Dlaczego samotni?



W powszechnym społecznym odczuciu "normalni" nie mają problemów ze znalezieniem sobie życiowego partnera. Stąd na osobach samotnych ciąży odium za ich sytuację. Samotni, zwłaszcza żyjący w pojedynkę "od zarania" są postrzegani jako dziwacy, nieudacznicy, frustraci. Poniższe opracowanie, podkreślając złożoność samego zjawiska, ukazuje szerokie spektrum przyczyn prowadzących do osamotnienia,

Jak rozumieć samotność?

Zanim odpowiemy sobie na postawione w tytule pytanie, powinniśmy najpierw zdefiniować termin "samotność". Społeczne rozumienie tego terminu jest szerokie i zróżnicowane a nierzadko sprzeczne. Jedni pod pojęciem samotności rozumieją życie w pojedynkę bez partnera życiowego, inni wskazują na samotność w związku, samotność dzieci w rodzinie patologicznej. Niektórzy psycholodzy definiują samotność jak stan emojconalny subiektywnie odczuwanej frustracji, wynikłej najczęściej z niezaspokojenia rozmaitych potrzeb kontaktów międzyludzkich. Jedankże to ujęcie - być może nieadekwatnie - zaklada, że człowiek żyjący w pojedynkę może być w pełni zadowolony, cieszyć się życiem i nie ponosić żadnych negatywnych konsekwencji. W powyższym ujęciu poczucie samotności jest stanem subiektywnym psychiki, wynika z błędów w higienie psychicznej, a nie warunków obiektywnych. Podejście takie wydaje się być nieuprawnione w świetle zgromadzonego materiału medycznego i psychiatrycznego. Osoby samotne niezależnie czy mają znajomych, przyjaciół, krewnych czy żyją w całkowitym odosobnieniu, ponoszą rozmaite konsekwencje natury biologicznej i psychicznej. Rzecz jasna, grupę osób całkowicie osamotnionych dotyka nieporównianie szerszy zakres negatywnych skutków. Co ciekawe, niektóre z tych negatywnych konsekwencji nie zależą od stopnia zadowolenia z życia, dobrego samopoczucia i udanej aktywności społeczno-zawodowej. Takim przykładem są zmiany narządowe i biochemiczne. Temu zagadnieniu poświęciono odrębny rozdział.

W ponizszym referacie omówiony zostanie tylko jeden rodzaj samotności - braku partnera życiowego. Z uwagi na specyfikę tematu, pominięty zostanie problem samotności homoseksualistów.
W dalszych rozwazaniach przyjęte zostanie, że samotność to obiektywny stan organizmu (psychiczny i fizyczny), niezależnie od poczucia jednostki, jej samoświadomości. To stan niezaspokojenia żywotnych potrzeb emocjonalnych, psychicznych i fizycznych organizmu związanych z relacjami damsko-męskimi.

Dom rodzinny i jego rola

Dom rodzinny to środowisko, w którym tworzą się zręby osobowości przyszłego dorosłego człowieka. To w nim przyswaja się podstawowe reguły i umiejętności życia rodzinnego i społecznego. Dotyczy to również reguł życia w związku partnerskim, erotycznym. Zachwilę przyjrzymy się, jak kształtują się owe podstawowe postawy i umiejętności w zdrowym domu rodzinnym. Przebrnięcie przez te kilka stron A4 tekstu pozwoli uświadomić sobie, jak ogromny pozytywny bagaż doświadczeń, przyzwyczajeń, umiejętności i emocji przynosi prawidłowy dom rodzinny. Zobaczymy też, jak taki dom wpływa na umiejętności znajdowania przyszłego partnera życiowego.

Poczucie bezpieczeństwa, miłości, przyjemności i radości

Po okresie rozwoju w łonie matki, gdzie był bezpieczny, czuł bliskość, ciepło, noworodek przychodzi na nieznany mu zimny świat, czuje obcość, być może i strach. Dotyk i przytulenie przez matkę niemal natychmiast przynoszą ulgę, dają ponownie ciepło i bezpieczeństwo. Dzięki czułościom, codziennej pielęgnacji i karmieniu dzieciak ten uczy się, że świat zewnętrzny również jest bezpieczny i przyjemny. Nabiera on przekonania, że inni ludzie nie są zagrożeniem, można po nich spodziewać się dobra. Buduje więc w sobie podstawowe zaufanie do ludzi i podstawowe poczucie bezpieczeństwa, które potem będzie nieść przez całe swoje życie. "Oto świat, na który przyszedlem nie jest mi wrogi. mogę się rozwijać." Tak brzmi nabyte podstawowe radykalne przekonanie dziecka w zdrowej rodzinie. Pierwsze lata życia to czas, gdy dzięki rodzicom, zwłaszcza matce, w dziecku wzbudzane są różne emocje. W kontakcie z mamą a potem innymi osobami z rodziny i rówieśnikami, uczy się ono rozpoznawać i nazywać owe emocje. Uczy się także je przeżywać świadomie wewnątrz siebie w obecności innych ludzi oraz dawać wyrazy tych uczuć w postaci gestów, mimiki, zachowania i mowy innym osobom. Rozwój uczuć można porównać do cebuli. Najpierw w samym środku dzięki czułości matki (głaskom i pieszczotom, pochwałom) rodzi się poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, przyjemności, radości i bycia otoczonym troską i miłością. I na tej zdrowej bazie rozwijają się inne uczucia. Czując w sobie otrzymaną i wzbudzoną przez matkę miłość oraz przywiązanie dziecko uczy się odwzajemniać te uczucia, czyniąc gesty takie jak tulenie i całowanie. Dzieci, które są w tej materii zaniedbane wyrastają na nieczułych i niezdolnych do miłości dorosłych. Następne lata życia to wzbogacanie repertuaru przeżyć, reakcji, reguł postępowania. Wachlarz uczuć poszerzony zostaje także o uczucia przykre, takie jak wina, wstyd, skrucha, strach, niepokój, gniew, złość, żal, smutek. Żaden rodzaj emocji nie jest zbędny i pełni swoją specyficznę rolę informacyjną, kształtującą osobowość i związki międzyludzkie.

