowiek może żyć w społeczeństwie? Po co właściwie w nim żyje? I na te pytania autor daje odpowiedź. Otóż, jeżeli wszyscy ludzie pragną wyłącznie własnej korzyści i dążą do podporządkowania sobie innych, to jedynym wyjściem, by ochronić realizację swoich egoistycznych zachcianek, jest zawarcie umowy społecznej i powołanie organów nadzoru i ścigania. Każdy obywatel zrzeka się lub ogranicza szereg swoich wolności na rzecz tych organów, by zagwarantować sobie bezpieczeństwo przed innymi egoistycznymi ludźmi i zapewnić sobie tym samym możliwość realizacji własnych zachcianek. W tym modelu u podstaw życia społecznego nie leżą uczucia altruistyczne, lecz egoistyczne. Ludzie zrzeszają się z obawy przed zagrożeniami ze strony innych egoistycznych ludzi.[4]. W tym absurdalnym społeczeństwie wszyscy boją się wszystkich. Nie może zatem dziwić koncepcja państwa minimalnego. Na czele państwa przecież stoją inni ludzie, którzy także dążą do podporządkowania sobie innych i ograniczenia wolności. Nie można zatem dać państwu i instytucjom społecznym środków do regulacji życia społecznego. Państwo ma jedynie chronić dobra jednostki przed innymi ludźmi. Taką wizję państwa i społeczeństwa mógł wytworzyć tylko chory umysł. To co rzuca się w oczy, to psychoza strachu przed ograniczeniem ekstremalnej wolności i przed innymi ludźmi. Drugim elementem jest brak powszechnie rozumianego pojęcia dobra wspólnego, a jedynie dobro osobiste. Dobro wspólne to niby suma dóbr pojedynczych ludzi. Zupełnie pominięte zostały wartości wyższego rzędu[4]: moralne, religijne, narodowe, ideowe, no może poza ideami neoliberalnymi.
Wyjaśniłem już pojęcie wolności, koncepcji człowieka i społeczeństwa. Teraz mogę wyjaśnić dalsze pojęcia. Zacznę od pojęcia wolnego rynku. Wolny rynek jest to miejsce, gdzie dochodzi do transakcji pomiędzy kupującymi a sprzedającymi - czyli do zmiany właściciela poprzez wymianę dóbr. Współcześnie wymiana towarowa odbywa się za pośrednictwem pieniądza, który stanowi ekwiwalent (równoważnik) danego towaru. W wyniku transakcji kupna-sprzedaży na rynku kształtuje się cena. Przedmiotem transakcji może być praktycznie wszystko (nawet człowiek). Ze względu na przedmiot obrotu można wyróżnić następujące rynki:

Teoretycznie na rynku dochodzi do transakcji, która jest dla obu stron korzystna. Aby zapobiec "nierównościom" stron rynek musi być wolny, tzn. musi na nim występować wolna konkurencja.
Wolna konkurencja polegać ma na tym, że oferujący do sprzedaży towar współzawodniczy z innymi, którzy oferują podobny towar (lub usługę), poprzez niższą cenę lub wyższą jakość. W ten sposób kupujący ma wybór. Wybiera tę opcję, które jest dla niego najkorzystniejsza, czyli towar o najniższej cenie lub najwyższej jakości. "Wolna", ponieważ konkurencji i rynku nie powinny regulować przepisy, zwłaszcza dotyczące najniższej płacy oraz cła, bo ponoć to zaburza kształtowanie się ceny, a ta traci swój charakter informacyjny. Takie połączenie wolnej konkurencji i rynku ma zapewnić pełnię wolności wyboru jednostce. Według liberalnych koncepcji całe życie społeczne winno się kierować zasadami wolnego rynku i konkurencji, bowiem tylko wolny rynek gwarantuje harmonijne współżycie różnych grup społecznych oraz sprawnie reguluje ewolucyjne procesy społeczne, a także zapewnia pełną wolność człowiekowi, swobodę jego aktywności i inicjatywy. Z tych powodów w/w pojęcia nabierają charakteru dogmatów. Jedynym kryterium oceny jest jego efektywność działania, zresztą specyficznie rozumiana. Ponieważ rynek (w swoistym rozumieniu) jest efektywny, wobec tego jest dobry. Jego wielka efektywność bierze się z automatyzmów regulacyjnych. Rynek zawsze jest w stanie równowagi, a nawet gdy się zawaha to automatyzmy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przywracają mu stabilność teoria automatyzmu gospodarczego - Dawid Ricardo, A. Smith Wraz z rozwojem nauk przyrodniczych i pojawieniem się koncepcji Darwina, prawa wolnego rynku otrzymały "uzasadnienie" przyrodnicze[7]. O tym napisałem w definicjach na początku artykułu, dlatego też nie będę w tym miejscu tego omawiał.

Polska myśl liberalna

Nie brak nam i polskiej myśli liberalnej. Ferdynand Zweig - profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego w swym dziele "Liberalizm polskiej myśli ekonomicznej" scharakteryzował kapitalizm jako system, "w którym cele gospodarcze, a mianowicie cel nieograniczonego bogacenia się, wybija się na plan pierwszy. I wolność i własność służą celom utylitaryzmu materialnego, tj. bogaceniu się jednostek w skali największej. Celem bogacenia się jest maksymalizacja czystego dochodu. Nie chodzi więc wyłącznie o produkowanie poszukiwanych przez ludzi wartości, lecz o maksimum zysku (...) właściciela."[4] W tym miejscu wspomnę, jak rodzina jest sytuowana w kapitalizmie. Według katolickiego neoliberała Novaka rodzina rozwija życie gospodarcze, ponieważ troska o przyszłość dzieci zachęca rodziców do powiększania swego majątku. Wyciągając praktyczne wnioski, można powiedzieć, że rodzina ma służyć jedynie zwiększaniu obrotów i zysków przedsiębiorców!

