Analiza czynników wpływających na rozwój gospodarczy cz. II

Spis treści

Wstęp

Mam przyjemność przedstawić drugą część "Analizy..". Jest ona kontynuacją i zwieńczeniem części I. Część pierwsza zawierała analizę czynników gospodarczych w krajach rozwiniętych oraz mechanizmy przenoszenia się wzrostu gospodarczego na dochody ludności, ta natomiast dotyczy krajów rozwijających się. W tej części opracowania zajmę się analizą sytuacji w Azji Południowo-Wschodniej oraz Ameryki Łacińskiej.

Powody

Dlaczego do analizy wybrałem kraje trzeciego świata? No cóż, przyczyn jest kilka.
Pierwszą i najważniejszą z nich są tezy wygłaszane przez ludzi prawicy, że Polska po 89. roku, wychodząc z "komunizmu", była krajem społecznie i gospodarczo zacofanym, niektórzy nawet twierdzą, że od czasów II wojny światowej nic się w kraju w tym czasie nie zmieniło. Jeżeli przyjąć te stwierdzenia za prawdę, to Polska na początku reform w 1989 roku znalazła się w podobnym położeniu, jak omawiane państwa na początku swojej drogi w latach 60. i 70. Porównanie rezultatów ich przemian powinno dać wskazówki, jaką drogą nasza Ojczyzna powinna podążać.
Drugim powodem jest fakt, że w obszarze Ameryki Łacińskiej realizowano niemalże podręcznikowo neoliberalną politykę społeczno-gospodarczą według koncepcji Friedmana. O ile w części I rozpatrywałem tą ideologię głównie pod względem teoretycznym, to tutaj będziemy mogli się przyjrzeć skutkom jej działania w rzeczywistości. Jednakże każdy pomiar i ocena wymaga miary, wzoru względem którego dokonuje się oceny. Tym wzorem są państwa Azji południowo-wschodniej. Jest to o tyle ciekawe i pouczające, że kraje tego regionu realizowały politykę "socjalistyczną", tj. wzrost z równością lub - jak kto woli - sprawiedliwość społeczną do końca lat 80-tych.

Analiza strukturalna obejmuje okres 1960-1993 z krótkim odniesieniem się w niektórych kwestiach do sytuacji z roku 1998. Jest prawdopodobne, że ostatnia dekada XX w. znajdzie swoje omówienie w trzeciej części. Taki podział wydaje się być racjonalny, gdyż lata 90-te cechowało stopniowe odchodzenie od pro społecznej polityki gospodarczej regionu Azji i budowanie liberalnej "otwartej gospodarki". Konsekwencją tych zmian, był straszliwy kryzys ekonomiczny po 1997r, który zaprzepaścił w dużym stopniu dorobek poprzednich dziesięcioleci. Wszystkie omawiane państwa startowały z podobnego rozwoju społecznego i ekonomicznego, choć w różnym czasie. Wszystkie one poszły drogą kapitalistycznej gospodarki rynkowej. Ponieważ w analizowanych dwóch rejonach świata zastosowano skrajne koncepcje społeczno-gospodarcze, będziemy mogli się przekonać, która z tych koncepcji dała lepsze rezultaty. I to jest w zasadzie trzeci powód.

Koncepcja człowieka i społeczeństwa

Może Czytelnika dziwić fakt, że w analizie ekonomicznej próbuję rozpatrywać skutki dotyczące rozwoju społecznego. Oto wyjaśnienie.
Przypomnę w tym miejscu o koncepcji społeczeństwa. Społeczeństwo nie jest zbieraniną jednostek ludzkich, które zamieszkują wspólny obszar, mówią tym samym językiem i prowadzą działalność gospodarczą, jak twierdzi liberalizm. Człowiek w społeczeństwie, to nie jednostka amoralna (aspołeczna), która kieruje się tylko względami ekonomicznymi przy kontaktach międzyludzkich. Jedynym według neoliberałów, a w każdym razie podstawowym motywem działań jest chęć gromadzenia coraz większych ilości dóbr materialnych bądź pieniędzy. Wiadomo natomiast, że człowiek to istota ludzka, która potrzebuje innych ludzi, kieruje się także uczuciami życzliwości, przyjaźni, miłości itd. Płaszczyzna finansowo-gospodarcza jest jedną z wielu sfer życia, na których człowiek działa. Konsumpcjonizm (gromadzenie pieniędzy i dóbr) nie jest jedynym celem olbrzymiej większości ludzi. Wydaje się, że takimi celami są przyjaźń, miłość, potomstwo, wiara, religia czy praca twórcza. Gospodarka natomiast ma służyć realizacji tych społecznych celów. Ma służyć zaspokajaniu potrzeb materialnych wszystkich członków narodu.

Koncepcja rozwoju społeczno-gospodarczego

Jak wskazują badania naukowe rozwój gospodarczy kraju przyczynia się do rozwoju społecznego. Ale jest też i odwrotna zależność. Rozwój społeczny w wielu sferach staje się podstawą do nowego rozwoju gospodarczego. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem działalność gospodarcza jest prowadzona przez ludzi i dla ludzi; jest pochodną życia społecznego. Warto jednak pamiętać, co wynika z powyższej analizy, że rozwój społeczny nie ogranicza się do płaszczyzny gospodarczej. O rozwoju możemy mówić, gdy następuje postęp w jakieś dziedzinie w kierunku pożądanym. Tak więc, rozwojem społecznym będzie wzrost wykształcenia ludności (likwidacja analfabetyzmu, wzrost odsetka ludzi ze średnim i wyższym wykształceniem) i wynikający z tego postęp stanu nauki, technologii, gdy następuje szerszy dostęp do opieki zdrowotnej, gdy następuje zmniejszenie przestępczości, rozwój kultury, sztuki itd. Aby faktycznie można było mówić o rozwoju w wymiarze społecznym, to wszelkie zdobycze muszą być dostępne powszechnie, dla szerokich mas ludności. Oznacza to nie tyle formalną (potencjalną) możliwość skorzystania z usługi czy nabycia towaru, lecz realną. Skoro celem działalności gospodarczej jest zaspokajanie potrzeb materialnych społeczeństwa, to siłą rzeczy rozwój gospodarczy musi oznaczać lepsze powszechne zaspokojenie tych potrzeb. Tutaj ujawnia się najistotniejsza różnica w pojmowaniu rozwoju gospodarczego. Wedle liberałów rozwój oznacza tylko inwestycje, tj. tworzenie nowych przedsiębiorstw, wprowadzanie nowocześniejszych technologii, niższe koszty gospodarowania oraz wzrost wielkości obrotu kapitału. Nie jest istotne, jak ten rozwój przekłada się na poziom życia zwykłych ludzi.


Hierarchia potrzeb ludzkich

Warto w tym miejscu wymienić, jakie potrzeby są najważniejsze. Najbardziej istotne z punktu widzenia życia są potrzeby biologiczne, a więc pożywienie, woda, schronienie przed deszczem i chłodem, odzienie oraz zdrowie. Nie ma możliwości rozwoju społecznego, jeżeli nie są zaspokojone te podstawowe potrzeby. Wyjątkiem jest rozwój duchowy. A i tutaj są nieprzekraczalne granice. Nie nastąpi wzrost duchowy, jeżeli człowiek wcześniej umrze z głodu lub zamarznie z zimna. Gdy ta grupa potrzeb jest spełniona, to nabierają znaczenia następne. Drugą grupą potrzeb stanowią potrzeby psychologiczno-biologiczne, tj. pragnienie własnej rodziny i posiadania potomstwa. Aby jednak można było te potrzeby zrealizować niezbędne jest poczucie bezpieczeństwa>, które wiąże się bezsprzecznie i bezwględnie ze stabilnością w zdobywaniu pożywienia, wody, schronienia i możliwością ochrony zdrowia. Dziś, gdy dla większości ludzi jedyną możliwością zaspokojenia tych potrzeb jest pozyskanie środków pieniężnych, sprawą najistotniejszą staje się pewność pracy zarobkowej oraz właściwe wynagrodzenie. Wszelkie zaburzenia w tej materii powodują zakłócenia w zaspokojeniu potrzeb podstawowych. Ten związek jest bardzo dobrze opisany w badaniach psychologicznych.
Teraz staje się jasne, dlaczego działalność gospodarcza (ekonomiczna) powinna pełnić rolę służebną względem potrzeb biologicznych i społecznych. Niestety współczesny liberalizm postuluje odwrotną sytuację, w której realizacja wszystkich potrzeb jest ściśle podporządkowana pod wskaźniki ekonomiczne. Dlatego dla liberałów ważne są jedynie domknięte "krzyżówki", zamknięte bilanse, właściwe wskaźniki, a nie los ludzi. Jest rzeczą oczywistą, że zaspokaja się potrzeby na takim poziomie, na jakim funkcjonuje gospodarka. Niemniej jednak usprawiedliwianie nędzy ludzi słabością gospodarki, w sytuacji gdy inni żyją w zbytku nie dzięki swojej uczciwej pracy, lecz cwaniactwu, wyzyskowi jest po prostu żenujące.
W tym artykule będziemy mogli dokładnie przyjrzeć się skutkom neoliberalnej polityki.


Zanim przystąpię do prezentacji tematu to chcę w tym miejscu poinformować, że czytelnik nie znajdzie tu szczegółowego opisu gospodarek poszczególnych krajów, a jedynie niezwykle syntentyczny szkic najważniejszych (moim zdaniem) zagadnień i problemów, a także pewien króciutki rys historyczny.

"Cicha rewolucja" w regionie Azji południowo-wschodniej.

Na początek wyjaśnię termin "cicha rewolucja". Otóż w ostatnim 30-leciu dokonała się rewolucja ekonomiczno-społeczna. Wyciągnięto z nędzy i biedy setki milionów ludzi. Rewolucja jest cicha, ponieważ w prasie i telewizji praktycznie nic o tym sukcesie się nie mówiło i nie mówi nadal.

Definicje nędzy, biedy, linii ubóstwa

Przez nędzę, czyli tzw. linię lub granicę ubóstwa (ang. poverty line) rozumie się taki poziom życia, gdzie uzyskiwany dochód nie wystarcza na pełne dzienne wyżywienie dla jednej osoby. Według międzynarodowych standardów przyjmuje się za granicę ubóstwa dzienny dochód w wysokości 1 dolara amerykańskiego pozostający do dyspozycji dla jednej osoby. Taki poziom środków z trudem wystarcza na zabezpieczenie energetycznych potrzeb organizmu, nie mówiąc już o witaminach czy mikro i makroelementach. Z kolei przez biedę rozumie się taki poziom życia, w którym wystarcza środków na wyżywienie, opłaty, ubrania, ale środki pieniężne są niewystarczające do brania udziału w życiu kulturalnym i społecznym, tzn. rodziny nie stać na opłacenie nauki szkolnej swoich dzieci, nie stać na wyjazd wakacyjny itd.

Oszałamiająca redukcja biedy

W ciągu trzech dekad w tym regionie świata ilość ludzi żyjących w nędzy spadła z 2/3 do 1/10 ogółu populacji (ludności). Ponad 220 000 000 osób wyciągnięto z okowów biedy, a dalsze 425 000 000 osób wyciągnięto powyżej linii ubóstwa (wyciągnięto z nędzy)[1]. Jednakże wzrost zamożności ogromnych mas społecznych nie jest jedynym sukcesem. Z poziomu 70% bezrobocia w latach 60. kraje te zeszły do poziomu ok. 2-7% ogółu ludności czynnej zawodowo. Wyjątkiem są Indie, które mają olbrzymi przyrost naturalny. Na początku lat 60. służba zdrowia w zasadzie nie istniała. Funkcje opieki zdrowotnej spełniały organizacje Czerwonego Krzyża, różne organizacje religijne, kościelne oraz szamani. Pod koniec lat 80. ponad 70% ludności w całym obszarze objęte zostało podstawową opieką medyczną (znów niechlubnym wyjątkiem są Indie). W niektórych krajach praktycznie całe społeczeństwo ma realny dostęp do świadczeń zdrowotnych.
Następnym elementem godnym podkreślenia jest praktyczne wyeliminowanie analfabetyzmu, wobec poziomu 30-70% z lat 60. Wiele z tych krajów startowało z poziomu obecnie najuboższych krajów świata, takich jak Bangladesz, Etiopia.
Bardzo istotnym elementem społecznym jest zmiana postawy rządzących wobec swego ludu. Pamiętajmy, że jest to rejon Azji, gdzie władca był panem życia i śmierci swych poddanych. To właśnie godna postawa władz umożliwiła te wszystkie sukcesy. Władza po prostu robiła wszystko, aby wyciągnąć ludzi z nędzy, choć niezgodnie z modelem zachodnich demokracji.
Wraz z sukcesem społecznym nastąpił niespotykany w historii gospodarek kapitalistycznych rozwój i wzrost gospodarczy. Równie intensywnie rozwijały się tylko kraje socjalistyczne i Japonia po II wojnie światowej. Rozwój społeczny nie byłby możliwy bez rozwoju gospodarczego, lecz jednocześnie - co trzeba z całą mocą podkreślić - tak gwałtowny i długotrwały rozwój gospodarczy nie mógłby zaistnieć bez równoczesnego rozwoju społecznego. To właśnie tak wyśmiewana sprawiedliwość społeczna (w znacznym stopniu równomierny rozdział wytworzonych dóbr) przyczyniła się do tego ogromnego sukcesu. Na początku lat 90. inflacja wynosiła od 2-10%, wzrost gospodarczy (wskaźnik PNB, Produkt Narodowy Brutto to w przybliżeniu dochód narodowy) rósł w średnim tempie 8% na rok. Zanim przedstawię szczegółowe dane, to muszę nieco popsuć ten pozytywny obraz. Niestety kraje tego rejonu nie rozwijały się w podobnym stopniu. Drogi ich rozwoju, jak i stosowana polityka były różne. Różny też był stopień rozwoju poszczególnych dziedzin. W niektórych krajach rozwój społeczno-ekonomiczny dokonał się przede wszystkim wokół dużych aglomeracji miejskich, podczas gdy obszary wiejskie pozostały w tyle. Niemniej jednak nawet tak pomniejszony sukces jest bezsprzecznie ogromny.


Cisza medialna

Powrócę jeszcze na chwilę do ciszy w mediach na temat tego sukcesu. Czasami tylko przebąkiwano o tzw. "tygrysach azjatyckich", skupiając się tylko i wyłącznie na wskaźnikach gospodarczych (co jest typowe dla liberalizmu). Charakterystyczną rzeczą jest to, że do tygrysów azjatyckich zaliczono tylko kraje uprzemysłowione oraz podległe polityce USA, tj. Tajwan, Koreę Południową, Hongkong oraz Shanghai. O tych krajach wypowiadano się w samych pozytywach. Pozostałe kraje regionu, mimo że rozwijały się równie intensywnie, a co ważniejsze bardziej równomiernie społecznie, nie miały szczęścia do pochlebnych opinii. Gdy pojawiał się jakiś reportaż z tamtego rejonu, to eksponowano w nim tylko nadużycia ze strony władz (korupcja, używanie sił porządkowych przeciwko demonstrantom, tortury), wyłuskiwano i eskalowano problemy pojedynczych regionów (np. prostytucji dzieci), gdzie rozwój jeszcze w pełni nie nastąpił, koncentrowano się na łamaniu praw człowieka, oceniano postępowanie władz według moralnych kryteriów Zachodu itd. Wizerunek, jaki powstawał w umyśle odbiorcy był zdecydowanie negatywny; państwa, w których korzyści czerpali tylko wysocy urzędnicy, dygnitarze przy szalejącym terrorze. No cóż, należy tylko współczuć odbiorcy, który jest faszerowany taką papką propagandy, tym jednak razem liberalno-kapitalistycznej.

