Ubezpieczenia społeczne ZUS w firmie - przekleństwo czy konieczność?


W okresie, gdy polska gospodarka tkwi w stagnacji, co rusz słyszymy z ust znanych ekonomistów recepty na ożywienie. We wszystkich mediach, od gazet począwszy, poprzez radio, telewizję, a na portalach internetowych skończywszy, zapanowała zgoda, jak za dawnych socjalistycznych czasów. Wielcy magowie ekonomii upatrują głównych przeszkód ku ożywieniu gospodarki w kosztach pracy. Powiadają: "Musimy ciąć koszty pracy, zwłaszcza składki ZUS, z których obywatel nie czerpie pożytku" Coś jest w mojej naturze, że nie pozwala mi ponieść się fali propagandy. Stwierdzenia panów liberałów budzą mój niepokój tym większy, że prowadzę razem z bratem mikrofirmę, znam więc tematykę z autopsji. Chciałbym w niniejszym tekście podzielić się z Czytelnikiem moimi przemyśleniami i doświadczeniami odnośnie ZUS.

Rys historyczny

W średniowieczu nie było żadnych instytucjonalnych form państwowej czy niepaństwowej powszechnej opieki emerytalnej ludzi starych czy niedołężnych. Co prawda, pomocą ubogim zajmowały Kościoły, lecz to nie one stanowiły główne oparcie. Zasadniczą instytucją wspierającą ludzi starych i chorych była średniowieczna familia. Odmiennie niż dziś, w jej skład wchodziły nie tylko osoby blisko spokrewnione, połączone więzami krwi jak starzy rodzice, dzieci, lecz także dalsi krewni oraz - co może być zaskoczeniem - osoby obce, pozostające we wspólnym gospodarstwie domowym, jak czeladnicy i terminatorzy, pracujący u majstra, sieroty i wdowy. Trzeba bowiem wiedzieć, że średniowieczne gospodarstwo domowe było jednocześnie warsztatem pracy, zarówno te na wsi (zagroda chłopska), jak te w mieście (warsztat rzemieślniczy, sklep). W zasadzie nie można odróżnić czy ówczesny "przedsiębiorca" miał firmę w domu, czy też mieszkał w firmie.

Sytuacja zaczęła zmieniać się wraz z odkryciem Ameryki i dróg morskich do Azji. Rosnąca wymiana dóbr luksusowych z Azją stworzyła zapotrzebowanie na dobra do handlu zamorskiego. Po raz pierwszy w historii gospodarczej Europy, w wytwarzanie dóbr zostają zaangażowane osoby spoza własnego gospodarstwa. Powstaje system pracy nakładczej (chałupnictwo).

Prawdziwa przemiana społeczno-gospodarcza nastaje wraz z rewolucją przemysłową. Chłopi zostają dekretami politycznymi uwolnieni od pańszczyzny, ale także pozbawieni ziemi i gospodarstwa. Wędrują do miast, gdzie rozwijający się gwałtownie przemysł dramatycznie poszukuje rąk do pracy. Wtedy to, a jest wiek XIX, po raz pierwszy, na masową skalę ludzie zaczynają pracować poza własnym gospodarstwem. Zmienia się także struktura familii. Czeladnicy i terminatorzy razem z chłopami stają się najemnikami. Stan liczebny rodziny zmniejsza się z kilkunastu do kilku najbliższych spokrewnionych osób. Osoby dorosłe ze swoimi rodzinami zaczynają mieszkać oddzielnie od swych rodziców. Zmiany formuły rodziny powodują, że pojawiają się na trwałe - jak nigdy przedtem - duże grupy osób, nie mających pracy, własnego domu, własnej rodziny.

Wkraczamy w wiek XX i oto krwawa wojna światowa. Pochłania ona ogromną liczbę istnień młodych ludzi, którzy byliby w stanie utrzymać swoich starzejących niedołężnych rodziców. Przed społeczeństwami staje bardzo poważny problem. Stare familie, opiekujące się sierotami nie istnieją, a istniejące instytucje kościelne i humanitarne nie są w stanie objąć opieką tej olbrzymiej rzeszy ludzi. Rodzi się pomysł stworzenia narodowych ubezpieczeń społecznych od starości i choroby.