Po tych dość ogólnych sformułowaniach czas przedstawić podstawowe postulaty (żądania) ekonomiczne i społeczne liberalizmu. Zażartymi wyznawcami neoliberalizmu są: Frank A. Knight, George Stiger, Milton Friedman, Henry C. Simons i Michael Novak (katolicki liberał), J. Sachs.
Spośród tych postaci współcześnie wykładany jest przede wszystkim ekonomista-noblista Milton FRIEDMAN (ur. 1912). W swoich dziełach "Capitalism and Freedom" (1962) i "Free to Choose" (1980) wyłożył istotę poglądów neoliberalnych na gospodarkę i społeczeństwo. Jego idee są dogmatyczną podstawą działań światowych instytucji finansowo-gospodarczych, takich jak MFW (Międzynarodowy Fundusz Walutowy), BŚ (Bank Światowy), EBOR (Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju), OECD (ang. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) oraz wielu państw, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej. Skutki tej polityki omawiam w drugiej części "Analizy... ". W kolejnych swoich publikacjach wydaje się on radykalizować w swoich poglądach. Wszystkie wyżej opisane zasady kapitalizmu liberalnego znajdują u niego poparcie. Poniżej przedstawiam najważniejsze (z mojego punktu widzenia) elementy jego poglądów.
Jak każdy liberał, Friedman gloryfikuje ideę wolności indywidualnej, przedstawia ją w skrajnej formie. Podstawą życia społecznego jest leseferyzm (poddanie się nieskrępowanym działaniom sił rynkowych). Wyznaje ekonomię utylitarystyczną (mówiąc najogólniej "cel uświęca środki"). Kwestionuje on jakiekolwiek uprawnienia państwa do regulacji życia gospodarczego, również w skali ponadpaństwowej, Handel w/g niego opiera się wyłącznie na zasadzie obustronnej korzyści, dlatego władze państwowe nie powinny kontrolować ani procesu przemysłowej produkcji, ani handlu. (Jak na to spojrzeć w kontekście kolonializmu?) Ograniczenie wolnego rynku uznaje za negację indywidualnej wolności człowieka[4]. Z tego powodu szerzy postulat państwa minimalnego. Jego zdaniem państwo powinno jedynie spełniać następujące funkcje:

Państwo nie powinno w żadnym wypadku:

W niektórych publikacjach postulował powołanie prywatnej armii. Pomoc społeczna dla ludzi słabszych ma się odbywać tylko i wyłącznie przez działalność ludzi bądź organizacji filantropijnych. Rozróżnia tylko dwa modele państwa: kolektywistyczno-totalitarny lub liberalno-kapitalistyczny[4]. Pierwszy z nich potępia całkowicie, drugi wychwala pod niebiosa.

Tutaj muszę wdać się już w polemikę. Fakty są takie, że skrajny liberalny kapitalizm i skrajny kolektywny socjalizm (komunizm) to dwa skrajne reżimy. Reżim komunistyczny wymusił uległość budując obozy koncentracyjne. Utopia liberalna wcale nie była i nie jest lepsza. U swych początków terroryzowano pracowników przez działania wojska, policji, sądy, a i dziś zmusza się ludzi do godzenia się ze swoją nędzą poprzez prawo chroniące wyzysk używając w tym celu demokratycznych instytucji państwa. W przedstawionym opisie można było łatwo zauważyć, że liberalizm kwestionuje w życiu społecznym i gospodarczym powszechne wartości (np. chrześcijańskiej miłości bliźniego), natomiast promuje amoralizm. Konsekwencją tego jest chaos i anarchia w państwie. Naród zmęczony tą sytuacją i w poczuciu bezradności, jedyny ratunek upatruje w rządach autorytarnych czy wręcz dyktatorskich. U schyłku każdego kapitalizmu liberalnego musi pojawić się państwo rządzone siłą i depczące prawa człowieka. Doświadczenie krajów Ameryki Łacińskiej w całej rozciągłości potwierdza tą tezę. Niestety nasza Ojczyzna w skutek doświadczania kapitalizmu liberalnego także zaczyna się radykalizować.

Wracając do dzieł Friedmana. Uznaje on potrzebę równości prawnej i "równości szans", ale kwestionuje ideę sprawiedliwości społecznej, ponieważ sprawiedliwość społeczna w wymiarze ekonomicznym może się realizować tylko przez odgórną regulację dystrybucji dóbr (lub dochodów). Ale przecież według liberałów taka polityka społeczna zabija inicjatywę prywatną i niszczy wolność indywidualną.
Cóż mogę powiedzieć, jak go podsumować? W jego filozofii jest widoczny ekstremalny i totalny ekonomizm. Wolny rynek dla niego to jakby "swoiste przedłużenie myśli istoty najwyższej kierującej światem"[4]

Tak w ogólności przedstawia się koncepcja liberalizmu.

Odniosę się teraz krótko do socjalizmu. Istotą socjalizmu jest wzięcie współodpowiedzialności za los ludzi przez instytucje państwowe. Państwo socjalistyczne stara się tworzyć warunki do życia wszystkim obywatelom poprzez zatrudnienie, odpowiednie wynagrodzenie, dotacje w celu zmniejszenia dysproporcji w dochodach oraz otacza opieką, daje wsparcie osobom i rodzinom słabszym społecznie i ekonomicznie. Punktem centralnym działań państwa socjalistycznego jest człowiek, stąd też jego nazwa (socjalny znaczy tyle, co społeczny). Tyle idee.

Praktyka państw socjalistycznych odstawała od tych ideałów. Wydaje się, że przyczyny upadku były cztery.
Po pierwsze, to dogmatyczne trzymanie się historycznych założeń ekonomicznych Marksa i Engelsa, zamiast poszukiwanie efektywnych rozwiązań. Nie po raz pierwszy upada jakaś idea naukowa tylko z tego powodu, że uczyniono zeń przedmiot pseudoreligijnej wiary. Śmiem twierdzić, że podobnie stanie się z neoliberalnym kapitalizmem.
Po drugie, gdy tworzyły się państwa socjalistyczne pozwolono ludziom skrzywdzonym we wcześniejszych systemach odegrać się na swoich prześladowcach. Na stanowiska władz, w szeregi milicji powoływano ludzi do tego nieprzygotowanych i mściwych. To zrodziło u samych początków nowe krzywdy.
Po trzecie, jedyną podstawą systemu społecznego miały być koncepcje naukowe, religia zaś była uważana za przeżytek i przedmiot manipulacji starych władz. Konsekwencją tego była walka (przynajmniej na początku) ze wszystkimi kościołami.
Po czwarte, władze, by móc efektywnie wprowadzać swoje reformy w atmosferze społecznego spokoju, zdusiły siłą wszelkie ruchy opozycyjne środkami nielegalnymi oraz wprowadziły ścisłą kontrolę informacji. Wydaje się, że potraktowano społeczeństwo jak stado baranów, które nie będzie w stanie zrozumieć wprowadzanych idei i złapie się na demagogiczne wystąpienia liberalnych opozycjonistów. Efekt był taki, że naród stracił zaufanie do władzy i traktował wszystkie jej wypowiedzi jako kłamliwą propagandę, nawet wtedy, gdy władza mówiła prawdę.