Sprawa Polski i Europy Wchodniej

W tym miejscu warto wspomnieć o naszym kraju, w którym średnie roczne tempo wzrostu w ciągu dekady kształtowało na poziomie +2,9% (w okresie 1990-2000, lecz w 1992-2000 +4,9%). Jednakże wzrost ten nie przekłada się na powszechny dobrobyt. Nasz rozwój na tle omawianych krajów prezentuje się niezwykle mizernie. O Europie Wschodniej dużo się mówiło w samych superlatywach, natomiast o Azji - w czarnych barwach. Nie można się w zasadzie temu dziwić, bowiem w bloku wschodnim realizowano liberalną politykę gospodarczą, podczas gdy w większości krajów Azji nie było nawet cienia takiej polityki do wczesnych lat 90. Trudno jest przyznać liberałom, że gospodarki i kraje prowadzone "po socjalistycznemu" mogły osiągnąć taki sukces. Zresztą wyjdzie to w całej pełni przy analizie Ameryki Łacińskiej.



W poniższej tabeli prezentuję najważniejsze dane omawianych krajów

Kraj Ludność (1990) Obszar w km2 PNB na mieszkańca Bezrobocie (1990) Inflacja (1990) Odsetek piśmiennych (1990) Mieszkańców na jednego lekarza (1990)
19801990
Chiny 1 150 000 000 9 560 779 220 $ 370 $ 2,6 % 2,1 % 73 % 643
Indie 871 000 000 3 280 000 266 $ 340 $ 70 mln 7,3 % 48 % 2418
Indonezja 182 700 000 2 000 000 515 $ 570 $ 12 % 10 % 77 % 7427
Filipiny 62 400 000 300 000 673 $ 730 $ 11,3 % 12,7 % 90 % 1062
Korea Południowa 43 200 000 99 173 1634 $ 5400 $ 2,4 % 8,6 % 100 % 1066
Malezja 18 200 000 330 434 1809 $ 2320 $ 6,3 % 3,2 % 78 % 2700
Tajlandia 57 200 000 514 000 694 $ 1420 $ 3,8 % 6,0 % 93 % 4883
Tajwan 20 500 000 36 000 - 7026 $ 1,7 % 4,2 % 92 % 965
Wietnam 67 600 000 332 800 121 $ 215 $ 5,5*% 36,4 % 88 % 3098
Polska 38 300 000 312 683 1759 $* 1690 $**
(3200 $)
6,1  585,8 % 99 % 480
źródło:
rok 1980 - dane Banku Światowego z strony internetowej www.worldbank.com
rok 1990 - Leksykon Państw Świata 1993/94, Real Press
* wartość wyznaczona na podstawie szeregu dynamiki PKB opublikowanego w 1993 przez GUS w opracowaniu "Podstawowe dane statystyczne o Polsce 1946-1992"
** - 1690 $ jest wartością oficjalną, natomiast 3200 $ wynika z ponownego przeliczenia dokonanego przez GUS w 1993r. Różnica wynika z faktu, że w krajach socjalistycznych stosowano inną metodę obliczania dochodu narodowego, tzw. MPS czyli System Produkcji Materialnej. Nie wliczano doń: nauki i oświaty, kultury, służby zdrowia i opieki społecznej, gospodarki komunalnej i mieszkaniowej, administracji państwowej, wymiaru sprawiedliwości, ochrony porządku publicznego i obronności. Uzasadnieniem dla tej metody było finansowanie tych usług z budżetu państwa oraz nieodpłatne bądź częściowo odpłatne korzystanie społeczeństwa z w/w usług.


 
Postaram się teraz omówić pokrótce poszczególne państwa.
 
Chiny

Najliczniejsze państwo regionu i świata! Chiny na początku XX wieku nie były krajem nowoczesnym. Ludziom żyło się bardzo ciężko. Na wsi nie było opieki zdrowotnej, szkolnictwa, produkcja żywności była niewystarczająca. Komunistyczne rewolucje niestety jeszcze bardziej pogrążyły kraj. Przez cały wiek XX Chiny nigdy nie ulegały naciskom ani ZSRR, ani USA. Prowadziły niezależną politykę gospodarczą, choć prowadziły gospodarkę socjalistyczną. Od 1978 roku następowało stopniowe odchodzenie od socjalizmu marksowskiego. W 1992 roku zarzucono centralne planowanie. Ocena dokonań tego kraju jest niezwykle złożona, chociażby dlatego, że musi obejmować różne systemy gospodarcze. Niewątpliwym sukcesem jest osiągnięty wskaźnik alfabetyzacji sięgający 78% ogółu społeczeństwa w stosunku do niemalże całkowitego analfabetyzmu po drugiej wojnie światowej. Na uwagę zasługuje też opieka zdrowotna. Taką liczbą lekarzy na jednego mieszkańca mógłby się szczycić nie jeden kraj rozwinięty. Wskaźniki gospodarcze także są wyśmienite. W okresie 1980-1991 średnie tempo przyrostu PNB na rok wynosiło 7%. Co istotne w proporcjonalnym tempie rosły dochody ludności, a co za tym idzie - rynek wewnętrzny. Głównymi towarami eksportowymi są tekstylia, odzież, zwierzęta oraz maszyny. Głównym odbiorcą był Hongkong i Japonia. Obecnie chińskie towary sprzedają się na całym świecie. Chiny oprócz przemysłu tekstylnego, posiadają przemysł wydobywczy, hutniczy, jądrowy, a także kosmiczny. Struktura zatrudnienia i struktura dochodu narodowego wydaje się być dostosowana do obecnego poziomu technologicznego i poziomu dochodów na mieszkańca. Wszystkie te wskaźniki wydają się być jeszcze lepsze, gdy weźmiemy pod uwagę spory przyrost naturalny - ok. 140 mln ludzi na 10 lat. Stosunkowo niskie bezrobocie przy takim przyroście naturalnym to istny wyczyn. Niestety jest wiele mankamentów. Brak wystarczającej opieki społecznej dla ludności małomiasteczkowej i wiejskiej, nierównomierny rozwój kraju pod względem przemysłowym oraz opieki medycznej musi budzić zastrzeżenia. Trudną sprawą jest także nagminne łamanie praw człowieka, w dodatku dotyczące osobistej wiary religijnej ludzi.

Indie

Drugi co do liczebności kraj regionu. Indie będąc byłą kolonią brytyjską wcale na tym nie wyszły dobrze. Po Brytyjczykach pozostały tylko niepokoje społeczne oraz zacofanie gospodarcze. Indie, podobnie jak Chiny, borykają się z olbrzymim przyrostem naturalnym, który utrudnia wyżywienie ludności. Indie są przykładem kraju, który w znacznym stopniu ucierpiał z powodu wyznawanej religii (hinduizm i buddyzm). Wraz ze szeroko rozpowszechnioną wiarą w reinkarnację podąża wiara w system kastowy. Jak wiadomo reinkarnacja oznacza wędrówkę duszy człowieka do innego ciała po śmierci. Kasta (pozycja społeczna), w której człowiek się rodzi wynika z tego jak ten człowiek postępował w poprzednim wcieleniu. Jeżeli ktoś się urodził na ulicy w kaście żebraków, to w takim stanie powinien pozostać aż do śmierci, bo ten stan według tej wiary jest sprawiedliwością wymierzoną za działania w poprzednim wcieleniu. Taki stan rzeczy ogromnie utrudnia wszelkie zmiany, a co za tym idzie i położenie materialne. W latach 90. rząd wydał walkę z systemem kastowym, jednakże nieskuteczną. Indie są przykładem jak nie należy prowadzić polityki gospodarczej. Rządy główny nacisk położyły na stworzenie bardzo nowoczesnych gałęzi przemysłu. Zasadniczymi gałęziami przemysłu są energetyka jądrowa, przemysł lotniczy i kosmiczny oraz elektroniczny i komputerowy. Niestety zakłady zlokalizowano w jednym obszarze, tj. w okolicach New Delhi. Poza tym tego typu przemysł jest niezwykle praco oszczędny i wymagający pod względem wykształcenia, tj. wymaga nielicznej, ale wysoko wykwalifikowanej siły roboczej. Taki rozwój gospodarczy, co prawda przynosi stosunkowo duże zyski, ale nie przekładają się one na poziom życia szerokich mas społecznych. Drugim błędem jest skoncentrowanie się na wydajnej sferze usług i handlu. Znów mamy ten sam problem zapotrzebowania tylko na nieliczną kwalifikowaną siłę roboczą. Tworzenie szerokiego sektora usług ma sens wtedy, gdy poziom dochodów ludności wystarcza na zaspokojenie podstawowych potrzeb oraz pozostają wolne środki. Błędy są tym większe, że nie zadbano w stopniu podstawowym o naukę szkolną. Poziom alfabetyzacji, choć się poprawia, pozostaje w tyle nawet za biednymi krajami afrykańskimi. Ponieważ rządy lat 90. skłaniały się ku polityce liberalnej, wobec tego ulegały naciskom MFW (Międzynarodowy Fundusz Walutowy - programy dostosowawcze - SAP) na oszczędności budżetowe oraz pozwalały na przejęcie przez zagranicznych inwestorów większościowych pakietów akcji przedsiębiorstw (pomysł MFW na "spłatę" części długu państwowego). Konsekwencją takiej polityki było zaprzepaszczenie osiągnięć dokonanych przed rokiem 90-tym. Zaczęto zwalniać ludzi (tych kwalifikowanych), zamykać przedsiębiorstwa, bowiem ci "inwestorzy" mieli na celu zniszczenie indyjskiego konkurencyjnego przemysłu. Rząd prowadził politykę otwartej gospodarki, natomiast społeczne oddolne stowarzyszenia tworzyły zakłady pracy wymagające licznej niewykwalifikowanej załogi. Zrezygnowano niemalże w ogóle z automatyzacji na rzecz pracy ręcznej. Tam, gdzie powstawały tego typu przedsiębiorstwa w ciągu kilku lat likwidowano ubóstwo. Niestety, te działania nie znalazły poparcia rządzących ani tym bardziej zagranicznych przemysłowców. W chwili, gdy był pisany ten artykuł (styczeń 2001) nastąpiło olbrzymie trzęsienie ziemi. Według szacunków niemal 80% tego nowoczesnego przemysłu uległo zniszczeniu. Tutaj teraz widać, jak się mści koncentrowanie całego przemysłu w jednym miejscu. Strach pomyśleć, co będzie z tym krajem dalej.

Indonezja

Indonezja jest jednym z najszybciej rozwijających się krajów na świecie. Dochód na jednego mieszkańca w ciągu ostatnich dziesięciu lat uległ podwojeniu. Podobnie jak w Chinach, występuje tu wysoki przyrost naturalny. Kraj jest położony na 14 000 wysp, lecz połowa ludności zamieszkuje tylko jedną z nich - Jawę. Taki krajobraz utrudnia zorganizowanie opieki medycznej i socjalnej, szkolnictwa, a także nie sprzyja gospodarce. Mimo tych trudności, poziom alfabetyzacji szybko rośnie. Poziom rozwoju społecznego nadąża za rozwojem gospodarczym. Niektóre rejony kraju rozwijają się w gigantycznym tempie, np. Timor w 1988 roku osiągnął wzrost gospodarczy 163%[2] (jednorazowe zdarzenie). Mimo, że kraj się rozwija, nie brak mu problemów społecznych. Najtrudniejszym z nich jest napięta sytuacja w Timorze Wschodnim, którego ludność domaga się niepodległości. Drugim zasadniczym problemem jest gigantyczne (10%) bezrobocie. Podstawowym źródłem dewiz jest przemysł drzewny. Niestety rabunkowa gospodarka doprowadza do stopniowego przetrzebienia naturalnych zasobów leśnych. Kraj ten też produkuje ropę naftową i gaz. Występuje tu potężny i wydajny przemysł elektroniczny. W latach 80. i 90. co trzeci mikroprocesor pochodził z Indonezji. Jest także okazały przemysł lotniczy. Kraj jest ulubionym miejscem turystyki zagranicznej, co też skwapliwie wykorzystuje, dysponując solidnym sektorem turystycznym. Pokaźny sektor stanową handel i usługi (38% ogółu zatrudnionych i 38% dochodu narodowego), z czego większość pracuje właśnie na potrzeby turystyki. Jednakże podstawą dochodów ludności jest wielokierunkowe rolnictwo i gospodarka leśna (54% ogółu ludności). Kraj ten jest jednym z największych eksporterów żywicy (kauczuku). Dzięki właściwie prowadzonej polityce społecznej oraz ochronie rynku wewnętrznego niemal wszystkie warstwy społeczne zyskiwały na rozwoju gospodarczym. W 1992 roku Indonezję nawiedziło trzęsienie ziemi, wskutek którego swój dobytek utraciło ponad jeden milion osób. Konieczność pomocy zagranicznej została bezczelnie wykorzystana przez międzynarodowe organizacje finansowe. Rząd został zmuszony do ustępstw w swojej polityce gospodarczej. Sytuację dodatkowo komplikował fakt ogromnego zadłużenia zagranicznego (78 mld$ w 1992r) i wynikającej stąd konieczności spłaty odsetek. Indonezja, jak większość państw świata (w tym i Polska) padła ofiarą pułapki zadłużeniowej, będącej skutkiem polityki USA i Wielkiej Brytanii gigantycznych, lichwiarskich stóp procentowych. W wyniku nacisków, zniesiono na większość artykułów antydumpingowe cła, w tym na artykuły żywnościowe. Kolejnym ustępstwem było dopuszczenie spekulacyjnych inwestorów zagranicznych na rynek, dając im możliwość nabywania do 100% akcji przedsiębiorstw (dotąd 51%). Do podobnych kroków zostały zmuszone inne kraje regionu. Konsekwencją działalności zagranicznych "inwestorów" był jeden z największych kryzysów ekonomicznych w dziejach. Spowodowało to pogorszenie się warunków życia ludności czerpiącej dochody z rolnictwa oraz tych grup, których głównym przedmiotem wydatków była żywność. Mimo tego, wydaje się, że kraj w dużym stopniu zdołał obronić się przed splądrowaniem, co przejawiło się w dalszym wzroście dochodu narodowego, a tym samym podwyższeniu poziomu życia całego społeczeństwa.

Filipiny

Filipiny cechuje jeden z najwyższych w świecie wskaźników przyrostu naturalnego (2,1%). Prawie połowa ludności nie ma skończonych 20 lat życia. Podstawą gospodarczą kraju jest rolnictwo, leśnictwo, górnictwo oraz różnorodny przemysł. Kraj rozwija się dosyć intensywnie. Prowadzona rabunkowa gospodarka leśna powoduje te same problemy co w Indonezji. Dużym problemem jest stosunkowo słaby rozwój terenów wiejskich. Część ludności wiejskiej w poszukiwaniu środków do życia migruje do miasta. Tam zaś gigantyczne bezrobocie (ponad 11%) uniemożliwia podjęcie pracy. W tej sytuacji, aby utrzymać się przy życiu, rodzice wysyłają swoje nastoletnie córki na ulicę, by te "zarabiały" na dom swoim ciałem. Błędy w polityce gospodarczej polegają na tym, że buduje się ekskluzywny sektor usługowy. Jak wcześniej wspomniałem, taki zabieg przy niedostatecznym zaspokojeniu potrzeb podstawowych, musi pociągnąć za sobą negatywne skutki społeczne. Mimo tego, korupcyjnym władzom udało się tak prowadzić politykę gospodarczą, że wzrost gospodarczy przyczynia się do poprawy warunków życia znaczącej części społeczeństwa. Do 1994r udział w dochodzie narodowym poszczególnych grup społecznych praktycznie nie ulegał zmianie. I kwintyl (20% najbiedniejszych rodzin) otrzymywał ok. 5,1 % ogólnej sumy dochodów (netto). Dla porównania, w Polsce w 1999r udział I kwintyla w przychodach netto nie przekraczał 3,3%!