W latach 20. w Polsce zostaje utworzony Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Jego idea opiera się na solidaryzmie społecznym i jest w gruncie rzeczy odtworzeniem funkcji średniowiecznej familii, lecz na wyższym poziomie organizacji społecznej. Aktualnie pracujący oddają część swoich dochodów z pracy na rzecz ludzi starych i niedołężnych, a także czasowo niezdolnych do pracy. Ubezpieczeniem nie objęto handlu, rzemiosła (do 5 zatrudnionych) oraz rolników. W okresie PRL ubezpieczeniami chorobowymi i emerytalnymi zostają najpierw objęci wszyscy pracownicy (lata 40.), a następnie rolnicy (lata 70.). W latach 90. zmieniono formułę ubezpieczeń, przy okazji okrutnie komplikując i tak już złożoną formę rozliczeń.

Analiza rzeczowa

Z tego iście pobieżnego rysu historycznego wynika jednoznacznie, że obecne tradycyjne formy systemów emerytalnych są bezpośrednią konsekwencją przemian społeczno-gospodarczych ostatnich trzech wieków. Twierdzenia, jakoby ze składek ZUS "obywatel niczego zgoła nie otrzymywał" są wielkim nieporozumieniem, jeśli nie manipulacją liberałów. Współczesni dorośli w zasadzie nie utrzymują bezpośrednio swoich rodziców, lecz pośrednio poprzez składki płacone na rzecz ZUS. Czy składki zusowskie są faktycznie największym obciążeniem dla firm? Co by się stało, gdyby te świadczenia na rzecz ZUS zlikwidować? Czy jest możliwy powszechny system emerytalny na zasadzie funduszu powierniczego? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w tym opracowaniu.

Co by się stało, gdyby zlikwidować ZUS?

Załóżmy przez chwilę, że idziemy zgodnie z duchem zaleceń liberałów, zwłaszcza Miltona Friedmana i likwidujemy całkowicie system emerytalno-rentowy, pozostawiając w kieszeniach ludzi składki ubezpieczeniowe.
Pierwsza kwestia. Czy rzeczywiście pracodawcy po likwidacji obowiązkowych składek na ZUS, przekazaliby "wolne" kwoty pracownikom? Odpowiedź musi być negatywna. Doświadczenie z obniżeniem wysokości opodatkowania poucza, że kwota netto wynagrodzenia, a więc ta, którą otrzymuje pracownik w gotówce, nie ulega zmianie. Zmienia się natomiast kwota brutto, ulegając obniżeniu w ślad za podatkami.

Druga kwestia. Trzeba zdawać sobie sprawę, że wraz z likwidacją ZUS, wszelkie koszty pożytków stąd płynących spadają bezpośrednio na pracownika oraz przedsiębiorcę. W tym momencie na pracownika spada utrzymanie jego rodziców. Jeśli ktoś ma wszystkich żyjących rodziców, to na dwójkę małżonków przypadną dodatkowo cztery osoby do wyżywienia i utrzymania oraz opłaty za dwa dodatkowe mieszkania. Jeśli uświadomimy sobie fakt, że statystyczna polska rodzina dysponuje dochodem miesięcznym 1700 zł, to utrzmamie tej liczby osób staje się niewykonalne. Nawet gdyby założyć, że uwolnione składki trafią do pracownika (co jest niezgodne z poczynionymi obserwacjami), to i tak dochód rodziny zwiększyłby się zaledwie o 620 zł, co przy 2 dodatkowych mieszkaniach i 4 osobach do wyżywienia jest kwotą niezwykle skromną. Jedynym potencjalnym beneficjentem jest pracownik, którego rodzice już nie żyją i to pod warunkiem, że pracodawca wypłaci jemu składki wcześniej płacone do ZUS!
Niestety, nie są to jedyne konsekwencje. Trzeba pamiętać, że w ramach ZUS płaci się na ubezpieczenie zdrowotne i rentowe. Likwidując ZUS pracownik sam jest zobowiązany do ubezpieczania się na życie i od chorób lub pokrywania wydatków na świadczenia zdrowotne bezpośrednio z własnej kieszeni. Co więcej, pracownik sam musi opłacić sobie okres niezdolności do pracy. Sam musi zapłacić za pogrzeb swoich bliskich itd. Wszyscy znamy ceny prywatnych usług medycznych, pogrzebowych, a wielu z Czytelników zna składki polis ubezpieczeniowych, emerytalnych. Sprawa zatem jest jednoznaczna.

Co się zatem stanie, gdy zlikwidujemy ZUS? Odpowiedź jest jedna. Dramatycznie obniży się stopa życiowa zarówno rencistów, emerytów, jak i pracowników nisko i średnio opłacanych. A więc na likwidacji straciłyby grupy, które najwięcej korzystają z systemu! Dodajmy, że są to grupy najliczniejsze. Wbrew szyderczym argumentom liberałów, mogę powiedzieć, że siła tego systemu bierze się właśnie z zasady solidaryzmu społecznego; ci, którzy mają więcej lub rzadko korzystają, łożą na tych, którzy korzystają często lub nie są w żaden sposób zdolni do samodzielnego funkcjonowania poza systemem.