Trudno jednoznacznie ocenić te działania. W demokracjach kapitalistycznych rządy spędzają 90% czasu [6] na zmaganie się z opozycją, by móc realizować swoje zamierzenia, jego resztę zaś na właściwą pracę. Towarzyszy temu wielki ferment społeczny. Ludzie nie wierzą politykom, mają jedynie nadzieję, że wybrany w wyborach kandydat wreszcie zacznie realizować swoje obietnice wyborcze. Można wyliczyć jeszcze wiele innych powodów upadku ustroju socjalistycznego. Myślę jednak, że są to podstawowe przyczyny. Czy jednak upadły ideały socjalizmu, czy może tylko jego nieudolne formy? Skłaniałbym się do tej drugiej odpowiedzi. Ideały socjalizmu są ideałami tylko i wyłącznie głęboko ludzkimi. W świecie zwierząt panują okrutne prawa przyrody (silniejszy, cwańszy osobnik zabija, wypycha słabsze). Ludzie natomiast kierują się zasadami moralnymi sprzecznymi ze zwierzęcymi prawami przyrody. Socjalistyczne ideały są bardzo bliskie wartościom chrześcijańskim. Zbrodnie Kościoła zarówno w wydaniu katolickim jak i protestanckim nie przekreślają przecież zbawczej ofiary Pana Jezusa, Dekalogu i wszystkich tych wartości. Podobnie też jest i z socjalizmem. Ludzie, którzy rządzili, sprzeniewierzyli się ideałom socjalizmu tworząc obozy pracy, manipulując ludźmi przez fałszywe informacje itd. To jednak nie może zniweczyć takich wartości jak pomoc słabszym, ubogim, troska o ludzi, a nie wyłącznie o pieniądze, ludzkie traktowanie w pracy itd. Jestem głęboko przekonany, że socjalistyczne ideały nie umrą, ale powrócą w społeczeństwie o wyższym stopniu rozwoju. Warto powiedzieć na koniec, że socjalizm wcale nie oznacza scentralizowanej gospodarki planowej, może przecież funkcjonować w gospodarkach rynkowych. Trzeba bowiem sobie uświadomić, że nie jest ważne, jakie środki ekonomiczne są używane, lecz jedynie by były wdrażanie ideały, które legły u jego podstaw. Po prostu socjalizm nie ma jednej formy, tak jak nie ma i kapitalizm. Wiele państw z nazwy kapitalistycznych realizuje ideały socjalistyczne. W drugiej części "Analizy" będziemy mogli się przekonać, że pogodzenie ideałów socjalistycznych jest możliwe z gospodarką rynkową, choć nie z liberalną gospodarką wolnorynkową.

Analiza wybranych fałszywych koncepcji kapitalizmu neoliberalnego

W tym rozdziale spróbuję wyłuskać oczywiste sprzeczności, niedorzeczności i nielogiczności liberalizmu.

Z racji, że moim hobby jest psychologia, zacznę od wizji człowieka.

Wizja człowieka

Kapitalizm neoliberalny widzi człowieka jako jednostkę aspołeczną, kierującą się egoistycznymi, negatywnymi pobudkami. Nie jest w stanie zauważyć, że ta aspołeczna jednostka (amoralna - to jest w zasadzie to samo) musi żyć w społeczeństwie, ponieważ potrzebuje innych ludzi. Gdyby wszyscy ludzie byli źli i kierowali się egoizmem, to nasza jednostka nic by nie zyskała pośród ludzi, wręcz przeciwnie tylko by straciła. Nie można przecież doznać dobroci od swego kata. Dosyć szczególnie ujmowane są potrzeby człowieka. Dostrzega się jedynie, zresztą dość wybiórczo, potrzeby biologiczne i te, które wynikają z procesu obrotu kapitału (np. potrzeba wykształcenia). Według nich jedynym bądź głównym celem człowieka jest dążenie do bogacenia się. Jak wiadomo cel wypływa z potrzeb, więc należałoby dalej ciągnąć ten tok rozumowania i stwierdzić, że jedyną potrzebą jest potrzeba zysku (bogacenia się). Czy aby na pewno człowiek nie ma innych potrzeb? Czy człowiek nie ma potrzeby bezpieczeństwa, oparcia, przyjaźni, życzliwości, miłości? Chyba wszyscy zgodzą się ze mną, że tak. Ale te potrzeby można zrealizować tylko w kontakcie z drugim człowiekiem! Co by nie mówić, olbrzymia większość ludzi w jakimś stopniu realizuje te potrzeby. Dostrzec można tutaj typową insulację psychiczną (potocznie "schizofrenia"). Mówi się o człowieku jako jednostce ekonomicznej, ale nie dostrzega się człowieka-istoty społecznej (moralnej). Wiadomo, że człowiek to istota ludzka, która potrzebuje innych ludzi, kieruje się także uczuciami życzliwości, przyjaźni, miłości itd. Wydaje się, że zasadniczymi celami są przyjaźń, miłość (w tym miłość erotyczna), chęć posiadania potomstwa, wiara, religia czy praca twórcza. Nie jest więc prawdą, że jedynym, a w każdym razie podstawowym motywem działań jest chęć gromadzenia coraz większych ilości dóbr materialnych bądź ich ekwiwalentu, czyli pieniądza. Płaszczyzna finansowo-gospodarcza jest jedną z wielu sfer życia, na których człowiek działa. Gospodarka natomiast ma służyć realizacji tych społecznych celów. Ma służyć zaspokajaniu potrzeb materialnych wszystkich członków narodu. Co do społeczeństwa, to stwierdzam jasno i wyraźnie, że społeczeństwo to nie jest zbieranina jednostek ludzkich, które zamieszkują wspólny obszar, mówią tym samym językiem i prowadzą działalność gospodarczą, jak ukradkiem przemyca to liberalizm. Nie dostrzega się też faktu, że życie ekonomiczne (działalność gospodarcza) jest konsekwencją i wypływa z życia społecznego.

Wartości etyczny, moralne, religijne, społeczne, kulturowo-narodowe

Oto kolejny absurd. Liberalizm szeroko kwestionuje wartości etyczne, kulturowo-narodowe, społeczne oraz religijne. Jednocześnie żąda uznawania swoich wartości, tj. ekstremalną wolność, wolny rynek, państwo minimalne itd. Słuszne jest zatem zadanie takiego pytania: czy mogą one być interpretowane jako wartości w świecie pozbawionym wartości? Nie, nie mogą! Ponieważ jest to niespójność i sprzeczność logiczna.
Liberałowie często potępiają totalitarny faszyzm oraz komunizm. Ale skoro sami negują wartości etyczne swoich społeczeństw, dlaczego wydają moralne oceny w oparciu o właśnie te wartości? Sprzeniewierzają się nawet części swoich wyznawanych zasad. Przypomnijmy takie oto fakty. Trzecia Rzesza faszystowska powstała na podstawie kapitalistycznej liberalnej Republiki Weimarskiej. Oba totalitaryzmy (faszystowski i komunistyczny) stały mocno na gruncie idei darwinowskiego doboru naturalnego, tj. walki o byt. Jednostki mocne, cwane wypychają przecież z rynku słabych konkurentów (zasada konkurencji - lepszy wygrywa). Zaś obozy koncentracyjne i łagry miały eliminować jednostki chore, słabe, krnąbrne, w każdym razie (według mniemania dyktatorów) jednostki, które zanieczyszczały genetycznie następne pokolenia, były skażone biologicznie. Poza tym Niemcy faszystowskie mordowały przecież w oparciu o pisane prawo, które nadała wybrana w demokratycznych wyborach władza! Po II wojnie światowej dopiero odwołanie się do prawa naturalnego (tj. wartości etycznych będących przeciwieństwem praw przyrodniczych) umożliwiło ukaranie tych zbrodniarzy. To właśnie liberalizm (socjodarwinizm) w kapitalistycznej oprawie umożliwił wymordowanie tylu milionów niewinnych istnień. Kapitalistycznemu przedsiębiorcy przecież jest obojętne czy wytwarza mydło z tłuszczu ludzi, czy ze zwierząt, roślin byleby koszt produkcji był jak najniższy, a tym samym maksymalny zysk.
Widać tutaj jak na dłoni, że liberalna filozofia człowieka i społeczeństwa jest całkowicie błędna.
Jest jeszcze wiele innych absurdów i niedorzeczności, których wyznawcy liberalizmu nie chcą dostrzegać. Poniżej przytaczam ich całą "litanię".