Korea Południowa

Kraj podobny pod względem liczebności do Polski, lecz powierzchniowo trzy razy mniejszy. Już po II wojnie światowej Korea pod względem społecznym i gospodarczym szybko rozwijała się. Na początku lat 60. całą nie podzieloną Koreę cechował względnie niski poziom analfabetyzmu podobny do tego, jaki mają dziś Wietnam, czy Tajlandia. Niestety przełom lat 50/60 to okres wojny. Po roku 62. kraj został podzielony na dwa państwa. Była to konsekwencja polityki zimnej wojny. Zgodnie ze swoją polityką USA zaczęły intensywnie "pomagać" Korei Południowej, by uchronić półwysep i rejon Azji przed dalszym rozszerzaniem się socjalizmu. Szybki wręcz gwałtowny rozwój kraj zawdzięcza właśnie owej wspierającej interwencji krajów zachodnich. Od 1962 roku PNB rósł w tempie 9% na rok, od 89 r. 7-8% na rok. Lata 60. i początek 70. to okres intensywnego szkolenia na Zachodzie kadr kierowniczych, technicznych, inżynierskich. Lata 70. to okres budowy przemysłu. Pod koniec lat 80. funkcjonował rozbudowany przemysł hutniczy, stoczniowy i początki przemysłu samochodowego oraz elektronicznego. Najważniejszymi produktami były energia elektryczna, cement, stal, kauczuk, statki oraz nawozy sztuczne. Lata 90. to ekspansja zagraniczna elektroniki i przemysłu samochodowego. Nie obyło się bez problemów. W latach 1988-91 koszty płac wzrosły o 82%, podczas gdy wydajność pracy tylko o 20%. Deficyt w handlu zagranicznym sięgnął 10 mld $. Rząd podjął decyzje o ograniczeniu wzrostu płac oraz wspomnianej już ekspansji zewnętrznej. Struktura zatrudnienia jest bardziej zbliżona do krajów przemysłowo-usługowych. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że Korea popełniła ten sam błąd co państwa Ameryki Łacińskiej, tzn. zbudowała przemysł, który produkuje przede wszystkim na eksport, zapominając o rynku wewnętrznym. Drugi zasadniczy błąd, to ten, że rozwój kraju nastąpił tylko na południu i zachodzie, pozostałe zaś obszary tylko w niewielkim stopniu uczestniczyły w rozwoju. Ten kraj, to kraj skrajności. Z jednej strony mamy stosunkowo zasobną ludność miejską, z drugiej ubogą, wręcz nędzną ludność obszarów wiejskich i małomiasteczkowych. Na tych nierozwiniętych terenach ludność nie ma dostępu nawet do najprostszych świadczeń medycznych. Wartym odnotowania faktem jest to, że mimo dużego wsparcia Zachodu ten kraj nie rozwijał się szybciej gospodarczo i społecznie od pozostałych omawianych państw. W roku 2001 stopa bezrobocia przekroczyła 3% (w Polsce 16%).

Malezja

Ten kraj jest niezwykle interesujący z tego względu, że z państw azjatyckich na początku lat 90. poziom dochodu na jednego mieszkańca był zbliżony do naszego. Polska w 1990 roku startowała z poziomu ok. 3200$ dochodu na jednego mieszkańca, Malezja zaś - 2300$. Po ośmiu latach dochód Malezji wyniósł 4300 $, Polski zaś - 4000$. W ubiegłym roku (2000) realny wzrost PKB ukształtował się na poziomie 8,3% (w Polsce - 4,0%). Oba kraje w tym czasie przechodziły wielką transformację (przemianę). Jak za chwilę będzie się można przekonać, nasze efekty w zestawieniu z wynikami Malezji prezentują się po prostu żałośnie. Jej sukcesy są jeszcze większe, jeżeli uwzględnimy wręcz ogromny przyrost naturalny (2,5%). W ciągu niespełna dekady przybyło trzy i pół miliona nowych Malezyjczyków! Malezja dopiero w 1963 roku stała się państwem. Do połowy lat 70. gospodarka miała charakter typowo surowcowo- rolniczy. Kraj żył głównie z eksportu kauczuku, oleju palmowego, gazu ziemnego oraz cyny. U swych początków analfabetyzm kształtował się na podobnym poziomie jak dzisiejsze biedne kraje Afryki. Mimo krótkiej państwowości, Malezja osiągnęła więcej, niż Polska w całym swoim 32 letnim okresie kapitalistycznym. Od 71 roku realizowano plan tzw. Nowej Polityki Gospodarczej. W 1991 roku Malezja była trzecim światowym producentem mikroprocesorów. Co prawda kraj się rozwinął, ale nastąpił wzrost niezadowolenia znaczących grup etnicznych z powodu faworyzowania w życiu gospodarczym Malajów. Zasadniczo rozwój kraju ograniczał się tylko do aglomeracji Kuala Lumpur, Penang i Dhohor Bahar. Koniec tej polityki nastąpił wraz z przyjęciem nowej tzw. Narodowej Polityki Rozwoju na lata 1991-2000. Cel był jasno postawiony - miał nastąpić ogólny rozwój gospodarczy i powszechny rozwój społeczny. Zorganizowano pomoc państwa dla tych gospodarstw domowych, które dysponowały dochodami mniejszymi niż połowa ustalonego przez rząd miesięcznego minimum egzystencji. N.P.R miała popierać kształcenie zawodowe. Całe zadanie podzielono na dwa 5-letnie plany. W pierwszym z nich (lata 1991-1995) rząd zrealizował wydatki w wysokości 37 miliardów dolarów na unowocześnienie przemysłu i rozbudowę sieci komunikacyjnej (transportowej) oraz łączności. Celem rozwoju przemysłu było zaspokojenie rosnącego popytu wewnętrznego, który z powodu rozwoju gospodarczego spowodował wzrost inflacji z 3% do 5% rocznie. Warte jest odnotowania, że rząd zrezygnował z ulg podatkowych, tzw. statusu pionierskiego dla przedsiębiorstw produkujących na eksport. Obniżono cła przywozowe ponad 600 produktów. Taki zabieg bynajmniej nie zmniejszył potencjału i konkurencyjności, wręcz przysporzył dochodów budżetowi państwa. Problemem nierozwiązanym do dziś jest wyrąb lasów tropikalnych pod uprawy oleju palmowego. Kraj ten był i jest największym eksporterem i producentem oleju palmowego na świecie. Z perspektywy czasu można dokonania ocenić pozytywnie. Malezja również ucierpiała i to bardzo poważnie na skutek kryzysu azjatyckiego. Lecz rozsądna polityka gospodarcza pozwoliła na niezwykle szybie wykaraskanie się z opałów. W zeszłym roku w handlu zagranicznym ten kraj zanotował nadwyżkę w wysokości ok. 16 miliardów dolarów, niemal tyle ile my rocznie tracimy! Obecnie dominującym pod względem wartości towarem eksportowym są wyroby elektryczne i elektroniczne - blisko 58 mld $, natomiast trzeci pod względem wartości - olej palmowy - 3,8 mld $. Obecnie realizowany jest Ósmy Malezyjski Plan gospodarczy.
Nie wszystko się udało. Alfabetyzacja się nieco zmniejszyła, opieka medyczna też pozostawia wiele do życzenia, ale za to nastąpił olbrzymi wzrost gospodarczy, prawie dwa razy szybszy niż w okresie 1980-1991. Najważniejsze jednak jest to, że ten rozwój przeniósł się na dochody ludności. W odróżnieniu od Polski, losy ogromnej większości narodu uległy wyraźnej poprawie. Malezja jest wspaniałym przykładem, gdzie połączono długotrwały i ogromny rozwój gospodarczy z rozwojem społecznym.

Tajlandia

Kraj wielu problemów. Mimo dużego przyrostu naturalnego odsetek osób piśmiennych wzrasta i jest już bardzo wysoki - 94%. Kraj szybko rozwija się gospodarczo i społecznie. Podstawowym towarem eksportowym było i jest nadal drewno oraz kauczuk. Taki stan rzeczy wymusza na rządzie rabunkową gospodarkę leśną. Do końca lat 80. słabo zostały rozwinięte obszary wiejskie. Liczba ludności utrzymującej się z rolnictwa sięgała 50%. Rolnictwo zaś miało tylko 12% udział w dochodzie narodowym. Jak trudna jest to sytuacja niech świadczy fakt, że 15% ogółu ludności, która pracuje w przemyśle wytwarza aż 39% dochodu narodowego. Duża bieda wręcz nędza na wsi zmusza wiele osób do migracji do miasta. Ponieważ Tajlandia jest krajem o walorach krajobrazowych, wobec tego ma wielu zagranicznych turystów. Dla migrującej ludności wiejskiej jedynym źródłem utrzymania staje się prostytucja. Ocenia się, że "pracuje" tam 2 800 000 prostytutek, z czego aż 800 000 stanowią dziewczęta do lat 16. Tak tragiczna sytuacja wynika z braku środków na pomoc społeczną. Na początku lat 90. rządy podjęły cały szereg przeciwdziałań. W ramach 5-letniego programu planowano zainwestować około 30 miliardów dolarów w rozwój rejonów wiejskich, rozbudowę przemysłu i infrastruktury. Niestety, popełniono niektóre błędy krajów Ameryki Łacińskiej - przeznaczono zbyt mało środków na obszary wiejskie. Postawiono na rozwój przemysłu elektronicznego i tekstylnego oraz zaplecza turystycznego. Zbudowano więc przemysł pracooszczędny i bardzo wymagający pod względem wykształcenia. Tym wymaganiom nadal nie mogła spełnić ludność wiejska. W rezultacie nastąpił wzrost gospodarczy, ale zyskali na tym przede wszystkim rdzenni mieszkańcy aglomeracji miejskich. Na dodatek nadal nie zorganizowano właściwej i powszechnej służby zdrowia, opieki społecznej. Produkt narodowy brutto w 1998 roku osiągnął 143 miliardy dolarów. Jest on porównywalny z polskim. Przy takim dochodzie można pokusić się na sensowne inwestycje i pomoc społeczną. Widać więc, że rządzący nie wyciągnęli należytych wniosków. Mimo tych oczywistych błędów i problemów Tajlandia i tak lepiej się rozwija, niż nasza Ojczyzna.

Tajwan

Jest to kraj - legenda. Jego rozwój nie rozpoczął się w latach 70. jak w większości pozostałych. Już w 1949 roku istniał przemysł, a ludność należała raczej do społeczeństw wykształconych. Swój rozwój zawdzięcza głównie polityce USA chroniącej Azję przed socjalizmem, nie mały udział ma w tym też Japonia. Na Tajwanie skoncentrowana jest większość firm przemysłu elektronicznego z całego świata. Na uwagę zasługuje najwydajniejsze rolnictwo w całej Azji, jednakże z punktu widzenia finansowego jest ono nieznaczące, wytwarza ono tylko 4% dochodu narodowego i daje utrzymanie 14% ludności. Tajwan jest państwem przemysłowo-handlowym. Jego gospodarka jest nastawiona na przerób surowców i wytwarzanie towarów eksportowych. Takie nastawienie gospodarki sprawia, że jest ona wrażliwa na wszelkie zaburzenia zagraniczne. Nic więc dziwnego, że w czasie kryzysu azjatyckiego Tajwan był on jednym z tych, którzy ucierpieli najbardziej. Jest to jeden z najnowocześniejszych krajów regionu całej Azji. Wysoki dochód narodowy wskazywałby, że poziom życia ludności jest także wysoki. Niestety tak nie jest. Żyje się dobrze tylko tzw. technostrukturze (przedsiębiorcom, kierownictwu), natomiast dla pracowników szeregowych (stanowiącym większość zatrudnionych) los nie jest łaskawy. Co prawda, nie cierpią oni głodu, ale nie żyją na poziomie proporcjonalnym do wypracowywanego dochodu narodowego. Taki stan nie może dziwić, skoro właścicielami przedsiębiorstw są inwestorzy zagraniczni, którym nie zależy na wzroście wynagrodzeń. Przecież inwestycje dokonano właśnie dlatego, że była tu tania siła robocza. Temu niepożądanemu stanowi próbują zaradzić rządzący. Na początku lat 90. planowano zainwestować w przeciągu 10 lat około 300 miliardów dolarów! Celem inwestycji miała być rozbudowa transportu, szpitalnictwa, szkół, oczyszczalni oraz spalarni śmieci. Powołano tzw. park naukowy - czyli strefę nowoczesnej technologii. Innymi słowy, realizuje się te inwestycje, które zostały w znacznym stopniu wcześniej zaniedbane. Wbrew pozorom Tajwan nie koncentruje się na jednej gałęzi przemysłu. W skład jego towarów eksportowych wchodzą elektronika, tekstylia, metale kolorowe, maszyny, odzież i obuwie, środki transportu. Warto śledzić przyszłe losy tego państwa, zwłaszcza że był on w zasadzie neokolonią dla Zachodu.

Wietnam

Te państwo zamieściłem dla kontrastu, aby pokazać jak wielka polityka może zniszczyć duży naród. Jest to państwo, które padło ofiarą polityki dwóch mocarstw - USA i ZSRR. Rozmiar tragedii powiększa niezwykła nieudolność władz. Kraj zniszczony przez wojska USA nigdy nie zdołał podnieść się ze zgliszczy. Nie udało się stworzyć przemysłu, ani wydajnego rolnictwa, opieki zdrowotnej, choć i tak jest ona lepsza niż w Brazylii. Nie da się ukryć, że podstawową przyczyną była niezwykła wrogość i nienawiść, jaką żywiła administracja amerykańska do tego narodu. USA wykorzystując swoją pozycję polityczną obłożyły embargiem Wietnam, izolując go od reszty świata. Zagroziły również wszystkim innym państwom, które by chciały współpracować gospodarczo z Wietnamem. Żaden kraj nie może funkcjonować w izolacji! Na potwierdzenie tej tezy przytoczę pewien fakt. W latach 80., gdy Japonia ograniczyła import z USA, gospodarka Stanów Zjednoczonych zaczęła się chwiać, pojawiły się problemy, konflikt dyplomatyczno-administracyjny mógł się zakończyć nawet zbrojnie. Na tym przykładzie widać, że nawet najwydajniejsza gospodarka świata potrafi się załamać pod wpływem ograniczeń w handlu. A co się dzieje z państwem całkowicie izolowanym, zrujnowanym wojną? W imię walki o demokrację upodlono prawie 70 milionowy naród. I nie był to jakiś wyjątek. Wystarczy tylko przypomnieć o embargo nałożonym na Kubę i Polskę. Występowanie w obronie demokracji i praw człowieka przez państwa Zachodu wydają się być wielką brednią, gdy zważy się, że wspierały one zbrodnicze reżimy totalitarne w Ameryce południowej, środkowej i części krajów azjatyckich tylko dlatego, że te reżimy współpracowały gospodarczo i politycznie z Zachodem. W okresie lat 1950-2001 krwawe stłumienia demonstracji przeciwko wojnom w Wietnamie, Korei, Afganistanie, przeciwko formom globalizacji (szczyt G8 w Genui), przeciwko Murzynom domagającym się równouprawnienia, przeciwko studentom domagającym się zmian, wszczęte wojny, interwencje militarne USA w niepodległym kraju tylko dlatego, że wynik demokratycznych wyborów nie był po myśli administracji amerykańskiej nie mogą ujść pamięci. Wszystkie ich wielkie słowa w tym kontekście stają się jedynie pustymi frazesami głoszonymi przez wyzyskujących zbrodniarzy!