Jakim ciężarem są składki ZUS dla mikrofirmy?

By odpowiedzieć na to pytanie, musimy sobie stowrzyć model* jednoosobowej prywatnej firmy. Będziemy mogli prześledzić, w jakim stopniu składka ZUS obciąża przedsiębiorcę, jakie są wymagania odnośnie kapitału obrotowego i gotówki firmy, jak ona wpływa na cenę produktów. Firma ta ma cechować się prawidłowymi wskaźnikami płynności finansowej. Przez płynność finansową rozumiem zdolność firmy do regulowania swoich zobowiązań względem kontrahentów, pracowników, urzędu skarbowego, ZUS i innych instytucji.

Załóżmy, że mamy do czynienia z prywatną jednoosobową firmą vatowską, która nie zatrudnia żadnych pracowników. Zajmuje się sprzedażą farb i lakierów dla klientów indywidualnych. Za zakupione towary musi zapłacić w terminie 14 dni od chwili zakupu. Jako że jest to młoda firma, dopiero co powstała, to wymagany zysk przedsiębiorcy jest niski i ma pokryć jedynie potrzeby żywnościowe gospodarstwa domowego. Do celów transportu używa się samochodu prywatnego, którego koszty naprawy i ubezpieczenia pokrywane są z funduszy domowych.

Relacje kosztów w firmie opłacającej składki ZUS

Nasz przedsiębiorca (co jest typowe dla małych firm w Polsce poza Warszawą) oczekuje zysku w wysokości 1000 zł miesięcznie. Oczywiście musi zapłacić od tego podatek 19%*. Rzeczywisty płacony podatek jest mniejszy i wynosi ok. 12%, m.in z tego powodu, że w składce ZUS jest opłacana część "zdrowotna", która następnie jest odliczana od kwoty podatku. Wymagany przychód ze sprzedaży wyniesie zatem 1136 zł netto.

Ale to nie wszystko. Nasz przedsiębiorca ponosi różne koszty funkcjonowania firmy jak czynsz, światło, paliwo do samochodu, składki ZUS, wreszcie podatek vat. Tak więc doliczamy czynsz w kwocie 500 zł, opłaty za prąd - 200 zł, opłaty za paliwo - 500 zł (tak niestety kształtują się rzeczywiste koszty) oraz ZUS - ok. 600 zł (składki są różne w zależności od kwartału i zadeklarowanej podstawy). Podliczmy razem te koszty:

podatek dochodowy - 136 zł,
czynsze, opłaty, samochód - 1200 zł,
ZUS - 600 zł.
Razem koszty - 1936 zł.
Zatem wymagane przychody rosną do 2936 zł netto.

Czy to są wszystkie koszty? Większość moich znajomych odpowiedziałaby, że z grubsza biorąc tak. Niestety się mylą! Przecież nasz sklep handluje farbami, które musimy zakupić w hurtowni lub u producenta. Ile musimy kupić farb, by sprzedając je, zarobić na nasze utrzymanie i bezpośrednie koszty firmy? Jeśli nasz przedsiębiorca otrzyma upust w wysokości 20% od cen sprzedaży, to musiby dokonać sprzedaży farb na kwotę 14680 zł netto, za które zapłaci 11744 zł netto (bo 14680 zł - 11744 zł = 2936 zł, co stanowi 20% z 14780 zł).
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie vat, który musimy zapłacić od kwoty którą zarobimy. Farby są obciążone stawką podstawową - 22%. Tak więc, nasz zysk brutto, czyli taki jaki musimy uzyskać zwiększa się do 3764 zł (bo 3764 - 22% = 2936 zł, vat = 828 zł). Ostatecznie musimy dokonać sprzedaży farb na kwotę 18820 zł brutto, za które zapłacimy 15056 zł brutto! Łączne rzeczywiste miesięczne wydatki kosztowe naszej firmy wyniosą 1936 zł + 15056 zł + 828 zł, tak by w ostateczności zapewnić nam 1000 zł zarobku. Jak łatwo zliczyć, całkowite miesięczne zobowiązania wyniosą 17820 zł!

Zgodnie z naszym założeniem o wskaźnikach, firma musi dysponować kapitałem obrotowym w wysokości 21384 zł plus środki finansowe dla natychmiastowo wymagalnych zobowiązań w wysokości 5346 zł co daje łącznie 26730 zł.