Jak pamiętamy z historii, liberalizm postulował zniesienie przywilejów dziedziczno-rodowych, sam natomiast wytworzył przywileje będące konsekwencją posiadanego statusu ekonomicznego. Jeden rodzaj przywilejów został zastąpiony innym. Jednocześnie twierdzi się, że ta uprzywilejowana pozycja jest w pełni zasłużona, bo przedsiębiorca swoim intelektem, zaangażowaniem i pracą uzyskał tą pozycję (darwinowski dobór naturalny). Takie rozumowanie jest niekonsekwentne. Dlaczego odmówiono w swoim czasie przywilejów dziedziczno-rodowych szlachcie i magnaterii? Przecież te warstwy też wcześniej swoim cwaniactwem, inicjatywą, intelektem, działaniem i siłą (czyli poprzez wszystkie cechy składające się na przedsiębiorczość) uzyskały tą pozycję. Z koncepcji Darwina-Huxley'a wynika, że oni także byli lepiej przystosowani do środowiska, bo osiągnęli lepsze warunki życiowe (bogactwo).

Państwo minimalne, wcale nie realizuje polityki "równych szans", ono nie tylko, że nie jest neutralne wobec podziałów społecznych, ale wręcz te podziały stwarza, podtrzymuje i powiększa. Jak wynika z zreferowanych dzieł, liberałom marzy się państwo, które nie pomaga słabszym, lecz wspiera mocnych. Prawdę powiedziawszy ono faworyzuje i chroni mocnych. Podsumowując, polityka społeczna państwa liberalnego nie jest integrująca, ale dzieląca i utrwalająca podziały ekonomiczno-kulturowe. Równość szans jest tylko deklarowana, a nie autentyczna, ponieważ mniej odporni psychicznie, mniej wykształceni i słabsi fizycznie mają znacznie mniejsze od innych szanse w życiu gospodarczym.

Kapitalizm nieodłącznym atrybutem demokracji

Bardzo często stwierdza się, że demokracja jest skutkiem liberalnego kapitalizmu oraz kapitalizm nie może istnieć bez demokracji i na odwrót.[6]. Po pierwsze demokracja powstała dużo wcześniej niż kapitalizm, bo już w Cesarstwie Rzymskim. Starożytny Rzym także nie posiadał gospodarki kapitalistycznej, ponieważ praca najemna była rzadkością, a podwładnymi byli przede wszystkim niewolnicy. Ówczesna gospodarka to rolnictwo i handel oraz rzemieślnicy, którzy własnoręcznie wyrabiali przedmioty. Olbrzymia większość produkowała tylko na własne potrzeby i potrzeby panów. Na rynek dostawała się tylko ta część towarów, za które chciano uzyskać inne dobra samemu nie produkowane. Kupcy z dalekich krajów handlowali tylko tym, czego nie wytwarzano w danym regionie. Demokracja istniała więc bez kapitalizmu. Pod koniec okresu średniowiecza pojawiły się zręby kapitalizmu. Ale przecież był to okres głębokiego feudalizmu i pańszczyzny. Przecież pierwszymi "firmami" kapitalistycznymi były folwarki, czyli gospodarstwa rolne obrabiane przez poddanych chłopów! Nie ma podstaw historycznych by twierdzić, że demokracja i kapitalizm to dwa zjawiska nieoddzielne. Współczesni byli świadkami istnienia kapitalizmu w różnych swych odmianach w krajach, którym daleko było i jest do demokracji. Nie trzeba głęboko sięgać. Przykładów jest aż nadto, od Korei Południowej począwszy (lata 1960-1990) po Meksyk, Brazylię, Chile i Peru (Pinochet) skończywszy. Zatem tym bardziej nie ma podstaw do wniosków o wynikaniu demokracji z kapitalizmu.

Kapitalistyczne demokracje

Współczesne demokracje kapitalistyczne wcale nie są bardziej demokratyczne, niż "demokracje ludowe". Wola narodu wcale w nich nie jest realizowana. Współczesne wybory do władz, to wybory medialne, a co za tym idzie, bardzo kosztowne. Startują do nich zatem ludzie, których na to stać, a więc są to osoby, które wywodzą się z warstw przedsiębiorców, kapitalistów i takie też interesy mogą tylko realizować. Nawet gdy prezentują linię pro-społeczną, to i tak po wyborach realizują własne cele. Społeczność natomiast nie może przywołać takiego delikwenta do porządku, bo przecież nie ma żadnych stosownych do tego instytucji. Poza tym, twierdzi się, że "w następnych wyborach ludzie nie muszą głosować na te osoby, na których się zawiedli". Zdarza się, że do wyborów podchodzi człowiek z innych warstw społecznych. Jest on jednak sponsorowany, a to przecież rodzi zobowiązania do określonej polityki. Jeżeli chodzi o postawę władz względem mas społecznych to kapitalizm nie ma się czym chwalić. Wystarczy przypomnieć sytuację Indian i Murzynów w USA w latach 50-tych, czy rozstrzeliwanych przez policję protestujących robotników w latach 30-tych, rozstrzelanych protestujących pracowników z polecenia pani Tatcher, pobitych studentów protestujących przeciwko decyzjom władz itd. Warto w tym miejscu wspomnieć o wartościach liberalizmu. Te wartości, czyli ekstremalna wolność, wolny rynek, konkurencja, państwo minimalne, nie są powszechnie uznawane w społeczeństwach. Za to są one realizowane w olbrzymiej większości krajów świata. Ale przecież ich stosowanie zaprzecza demokracji, bowiem niweczy i kpi z woli ludu. Jednym słowem, liberalna kapitalistyczna demokracja to plutokracja.