Parę słów o problemach metodologicznych

W wielu miejscach napisałem, że sukces tych krajów wydaje się być jeszcze większy, gdy zważy się na wysoki przyrost naturalny. Wysoki przyrost naturalny nie tylko zniekształca wskaźniki ekonomiczne i społeczne, ale stanowi też poważne wyzwanie dla gospodarki, dla instytucji realizujących potrzeby społeczne, np. szkolnictwa, służby zdrowia. Zniekształcenie wskaźników ekonomicznych można przedstawić bardzo prosto. Załóżmy, że mamy kraj o liczebności 1 miliona osób, który wytwarza 5000 $ dochodu narodowego na osobę. Daje to dochód całkowity 5 miliardów dolarów. Upływa 10 lat. W tym czasie liczba ludności wzrasta do 1 300 000 osób. Dochód narodowy zaś pozostaje na niezmienionym poziomie 5000$ na osobę. Całkowity dochód do dyspozycji tego narodu wynosi teraz 6,5 miliarda dolarów. A więc faktycznie dochód narodowy zwiększył się 30%! Gdyby liczba ludności pozostała na niezmienionym poziomie, to dochód na głowę mieszkańca wynosiłby 6500 $, a nie 5000 $. Osobny problem to tworzenie miejsc pracy i opieka zdrowotna, społeczna dla takiej nowej liczby osób. Na przykład w ciągu 10 lat w Chinach przybyło ponad 140 milionów ludzi. Oznacza to, że w ciągu roku trzeba stworzyć 14 milionów nowych miejsc pracy. Nawet najwydajniejsza gospodarka amerykańska jest w stanie stworzyć jedynie 1-1,5 mln nowych miejsc pracy w ciągu roku w trakcje trwania boomu gospodarczego, a przecież skupia 1/4 dochodów świata. Te same problemy występują i na innych polach. Jeśli więc mimo przyrostu naturalnego rośnie dochód narodowy, poziom bezrobocia utrzymuje się na niezmienionym poziomie, rośnie odsetek osób piśmiennych, rośnie odsetek osób objętych opieką zdrowotną, to należy te fakty uznać za niebywały sukces na skalę światową.
Niektórzy wskazują, że dochód na jednego mieszkańca jest najlepszym wskaźnikiem, bo pokazuje jakim dochodem faktycznie naród rozporządza. Jest to jednak nieprawda. Oto przykład. Milionowy naród o dochodzie 20 000$ na osobę wytwarza łącznie 20 000 000 000 $ (20 miliardów dolarów). Z tej kwoty na inwestycje można przeznaczyć co najwyżej 1/3 dochodu, tj. około 7 mld $. Porównajmy teraz te liczby z potencjałem takiego kraju. Liczebność narodu - 1 miliard osób, dochód na mieszkańca - 1000 $. Łączny dochód wynosi 1 000 000 000 000 $ (1 bilion $ = 1000 miliardów $). Z uwagi na niski dochód na jednego mieszkańca na inwestycje można przeznaczyć jedynie 10-15% dochodu, czyli "tylko" ok. 100 000 000 000 - 150 000 000 000 $ (100 - 150 miliardów dolarów). Mimo, że dochód narodowy na jednego mieszkańca jest 20 razy niższy w drugim kraju, to jednak kwota przeznaczona na inwestycje jest od 14 do 21 razy wyższa niż w kraju z większym dochodem na mieszkańca! Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, że o wiele więcej można zbudować i zorganizować za kwotę 150 mld $ niż za kwotę 7 mld $.

Sytuacja krajów Ameryki Łacińskiej.


Strefa wpływów USA

Przez ostatnie 40 lat państwa tej części świata rozwijały się w cieniu niechlubnego "porozumienia" między USA, a resztą państw tego regionu - Paktu dla Ameryk. Choć każde z państw było rzekomo niepodległe, stosowały one jednolitą, "jedynie słuszną" - liberalną politykę gospodarczo-społeczną. Rozwój gospodarczy nie przebiegał jednostajnie, lecz skokowo. W latach 70 nastąpiło silne uprzemysłowienie tych krajów, w dużej mierze dzięki USA.

Produkcja tych państw nastawiona była w dużym stopniu na eksport, a nie na rynek wewnętrzny. Niestety, w eksporcie dominują bądź surowce i żywność, bądź półprodukty lub proste produkty przemysłowe, w imporcie przeważają wysoko przetworzone produkty przemysłowe lub dobra użytku domowego. Taki kształt gospodarki wiąże się przynajmniej z dwoma faktami.
Po pierwsze, owy Pakt wymusił na omawianych państwach tego regionu uległość ekonomiczną i gospodarczą względem USA. Nie mogły one tworzyć i rozwijać żadnych gałęzi przemysłu, które mogłyby stworzyć konkurencję dla gospodarki Stanów Zjednoczonych.
Po drugie, Pakt wymusił otwarcie się na tzw. zagranicznych inwestorów, co oznacza w praktyce niemal pełną kontrolę ekonomiczną koncernów pochodzących z USA nad tymi państwami.

Doktryna zimnej wojny

Ogromną rolę odegrała tutaj doktryna Trumana mająca na celu zahamowanie i "ochronę" państw regionu przed socjalizmem, czego częścią był właśnie owy Pakt. Jak wiadomo w USA działalność gospodarcza jest w dużym stopniu powiązana z polityką. Stany Zjednoczone chcąc powstrzymać rozrost wspólnoty socjalistycznej zaangażowały olbrzymie środki na budowę przemysłu w krajach Ameryki Łacińskiej. Wzrost konkurencyjności przedsiębiorstw amerykańskich musiał odbywać się przez obniżenie kosztów płac. Stąd dobrym rozwiązaniem było lokowanie produkcji w biednych krajach. Amerykanom nie na rękę było stworzenie rynku wewnętrznego. Utworzenie takiego rynku siłą rzeczy musiałoby oznaczać wzrost zamożności ludzi pracy, a co za tym idzie wzrost płac, co oczywiście nie wchodziło w grę. Kraje Ameryki Łacińskiej są zapleczem niesłychanie taniej "siły roboczej". Podobna sytuacja występowała przez pewien czas w Korei Południowej, Tajwanie i na Filipinach. Prawdę mówiąc była to forma neokolonializmu.

Polityczny rozwój gospodarczy

Do czasu upadku bloku socjalistycznego USA, Japonia oraz ówczesna EWG (Europejska Wspólnota Gospodarcza, dziś Unia Europejska) wchłaniały produkcję tych państw. Następował dość znaczący wzrost PNB (Produktu Narodowego Brutto). Tempo jego wzrostu w latach 80. było porównywalne z tym jakie miały kraje Azji południowo-wschodniej. Po upadku systemu socjalistycznego, parasol ochronny dla tych krajów został cofnięty. Kryzys krajów kapitalistycznych na początku lat 90. spowodował stopniowe zmniejszanie importu. Polityka się skończyła, górę zaczęły brać racje ekonomiczne. Przy malejącym eksporcie, w sytuacji braku rynku wewnętrznego zaczęły nawarstwiać się kłopoty finansowe, tak że w roku 99 skończyło się to ogólnym wielkim kryzysem gospodarczo-finansowym, choć jego początki sięgają nawet roku 1993. Wtedy to właśnie ujawniło się prawdziwe oblicze "wielkiego" rozwoju gospodarczego tych państw - "wielki" rozwój był przedsięwzięciem politycznym Zachodu nakierowanym na osłabienie bloku socjalistycznego. Był po prostu elementem w taktyce "zimnej wojny". Za taką interpretacją przemawia wiele faktów.

Duży wzrost wskaźników gospodarczych przy regresie społecznym

Takie kraje jak Meksyk, Brazylia, Wenezuela, Peru osiągnęły duży wzrost wskaźników gospodarczych, jednakże nie nastąpił odpowiadający mu rozwój społeczny. Wręcz przeciwnie. Liczba nędzarzy wzrosła w wartościach absolutnych i co gorsza względnych. Tylko w okresie 1980-1990 przybyło w tym obszarze ponad 100 000 000 ludzi żyjących w nędzy (poniżej granicy ubóstwa). W okresie lat 90. po wdrożeniu pełnej gospodarki liberalnej, degradacja społeczeństw jeszcze bardziej się wzmogła. W całym tym okresie odsetek analfabetów tylko w niewielkim stopniu się zmniejszył, w przeciwieństwie do krajów azjatyckich. Zainwestowano przede wszystkim w szkolnictwo wyższe, co wytworzyło pewną wąską grupę inżynierów, naukowców. Zaniedbano jednak nauczanie podstawowe i średnie, tak że dostęp do edukacji nie uległ zmianie, a w wielu przypadkach pogorszył się.

Pozornie korzystne niektóre wskaźniki opieki zdrowotnej

Wskaźniki w służbie zdrowia mogą się wydawać bardzo korzystne, zwłaszcza liczba mieszkańców na jednego lekarza, wydatki pieniężne. Niestety te wskaźniki nie przedstawiają prawdziwego obrazu. Dostęp do opieki zdrowotnej jest w ogromnym stopniu ograniczony do kręgu osób zamożnych, którzy w tym rejonie stanowią rzadkość. Dla grup najuboższych podstawowym systemem opieki zdrowotnej są organizacje humanitarne (np. Czerwony Krzyż), charytatywne, kościelne, Taki stan wiąże się z jej organizacją. Kraje te postawiły na opiekę wysoko specjalistyczną, a nie na podstawową. Zbudowano duże ośrodki lecznicze, lecz nie stworzono sieci lecznic ambulatoryjnych, pogotowia ratunkowego, przychodni zdrowia. Prawie cały potencjał leczniczy został skupiony w dużych aglomeracjach miejskich. Leczenie często jest odpłatne, zarówno porady lekarskie, zabiegi, operacje jak i leki. Nawet tam, gdzie opieka jest finansowana ze środków publicznych (państwowych) istnieją ogromne trudności w realnym dostępie do świadczeń medycznych. Powodem jest sposób finansowania, które odbywa się na zasadzie zwrotu poniesionych kosztów przez pacjenta. W przeważającej części ludzie nie posiadają wymaganych funduszy, by rozpocząć leczenie, zatem owy mechanizm eliminuje ze świadczeń zdrowotnych osoby ubogie, które w tym regionie świata stanowią większą część społeczności. Gdy sytuacja życiowa zmusi ich do podjęcia leczenia, to nierzadko dochodzi do wyprzedaży posiadanego mienia trwałego, domu, ziemi na gospodarują, po to by pozyskać pieniądze na leczenie. Według różnych organizacji od 70 do 90 % populacji jest pozbawione realnej opieki zdrowotnej. Taka forma organizacji służby zdrowia jest absurdalna, ponieważ to właśnie ludzie ubodzy najbardziej potrzebują opieki. To oni są niedożywieni, mieszkają w niehigienicznych warunkach, nie mają dostępu do czystej, nie zanieczyszczonej wody itd. Taki stan rzeczy znajduje odzwierciedlenie w zdrowotności. W Meksyku na początku lat 90. 14 osób na 1000 chorowało na dżumę! Śmiertelność niemowląt jest wyższa niż w nędznym Wietnamie! W drugiej połowie lat 90. stan ten nieco uległ poprawie. Jednakże osiągnięto ją dzięki odejściu od neoliberalnej polityki społecznej w tej sferze. W większości tych krajów służba zdrowia zorganizowana była na wzór Stanów Zjednoczonych.

Dochody ludności i rynek pracy

W tym miejscu trzeba wspomnieć o dochodach ludności oraz rynku pracy. Prowadzona przez wiele lat neoliberalna polityka społeczna spowodowała realne zubożenie ogromnych rzesz narodu. W większości krajów tego obszaru świata połowa ludności otrzymuje zaledwie 5% dochodu narodowego. 20% najbogatszych zabiera ok. 67% dochodu narodowego. Na przykładzie Meksyku można wykazać, że połowa ludności musiała się zadowolić kwotą nie wyższą niż 20 dolarów na miesiąc, co stanowi nieco powyżej pół dolara na dzień! Oznacza to, że połowa narodu żyła w nędzy! Najbogatsza 20% grupa ma do dyspozycji miesięcznie 471 $ na osobę. Pozostałe grupy mają do dyspozycji miesięcznie mniej niż 122 $ na osobę. Trzeba pamiętać, że te kraje mają poziom cen artykułów konsumpcyjnych (w tym żywności) zbliżony do tego w USA. W "tanich" rejonach USA wyżywienie się za kwotę 100 $ na miesiąc jest bardzo trudne. Takie proste wyliczenie pozwala stwierdzić, że praktycznie 80% ludzi żyje w biedzie lub w nędzy, podczas gdy reszta bynajmniej nie cierpi niedostatków. Nierówności są normalne w liberalnym kapitalizmie, co pokazałem w pierwszej części "Analizy ..".
Z pracą też nie jest dobrze. Rozwój gospodarczy skoncentrował się tylko i wyłącznie w dużych aglomeracjach miejskich, podczas gdy ośrodki wiejskie nawet cofnęły się w rozwoju. O ile na początku lat 70. kraje te były żywnościowo samowystarczalne, to już 20 lat później musiały znaczne ilości sprowadzić z zagranicy (ok. 20-30% zapotrzebowania).
Muszę w tym miejscu przypomnieć, że tzw. restrukturyzacja obszarów wiejskich jest jednym z istotnych punktów polityki gospodarczej liberalizmu. Niestety najczęściej ogranicza ona się do pozbawiania środków do życia ludności wiejskiej. Rolnik jest w zasadzie samodzielny ekonomicznie, ponieważ może siebie i swoją rodzinę wyżywić. Gdy stworzy się niekorzystne warunki gospodarowania, taki rolnik będzie zmuszony przenieść się do miasta i zasilić armię bezrobotnych. Przy braku finansowego wsparcia przez państwo człowiek mający na utrzymaniu rodzinę musi podjąć pracę za najnędzniejsze wynagrodzenie nie zważając na warunki bezpieczeństwa i higieny pracy. Zwiększenie bezrobocia w liberalnych gospodarkach jest korzystne dla przedsiębiorców i kapitalistów, ponieważ umożliwia niejako automatyczną obniżkę płac, a co za tym idzie, obniżenie kosztów gospodarowania i zwiększenie swoich zysków bądź swojej konkurencyjności cenowej.

Brak pracy, niski poziom wykształcenia ludności wiejskiej powoduje, że ludzie aby żyć, łapią się różnych sposobów pozyskania pieniędzy. Istną plagą jest handel i produkcja narkotyków. Odsetek ludzi dorosłych i dzieci zaangażowanych w ten "biznes" jest wielokrotnie większy niż odsetek prostytuujących się dzieci w Tajlandii i Filipinach razem wziętych. Cechą wszystkich krajów o ideologii liberalnej jest niezwykle wysoka przestępczość, co się oczywiście wiąże w dużej mierze z biedą i tragicznymi warunkami pracy najemnej (niezmiernie długi dzień pracy i wynikające stąd zaniedbanie rodziny).
Wartym odnotowania jest fakt, że te kraje mają stosunkowo wysoki odsetek studentów. Niestety cechuje je wysokie bezrobocie wśród absolwentów uczelni wyższych. Przyczyną tego stanu rzeczy jest niedostosowanie struktury gospodarczej do struktury społecznej.

Propagandowe hasło - "dyplom zapewni ci pracę"

Wizja zdobycia normalnej pracy poprzez wysokie wykształcenie jest kolejnym elementem manipulacji liberałów. Nieodparcie przypomina ona faszystowski napis umieszczony na bramie obozu zagłady "Praca czyni wolnym". Lecz nie jest rzeczą przypadku, że pośród naczelnych tez o rozwoju gospodarczym jest ta, iż ten rozwój potrzebuje ludzi dobrze wykształconych (tj. z wyższym wykształceniem). Przyczyna akcentowania tego aspektu jest bardzo prosta, choć ukryta. Otóż, im bardziej złożona jest praca, tym nieproporcjonalnie większy można czerpać z niej zysk. Niech tą sytuację zilustruje przykład. Jeżeli przedsiębiorca uzyskuje 50 gr. na każdą złotówkę płacy zwykłego pracownika, to w przypadku ludzi z dyplomem uczelni - już 2,50 zł na każdą złotówkę płacy. Innymi słowy, przedsiębiorca uzyskuje więcej korzyści (zysku) z pracownika wykształconego, pomimo że płaci temu pracownikowi wyższą pensję. Mówiąc wprost, pracownikowi najemnemu z wyższym wykształceniem płaci się mniej w stosunku do wypracowanego przezeń zysku, niż pracownikowi o niskim wykształceniu. Jest jeszcze drugi element tej kampanii. Pisałem już o tym w części I. Wraz z upowszechnieniem wyższego wykształcenia, zmienia się relacja popytu-podaży na rynku pracy na niekorzyść pracowników najemnych. Większa liczba dobrze wykształconych osób oznacza większą wśród nich konkurencję o ograniczoną, z reguły za małą, liczbę etatów. W efekcie cena za pracę spada, co w praktyce oznacza niższe zarobki, a więc niższe koszty funkcjonowania przedsiębiorstwa.. Oto cała tajemnica niedorzecznego nacisku na wykształcenie. Takiego nacisku nie usprawiedliwia w żadnym stopniu postęp technologiczny.