Wszystkie te wyliczenia są poprawne, jeśli założymy, że nie mamy problemów ze sprzedażą całego towaru oraz ze ściągnięciem pieniędzy od naszych klientów. Zbierzmy w tabelce wszystkie wyliczone kwoty i sprawdźmy jaki jest ich udział w całkowitych kosztach firmy.

Relacje kosztów w firmie opłacającej składki ZUS
WyszczególnienieKwotaUdział procentowy w kosztach ogółemUdział procentowy w przychodach
Zysk w gotówce1000 zł
x
5,3%
Wydatki na czynsz i media700 zł3,9%3,7%
Koszty transportu500 zł2,8%2,7%
Koszty składek ZUS600 zł3,4%3,2%
Podatki dochodwe i pośrednie964 zł5,4%5,1%
Koszty zakupu towarów15 056 zł84,5%80%
Miesięczne całkowite wydatki
(koszty ogółem)
17 820 zł100%94,7%

Bez trudu zauważamy, że największym obciążeniem dla firmy są zobowiązania wobec dostawców farb, które stanową aż 84,5% wszystkich kosztów i 80% przychodów. Następnym kosztem najbardziej obciążającym firmę są podatki (5,4% kosztów), opłaty związane z utrzymaniem lokalu (3,9%). Składki ZUS są przedostatnie z udziałem 3,4%. Najmniejszym obciążeniem są koszty transportu. Stosunkowo niski udział kosztów transportu wynika z przyjętego założenia, że używamy samochodu prywatnego zakupionego za gotówkę z oszczędności, którego koszty naprawy i ubezpieczenia pokrywane są w ramach użytkowania domowego. Gdyby jednak nasz przedsiębiorca zakupił samochód na raty, bądź wziął w dzierżawę, to miesięczne koszty związane z transportem wzrosłyby o jakieś od 300 zł do 1000 zł i więcej. W konsekwencji składki ZUS byłyby najmniejszym kosztem w firmie!

Zdaję sobie sprawę z oburzenia, które może ogarniać Czytelnika. Oburzenie to, co zresztą omówię dokładnie w dalszej części, wynika z nierównorzędnego traktowania składek ZUS w stosunku do innych kosztów. Na razie proponuję przejść do następnego punktu, w którym zapoznam Czytelnika z relacjami kosztowymi w firmie, w której nie ma składek ZUS.

Relacje kosztów w firmie nie opłacającej składek ZUS

Poniższa tabelka została sporządzona w sposób opisany powyżej. Przyjąłem, że składki zdrowotne płacone do tej pory w ramach ZUS także zostaną odjęte i ten fakt nie zmieni dotychczasowej rzeczywistej stopy podatkowej - 12%**.

Relacje kosztów w firmie nie opłacającej składek ZUS
WyszczególnienieKwotaUdział procentowy w kosztach ogółem
Zysk w gotówce1000 zł
x
Wydatki na czynsz i media700 zł5,0%
Koszty transportu500 zł3,6%
Podatki dochodwe i pośrednie795 zł
(-17,5%)
5,7%
Koszy zakupu towarów11 980 zł
(-20,4%)
85,7%
Miesięczne całkowite wydatki
(koszty ogółem)
13 975 zł
(-21,6%)
100%

Jeśli chodzi o wymagany kapitał, to kwota kapitału obrotowego teraz wynosi 16770 zł, a gotówka na zobowiązania natychmiastowe 4193 zł. Razem daje to 20963 zł. Zatem wymagania kapitałowe firmy bez ZUSu są teoretycznie o prawie 22% mniejsze. Spadek ten jest dokładnym odzwierciedleniem zmniejszonych kosztów całkowitych (o 21,6%), ponieważ te wielkości są ze sobą ściśle powiązane.

Jak się można było spodziewać, odjęcie składki ZUS spowodowało zmniejszenie kosztów funkcjonowania firmy (o ok.22%). Przyjąłem, że cena zbytu towarów pozostaje taka sama. Z tego właśnie powodu maleje wymagana do osiągnięcia zysku wartość sprzedaży. Obniżyłyby się nieco koszty transportu, jako że teraz mniej jest przewożonych farb. Oprócz tego, zwolnienie z ZUS objęłoby wszystkie podmioty gospodarcze, a więc można założyć, że o pewien podobny odsetek spadłyby ceny towarów u dostawców towarów i koszty usług (np. transportu). To oczywiście pozwoliłoby bądź zwiększyć zysk (przy nie zmienionej własnej cenie sprzedaży) bądź obniżyć cenę własnych towarów, zwiększając tym samym swoją konkurencyjność. Szacunki wskazują, że możnaby obniżyć cenę średniego opakowania z 30 na 23 zł, czyli o 7 zł. Przy czym, takiemu spadkowi cen musi towarzyszć pewien wzrost sprzedaży, a więc i wydajności pracy, po to by zachować realny zysk.