Postęp technologiczny skutkiem kapitalizmu

Ściśle związaną z poprzednią neoliberalną tezą jest jeszcze jedna - postęp technologiczny ludzkości jest konsekwencją kapitalizmu[6]. Nieprawdziwość tej tezy można wykazać równie łatwo jak poprzedniej. Odkąd ludzie zaczęli stąpać po ziemi, interesowali się otaczającym światem. Zbierali wiedzę, budowali różne narzędzia i urządzenia mające ułatwić im pracę. Oczywistym jest, że im więcej człowiek wie, tym więcej otwiera się możliwości badawczych, konstrukcyjnych. Tak się złożyło, że maszyny cieplne i elektroniczne zaczęto budować w czasie, gdy na świecie funkcjonował kapitalizm. Aby zbadać, czy postęp jest skutkiem kapitalizmu, trzeba udowodnić, że w żadnym innym systemie gospodarczo-społecznym nie wystąpił postęp. Jak się łatwo domyśleć, hipotezy pomocniczej (weryfikującej) nie można udowodnić. Już w czasach przedkapitalistycznych występował postęp technologiczny. W obecnych czasach cały szereg naukowych odkryć zostało dokonane w obozie socjalistycznym i w wielu innych niewolnorynkowych państwach. Można jedynie powiedzieć, że kapitalizm sprzyja rozprzestrzenianiu postępu, ale tylko sprzyja.

Zdobycze socjalne i społeczne rezultatem kapitalizmu

W tym miejscu trzeba jeszcze jedną tezę neoliberalną obalić. Według nich wszelkie zdobyczne społeczne, jak np. szpitale, szkoły są konsekwencją i dziełem kapitalizmu[6]. By obalić te tezy wystarczy przypomnieć, że na terenie Europy pierwszymi lecznicami były monastery (zakony), a szkoły zaś istniały już w starożytnym Rzymie, Grecji i wielu innych państwach. W Europie nauczacie szkolne rozpowszechnili chrześcijanie (protestanci). Zatem wszelkie w/w liberalne twierdzenia są po prostu bredniami.

O pracy i wynagrodzeniach

Bardzo ciekawe są twierdzenia dotyczące pracy. Mówi się, że człowiek w kapitalizmie ma prawo do pracy. Ale cóż to za prawo, którego nie można wyegzekwować, którego nie można dochodzić przed sądem?! Wolność tutaj zostaje zepchnięta do wyboru miejsca pracy. Lecz wszelkie inne elementy, takie jak wysokość wynagrodzenia, forma zatrudnienia, higiena pracy leżą już w gestii tylko przedsiębiorcy. Jednakże i ta jedyna wolność ulega zniszczeniu, gdy wokół panuje bezrobocie i brak jest pomocy finansowej państwa. Taki człowiek musi podjąć pracę za wynagrodzenie, które wystarcza na posiłek jak w obozie koncentracyjnym. Musi przyjąć bezwarunkowo wszelkie punkty "umowy" o pracę. Teoretycznie jest wolny, ma wybór, może bowiem odrzucić "propozycję". Ale co się stanie, gdy ją odrzuci? W przedwojennej Polsce ludzie bezrobotni chodzili do lasu i żywili się jego płodami. Po prywatyzacji lasów i ta możliwość wyżywienia zniknie. Pozostanie jedynie trawa na łące i to pod warunkiem, że nie jest prywatna. Powiada się, że tą sprawę załatwia filantropia (nie mylić z dobroczynnością !). Ale przecież to jest upokarzająca łaska bądź niełaska. I co pozostało z wolności? Tylko frazesy!