Kraj Ludność (1990) Obszar w km2 PKB na mieszkańca w cenach stałych z roku 1990 Bezrobocie (1990) Inflacja (1990) Odsetek piśmiennych Liczba mieszkańców na jednego lekarza (1990)
19801990
Argentyna 32 500 000 2 780 000 5398 $ 4346 $ 7,4 % *1344 % 95 % 340
Brazylia 153 300 000 8 500 000 3001 $ 2882 $ 4,3 % *1585 % 81 % 685
Chile 13 400 000 756 626 2023 $ 2321 $ 6,1 % 27,3 % 93 % 922
Meksyk 82 300 000 1 960 000 3235 $ 3156 $ 16 % 29,9 % 87 % 600 
Peru 22 900 000 1 285 216 2316 $ 1657 $ 25 % *7657% 85 % 1000
Wenezuela 19 700 000 916 490 3465 $ 2495 $ 10,6 % 36,5 % 88 % 576
źródło:
Statistical yearbook for Latin America and the Caribbean 2001, Eclac
Leksykon Państw Świata 1993/94, Real Press
* - W owym czasie kraje te przeżywały kryzys finansowo-gospodarczy, zatem podany wskaźnik inflacji nie jest charakterystyczny. W późniejszym okresie udało się opanować hiperinflację i zmniejszyć ją do poziomu kilkunastu procent.

Argentyna

Jest to swego rodzaju ewenement pośród krajów Ameryki południowej i środkowej. W XX wiek Argentyna wchodziła jako kraj o najwyższej stopie życiowej. Swoją ówczesną pozycję zawdzięczała rolnictwu, dzięki nowatorskim metodom zamrażania i transportu żywności. Do głównych produktów eksportowych należały: mięso, skóra, wełna, zboże Później tą pozycję utraciła. Wydaje się, że czynnikiem niesprzyjającym były dwie wojny światowe i dyktatorskie rządy na przemian wojskowych i cywilów, aż do pierwszej połowy lat 80. Okres ten nie został co prawda zmarnowany. Zbudowano przemysł, który już na początku lat 90. wytwarzał 40% PKB i dawał utrzymanie 1/3 ludności. Duże znaczenie ma sektor usługowo-handlowy, a zwłaszcza turystyczny, który wytwarza 45% PKB i daje zatrudnienie 57% ludności. Podstawowymi artykułami eksportowymi są płody rolne (blisko 30% wartości eksportu).

Kryzys gospodarczy i przemiany w kierunku liberalnym

Na początku lat 90. Argentyna przeżywała kryzys gospodarczy. Bardzo wysoka inflacja, wysokie bezrobocie (patrz tabelka) znacznie osłabiły poziom życia ludności. Ówczesne władze podjęły reformy podobne do tych, jakie przeprowadza się w Polsce.
Sprywatyzowano przedsiębiorstwa państwowe, w tym operatora telefonii Entel, linie lotnicze, sieć kolejową (10 tys. km z 27 tys.), sieć drogową (10 tys. km z 30 tys.), sprywatyzowano przemysł naftowy, elektrownie oraz utworzono wraz z Brazylią, Paragwajem i Urugwajem strefę wolnego handlu tzw. Mercosur. Podjęto dość znaczące oszczędności w wydatkach budżetu państwa. Wszystkie te zabiegi przyniosły zamierzony skutek. Inflacja spadła do 10%, a bezrobocie do 5%. Według oficjalnych danych produkt narodowy praktycznie się podwoił w okresie 1990-2000. Niestety, rok 2001 zburzył ten lukierkowy obrazek, gdy okazało się, że argentyńska waluta ma sztucznie zawyżoną swą wartość poprzez związanie sztywnym kursem 1:1 z dolarem amerykańskim. Po przeszacowaniu, okazało się, że faktyczny wzrost PKB za ten okres nie przekracza 20%

Na początku lat 90. poziom życia szerokich mas społecznych był najwyższy w całej Ameryce południowej i środkowej. 127 samochodów i 216 telewizorów przypadających na 1000 mieszkańców (1990) to nie pobite rekordy. Niemniej jednak ludność swój poziom życia zawdzięcza, choć wielu osobom to trudno przyznać, państwowej strukturze gospodarki przed reformami. Mimo, że dominującą formą własności w przedsiębiorstwach była własność państwowa, to funkcjonowały one według reguł rynkowych.

W pierwszej edycji tego opracowania napisałem, że podjęte reformy nie przyniosły negatywnych skutków, a ich rezultaty przyjdzie ocenić nam po czasie. Wtedy jeszcze nie były mi znane konsekwencje kryzysu, który trwa nieprzerwanie od 4 lat. Jego początki sięgają już roku 1993, a więc krótko po wdrożeniu liberalnych reform. W pierwszym okresie, zmiany "uwalniające" gospodarkę przyniosły pozytywne rezultaty, lecz dopuszczenie inwestorów zagranicznych na długie lata zmieniło oblicze gospodarcze tego kraju i to bynajmniej nie na lepsze. Mimo, że w 1992r w finansach publicznych (budżecie państwa) zanotowano nadwyżkę w wysokości 1,8% PKB, to w latach następnych sytuacja zaczęła się pogarszać. Wysoki dług zagraniczny wynoszący 60 mld $ (1991) stanowił coraz większe obciążenie. Na nic się zdała 35% jego redukcja w 1992r. Wraz z postępującą prywatyzacją zaczęły maleć wpływy podatkowe do budżetu. Nawarstwiały się problemy społeczne i finansowe, co zmuszała rząd do zaciągania kolejnych pożyczek, by móc regulować swoje zobowiązania. Niestety, ani powołanie strefy wolnego handlu, ani wzmożenie wymiany handlowej z Unią Europejską, ani programy dostosowawcze promowane przez Bank Światowy nie przyniosły rezultatu. Od 1997 Argentyna pogrąża się coraz bardziej w chaosie. W tym roku dług zagraniczny sięgnął 130 mld$. Rządy, by ratować sytuację kolejny rok z rzędu zapowiedziały cięcia w budżecie na sferę socjalną. Przez kraj przelała się fala strajków i demonstracji.W grudniu br. (2001) rząd wprowadził zakaz wywozu zagranicznych walut w kwocie wyższej niż 1000$ .Strajki i demonstracje związków zawodowych nierzadko przeradzały się w lokalne próby przejmowania władzy i własności przez pracowników. Doszło do starć z policją; w Nequen, strajkujący robotnicy z fabryki ceramiki Zanon, którzy żądali przywrócenia do pracy swoich kolegów, zostali ostrzelani przez policję gumową amunicją. Dochodziło także do sytuacji, w której robotnicy usiłowali otworzyć ponownie zakład i zorganizować pracę pod kontrolą komitetu pracowniczego. Były próby nawiązywania współpracy z komitetami bezrobotnych i okolicznych bezrolnych chłopów. Bezrobotni organizowali blokady dróg.[lewica.pl za IndyMedia.org].

Argentyna znajduje się na krawędzi nie tylko bankructwa, ale i społecznej rewolucji socjalistycznej. To jest niestety bardzo wstrząsający i smutny dowód na niszczycielską siłę liberalnej ekonomii. Kraj kwitnący, choć nie pozbawiony problemów, w przeciągu 8 lat zdołano przeobrazić w ruinę gospodarczą, a przecież liberalne obietnice rozpościerały zupełnie inną perspektywę.

Brazylia

Największy i najliczniejszy kraj regionu. Struktura dochodu narodowego i zatrudnienia jest podobna do tej w Argentynie. Podstawowym towarem eksportowym są rudy żelaza. Istnieje dość znaczący przemysł samochodowy, komputerowy, lotniczy. Bardzo rozwinięte są leśnictwo i przemysł zbrojeniowy. Największym partnerem handlowym są USA i Kanada (30% eksportu).
Brazylia jest dość osobliwym krajem. Gospodarka tylko w niewielkim stopniu pracuje na eksport (10% wartości eksportu w PNB). Wydawać by się mogło, że nie powinna ona być wrażliwa na perturbacje zagraniczne, ale olbrzymia większość przedsiębiorstw to filie lub kooperanci firm amerykańskich. Brazylia jest przykładem jak stosunkowo wysoki wzrost gospodarczy współgra z postępującą nędzą. 1/5 ludności dysponuje 67% dochodu narodowego, podczas gdy 50% dysponuje tylko 7% tegoż dochodu. Oficjalny poziom bezrobocia wydaje się nie być wysoki, lecz nie ujmuje on wielu grup społecznych, nie mających prawnych możliwości uzyskania statusu bezrobotnego. W niektórych rejonach kraju i to na dodatek w miejskim rejonie przemysłowym Sao Paulo bezrobocie sięgało 17% (1992). Na przedmieściach i plażach dużych miast takich jak Rio de Janeiro istnieją olbrzymie slumsy, tzw. minifavelas.

Buta władzy

Rządzący wydają się nie przejmować poziomem życia ludności ani opinią publiczną. W 1992 roku ówczesny prezydent przyjął łapówkę od biznesmena w wysokości 6,5 mln $. Praktycznie od lat 50. istnieje korupcja we władzach odpowiedzialnych za przemysł drzewny. Taki stan rzeczy powoduje rabunkową gospodarkę leśną. Ocenia się, że obecnie Brazylia posiada 60% zalesienia z roku 1950 (w 1992 było to 75%). Wartym odnotowania jest fakt, że za niszcycielski wyrąb lasu instytucje i media liberalne obarczają odpowiedzialnością biedaków, którzy trudniąc się nielegalnym wyrębem zdobywają w ten sposób środki do życia. Najgorsze w tym jest to, że w odróżnieniu od Indonezji i Tajlandii, tutaj ta gospodarka leśna służy jedynie wąskiej grupie przedsiębiorców i skorumpowanym władzom, nie zaś narodowi. Gospodarka nie rozwija się w przekroju terytorialnym równomiernie - tylko w obrębie wielkich aglomeracji.

Kryzys gospodarczy

Nie obyło się też bez wielkich załamań. W 1992 roku na 500 największych przedsiębiorstw (prywatnych) aż 250 zanotowało straty.

Fatalna opieka zdrowotna

Podobnie jak w innych krajach tego regionu specjalistyczna opieka zdrowotna skoncentrowana jest tylko w dużych miastach, a także jest w dużym stopniu odpłatna. Znaczące nakłady na służbę zdrowia nie podnoszą zdrowotności narodu. Nic w tym dziwnego, skoro łoży się fundusze na opiekę wysokospecjalistyczną (a więc bardzo drogą) podczas gdy opieka podstawowa po prostu "leży". Stosunkowo duże sumy na pomoc społeczną praktycznie wcale nie docierają do potrzebujących, są bowiem rozkradane przez prywatne instytucje finansowe.

Haniebny udział Kościoła Rzymskokatolickiego w szerzeniu biedy

Jedynym ratunkiem mogłaby być działalność Kościoła Rzymskokatolickiego. Niestety jego hierarchowie od lat są związani z władzami i w dużym stopniu odpowiedzialni za tą tragiczną sytuację społeczną opowiadając się za gospodarką wolnorynkową. Wielu członków rządu (po 16-20 ministrów) należało do katolickich organizacji Lumen 2000 i Opus Dei. Ludzie praktycznie zostali osamotnieni. Nie można się zatem dziwić, że w ciągu ostatnich 20 lat w całym regionie odeszło z Kościoła prawie 100 milionów ludzi. Na miejsce Kościoła rzymskokatolickiego wszedł tam cały szereg kościołów protestanckich, a także sekt.

Okrócieństwo władzy

Rządy, które chlubiły się poparciem kościoła wcale nie przejmowały się losem ludzi, czasami dochodziło do tragicznych wydarzeń. 2 października 1992 roku uzbrojeni w karabiny maszynowe policjanci wystrzelali jak kaczki 110 protestujących więźniów zamkniętych w celach. Okrucieństwo i bezduszność w rzekomo demokratycznym kraju nie ma chyba sobie równych. Brazylia pod tym względem nie jest wyjątkiem. Taka sytuacja występuje praktycznie we wszystkich krajach Ameryki Łacińskiej.

Po upadku bloku socjalistycznego, gdy pojawiły się w Polsce pierwsze negatywne skutki polityki liberalnej Watykan, a w ślad za nim kościoły lokalne Ameryki Łacińskiej zmieniły politykę i zdanie na temat liberalnej gospodarki kapitalistycznej. Pojawiły się nawet takie socjalistyczne postulaty jak rozdanie ziemi chłopom. Opamiętanie przyszło jednak chyba za późno i na pewno nie zdejmie odpowiedzialności za nędzę. Mi, jako chrześcijaninowi, bardzo przykro jest pisać takie gorzkie słowa, ale taka niestety jest prawda.

Brazylia ze swoim PKB na poziomie grubo ponad 700 miliardów dolarów jest jednym z najbardziej zasobnych krajów świata. Takie potęgi gospodarcze jak Wielka Brytania, Włochy wytwarzają nieco ponad 1 bilion (1000 miliardów) dolarów PKB. Można zatem śmiało zaliczyć Brazylię w grono potęg gospodarczych. Bez problemów mogłaby zapewnić całej ludności godziwe życie. Tak się jednak nie dzieje dzięki liberalnej polityce społeczno-gospodarczej.

Chile

Struktura PKB i zatrudnienia jest bardzo podobna do tej w Brazylii. 52% pracuje w sektorze handlu i usług, 25% w przemyśle a 24% w rolnictwie. Przy tak niskim dochodzie ludności jest to praktycznie zabójcze. Chile eksportują przede wszystkim miedź, żywność i produkty rolne. Mimo imponującego wzrostu gospodarczego postęp w redukcji nędzy jest bardzo niewielki. W 1991 r. najniższe wynagrodzenie wynosiło 33 000 peso (około 90$). Może się ono wydawać korzystne, lecz pamiętajmy o tym, że są to rynki otwarte o poziomie cen żywności zbliżonym do tanich rejonów USA. Mimo zabiegów rządowych o zabezpieczenie dochodów ludzi najuboższych, w tym okresie blisko 50% Chilijczyków żyło w biedzie lub w nędzy.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat, mimo znaczącego rozwoju gospodarczego, poziom nędzy nie zmniejszył się. Prawie wszystkie problemy, które trapią ludność Brazylii można spotkać również w tym kraju. Beznadziejna służba zdrowia i opieka społeczna to główne mankamenty. Jest to tym dziwniejsze, że w tym kraju wydaje się najwięcej (w odsetku) pieniędzy na te cele wśród wszystkich omawianych państw, jednocześnie rezultaty są jedne z najgorszych.
Jedynym plusem przemawiającym na korzyść rządzących w tym kraju są ich intencje poprawy poziomu życia całej ludności. Niestety obrana droga liberalnej gospodarki i nieudolnego wsparcia państwa nie przynosi żadnego efektu.

Meksyk

"Statek flagowy" neoliberałów. Brakuje krajów, gdzie można spotkać się z realizacją tak podręcznikowo ideologii Friedmana jak w Meksyku. W wyborach prezydenckich w 2000 roku liberał - Janusz Korwin-Mikke podawał Meksyk jako wzorzec, raj do którego powinniśmy dążyć. W związku z tym czuję się w obowiązku zaprezentować ten "cud" gospodarczy należący do NAFTA. Niestety fakty zmuszają mnie do stanowczej polemiki.

Kraj jest gospodarczo zintegrowany z USA. Większość dużych przedsiębiorstw jest we władaniu przedsiębiorców amerykańskich bądź stanowi filie tych przedsiębiorstw, np.General Motors Mexico, Ford Motor Mexico, Chrysler de Mexico itd. USA są też głównym partnerem handlowym: 70% eksportu i 65% importu. Głównymi towarami eksportowymi są artykuły przemysłowe, ropa naftowa oraz produkty rolne i przemysłu drzewnego. Struktura zatrudnienia jest następująca: 58% usługi, 21% przemysł 21% rolnictwo. Aż 60% dochodu narodowego pochodzi z sektora handlowo-usługowego. Najistotniejszym źródłem dochodów jest turystyka. Najwięcej turystów przyjeżdża ze Stanów Zjednoczonych. Pod koniec lat 80. Meksyk znajdował się w kryzysie. Inflacja rzędu 50%, bezrobocie 16%, stagnacja gospodarki. Jako zatrważającą ciekawostkę warto przytoczyć taki oto fakt - oficjalnie bezrobocie w 1991 roku wynosiło 2,6% podczas gdy rzeczywiste przekraczało 15%. W dalszej części to zagadkę wyjaśnię.