Tak czy inaczej, w teoretycznej firmie odjęcie składek na ZUS powoduje oszczędności w zaangażowanym kapitale, zmniejsza koszty ogólne, pozwala obniżyć cenę, a więc i własną konkurencyjność względem podmiotów (zagranicznych).

Jak naprawdę jest z tym ZUS w firmie?

Czy te wszystkie nasze rozważania o firmie, w której nie płacimy ZUS są właściwe? W świetle tego, co sobie napisaliśmy w poprzednim rozdziale "co by było, gdyby znieść ZUS" można odpowiedzieć, że nie do końca. Musimy dobrze uświadomić sobie fakt, że likwidując ZUS, przejmujemy na siebie wszelkie ciężary, wcześniej przez niego finansowane. Tak więc, to na barki przedsiębiorców i pracowników spada teraz utrzymanie własnych rodziców, opłacanie świadczeń zdrowotnych, a także zbieranie na poczet przyszłej emerytury bądź renty! Co więcej, wszystkie te wydatki teraz muszą zostać zrealizowane z nie zwiększonych dochodów. W naszym przykładzie, przedsiębiorca w firmie pierwszej musiał zarobić 1600 zł, przy czym 600 zł to były składki. Obecnie, wszystkie spadające na nas wydatki trzeba zrealizować przy dochodzie 1000 zł (bo po likwidacji ZUS czystego zysku dalej jest 1000 zł) Tak więc, jeśli nasz przedsiębiorca chce zapewnić emeryturę swoim rodzicom i sobie, będzie musiał nadal zarobić owe "składkowe" 600 zł, jeśli nie więcej. Tak więc, wszystkie formalne wymagania dotyczące sprzedaży, kapitału, pokrycia kosztów pozostaną nie zmienione, a można się spodziewać i wzrostu. Jeśli chodzi o tzw. MSP, czyli małe i średnie przedsiębiorstwa (zatrudniające pow. 9 pracowników), to z uwagi na wyższą wydajność pracy i wyższe przychody wypracowywane dla firmy przez jednego pracownika (nawet 1 mln zł i więcej na zatrudnionego), udział składek ZUS pracowników i kadry menadżerskiej jest wielokrotnie niższy i nierzadko sięga ledwo promili w przychodach ogółem. O ile przedsiębiorca lub właściciel jest w stanie coś zyskać z likwidacji ZUS, to zgoła inaczej jest z pracownikami. Jak poucza przeprowadzona reforma w Chile, w przypadku likwidacji państwowych obligatoryjnych ubezpieczeń, pracownicy podstawowego szczebla zostaliby pozbawieni dotychczasowej składkowej części wynagrodzenia, a wszystkie wydatki emerytalne i zdrowotne musieliby pokrywać z własnej kieszeni, tj. z kwoty, którą dotychczas otrzymywali w kasie firmy. Zatem w grupie pracowników koszty wzrosłyby, lecz nie dochody. Skutek byłby dla nich jednoznaczny - drastyczne obniżenie stopy życiowej.

Mogę już podsumować nasze rozważania. W rzeczywistej gospodarce likwidacja obowiązkowych składek ZUS nie zmniejszyłaby wydatnie kosztów funkcjonowania firm, lecz obniżyłaby znacząco stopę życiową pracowników najemnych.

Emerytalne fundusze inwestycyjne - panaceum czy oszustwo?

Liberalni eksperci w klasycznym systemie emerytalno-rentowym eksponują przede wszystkim stronę kosztową, wszelkie niedoskonałości, niedostatki, braki. Według nich, największymi wadami są:

Niestety nie mogę w tym krótkim opracowaniu odnieść się do zasadności stawianych przez liberałów zarzutów, choć uczyniłbym to z dużą przyjemnością. Istotne jest to, że te wyartykułowane zarzuty stały się podstawą do stworzenia nowej koncepcji zabezpieczenia społecznego ludzi starych i chorych. Już w latach 50. środowiska ultraliberałów skupione wokół Miltona Friedmana, jak i on sam, zaczęły szerzyć nowe koncepcje emerytalno-rentowe. Na początku lat 70. pod ochroną krwawej dyktatury Augusto Pinocheta w Chile wprowadzono system w życie. Następnie w latach 80. zaczęto wprowadzać go w Peru, USA, Istotą tego systemu jest dokładne przeciwnieństwo systemu klasycznego, a jego fundamentem są prywatne emerytalne fundusze inwestycyjne. Tak więc, trzymając się frazeologii liberalnej, system ten ma następujące cechy:

Teoria a praktyka

Doświadczenia odstatnich 30 lat w krajach, które pokusiły się na wprowadzenie powszechnego emerytalnego systmu inwestycyjnego nie są budujące. Po drodze wystąpiły liczne trudności. W Peru system uruchamiano kilkukrotnie z powodu nikłych stóp zwrotu (nikłych zysków), w Chile znaczący odsetek pracowników (ponad 20%) nie jest w stanie wykupić jednostek funduszów emerytalnych, ponieważ zarabia za mało albo znajduje się na bezrobociu. W USA obok funduszy, funkcjonują kosztowne programy pomocy rządowej dla emerytów i osób biednych, mających za zadanie kompensować niedostatki w dochodach (np. Medicare,Medicaid). Wydatki na te programy przekraczają 400 mld dolarów rocznie. Wysokość przyszłej emerytury zależy w ogromnym stopniu od wielkości składki i regularności jej opłacania, zwłaszcza w pierwszych kilkunastu latach oszczędzania. Tymczasem, zarówno w Chile, jak i Peru, z powodu dużej rotacji zatrudnienia, blisko połowa pracowników nieregularnie wpłaca na fundusz.

Problemy natury praktycznej

Po pierwsze, system ten nie likwiduje problemu osób niezdatnych do pracy w gospodarce rynkowej, które są niepełnosprawne albo od urodzenia, albo nabyły niesprawność we wczesnym okresie życia. Prawdę powiedziawszy, system ten nie tylko nie likwiduje, lecz stwarza poważny problem w tym względzie. Osoby niezdolne do pracy nie są w stanie wypracować sobie przyszłej emerytury oszczędzając w funduszu, bo nie mają dochodów! Jednakże ze względów epidemiologicznych i prawnych te osoby są utrzymywane na koszt podatników. Tak więc składki celowe z dotychczasowego systemu zastąpiono ogólnym podatkiem.
Po drugie, system ten nie rozwiązuje problemu dotychczasowych emerytów. Skutek jest taki jak powyżej - pobiera się podatki na rzecz istniejących emerytów, bądź finansuje z majątku państwowego.

Problemy mikro i makroekonimiczne

Zagadnienia te są dość złożone, dlatego ograniczę się do kwestii najistotniejszych.

Ile wyniesie przyszła emerytura?

Jest to pytanie ważne, bo dotyczy wszystkich młodych ludzi w Polsce. Jeżeli założymy, że realny roczny wzrost płacy będzie podążał za PKB i wyniesie 6% rocznie, jeśli roczny realny zysk funduszu z całości zgromnadzonych naszych środków wyniesie 5%, jeśli przewidywane życie na emeryturze wyniesie 17 lat i przepracujemy 40 lat płacąc składki oraz dziś nasza płaca wynosi 2000 zł netto (na rękę), to nasza emerytura wyniesie blisko 4 tys. zł, a na koncie uzbiera się 806 tys. zł. Cóż za wspaniały wynik! Niestety, wynik wygląda dobrze, tylko dzięki przyjęciu astronomicznych wskaźników. Poniżej prezentuję tabelkę, która ukaże nam bliższe prawdy wyliczenia.

Symulacja wysokości przyszłej emerytury z funduszu inwestycyjnego pracownicy ze 40-letnim stażem pracy
L.pDzisiejsza płaca nettoRoczny realny wzrost płacRoczny realny zysk funduszuIlość lat składkowychPrzewidywane trwanie życia na emeryturzeEmeryturaEmerytura znormalizowana
12000 zł6%5%40 lat17 lat3952 zł2513 zł
22000 zł3%3%40 lat17 lat1498 zł953 zł
31100 zł3%3%40 lat17 lat824 zł524 zł
41100 zł2,7%3%35 lat17 lat592 zł377 zł
51100 zł2,7%3%35 lat23 lata437 zł278 zł
61100 zł0%2%35 lat23 lata235 zł149 zł
7600 zł3%3%40 lat17 lat449 zł286 zł
8600 zł2,3%3%35 lat17 lat303 zł193 zł
9600 zł0%2%35 lat23 lata128 zł81 zł