Jeszcze o wynagrodzeniach oraz o państwie minimalnym

Ciekawe są idee państwa minimalnego. Tego typu państwo ma być jedyną alternatywą dla państwa socjalnego. Według nich "tylko zasada wolnorynkowej rywalizacji ma respektować przedsiębiorczość i inicjatywę człowieka: tak właściciela jak pracownika." Natomiast "całkowite poczucie bezpieczeństwa ekonomiczno-socjalnego zwalnia ludzi przeciętnych od troski o byt własny i rodziny, zniechęca do większego wysiłku, powoduje pasywność. To prowadzi do osłabienia dynamiki życia gospodarczego." [4]Przy takim rozumowaniu staje się jasne, dlaczego idea laissez-faire jest przeciwstawna idei sprawiedliwości społecznej. A z tej przeciwstawności wynika idea państwa minimalnego. Stwierdzenia, że zasiłki zmniejszają troskę ludzi o swój byt można uznać za prawdziwe, ale tylko wtedy, gdy płace są tak nędzne, że zniechęcają ludzi do podejmowania pracy. W cywilizowanych krajach wysokość zasiłków w taki sposób się ustala, by człowiek mógł na nich przeżyć i nie utracić mieszkania. Zapewniają one jedynie minimum do życia, tzw. minimum egzystencji. Niedostateczny poziom zasiłku lub jego brak zmusza ludzi do sięgania po tzw. niezarobkowe źródła utrzymania. W olbrzymiej większości są to działania przestępcze lub wręcz zbrodnicze. Wydatki na śledztwa, ściganie, sądzenie i wreszcie utrzymanie więźnia znacznie przekraczają wysokość zasiłków. Nie jest rzeczą przypadku, że wraz ze wzrostem bezrobocia wzrasta przestępczość. W wielu krajach bardziej cywilizowanych od nas wykonano tego typu analizy. Wynika z nich, że nie opłaca się stan braku pomocy społecznej. Skoro zasiłki to tylko absolutne minimum do życia, to normalne płace powinny być niewątpliwie atrakcyjną ofertą dla pracownika. Skoro jednak płaca jest niewiele wyższa, a czasami niższa niż zasiłek (czyli minimum!!!) to nie ma się co dziwić, że człowiek nie chce uzyskiwać przez pracę tak "wspaniałego" wynagrodzenia. Skoro taką wartością jest konkurencja, to dlaczego przedsiębiorca nie chce konkurować z zasiłkami-minimami? Skoro przedsiębiorca ma prawo nie zatrudnić lub zwolnić pracownika, gdy mu się on nie opłaca, to dlaczego pracownik musi podejmować pracę, która jest dla niego nieopłacalna? Takich pytań można by postawić więcej. Zasiłek oprócz przetrwania spełnia jeszcze jedną bardzo ważną rolę. Zasiłek chroni godność człowieka, chroni przed upokorzeniami, wzgardą, wyzyskiem. Wielu zapyta: w jaki sposób on chroni? Otóż, gdy wolny człowiek jest zmuszony pracować za wynagrodzenie, które nie wystarcza na pokrycie jego potrzeb biologicznych, człowiek ten by móc świadczyć pracę temu przedsiębiorcy musi albo niedojadać, albo zapożyczać się. Taki stan rzeczy niszczy godność człowieka, ponieważ ów człowiek jest traktowany gorzej jak przedmiot, jest traktowany jak więzień w obozie koncentracyjnym. Jednakże więzień w obozie znajduje się - paradoksalnie - w lepszym położeniu, ponieważ ma świadomość, że jego nędza wynika z faktu nielegalnego uwięzienia. Pracownik natomiast jako wolny człowiek pracuje ze świadomością, że sam taką pracę "wybrał", że żadne prawo lub inna osoba go do tego nie zmusza. A jednak musi tu pracować. W przeciwnym razie ma tylko dwie drogi: jedna to przestępstwo i więzienie (a więc upadek moralny i społeczny) albo śmierć. Napisałem, że taki człowiek jest traktowany gorzej jak przedmiot (jak szmata chciałoby się rzec). Oto prosty dowód. Gdy przedsiębiorca użytkuje maszynę to musi jej zapewnić wystarczającą do pracy ilość energii (np. prądu), zapewnić smary, przeglądy itd. Gdy spróbuje ograniczyć wydatki poniżej niezbędnego minimum, to maszyna zatrzyma się - przestanie pracować albo w krótkim czasie się rozleci. Aby więc mógł czerpać z niej korzyści (zyski) musi dostarczyć jej niezbędne minimum. Natomiast w przypadku pracowników jest inaczej. Można im ograniczyć płace poniżej niezbędnego minimum, a i tak będą jeszcze jakiś czas pracować z uwagi na to, że w państwie minimalnym nie ma zasiłków i zawsze jest "naturalne" bezrobocie. Tutaj teraz widać, dlaczego zasiłek ratuje przed wyzyskiem i przed utratą godności. Gdy płaca nie spełnia niezbędnego minimum to pracownik ma wybór - może iść na zasiłek i tym samym uchronić się przed postępującą nędzą wynikłą z pracy. W tym kontekście jest jasne dlaczego tak ważna jest też płaca minimalna Niestety płacę minimalną można łatwo obejść, "okroić", a to przez koszty ubrania roboczego, a to przez "darmowe" posiłki, a to ogrzewanie, a to przejazdy na teren budowy z zakładu pracy, pół składki ZUS itd. Zasiłku zaś nie można zmanipulować. We wcześniejszym rozdziale opisałem przyczyny nacisku na płace. Żądania zniesienia płacy minimalnej i zasiłków można by uznać, gdyby jednak przestrzegano żelaznej zasady rentowności pensji pracownika. Lecz przedsiębiorcy nie zgadzają się na "żelazną płacę", bowiem jest im nie na rękę rentowność pensji pracownika w obecnych warunkach. I stąd żądania zmniejszenia płacy minimalnej. Tutaj jest widoczna ogromna niekonsekwencja w myśleniu. Dlaczego przedsiębiorstwo musi być rentowne (tj. przynosić odpowiedni zysk właścicielowi), ale pensja pracownika nie musi być rentowna (tj. pracownik musi się zapożyczać by pracować, czyli faktycznie dokładać do zakładu pracy)? Neoliberałowie odpowiadają na to, że w ich państwie przecież jest wolny rynek pracy. Jeżeli przedsiębiorca nie jest rzetelny względem pracownika, to ci pracownicy po pewnym czasie przejdą do innych zakładów pracy, a ten przedsiębiorca upadnie. Ta odpowiedź jednak opiera się na fałszywych założeniach. Po pierwsze, nie istnieje wolny rynek pracy, czego wyrazem są różne formy współpracy przedsiębiorców polegające na stwarzaniu podobnych warunków płacowych w swoich branżach dla pracowników szeregowych. Innymi słowy niskie płace dominują w całej gałęzi, a nawet w całej gospodarce. Po drugie, w państwie liberalnym nie ma zapomóg, a więc pracownik, chcąc utrzymać siebie i rodzinę, musi pracować dalej u tego wyzyskującego pracodawcy, dopóki nie znajdzie gdzie indziej miejsca pracy. Jednakże występujące bezrobocie, "ujednolicone" płace w całej branży znakomicie utrudniają taki manewr. Nieraz mija wiele lat, zanim człowiek będzie mógł zmienić pracę, lecz w tym czasie stanie się nędzarzem. Nie dajmy się zwodzić! To właśnie wsparcie związków zawodowych i wymiaru sprawiedliwości oraz właściwe uregulowania płac w krajach Zachodnich przyczyniły się do postępującej zasobności wszystkich warstw społecznych. Jak pokazałem na przykładzie Stanów Zjednoczonych, wprowadzona w latach 70. neoliberalna polityka nie spowodowała wzrostu zamożności całego społeczeństwa, lecz jedynie warstw już bardzo zamożnych. Poza tym wszystkim jest pytanie zasadnicze: jeżeli kraj nie znajduje się na dostatecznym poziomie rozwoju gospodarczego i firma nie może zagwarantować niezbędnego minimum płacowego, to dlaczego przedsiębiorca ma żyć ponad stan, a inni mają zdychać z głodu? Czyż wszyscy wspólnie nie powinni ponosić ciężarów niedostatecznego rozwoju?

Pułapki liberalnego mitu o wykształceniu

To, co wiąże się z pracą to zagadnienie edukacji. Jedną z wolności liberalnych jest wolność wyboru kierunku kształcenia i zawodu. Ciekawe jest to, że ta wolność nabiera charakteru historycznego. W celu zmniejszenia bezrobocia, które sam kapitalizm wytworzył przez swoje mechanizmy, zaproponowano by szkoły współpracowały z przedsiębiorcami po to, by nie wypuszczać kandydatów do bezrobocia. Co to oznacza w praktyce? Oznacza m.in. to, że szkoły nie będą prowadziły naboru w kierunkach, w których jest nadmiar ludzi chętnych do pracy. Takie regulacje jednak są oparte na fałszywych założeniach oraz sprzeczne z prawami rozwoju społecznego.
Po pierwsze, cykl kształcenia jest na tyle długi, że nigdy nie uda się dostosować programu i liczby uczniów do wymogów rynku pracy, ponieważ sytuacja na nim zmienia się znacznie szybciej niż wynosi pełny cykl kształcenia.
Po drugie, po przez takie regulacje zmusi się ludzi to kształcenia w zawodach, do których nie mają oni predyspozycji. Skutek będzie taki, że ten człowiek i tak będzie bezrobotnym, ponieważ nie będzie mógł spełnić wysokich wymagań swego zawodu, którego nie lubi bądź nie ma do niego "smykałki", a co za tym idzie, nie spełni wysokich wymagań stawianych przez przedsiębiorców. "Naprodukuje" się więc ludzi o miernych umiejętnościach, którzy nie znajdą zatrudnienia.
Po trzecie, o tym pisałem w "Wymogu wyższego wykształcenia ...", współcześnie podstawowym wymogiem jest posiadanie wyższego wykształcenia, jednakże praktycznie tylko co trzecia osoba jest w stanie temu zadaniu podołać dzięki swoim właściwościom biologicznym (tylko 50% ludzi ma iloraz inteligencji powyżej 100, a 15% powyżej 115). Przy takim regulowanym systemie stworzy się sytuację, w której tylko niewielka część ludzi uzyska wymagane wykształcenie do pracy. Reszta, jeżeli znajdzie zatrudnienie, to tylko za marne grosze, ponieważ będzie się im wypominać, że "nie chciało im się uczyć". Poza tym, nawet jeżeli uda się wykształcić dużą liczbę osób z wyższym wykształceniem, to zgodnie z zasadą popytu i podaży, płace tych ludzi się obniżą. Dziś wyższe zarobki ludzi z dyplomem uczelni są wynikiem tego, że jest ich stosunkowo mało, ich wiedza nie jest powszechna, a więc jest towarem poszukiwanym. Gdy się zwiększy ilość magistrów tak, że wyższe wykształcenie będzie niemal powszechnym zjawiskiem, to na rynku pracy po stronie pracowników zwiększy się konkurencja, a więc taki pracownik nie będzie już mógł żądać wysokiego wynagrodzenia, bo znajdzie się ktoś inny, kto będzie pracował za niższą stawkę. Przecież pracodawca wybiera wśród równorzędnych pracowników tego, który chce pracować za niższą stawkę! (prawo rynku, zasada racjonalnego gospodarowania) Poza tym rozpowszechnienie się tej wiedzy sprawi, że nie będzie ona już atutem wyjątków, wybranych, a więc straci swoje cechy, za które pracodawca dzisiaj płaci. Krótko mówiąc, wraz z upowszechnieniem wyższego wykształcenia, realne płace ludzi wykształconych spadną. Taki regulowany system stworzy jeszcze większą armię bezrobotnych pokrzywdzonych ludzi, stworzy dodatkowo kilka trudniejszych problemów do rozwiązania.