Reformy liberalne

Rządy podjęły się reform. W ciągu zaledwie pół roku zdołano sprywatyzować ponad 1000 przedsiębiorstw państwowych, tak że w 1992 r. zostało ich tylko 100 (ze 1185). Przystąpienie w 1992r do NAFTA (North Atlantic Free Trade Agreement - porozumienie o wolnym handlu) zostało odebrane na globalnych rynkach, przede wszystkim w USA, jako gwarancja utrzymania "słusznych" reform. Zaowocowało to dużymi kwotowo inwestycjami w przemysł. Niestety, nowe inwestycje zrealizowano praktycznie jedynie na granicy z USA oraz wokół wybrzeża Zatoki Meksykańskiej (przemysł naftowy). Zredukowano inflację, ograniczono deficyt budżetowy, zredukowano wydatki na pomoc społeczną oraz zmniejszono dług zagraniczny, zniesiono cła. No cóż, z punktu widzenia liberalnej ekonomii jest to prawdziwy kraj kapitalistyczny, prawdziwy wzór gospodarowania. Realizowane są niemalże wszystkie postulaty ideologii friedmanowskiej; prywatne przedsiębiorstwa, brak ceł, niskie podatki, dobre globalne wskaźniki ekonomiczne (niski deficyt, niska inflacja, niskie oficjalne bezrobocie, niski odsetek ludności żyjącej z rolnictwa, a wysoki z usług itd.) oraz niskie płace, a co za tym idzie niskie koszty dla przedsiębiorców.

Po kryzysie lat 90. ekonomiści liberalni zawyrokowali, że gospodarka przeżywała kłopoty, gdyż była zbyt socjalistyczna, a główne źródło problemów upatrywano w "braku bezpieczeństwa własności prywatnej". Jednakże nadal odnaleźć można opinie, iż jest to istny raj dla przedsiębiorców. Niestety nie dla zwykłych ludzi.

Podobnie jak w innych krajach regionu, służbę zdrowia skoncentrowano w wielkich aglomeracjach, jest ona też odpłatna. Jeszcze w późnych latach 90. ludność nękana była przez dżumę (14 osób na 1000). Niskie płace też nie są powodem do zadowolenia. Rozdział dochodów nie jest aż tak jaskrawo niesprawiedliwy jak w Brazylii, ale bliżej mu do krajów afrykańskich, niż do krajów azjatyckich. Nauka szkolna także w dużym stopniu obciąża finansowo rodziców. Mimo integracji gospodarczej w ramach NAFTA Meksykanom nie żyje się dobrze. Świadczą o tym liczne próby nielegalnej ucieczki do USA (300 000 osób rocznie). Ocenia się, że w Stanach Zjednoczonych żyje nielegalnie od 10 do 15 milionów Meksykanów. USA by zapobiec nielegalnemu przekraczaniu granicy na całej jej długości wybudowały zasieki, a w okolicy Tijuana wybudowano metalowy płot (Meksykanie nazwali go "Mur berliński"). Międzynarodowa organizacja ochrony praw człowieka Americas Watch udokumentowała przypadki ostrzeliwania, torturowania, gwałtów na Meksykanach dokonanych przez służby graniczne USA. Oficjalny protest w tej sprawie wystosowano w 1992 roku do administracji amerykańskiej. W 1992 roku parlament wydał ustawę nakazującą wydanie wszystkim obywatelom dowodów osobistych. Do tego czasu tylko nieliczni posiadali dowód tożsamości. Wynikało to z ogromnej nędzy. Po prostu olbrzymia większość ludności nie mogła pozwolić sobie na opłacenie metryk! Można się teraz łatwo domyśleć, dlaczego oficjalne wskaźniki bezrobocia są tak niskie. Nie można przecież zarejestrować się w urzędzie pracy bez posiadania dowodu tożsamości, bez posiadania miejsca zamieszkania. Mimo ustawy, do tej pory nie zrealizowano w pełni tego projektu.

Z analizy porównawczej wynika, że PNB nie zmienił się znacząco - 2700$ (rok 1998) w stosunku do 2490$ (rok 1990). Już praktycznie od lat 50. Meksyk był zapleczem taniej siły roboczej dla USA. W mniejszym lub większym stopniu realizowano neoliberalną politykę społeczno-gospodarczą. Nawet okresy reżimów były wspierane politycznie i gospodarczo przez USA. Podjęta z początkiem lat 90. reforma prywatyzacji i przystąpienie do NAFTA nie przyczyniły się ani do wzrostu gospodarczego, ani rozwoju społecznego. Przeciwnie, życie ludności i tak już ciężkie, stało się teraz utrapieniem, zmaganiem z losem.

Parę lat po przystąpieniu do NAFTA z powodu zniesienia ceł na żywność źródło utrzymania utraciło kilka milionów rolników.

W kraju o dochodzie narodowym rzędu 200 miliardów dolarów naprawdę można stworzyć warunki do życia. Nie ma potrzeby istnienia ogromnych rzesz nędzarzy. Można zorganizować opiekę zdrowotną i społeczną, tylko że trzeba tego chcieć. Kraje o mniejszym potencjale potrafiły zainwestować dziesiątki miliardów dolarów tak, by skutecznie poprawić byt narodowi (np. Malezja). Na ironię zakrawa fakt, że w kraju o olbrzymich zasobach naturalnych (gigantyczne połacie dżungli, olbrzymie tereny rolnicze, ropa naftowa, duża liczebność narodu) według szacunków 3/4 ludności żyje w biedzie, marnotrawi się i niszczy nieodwracalnie odnawialne zasoby naturalne, niszczy środowisko, a poprzez złą politykę społeczno-gospodarczą niszczy własny naród!

W tej kwestii znane organizacje obrony praw człowieka jakoś dziwnie milczą?! Krzyczą zaś głośno tam, gdzie rządy nie chcą realizować polityki liberalnej. Sądzę, że takie wyniki społeczne nie mogą być przedmiotem chluby. Dziwi mnie zatem fakt, że tak wykształceni ludzie, jak np. Janusz Korwin-Mikke, potrafią upatrywać wzorów w tak antygospodarnych krajach. Czyżby był im obojętny los ludzi biednych? Czyżby chodziło im tylko o dobro i wygody swoich kolegów-przedsiębiorców? Te pytania muszą w tym miejscu pozostać bez odpowiedzi.

Peru

Drugi "wzorcowy" dla Polski kraj. Na doświadczeniach tego państwa stworzono u nas system emerytalny. Szacunki z początku lat 90. wskazywały, że poniżej granicy ubóstwa żyło 70% narodu. Mimo, że następuje szybki rozwój gospodarczy, to nie przekłada się on na powszechny poziom życia ludzi. Struktura zatrudnienia jest następująca: usługi - 49%, przemysł - 34%, rolnictwo 17%. Jak wcześniej wskazywałem, wysoki odsetek ludzi żyjących z usług przy dużych nierównościach i niskim dochodzie powoduje dalsze ubożenie niemalże całego społeczeństwa. I tutaj ta teza znajduje potwierdzenie. Co prawda, odsetek nędzarzy ulega nieznacznemu zmniejszaniu, ale liczba osób biednych zwiększa się w stopniu daleko większym, niż wynikałoby to z awansu grup ludności z obszaru nędzy do obszaru biedy.

Peru nie ma różnorodnego przemysłu. Zdecydowanie dominuje tutaj przemysł połowu i przetwórstwa rybnego, przemysł włókienniczy i metalowy. Skoncentrowany jest wzdłuż wybrzeża. Mimo, że dochód narodowy na jednego mieszkańca w 1998 r. wyniósł 2500$ , to pod względem infrastruktury komunalnej i społecznej Peru przypomina zniszczoną Polskę okresu powojennego. Na tej płaszczyźnie ujawniają się wszystkie niesprawiedliwości. Garstka ludzi mieszka w nowoczesnych, skomputeryzowanych domach, jeździ nowoczesnymi samochodami, korzysta z usług najwyższej klasy w ekskluzywnych budynkach, podczas gdy reszta mieszka w domostwach przypominające okres średniowiecza, podróżuje pieszo lub rozklekotanymi pojazdami i nie ma dostępu do opieki zdrowotnej, jaką Polacy mieli w latach 50. PRL. Jest to kolejny kraj neoliberalnej polityki, gdzie przy stosunkowo wysokim dochodzie (ok. 60 miliardów dolarów) nie zaspokaja się nawet najbardziej podstawowych potrzeb.

Wenezuela

Wenezuela jest krajem silnie związanym gospodarczo i politycznie ze Stanami Zjednoczonymi. Ponad 50% eksportu i importu jest realizowane z USA. Jest to kolejny kraj neoliberalnej polityki o skrajnościach jeszcze większych niż w Peru i Chile. Na początku lat 90. ponad 80% Wenezuelczyków żyło w ubóstwie. Jest to niezwykle intrygująca sytuacja, jeżeli zważy się, że jest to kraj wydobywający ropę naftową. W olbrzymiej większości krajów naftowych dochód narodowy jest stosunkowo wysoki, a ludzie nie mają problemów z zaspokojeniem elementarnych potrzeb W tym państwie jednak jest inaczej. Kraj jest niewydolny żywnościowo - musi ją sprowadzać z zagranicy. Dochód narodowy jest porównywalny z polskim; 3496 $ (98r) na mieszkańca (76,4 miliarda $ ogółem). Jak wcześniej już wskazywałem, przy takim dochodzie można pokusić się o realizowanie potrzeb społeczeństwa, nie jest to jednak realizowane (zgodnie z liberalnym postulatem jak największego zróżnicowania dochodów). Cenną informację stanowi struktura zatrudnienia: usługi - 60%, przemysł - 27%, rolnictwo - 13%. No cóż, mamy tutaj do czynienia z kolejnym niedostosowaniem struktury zatrudnienia do poziomu rozwoju gospodarczo-społecznego i wynikającymi z tego wszystkimi konsekwencjami.



Omówione powyżej kraje oczywiście nie stanowią wszystkich państw rejonu Ameryki Łacińskiej. Przedstawiłem te, gdyż obejmują one 3/4 ludności tego obszaru świata; 353 mln na 483 mln osób. Stanowią zatem reprezentatywny obraz życia tego regionu. Ogółem w Ameryce Łacińskiej istnieją 33 państwa. Wśród liczniejszych można wymienić: Gwatemala (10,5 mln), Honduras (6,3 mln), Salwador (5,8 mln), Dominikana (8 mln), Haiti (7,5 mln), Kuba (11 mln), Boliwia (7,8 mln), Ekwador (11,9 mln), Kolumbia (36,2 mln). Jak widać, poza Kolumbią, większość z nich to małe kilku milionowe kraje. Aby unaocznić poziom rozwoju tego rejonu proponuję przyjrzeć się następującej tabelce.

Produkt Krajowy Brutto (1998)Liczba krajów
<1000 $6
<5000 $22
<10 000$4
>10 000$1 (3)*
* - w nawiasie łącznie z Kanadą i Stanami Zjednoczonymi

Jak widać, tylko jeden kraj przekracza magiczną wartość 10 000$ na mieszkańca, są to wyspy Bahama. Aż 6 znajduje się na poziomie krajów afrykańskich, a tylko 4 pomiędzy 5000 a 10 000 $. Ogromna liczba 22 krajów poniżej 5000 $ jest zaskakująca, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, iż były one wspierane, a raczej kontrolowane gospodarczo i finansowo przez USA praktycznie przez cały wiek XX, realizując neoliberalną politykę gospodarczą. Mimo, że poziom dochodów jest wyższy niż w analizowanych krajach azjatyckich, to - paradoksalnie - poziom życia ludności jest dużo wyższy w tych ostatnich. Większość państw stanowi zaplecze taniego surowca, taniej siły roboczej oraz egzotycznych regionów wycieczek turystycznych. Na przykład Ekwador zajmuje się eksportem kawy i ziemiopłodów, Urugwaj obsługą finansową i turystyką, podobnie i Bahamy - obsługa finansjery oraz miejsce tzw. taniej bandery, Haiti - zaplecze super taniej siły roboczej itd. Część krajów tworzy istny raj dla bogaczy. Firmy i bogacze nie muszą płacić podatków, zaś ciężar utrzymania państwa ponoszą jego skromni obywatele. Dochodzi do tej miary absurdów, że liczba przedsiębiorstw zarejestrowanych przekracza liczbę obywateli danego kraju. Poziom nędzy jednych, przy jednoczesnym opływaniu w bogactwo drugich jest tak wysoki, że w Salwadorze doszło na tym tle do wojny domowej. Trwała ona ponad 12 lat od roku 1980 do 1992. Jak wiadomo, Ameryka środkowa i południowa stanowi strefę wpływów USA. Stany Zjednoczone w większym stopniu ingerują w sprawy wewnętrzne tych krajów, niż robił to Związek Radziecki w stosunku do bloku wschodniego. W 1989 roku USA interweniowały zbrojnie w Panamie, a sześć lat wcześniej (1983) dokonały inwazji na Grenadę w celu usunięcia legalnie wybranej władzy w demokratycznych wyborach. Powodem interwencji było niezadowolenie rządowej administracji USA z zapowiedzi nowo wybranych władz prowadzenia niezależnej polityki gospodarczej, która mogłaby osłabić zależnośc gospodarczą i polityczną od mocarstwa. Drugim domniemanym powodem było rzekome zainstalowanie nowej władzy przez blok radziecki. Według solennych zapewnień polityków podejmowane działania zbrojne są wyrazem stania na strażyi "woli ludu", czyli obroną demokracji. No cóż, można i takie brednie wmawiać ludziom.

Analiza porównawcza.

W poprzednich rozdziałach nakreśliłem ogólną charakterystykę społeczną i gospodarczą analizowanych rejonów oraz w zwięzły sposób przedstawiłem sukcesy i problemy poszczególnych krajów. W tym rozdziale dokonam porównania tych dwóch grup krajów.
Jak wskazałem we wstępie, istotą rozwoju gospodarczego jest wzrost stopnia realizacji potrzeb szerokich mas społecznych. Zatem wyższy rozwój społeczno-gospodarczy osiągnie ten kraj, w którym wzrost dochodu narodowego pociągnie za sobą wzrost zasobności wszystkich członków narodu, a co za tym idzie skuteczniej przełoży się na wyjście z biedy większych grup ludności. W oparciu o te kryterium oraz uzyskane efekty będziemy mogli dokonać oceny prowadzonych polityk społeczno-gospodarczych.

Zmniejszanie obszarów biedy i nędzy

Na tej płaszczyźnie kraje azjatyckie zdecydowanie górują nad państwami latynoamerykańskimi. Na całym obszarze Azji na każdy 1% wzrostu gospodarczego liczba ludzi pozostających w stanie nędzy lub biedy zmniejsza się o ponad 3% [1]. W przypadku krajów afrykańskich - o około 1%, zaś w Ameryce Łacińskiej - znacznie poniżej 1%.[1]. Proces redukcji ubóstwa w regionie latynoamerykańskim przebiega najwolniej w całym świecie. [1] Jedynie w latach 80. krąg biedy objął kolejne 100 milionów latynosów. Tylko w okresie 1990-1995 przy średnim wzroście gospodarczym 2%, liczba biednych wzrosła ze 197 milionów do 209 milionów. Jednocześnie aż połowa tego wzrostu była wynikiem niekorzystnych przesunięć w podziale dochodu narodowego! Ogółem 1/6 gospodarstw domowych w 1995 roku żyła w nędzy, a łącznie 80% nie miało wystarczających środków do życia. Najbardziej wyrazisty obraz konsekwencji wdrożenia liberalnej polityki gospodarczo-ustrojowej odnajdujemy w Indiach. W latach 80. roczne tempo zmniejszania biedy obszarów wiejskich wynosiło 5%. W miarę, jak wprowadzano rozwiązania z Ameryki Łacińskiej tempo to zmalało do 1% rocznie. [1] W 1991 roku wprowadzono pełną liberalizację gospodarczo-społeczną. Według jej twórców i recenzentów z Banku Światowego miała ona zwiększyć wzrost gospodarczy, a także tempo redukcji biedy. Wprowadzone rozwiązania nie zrealizowały żadnego z tych zamierzeń. Wzrost gospodarczy obniżył się znacząco, a bieda wzrasta, zamiast obniżać się. Sytuacja w Azji (poza wymienionymi Indiami) wygląda zupełnie inaczej. Mimo problemów, o których dość rozwklele pisałem, liczba osób biednych stale i systematycznie spada. W Malezji w latach 70. blisko 60% ludzi żyło w biedzie, natomiast już na początku lat 90. tylko 18%.