Do tabelki konieczne jest parę słów wyjaśnienia. Wszystkie dane są wyrażone w tzw. cenach stałych, czyli po wyeliminowaniu wpływu zmian cen (inflacji).
Pod terminem "emerytura znormalizowana" ująłem taką kwotę, która będzie miała siłę nabywczą za 45 lat. Konieczność jej wprowadzenia wynika z faktu, że tzw. koszty utrzymania rosną szybiciej, niż ukazuje to średni wskaźnik inflacji, PKB czy nawet wskaźnik kosztów utrzymania. Współczesne gospodarstwa domowe wzbogacają się w narzędzia i sprzęty elektrotechniczne, elektroniczne. Wzrastają koszty utrzymania związane z czynnym uczestnictwem w życiu społeczno-ekonomicznym. Jeszcze 10 lat temu gospodarstwo domowe studenta mogło obejść się bez komputera, dziś już jest to niemożliwe. Mieszkania stają się większe i są wyposażane w coraz więcej udogodnień, a materiały użyte do budowy i wykończenia są coraz bardziej wyrafinowane i droższe. Rosnie zatem wartość mieszkań i wyposażenia, a wraz z nimi i koszty utrzymania. Gdybyśmy wzięli płace robotników przedwojennych i przemnożyli je przez wskaźnik inflacji, tak by uzyskać dzisiejszą wartość, to okazałoby się, że ich płace nawet nie wystarczyłyby na opłacenie dzisiejszego czynszu! Przyjąłem, że rocznie wartość siły nabywczej dóbr konsumpcyjnych przyszłej emerytury maleje o 1%, co na przestrzeni 45 lat daje spadek ok. 36%.
Różnice w tempie przyrostu wynagrodzeń wynikają z faktu, że płace pracowników o niższych dochodach rosną wolniej zarówno od PKB (Produktu Krajowego Brutto), jak i płac swoich kolegów ze szczebla kierowniczego.

W tabeli przedstawiłem trzy poziomy dochodów: 2000 zł, 1100 zł i 600 zł, które reprezentują status materialny określonych grup społecznych. I tak, pierwsza kwota tyczy kierownictwa. Duga kwota jest tzw. medianą płac (z roku 2001), czyli pokazuje ile miesięcznie zarabia 50% pracowników. W tym wypadku połowa wszystkich pracowników zarabia do 1100 zł miesięcznie. Trzecia kwota obejmuje osoby otrzymujące wynagrodzenie w pobliżu płacy minimalnej, czyli obecnie ok. 4% pracowników, lecz w następnych latach należy się spodziewiać coraz większego odsetka w tej grupie.
W każdej grupie dochodwej podałem kilka wariantów. Całość ułożyłem wg schematu: wariant optymistyczny, grupa realistyczna, w. pesymistyczny.
Jak nietrudno zauważyć, tylko w wariancie z astronomicznymi wskaźnikami wartość przyszłej emerytury przywyższa wartość dzisiejszej płacy. We wszystkich pozostałych, dodam z naciskiem, realnych przypadkach emerytura jest niższa, nawet dużo niższa, niż obecna płaca. Niestety jednoznacznie rzuca się w oczy fakt, że osoby o przeciętnych dochodach nie mogą liczyć na godziwą emeryturę a osoby o niskich dochodach wymagają dofinansowania. Ósmy przypadek jest tak dołujący, że sam się komentuje.

Czy fundusze emerytalne w ogóle mogą przynosić zysk?

Z pozoru pytanie bezzasadne, lecz jak za chwilę zobaczymy, konieczne. Z przykrością stwierdzam, że w długim okresie czasu, powszechne fundusze emerytalne nie będą w stanie pomnażać zgromadzonych pieniędzy. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź leży w przepływie pieniężnym i możliwościach gospodarki.

Po pierwsze. Wysokie realne roczne dochody rzędu kilkunastu procent są możliwe tylko dzięki grze spekulacyjnej na giełdzie i tylko we wczesnym okresie funkcjonowania funduszy (tzn. wtedy gdy składek jest mało). Taki fundusz skupuje tanie akcje czy obligacje, aby następnie je odsprzedać po wyższych cenach. Niestety, falowość ruchu cen sprawia, że ten, który kupuje po "górnych" cenach od funduszu, będzie je musiał w końcu sprzedać po cenach "niskich", a więc ze stratą. W efekcie, fundusz zyskuje, ale suma zysków poszczególnych uczestników rynku jest albo bliska zeru albo dodatnia w takiej wysokości, w jakiej spółki akcyjne wypłacają dywidendę a skarb państwa odsetki z obligacji. Tak więc ponadstandardowe zyski funduszów są spowodowane stratą u kogoś innego.