Krótki wgląd we współczesną wolną konkurencję

W drugim rozdziale odniosłem się do wolnego rynku oraz konkurencji. Tutaj postaram się udowodnić, że współcześnie oba zjawiska są marginalne i praktycznie nie istnieją. Poniżej przytaczam krótką charakterystykę różnych form "współpracy" przedsiębiorstw[5]

Umowa dżentelmeńska
Najluźniejsza forma porozumienia, polega na zadeklarowaniu wspólnej polityki między konkurentami w zakresie cen, zbytu itd.
Przywództwo cenowe
Jest to milcząca ugoda między producentami na podążanie za liderem w polityce cen. Może to być niepisane porozumienie po uprzedniej konsultacji i dyskusji. Może to być wynikiem ekonomicznej siły przedsiębiorstwa w danej gałęzi, wówczas mniejsze przedsiębiorstwa dostosowują się do polityki w dziedzinie cen potentata. Metody te (przywództwa cen) są wygodne zwłaszcza tam, gdzie obowiązuje ustawodawstwo antykartelowe. Nie wymaga ono bowiem formalnego porozumienia ani monopolistycznej organizacji, trudno też udowodnić zawarcie tego rodzaju porozumienia. Porozumienia te powstają w wyniku kalkulacji niebezpieczeństwa ostrej walki konkurencyjnej, jej szkodliwych następstw dla wszystkich partnerów.
Kartel
Jest porozumieniem przedsiębiorstw, w którym zachowują one samodzielność w zakresie zarówno produkcji, jak i zbytu. Celem tego porozumienia mogą być warunki sprzedaży towaru, podział rynku zbytu, kwot produkcyjnych itd. Współcześnie zmienia się przedmiot porozumień. Wielostronność profilów produkcji utrudnia zawieranie porozumień, których przedmiotem jest dzielenie rynków. Nowego znaczenia nabierają natomiast takie formy umów , jak umowy o wzajemnej wymianie informacji (przekazywanie danych o rozmiarach bieżącej podaży, kierunkach zbytu, rozmiarach napływających zamówień, warunkach dostaw, zmianie asortymentu itp.) porozumienia dotyczące wspólnej analizy rynków i tworzenia w tym celu wspólnych instytutów badawczych; umowy o "otwartych cenach", polegające na przekazywaniu przez uczestników porozumienia do specjalnie tworzonego centrum informacyjnego danych o cenach zarówno własnych towarów, jak i wytwarzanych przez konkurentów, umowa może dotyczyć także przekazywania informacji o kalkulacji kosztów produkcji.
Syndykat
Jest formą monopolu, w którym przedsiębiorstwa tracą samodzielność handlową; sprzedaż towarów, a niekiedy i zakup surowców odbywa się za pośrednictwem wspólnej organizacji. Przy tej formie zrzeszenia przedsiębiorstwa tracą bezpośrednią więź z rynkiem, klientelą. Stąd wynikają trudności wyjścia z syndykatu, przedsiębiorstwo staje bowiem przed koniecznością tworzenia nowego aparatu zbytu i odzyskiwania poprzedniej pozycji na rynku.
Trusty
Są to organizacje,. w których podporządkowanie przedsiębiorstw oparte jest na systemie udziałów. Trust oznacza powiernictwo, zaufanie. Trusty powstawały w ten sposób, że właściciele akcji w celu administrowania nimi przekazywali akcje przedsiębiorstw powiernikom, w zamian za zaświadczenia własności (certyfikaty). W ten sposób dokonywało się łączenie kapitałów przedsiębiorstw. Trusty powstają także w drodze wykupu akcji jednych przedsiębiorstw przez drugie. W wyniku znacznego rozproszenia kapitału kontrolę nad przedsiębiorstwem zapewnia zdobycie 30-3% akcji. Trust grupuje przedsiębiorstwa z jednej gałęzi (produkujące podobne towary)
Holding
Jest to system zależności przedsiębiorstw oparty na posiadaniu kontrolnego pakietu akcji (podobnie jak trusty). Holding czysty zajmuje się wyłącznie skupywaniem akcji w celu przejęcia kontroli ich działalności, holding mieszany zajmuje się oprócz tego działalnością przedsiębiorczą, tj. przemysłową, handlową, kredytowo-finansową itd.
Koncern
Wyższa forma porozumienia. Skupia przedsiębiorstwa, których produkcja stanowi kolejne etapy procesu wytwórczego (pionowy typ powiązań). W skład przedsiębiorstwa o charakterze koncernu wchodzą więc zakłady wydobycia i przeróbki surowca, produkcji półfabrykatów, a następnie wyrobów gotowych oraz wyspecjalizowane przedsiębiorstwa handlowe, transportowe, własne instytucje finansowe, zaplecza naukowo-techniczne, agencje reklamy itd.
Konglomeraty
Porozumienie firm o wieloprofilowym działaniu, kontrola finansowa stanowi jedną całość. Przedsiębiorstwa te rozwijają róznoprofilową produkcję, jak również handel, usługi finansowe, kredytowe, usługowe itp.

Tak w wielkim skrócie przedstawia się dzisiejsza konkurencja.
Co do skuteczności rynku, to podam tylko jeden przykład ze stycznia 2001. Otóż w tym czasie w jednym ze stanów USA zabrakło prądu. Okazało się, że nie znalazł się ani jeden przedsiębiorca, który zechciałby zainwestować w produkcję prądu, mimo iż był na niego ogromny popyt (zapotrzebowanie). Wyniknęło to stąd, że stopa zysku była niższa niż w innych gałęziach gospodarki. Skutek był taki, że stare urządzenia trzeba było wyłączyć, co spowodowało przerwy w dostawach energii do domów i zakładów pracy. Tutaj zawiodły "cudowne" prawa rynku. Prywatna pogoń za zyskiem i brak planowania okazał się być niszczycielski dla gospodarki lokalnej. Aby zapobiec katastrofie władze stanowe z pieniędzy wszystkich podatników postanowiły zakupić w sąsiednich stanach energię i ją odsprzedać po deficytowych cenach. Były też pomysły, aby wybudować publiczne elektrownie. Dziwny jest ten liberalizm. Domaga się zniesienia uregulowań, planowania gospodarczego, niskich lub wręcz zerowych podatków, ale gdy ten genialnie samoregulujący się mechanizm nawala, to bez żenady sięga po publiczne pieniądze by naprawić szkody wynikłe z działania gospodarki rynkowej. Po prostu szkoda słów (i klawiatury).