Skąd taka różnica w efektach? Bierze się ona z podziału dochodu narodowego. Tempo likwidacji ubóstwa jest silnie uzależnione od tego, jaką część wytworzonego dochodu narodowego otrzymują biedni. [1]
W Brazylii udział w PKB 10% najbiednieszej ludności nie przekracza 1%, tj. te 10% ludności otrzymuje mniej niż 1/100 dochodu narodowego, podczas gdy w Indonezji czy nawet w Wietnamie aż 7% !!! Innymi słowy, z każdej wypracowanej przez naród złotówki, owe 10% ludności Brazylii nie otrzymuje nawet 1 grosza, podczas gdy we wspomnianym Wietnamie aż 7 groszy! [1] Jakie są tego konsekwencje? Takie, że Brazylia by dorównać szybkości zmniejszania biedy w Malezji musi rozwijać się siedem razy szybciej niż owa Malezja. [1] Zatrzymajmy się na chwilę i zastanówmy, czy jest realne uzyskanie siedem razy wyższego tempa wzrostu gospodarczego od Malezji? Średnie roczne tempo rozwoju gospodarczego Malezji za ostatnie 20 lat wyniosło ok. 9%. Zatem Brazylia musiałaby osiąnąć roczną dynamikę Produktu Krajowego Brutto 9% x 7, czyli 63%. Nie wydaje mi się, by było to osiągalne. Gdyby jednak założyć możliwość tak gwałtownego rozwoju gospodarczego, to po 4 latach Brazylia przekroczyłaby dochód Stanów Zjednoczonych, lecz poziom ubóstwa byłby zbliżony do Korei Południowej!
Inny kraj - Meksyk - musiałby rozwijać się w tempie cztery razy większym, niż owa Korea Południowa, by uzyskać podobne wskaźniki redukcji biedy jak ona. Podsumowując, im gorzej dla biednych dzielony jest dochód narodowy, tym wolniejsze jest tempo wychodzenia narodu z biedy lub im bardziej sprawiedliwie jest dzielony dochód narodowy, tym szybciej kraj wychodzi z biedy i zacofania.

Sprawiedliwy podział dochodu narodowego to nie wszystko. Istotniejszą kwestią jest to, kto ten dochód narodowy wytwarza. Trzeba stwarzać ludziom możliwości zarobkowania. Nie chodzi przecież o to, by wspierać biednych zasiłkami zebranymi przez podatki od nielicznych bogaczy. Zresztą, ci ostatni wymigują się od wszelkich świadczeń na rzecz państwa, zatrudniając w tym celu całe sztaby prawników, ekonomistów, przekupując odpowiednich urzędników.

Edukacja

I na tym polu Azja uzyskała dużo lepsze rezultaty, niż Ameryka. W Indonezji na początku lat 60. tylko niespełna 1/3 dzieci była objęta podstawowym nauczaniem szkolnym. Dziesięć lat później już 2/3 dzieci uczęszczało do szkoły. Konsekwencją tego było osiągnięcie w ciągu 15 lat powszechnego piśmiennictwa. Tą samą drogą poszła dekadę wcześniej Korea Południowa. Później też dołączyły i inne kraje Azji. Wyjątkiem są Indie, które przypłaciły za to wysoką cenę i płacą ją do dziś.
W tym miejscu wypada rozwiać jeden z neoliberalnych mitów. Nie jest prawdą, że najwięcej korzyści przynoszą inwestycje w nauczanie wyższe. Wręcz przeciwnie! Analiza historii tych krajów wskazuje, że najlepiej przysłużyło się inwestowanie w nauczanie podstawowe i średnie I stopnia. Kraje Azji wydatkowały na naukę I stopnia 80% środków przeznaczonych na edukację, podczas gdy państwa Ameryki cechowały odwrotne proporcje. Konsekwencje są następujące. W krajach azjatyckich wykształcenie średnie dało powszechny wzrost zatrudnienia, podczas gdy w Amerykach zatrudnienie otrzymała stosunkowo nieliczna grupa społeczna; ta która już żyła w dostatku, opłacając sobie studia wyższe. Biedni zaś, pozostali w takim położeniu, jak byli. Trzeba dodać, że nie jest wystarczające podniesienie stopnia wykształcenia społeczeństwa. Trzeba stworzyć miejsca pracy dla tych ludzi. Cóż bowiem da wykształcenie, gdy nie będą fizycznie istniały przedsiębiorstwa, gdzie ci wysoko wykształceni ludzie mogliby znaleźć zatrudnienie? Oprócz powyższego, charakter zakładów pracy musi być dostosowany do poziomu rozwoju społecznego. Takie wnioski wypływają ze skutecznych działań krajów "cichej rewolucji". Państwa Ameryki Łacińskiej postąpiły odwrotnie. Stworzyły warunki do utworzenia przedsiębiorstw zatrudniających przede wszystkim wysoko wykwalifikowaną kadrę pracowników. Ponieważ z powodów społecznych i biologicznych tylko mniejsza część społeczeństwa może zdobyć dobre kwalifikacje, owocem tych działań były wcześniej opisane skutki. Jak zapewne Czytelnik pamięta, podobnym torem poszły Indie - i tam również skutki są opłakane.

Opieka medyczna

Kraje azjatyckie wydają dużo mniej na ochronę zdrowia, niż kraje amerykańskie. Ale za to dużo efektywniej. W Chinach wydaje się rocznie 3$ na mieszkańca, tj. połowę tego co w Peru. Mimo tak niskich nakładów, to właśnie Chiny uzyskały śmiertelność niemowląt trzy razy niższą, a śmiertelność dzieci do 5 roku życia niższą o 20% niż w Peru [1]. Jakby tego było mało, odsetek ludności objętej świadczeniami zdrowotnymi jest wielokrotnie wyższy, aniżeli w owym Peru. Chiny bynajmniej nie są jakimś ewenementem. Podobna sytuacja występuje, gdy zestawimy Indonezję i Brazylię. Indonezja wydaje tylko 1/10 na mieszkańca tego, co Brazylia, lecz obejmuje opieką zdrowotną znacznie większą część społeczeństwa i świadczy wyższej jakości usługi podstawowe. Wielokrotnie już pisałem, dlaczego tak się dzieje. Przypomnę dwa zasadnicze powody. Niekorzystny wpływ mają inwestycje w duże ośrodki lecznicze, które co prawda są o wiele bardziej efektywne w wykorzystaniu przyznanych pieniędzy, ale nie zastąpią one lokalnych poradni zdrowia i ambulatorium. Drugi powód to odpłatność, która uniemożliwia dostęp, wyklucza ludzi biednych z tych usług.

W tym miejscu warto zastanowić się nad organizacją rodzimej służby zdrowia. W kraju rocznie wydaje się grubo ponad 200 $ na mieszkańca na leczenie. Jednakże nowe "reformy" zmierzają w tym kierunku, co Ameryka Łacińska. Koncentruje się opiekę w dużych ośrodkach medycznych, zaniedbując, a raczej niszcząc, poradnie, małe lokalne szpitale, pogotowie ratunkowe, wprowadza się odpłatność za nawet najprostsze porady i zabiegi. Efekt jest taki, że przy 60 krotnie większych wydatkach, niż w Azji, ludzie mają trudności z leczyniem zębów, wykoniem podstawowych badań diagnostycznych (np. badań krwi, kału), wykupieniem przepisanych leków itd. Do niedawna nasz system opieki zdrowotnej cechował jeszcze jeden ewenement na skalę światową. Ludzie obawiali się dzwonić po pogotowie, gdyż wezwanie mogło zostać uznane za zbędne, nieuzasadnione i trzeba było płacić znaczącą sumę pieniędzy. W moim odczuciu, był to największy absurd w dziejach ludzkości, jaki zdołano wdrożyć! Pogotowie ratunkowe, które miało służyć we wszystkich nagłych wypadkach, stało się swego rodzaju firmą ścigającą ludzi za brak specjalistycznej wiedzy medycznej! Jak bowiem zwykły człowiek może rozeznać czy ból który czuje jest atakiem wyrostka robaczkowego, czy niegroźnym zatruciem, czy może zatruciem śmiertelną salmonellą? Powiada się, że od tego jest lekarz pierwszego kontaktu. A co zrobić w sytuacji, gdy lekarz najzwyczajniej w świecie pojechał na zakupy (bo przecież musi kiedyś wykonywać czynności domowe) ? A co zrobić, gdy lekarz domowy jest oddalony o 20, 30 i więcej kilometrów? My mamy za sobą dwa lata nakierowanych na rynek reform służby zdrowia. Praktycznie każdy, kto nie jest zamożną osobą, ma ich serdecznie dosyć. A co mają powiedzieć Brazylijczycy, Meksykanie, Peruwiańczycy od trzydziestu lat doświadczający takiej "cudownej" organizacji?

Podsumowanie i wnioski z części II

Najważniejszym wnioskiem, który udało się ustalić jest taki:
Im bardziej sprawiedliwy podział dochodu narodowego, tym szybciej kraj wychodzi z biedy i zacofania.

Wcale nie można się temu dziwić. Jeżeli wzrasta zamożność całego społeczeństwa w wyniku rozwoju gospodarczego, to rośnie potencjalny rynek, a więc popyt na towary i usługi. To z kolei jest podstawą do nowej fali rozwoju gospodarczego. Inaczej natomiast dzieje się, gdy gros owoców wzrostu gospodarczego jest konsumowane przez wąską grupę ludzi. Istnieje wyraźna zależność statystyczna, którą można wyrazić najkrócej w ten sposób, że im wyższe dochody posiada gospodarstwo domowe, tym niższy odsetek stanowią wydatki na artykuły gospodarstwa domowego i żywność. Jest zatem rzeczą oczywistą, że w ten sposób popyt wewnętrzny jest ograniczany, bo i potrzeby tych ludzi mają swoje granice. Ileż można kupić telewizorów, samochodów, ubrań i jedzenia na własny użytek? W kraju dużych nierówności rozwój odbywa się albo poprzez eksport, albo turystykę, albo do czasu osiągnięcia granicy zaspokojenia wąskiej grupy beneficjentów niesprawiedliwego ustroju. Trzeba zwrócić uwagę na fakt, że zbyt duża rozpiętość dochodów, a tym samym rozległa bieda wyklucza olbrzymie masy społeczne z możliwości odnalezienia się w gospodarce rynkowej. Skutkiem dużych nierówności jest stale rosnące bezrobocie, obniżanie się zdrowotności, stały wzrost przestępczości i związanych z tym kosztów, zanikanie kwalifikacji ludzi pracy, a w końcu zanikanie wewnętrznego rynku i przestrzeni gospodarczej. Jeżeli następuje wzrost gospodarczy, to tylko dzięki produkcji dóbr przemysłowych dla przemysłu i produkcji eksportowej, a nie na wewnętrzny rynek konsumencki.

Drugi wniosek jest następujący:
Państwo musi aktywnie wspierać i otaczać opieką osoby biedne, słabe.

Jednym z takich działań jest wyżej omówiony sprawiedliwy podział dochodu. Dokonuje się on przez:

Państwo mocą swojej władzy musi zagwarantować realizację potrzeb żywnościowych i zdrowotnych przez odpowiednią wysokość płac - a gdy to jest niemożliwe - przez bezpłatny dostęp do stołówki i opieki zdrowotnej. Powód jest trywialny - żaden zakład pracy, prywatny czy państwowy, nie będzie miał pożytku z wygłodniałego i schorowanego pracownika!

Głównym działaniem nie powinno być jednak rozdysponowywanie zasiłków. Państwo musi stwarzać ludziom warunki, by mogli samodzielnie zdobyć przez pracę odpowiednie środki finansowe dla zaspokojenia swoich potrzeb. Musi zatem oddziaływać na gospodarkę tak, by struktura zatrudnienia, jak i miejsca pracy, były dostosowane do aktualnego poziomu rozwoju społecznego. Tam, gdzie prywatna inicjatywa nie sprzyja realizacji celów społecznych, państwo powinno samo tworzyć zakłady pracy. Wynika to z faktu, że kapitalista inwestuje w te dziedziny i w te regiony kraju, z których może czerpać duże zyski, co powoduje, że obecne zacofane regiony o niskim wartościowo popycie, o nisko kwalifikowanej sile roboczej nie są atrakcyjne dla inwestorów, choć właśnie one potrzebują najbardziej tych inwestycji.

W przypadku biednych krajów państwo powinno wspierać rolnictwo, a nie komercyjne usługi. O potrzebie istnienia popytu już pisałem. Jest jeszcze jeden powód - przy bardzo niskim zasiłku lub dochodzie, rolnik może bez większych problemów wyżywić swoją rodzinę hodując tylko na własne potrzeby inwentaż, uprawiając ziemniaki, zboża. Natomiast nie jest możliwe utrzymanie się rodziny z niskiej pensji w mieście.
By jednak pensje mogły być wystarczająco wysokie, to gospodarka musi znajdować się na wystarczającym poziomie rozwoju. Droga prowadzi przez rozwój przemysłu, bowiem on to na jednego zatrudnionego wytwarza najwyższy dochód. Oczywiście potrzebne są regulacje płac, by wypracowywany dochód nie był przechwytywany przez wąską grupę przedsiębiorców i kapitalistów. Przemysł ten siłą rzeczy powinien pracować przede wszystkim na rynek wewnętrzny. Dopiero, gdy poziom dochodów ludności będzie tak wysoki, by zabezpieczyć z pensji podstawowe potrzeby, można przystąpić do rozbudowy pozostałych sektorów gospodarczych, czyli transportu, handlu, szeregu usług (w tym finansowych) i tym samym stopniowego przesuwać zatrudnienie z rolnictwa i przemysłu w kierunku usług.

Wspieranie rolnictwa obejmuje: [1]

Analiza krajów Ameryki Łacińskiej pokazuje, że jest możliwe pogodzenie wzrastającej nędzy ze znaczącym wzrostem gospodarczym. Nie jest to by najmniej jakiś wyjątek. W pierwszej części opracowania przedstawiłem to zjawisko na przykładzie Stanów Zjednoczonych. Jak widać, jest to reguła wszystkich państw o liberalnej gospodarce wolnorynkowej, tych biednych i tych bogatych.
Rozwój gospodarczy wystąpił w obu analizowanych grupach państw - społecznych i liberalnych, lecz skutki społeczne są całkowicie odmienne. W liberalnym systemie ludzie biednieją, w społecznym zaś - wychodzą z biedy. Porównując skutki społeczne można wyciągnąć jednoznaczny wniosek, że najlepsze efekty niesie ze sobą gospodarka o własności mieszanej, państwowo-prywatnej. Ogromne znaczenie ma sterowanie procesami gospodarczymi, planowanie rozwoju, inwestowanie w infrastrukturę społeczną, tworzenie nowych gałęzi gospodarki przez państwo oraz opieka i wsparcie prawne ludzi pracy najemnej. Brak tych elementów w systemach liberalnych działa niszcząco na całe społeczeństwo. Procesy w liberalnej gospodarce zachodzą żywiołowo (niekontrolowanie) raz za razem powodując wstrząsy, zastoje lub wręcz katastrofy społeczno-ekonomiczne. Wtedy państwo wkracza ze swoimi instytucjami, regulacjami oraz pieniędzmi podatników (w tym szeregowych pracowników) i wyciąga kraj z kryzysu. Gdy zaś sytuacja się ustabilizowuje powraca się do wolnorynkowych dogmatów liberalnych i po pewnym czasie sytuacja się powtarza. Czasami, jak ma to miejsce w Meksyku i Brazylii, kryzysy ekonomiczne opanowuje się koncepcjami liberalnymi, lecz ciężar tych poprawek ponoszą przede wszystkim rodziny szeregowych pracowników najemnych i rzemieślnicy.