Po drugie. Rok w rok, kwota złożonych składek, które fundusz musi obrócić, by zdobyć zysk, wzrasta w stosunku do Produktu Krajowego Brutto! Co gorsza, im wyższe jest tempo przyrostu PKB, tym szybciej rośnie stosunek kapitał/PKB. O ile w pierwszych kilku, kilkunastu latach działalności takie zjawisko może korzystnie wpływać na gospodarkę, dostarczając kapitału na inwestycje, o tyle w dłuższym okresie staje się zaczynem do katastrofy. Wiadomo, że gospodarka jest w stanie w ciągu roku wchłonąć ograniczoną ilość kapitału. Przyjmuje się powszechnie, że ten próg stanowi 30% wartości PKB. Nadwyżkowe niezainwestowane kwoty albo będą tracić na wartości, albo w następnych latach będą inwestowane w ryzykowne i często niedochodowe przedsięwzięcia. Rosnąca w stosunku do towarów i usług góra pieniędzy w końcu może spowodować nakręcenie spirali inflacyjnej, która zniweczy oszczędności i zyski z lat poprzednich. Podobny problem wystąpił dwukrotnie w Peru. Specjaliści "rozwiązali" go poprzez dopuszczenie funduszów do inwestycji na zagranicznych rynkach. A co się stanie, jeśli większość krajów wprowadzi powszechne inwestycyjne systemy emerytalne? Powrócimy do punktu wyjścia, czyli do malejącej stopy zwrotu z oszczędności. Wtedy być może, specjaliści wskażą nowy kierunek działań - kolonizacja kosmosu, lecz nie ulega wątpliwości, że sam system jest w sobie niedobry, bo rodzi mechanizmy, które mogą przewrócić nawet gospodarkę światową.

Dlaczego składki ZUS są odmienne traktowane od pozostałych kosztów?

Po pierwsze, to postrzeganie ZUS jako złodzieja, który zabiera nam ciężko wypracowane pieniądze, nie dając w zamian nic, Taka postawa, jak się wydaje, wynika z przekonania o szerokim marnowaniu zebranych pieniędzy. Temu poglądowi sprzyjają kosztowne inwestycje w sprzęt, budynki. Tymczasem, zestawienie kosztów OFE (funduszy emerytalnych) i ZUS wskazuje, że ten ostatni nie jest aż tak marnotrawny - nierzadko zużywając na swą działalność mniej środków (w odsetku), niż niektóre OFE.
Drugą przyczyną takiego stosunku do ZUS jest zespół poglądów liberalnych na społeczeństwo, na gospodarkę. Ideologia liberalna rozrywa więzi społeczne i degeneruje moralną odpowiedzialność jednej osoby za innego członka społeczności. Propagowana filozofia jest zwulgaryzowaną formą ludowego porzekadła "człowiek jest kowalem własnego losu" - każdy zostaje wydany na pastwę losu, a obywatele nie mają prawa organizować pomocy społecznej przy użyciu instytucji państwa w imię ochrony "wolności" jednostki.
Trzeci powód, to niezrozumienie lub nieznajomość historycznego procesu kształtowania się społeczeństw i wynikające z tego procesu ukształtowanie systemu ubezpieczeń społecznych.
Wreszcie ostatni powód. Wielu, zwłaszcza małych przedsiębiorców nosi w sobie takie oto przekonanie: gdybym nie musiał płacić składek na ZUS to moja firma byłaby rentowna, a swoje pieniądze odkładałbym na lokacie bankowej albo w funduszu. Niestety, jak wykazałem w tym opracowaniu, przekonanie to jest fałszywe. Nie uwzględnia bowiem, że przyczyną kiepskiej sytuacji finasnowej nie są składki ZUS, lecz np. niedostatek klientów, niedostatek kapitału obrotowego, wysokie koszty użytkowania i transportu, niskie rabaty, wadliwie ustalone ceny sprzedaży itd. Równanie w dół niczego nie zmieni. Dziś jest to ZUS, kiedy indziej będzie to samochód, aż w końcu okaże się, że nie można zarobić na sól.

Konkluzje


* - Każdy model jest uproszczeniem obiektu rzeczywistego. Dotyczy to zwłaszcza modeli stworzonych do celów poglądowych, dydaktycznych. W prezentowanym modelu pominięto wiele składników kosztowych oraz uproszczono metodę wyliczania podatków. Wszystko po to by nie zaciemnić istoty wywodu szczegółowymi wyliczeniami.
** - Uzasadnienie merytoryczne jest następujące. Rezygnując ze składek ZUS, przejmujemy w pełni na siebie koszty świadczeń zdrowotnych, tym samym redukując o ponad 20 mld zł roczne wydatki budżetu państwa. Składki na ubezpieczenie zdrowotne zmniejszają kwoty płacone w ramach podatku dochodowego, więc po zniesieniu finansowania opieki zdrowotnej przez budżet, stopa podatkowa musi być zmniejszona, jeśli podatki mają zostać na nie zmienionym poziomie!

Data pierwszej publikacji: 13.10.2002