Kościół Rzymskokatolicki a kapitalizm

Na koniec odniosę się do nauczania papieży. W swoich rozważaniach wesprę się publikacją ks. Kowalczyka "Liberalizm i jego filozofia". Omawiając stanowisko Kościoła przytacza on dwa fragmenty encyklik papieskich. Poniżej przedstawiam owe fragmenty.
Pierwszą encykliką, na którą się powołuje jest Rerum novarum (1891) Leona XIII. W niej to papież potępia sytuację, w której "robotnicy osamotnieni i bezbronni ujrzeli się z czasem wydanymi na łup nieludzkości panów i nieokiełznanej chciwości współzawodników". Pisze, że papież odrzucił idee sprawiedliwości społecznej i socjalizm, bronił własności prywatnej. Według papieża człowiek nie powinien być dla właścicieli jedynie narzędziem zysku, lecz powinien być należycie wynagradzany i pracować w takich warunkach, które nie zagrażają jego zdrowiu fizycznemu lub moralnemu.
W drugiej encyklice - Centesimus annus Jana Pawła II czytamy: "W dziedzinie gospodarki, w której wykorzystano odkrycia i zastosowania nauk ścisłych, kształtowała się stopniowo nowa struktura produkcji dóbr konsumpcyjnych. Pojawiła się nowa forma własności - kapitał, nowa forma pracy - praca najemna, której cechą znamienną było to, że uciążliwy rytm produkcji wyznaczało jedynie dążenie do zwiększenia wydajności i pomnożenie zysku, bez uwzględnienia takich czynników jak płeć, wiek czy sytuacja rodzinna zatrudnionych. Praca stawała się w ten sposób towarem, który można było swobodnie kupować i sprzedawać na rynku i którego cenę określało prawo popytu i podaży, niezależnie od minimum życiowego, koniecznego do utrzymania danej osoby i jej rodziny."

A teraz mój komentarz. W obu encyklikach papieże wydają się pochylać nad losem robotników i pracowników najemnych. Ale odrzucili jednocześnie idee sprawiedliwości społecznej, ponieważ powstały one w socjalizmie wyrosłym z humanizmu. W zamian proponują regulacje, które - paradoksalnie - żywcem przypominają te, socjalistyczne. Wydają się nie zauważać rażącej sprzeczności pomiędzy ideałami chrześcijańskimi, a ideą wolnego rynku. O wyzysku ludzi pracy mówili jak o fakcie historycznym. Hołdowano więc ideom własności prywatnej, inicjatywnie prywatnej i wolnemu rynkowi niejako w reakcji uczuleniowej na komunizm. Przez praktycznie cały wiek XX Watykan świadomie w mowie i w działaniu popierał wolny rynek (patrz rządy w Ameryce Łacińskiej). Dopiero odejście olbrzymich mas wiernych z Kościoła w tych krajach w latach 80. spowodowało "opamiętanie się". Czy jednak nie jest już za późno? Czy ludzie w instytucjach kościelnych zdobędą się na akt skruchy i wezmą odpowiedzialność za nędzę, do której się przyczynili? Pożyjemy, zobaczymy.

Nauka apostolska, tj. biblijna jest w tej kwestii bardzo jasna. Wyznaczenie sobie celu życiowego w postaci bogacenia się w skali największej stoi w jawnej sprzeczności z nauczaniem Pana Jezusa. Bogacenie się kosztem bliźniego, niewypłacanie wynagrodzenia tak typowe dla kapitalizmu nigdy nie znajdzie uzasadnienia biblijnego.

Podsumowanie części I

Po tych wszystkich rozważaniach czas na zebranie wszystkich wniosków.

  1. Brak regulacji państwa w kwestiach gospodarczych nie sprzyja rozwojowi gospodarczemu.
  2. Idea wolnego samoregulującego się rynku jest utopią (kryzysy gospodarcze, brak konkurencji). Wolny rynek może być szkodliwy społecznie.
  3. Brak uregulowań Kodeksu pracy oraz brak osłon socjalnych niszczy społeczeństwo.
  4. Uelastycznienie (liberalizacja) Kodeksu pracy sprzyja powstawaniu miejsc pracy, lecz wartość realna płacy spada oraz powoduje, że miejsce pracy jest mniej stabilne (szybkie tworzenie i równie szybkie likwidowanie).
  5. Niższe podatki nie muszą wywoływać gwałtownego rozwoju gospodarczego.
  6. W długim okresie czasu brak podatków lub bardzo niski ich poziom nie sprzyja rozwojowi gospodarczemu i społecznemu - niższy dochód narodowy na osobę (paradoks ekonomiczny).
  7. Obniżenie podatków powoduje obniżenie wpływów do budżetu, a więc zmniejszenie wydatków na cele społeczne.
  8. Na obniżce podatków zyskują tylko najbogatsi.
  9. Inwestycje wywołują rozwój gospodarczy tylko w przypadku, gdy istnieje popyt wyprzedzający.

W drugiej części "Analizy ..." wyjaśniam istotę rozwoju gospodarczego oraz wzajemną zależność rozwoju społecznego i gospodarczego. Na koniec podsumowuję obie części i zamieszczam wskazówki dla rządzących naszą Ojczyzną.
Zapraszam do części drugiej.


  1. Robert Nozick, "State and Utopia", "Anarchy", Oxford 1974
  2. Milton Friedman, "Capitalism and Freedom", "Free to Choose"
  3. Th. Hobbes, "Lewiatan"
  4. ks. Stanisław Kowalczyk, "Liberalizm i jego filozofia", Katowice 1995
  5. Tadeusz Grabowski, "Ekonomia polityczna kapitalizmu, Warszawa 1988
  6. Joseph Alois Schumpeter, "Kapitalizm. Socjalizm. Demokracja.", przekład Michał Rusiński, Warszawa 1998
  7. G. de Ruggiero, "The History of European Liberalism" s. 93-157
  8. Ignacio Ramonet, Geopolitique du Chaos", Le Monde Diplomatique (LMD) #15, January of 1997dane przytoczone za "The Seven Loose Pieces of the Global Jigsaw Puzzle (Neoliberalism as a puzzle: the useless global unity which fragments and destroys nations)"

Data pierwszej publikacji: 15.10.2000