Na początku artykułu stwierdziłem, że będziemy mogli ocenić efekty dwóch sposobów gospodarowania : neoliberalnego i "socjalistycznego". Zestawiając efekty neoliberalnych krajów Ameryki Łacińskiej z krajami Azji południowo-wschodniej można stwierdzić, że te pierwsze przegrały z kretesem. Taka ocena wynika z przyjętego kryterium efektywności danego systemu gospodarczego. Przypomnę tylko, że lepszy jest ten system, w którym szybciej z biedy i zacofania wychodzi cały naród. Chcąc być uczciwym, trzeba stwierdzić, że friedmanowskie koncepcje wolnorynkowego państwa minimalnego nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Nie sprawdziły się w praktyce. Nadal kilka miliardów ludzi cierpi i będzie długo jeszcze cierpiało z powodu wdrażania eksperymentu zwanego "neoliberalne wolnorynkowe państwo minimalne".

Ojczyzna w niebezpieczeństwie - środki zaradcze.

W tym rozdziale w zasadzie wypadałoby powtórzyć wszystkie wnioski z całego opracowania, jednakże Czytelnik zna dobrze ich treść, a ich powtórne przytaczanie jest zbędne. Analiza wykazała ponad wszelką wątpliwość, że wszystkie koncepcje neoliberalne takie jak: wolny rynek i konkurencja, dominująca prywatna własność środków produkcji, uelastycznienie Kodeksu pracy, obniżki podatków (lub ich brak), a ostatnio także propagowana globalizacja w miernym stopniu wpływają na tempo rozwoju gospodarczego. Olbrzymia większość z tych dogmatów to mrzonki, utopie. Liberalizm stwarza pozory postępu i rozwoju. Wstrząsające skutki społeczne wdrażania tych koncepcji pozwalają stwierdzić, że owy rzekomy wzrost gospodarczy jest, zgodnie z przyjętą definicją, regresem, cofnięciem społeczeństwa w rozwoju. Powtórzę jeszcze raz. Wzrost i rozwój gospodarczy nie oznacza nowych przedsiębiorstw, wyższych zysków, lecz lepsze zaspokojenie potrzeb całego społeczeństwa, a co się z tym wiąże wzrost jego zasobności. Postępujące ubożenie szerokich mas społecznych, wzmagająca się przestępczość, postępujący rozpad rodzin i wzrost zaburzeń psychicznych (nerwice) będących skutkiem niszczących działań liberalnego kapitalizmu, brak realnego dostępu do sprawiedliwych sądów, pogarszająca się możliwość realizacji opieki zdrowotnej, systematyczne zmniejszanie wsparcia ze strony instytucji państwa, fikcyjne formy demokracji (plutokracja) nie mogą przecież zostać odnotowane po stronie sukcesów.

Liberalizm z jego koncepcjami gospodarczymi, wizją człowieka i społeczeństwa jest całkowicie błędny, a przez to rujnujący narody.

Zanim przejdę do konkretnych wskazówek to muszę postawić najpierw takie oto pytanie. Jeżeli wzrasta u nas dochód narodowy, to dlaczego co roku zmniejsza się wydatki na cele społeczne, a ludziom żyje się coraz trudniej? Po krótkiej chwili namysłu odpowiedź sama pojawia się na ustach. Przyczyną trwałego i stałego ubożenia społeczeństwa jest neoliberalna polityka gospodarczo-społeczna, którą się z niewielkimi przerwami prowadzi od 1989 roku. Zatem sprawą zasadniczej wagi jest odejście od neoliberalnej gospodarki wolnorynkowej oraz związanej z nią koncepcji państwa. Jak się będzie można za chwilę przekonać, wszystkie racjonalne posunięcia stoją w wyraźniej sprzeczności i opozycji do liberalizmu. Ponieważ dowiodłem niejednokrotnie śmieszności i niedorzeczności tej koncepcji społeczno-gospodarczej, to pozostawmy ją samej sobie, a przejdźmy do sedna sprawy.

Podstawowym elementem powinno być prowadzenie aktywnej polityki społeczno-gospodarczej. Na nią składa się cały szereg przedsięwzięć. Podstawowym z nich jest planowanie gospodarcze. Przedsiębiorstwa muszą wiedzieć, jak będzie wyglądać prawo w okresie kilku lat naprzód. Przedsiębiorstwa muszą mieć zagwarantowany minimalny rynek zbytu. Potrzebna jest zatem ochrona przed nieuczciwą konkurencją zarówno zagraniczną, jak i krajową. Ochronę rynku osiąga się poprzez cła antydumpingowe oraz preferencje dla przedsiębiorstw krajowych.

Ponieważ współczesna gospodarka pracuje na rzecz masowego odbiorcy, to potrzebna jest realna ochrona socjalna dla rodzin, by odbywająca się reorganizacja gospodarki i związane z tym czasowe bezrobocie nie nie wytwarzały dodatkowych kosztów społecznych i nie umniejszały rynku.

Państwo bądź przez instytucje centralne, bądź przez samorządy powinno inwestować w gospodarkę, tworząc państwowe miejsca pracy. Doświadczenie wszystkich krajów świata pokazuje, że inwestycje prywatnych liberalnych przedsiębiorców dokonują się tylko w tych obszarach, gdzie mogą oni dla siebie czerpać duże zyski. Często te inwestycje są korzystne tylko dla właścicieli, a nie dla zatrudnionych. Często też są niezgodne z celami społecznymi. Wiele obszarów pozostaje zacofane tylko dlatego, że nie są w stanie one przynieść tak dużych zysków, jak inne dziedziny. Powinnością państwa jest zatem tworzenie i rozwijanie nierozwiniętych bądź nieistniejących obecnie gałęzi gospodarki.
Państwowe miejsca pracy stanowią socjalny wzorzec warunków pracy, są konkurencją dla przedsiębiorstw prywatnych. Państwo jak nikt inny, może także tworzyć zakłady (warsztaty zajęciowe) dla osób niepełnosprawnych. Wreszcie tylko państwo może utrzymywać nierentowne miejsca pracy zapewniające dochody ludności. Zawsze bowiem jest lepiej, gdy człowiek pracuje, niż gdy dostaje zasiłek bez pokrycia w pracy. Zasiłki zbiera się ze składek od innych osób pracujących, tymczasem w przedsiębiorstwie przynajmniej w części taki człowiek wypracowuje własne dochody, bowiem wytwarza nowe czy to usługi, czy towary o jakiejś określonej wartości. Tak więc zawsze, nawet przedsiębiorstwo nierentowne (przynoszące straty), jest lepszym rozwiązaniem niż bezrobocie.

Najgorszą formą z możliwych jest bezrobocie bez żadnego wsparcia finansowego, ponieważ niszczy ono wewnętrzny rynek towarów i pracy, a więc to, co stanowi istotę gospodarki. Na rynku bowiem przedsiębiorcy sprzedają usługi i towary, a gdy się on kurczy, to i oni ograniczają funkcjonowanie, zwalniając przy tym ludzi. Tworzy się zatem błędne koło. Należy więc zaprzestać niszczenia państwowych (a więc naszych wspólnych) przedsiębiorstw, należy zaprzestać promować za wszelką cenę zagraniczne koncerny w większości o charakterze kartelowym, mafijnym.
Wydaje się, że bardzo ważnym elementem są zamówienia publiczne. Państwo zobowiązuje się zakupywać określone towary na potrzeby społeczeństwa w przedsiębiorstwach. Jest to jedna z form zagwarantowania stabilnego minimalnego zbytu.

Można wiele innych przedstawić wskazówek, ale w/w są najważniejsze. Dalsze wskazówki dotyczą sfery ściśle społecznej, choć wywołują skutki ekonomiczne.

Podstawowym zadaniem dla Polski jest zagwarantowanie zaspokojenia potrzeb żywnościowych i zdrowotnych. Sytuacja, w której ogromne rzesze społeczne muszą decydować czy wydać pieniądze na czynsz, czy na żywność, czy też na leki, świadczą wybitnie o ciężkiej (być może śmiertelnej) chorobie naszego kraju i gospodarki. Spróbujmy oszacować w/g cen obecnych koszty zabezpieczenia podstawowych leków, wyżywienia i utrzymania domu. Żywność - 365 x 3 $ na dzień = 1095 $ na rok, leki - 40 $ * 12 = 480 $ na rok, koszty ogrzewania i utrzymania lokum - 40$ * 12 = 480 $ na rok, daje to łącznie koszty dla jednej osoby w wysokości 2055 $ rocznie x 38 700 000 obywateli kraju = 79 528 500 000 $, co stanowi zaledwie 51% produktu narodowego brutto!! Proszę zauważyć, że przyjąłem absurdalną wartość na leczenie - 480 $ per capita (prawie 2 razy więcej niż wydaje się obecnie). Wartość 12 złotych dziennie na jedzenie też jest wielkością wystarczającą na normalny wikt bez specjalnych ograniczeń (3 razy wyższa wartość niż międzynarodowy poziom nędzy). Widać teraz jak na dłoni, że nie ma najmniejszych problemów z zabezpieczeniem tych niezbędników. Nie jest więc prawdą, że Polski nie stać na godne życie wszystkich obywateli.

Jednak tak się nie dzieje. Dlaczego? Ponieważ 20% najbogatszych zagarnia prawie 2/3 dochodu narodowego! Zatem sprawą pilnej wagi jest przywrócenie sprawiedliwego podziału dochodu narodowego. Jak pisałem wcześniej, duże dysproporcje w tej kwestii nie tylko hamują rozwój gospodarczy, lecz niszczą społeczeństwo! Wymagane zatem są odpowiednie regulacje wynagrodzeń, tak by zyski nie mogły być dowolnie przechwytywane przez wąskie grupy ludzi. Jeżeli zajdzie taka konieczność powinno się stworzyć bądź wykupić na własność skarbu państwa przedsiębiorstwa.
Drugim ważnym elementem jest ustawodawstwo dotyczące związków zawodowych i innych instytucji ochrony pracowników. Ich istnienie wewnątrz zakładów pracy jest podstawowym błędem, który należy usunąć. Zasadniczo, wewnątrz-zakładowe związki zawodowe mogą stanowić wsparcie tylko dla tych pracowników, w przedsiębiorstwach których związki te istnieją. Ogranicza to ich działalność do niewielkiej grupy przedsiębiorstw, najczęściej dużych zakładów pańśtwowych. Natomiast zewnętrzne związki zawodowe wraz z Państwową Inspekcją Pracy byłyby potężnym narzędziem w obronie pracowników najemnych wszystkich zakładów, tak jak to ma miejsce w Stanach Zjednoczonych.

Uważny czytelnik odnotował, iż nie uwzględniłem we wskazówkach zupełnie działań związanych z rolnictwem. Powód jest bardzo prosty. Polska wychodząc z socjalizmu była krajem przemysłowo-rolniczym, wraz z w pełni rozwiniętym znaczącym sektorem usług społecznych, takim jak służba zdrowia, szkolnictwo, kultura, przedsiębiorstwa (ośrodki) turystyczno-wypoczynkowe oraz baza handlowa. Zatem znajdowała się na dalszym (wyższym) etapie rozwoju, niż omawiane kraje. Dekada lat 90. całkowicie zmieniła gospodarkę. W znacznym stopniu zniszczono przemysł, redukując jego potencjał. Przekształcenia technologiczne poszły w kierunku wybitnie praco oszczędnym, co zmusiło ludzi do zajęcia się drobnym handlem i usługami. Jednakże bezmyślność w wspieraniu zagranicznych hipermarketów niewątpliwie spowoduje odejście z tego sektora gospodarki ogromnych grup ludności. Już dziś daje się zauważyć ucieczka ludności miejskiej na wieś. Jednakże większość z nich zasila na stałe armię bezrobotnych. Można więc stwierdzić, że pomimo postępu technologicznego Polska cofnęła się w rozwoju. Zatem drogą do odbudowy kraju ze zniszczeń neoliberalnych stanie się znów przemysł, choć na pewno nie przemysł ciężki. Trzeba wszakże zdawać sobie sprawę, że rolnictwo drobnotowarowe (uprawa i hodowla na własne potrzeby) będzie sposobem utrzymania 1/5 narodu przez następne kilkadziesiąt lat. Trzeba więc wdrożyć wszystkie te działania, które opisałem w przedostatnim rozdziale, by dać możliwość utrzymania się tej grupie ludności.

Jak można zauważyć, wszystkie te przedsięwzięcia są nastawione na "tu i teraz", choć niewątpliwie wpłyną na losy przyszłych pokoleń. Powód jest bardzo prosty. Ludzie muszą żyć tu i teraz, a nie za 10, 30 lat. Być może to, co tu za chwilę napiszę jest pewnym logicznym uproszczeniem, lecz zawiera pewną prawdę. Jaki sens mają liberalne obiecanki normalnego życia dla przyszłych pokoleń, jeżeli tych przyszłych pokoleń nie będzie? Nie będzie, bo się po prostu nie urodzą! Nie urodzą z tego powodu, że obecnie żyjący nie mają warunków do życia i zakładania rodziny, rodzenia dzieci! Oczywiście, zawsze byli i są ludzie, dla których liczy się tylko przyjemność, którzy myślą wyłącznie genitaliami, nie bacząc na to, czy ich dzieci będą miały co jeść. Opieranie się na słabościach ludzkich i liczenie, że jakoś się uda, jakoś to będzie jest nieracjonalne i jako takie nie może być brane pod uwagę przy planowaniu rozwoju społecznego. Warunki życia współczesnego pokolenia są fundamentem (podstawą) dla przyszłych pokoleń. Jeżeli ta podstawa będzie licha, zgniła to na pewno nic dobrego i trwałego nie będzie na niej można zbudować! To jest właśnie podstawowy powód, dla którego należy dbać o byt dzisiejszych rodzin. Zatem obietnice normalnego życia dopiero dla przyszłych pokoleń należy wrzucić tam, gdzie ich miejsce - tj. do kosza.

Trzeba działać na rzecz pokoleń obecnych, by można było działać na rzecz przyszłych.

Powyższe rozwiązania wydają się mieć charakter pilny, w przeciwnym bowiem razie czeka nas katastrofa gospodarcza i społeczna. Skutkiem tego może być rewolucja, ponieważ nasz naród nie będzie biernie się przyglądał, w odróżnieniu od narodów Ameryki Łacińskiej, jak wybrane przez niego władze działają przeciwko jemu samemu.

Zakończenie.

Zdaję sobie sprawę, że powyższe opracowanie pozostawia uczucie niedosytu. Brakuje wielu elementów, wiele zagadnień zostało pominiętych. Trudno jednakże zawrzeć całą skomplikowaną materię społeczno-gospodarczą w jednej publikacji. Jak na artykuł internetowy jest on i tak bardzo obszerny. Mam nadzieję, że czas spędzony na jego przeczytanie nie był czasem straconym oraz przyczyni się do głębszego i mniej schematycznego spojrzenia na sytuację w naszej Ojczyźnie.

 

Literatura źródłowa:
  1. Oxfam International, Raport pt. "Growth with Equity: Executive summary", wrzesień 1997
  2. Real Press, "Leksykon państw świata '93/94", Dortmund-Warszawa 1993
  3. Przegląd Reader's Digest, "Ilustrowany atlas świata", Warszawa 1999
  4. Główny Urząd Statystyczny, "Rocznik statystyczny Rzeczypospolitej Polskiej 2000", Warszawa 2001
  5. Główny Urząd Statystyczny, "Podstawowe dane statystyczne o Polsce 1946-1992, Warszawa, czerwiec 1993
  6. Statistical yearbook for Latin America nad the Caribbean 2001, Eclac

Data pierwszej publikacji: 14.04.2002