Zdrowe poczucie winy, wstydu, gniewu

W zdrowej rodzinie nie obwinia się jej członków, a więc i dzieci za własne lub cudze niepowodzenia, czasowe niedomagania. Winę odczuwa dany członek rodziny jedynie wtedy, gdy sam osobiście przekroczy jasne i zdrowe reguły, normy etyczne. Karci się więc i wyznacza kary (dzieciom) w oparciu o czytelne, konsekwentne reguły i wymagania, a rodzice prezentują wględem dzieci zgodne postawy. Przy czym uwzględnia się stopień rozwoju i zdolności emocjalne, umysłowe poszczególnych członków rodziny. Nie narzuca się wymagań ponad możliwości. Zgodność postaw obojga rodziców sprawia, że dziecko nie jest stawiane w przymusowej sytuacji wyboru, którego rodzica posłuchać, a którego odrzucić. Z kolei konsekwentność wymagań sprawia, że w rodzinie panują jasne, czytelne reguły i wymogi. Jeżeli jakieś zachowanie jest obciążone karą, to dotyczy to w równym stopniu wszystkich dzieci w danym wieku. Wymogi moralne dotyczą w równym stopniu wszystkich, także rodziców. Jeżeli surowo ocenia się złodziejstwo, to dorośli nie mogą jednocześnie popierać i realizować niewypłacania wynagrodzeń pracownikom czy oszukiwania i naciągania klientów we własnej firmie. Po prostu, w zdrowym domu nie występuje sytuacja, w której za to samo zachowanie jedna osoba jest potępiana, a inna chwalona, jak to niestety bywa w rodzinach dysfunkcyjnych. Wreszcie nie potępia się, a w inny dzień nie chwali się za dokładnie to samo zachowanie w zależności od nastroju czy widzimisię rodzica. Dzięki temu w domu panuje harmonia i poczucie sprawiedliwości, a nie chaos i hipokryzja.
Akceptująca miłość rodziny sprawia, że winowajca może przejść przez etap skruchy i zaduśćuczynienia. W zdrowej bowiem rodzinie przewin i potknięć nie gromadzi się w skarpcu gniewu, urazów i pretensji, lecz je odpuszcza. Dotyczy to również relacji rodzic-dziecko, gdy winowajcą jest rodzic. Dzieci na równi z dorosłymi mają prawo przeżyć i wyrazić swoją dezaprobatę, gniew, smutek z powodu doznanej krzywdy ze strony rodziców.
Dzięki temu, że doświadczają one sprawiedliwego traktowania, nabierają również przekonania, że choć za osobiste błędy i przewiny trzeba ponieść konsekwencje, to na błędach można się uczyć, poprawiać i rozwijać bez obawy, że utraci się miłość, akceptację, bliskość, czułość, wsparcie. Przyznanie dzieciom prawa do wyrażania niezadowolenia, złości z powodu przewin rodziców pełni niezwykle istotną rolę rozwojową. Dzieci uczą się, że te uczucia można również bezpiecznie przeżywać i wyrażać, broniąc granic swojej prywatności czy godności, co przyda się im w dalszym życiu, gdy będą myusiały bronić swoich praw do sprawiedliwego traktowania przez rówiesników, nauczycieli, sąsiadów czy choćby wypłaty pensji, udzielenia urlopu w firmie itd.

Ta nabyta umiejętność będzie także rzutować na zdrowie ich związku z partnerem erotycznym (ostatecznie w małżeństwie), gdy będą musiały stawiać granice, docierać się z partnerem/współmałżonkiem w sposób nieniszczący związku. Dorośli wychowani w takim domu uczą się zdrowego poczucia lojalności, która polega na obdarzaniu zaufaniem, trzymaniem strony bliskiej sobie osoby, ale tylko i wyłacznie wtedy, gdy ta osoba zachowuje się w sposób odpowiedni, zgodny z normami współżycia społecznego. Zdrowa lojalność nie polega bowiem na "trzymaniu sztamy" czy ochronie imienia w każdych warunkach i okolicznościach, tzn. w sytuacji czynu nagannego. Lojalność nie dotyczy opraców, sprawców przewin czy momentu nadużyć etycznych, emocjonalnych itd. Zdrowa lojalność zawiera bowiem w sobie prawo do krytyki także w obecności osób trzecich, gdy ktoś wyrządza krzywdę lub zachowuje się w sposób niestosowny.
Tak więc w zdrowej rodzinie członkowie nie muszą ukrywać, bo nie mają czego, przed światem zewnętrznym, jakichś ponurych sekretów, któregoś z członka rodziny, tak jak dzieje się to np. w rodzinie alkoholika, gdy żona ukrywa przed otoczeniem, przyjaciółmi i rodziną, a dzieci przed kolegami i koleżankami pijaństwo, awantury i pobicia czy inne nadużycia. Nabyte poczucie zdrowej lojalności umożliwi w przyszłości w życiu dorosłym zerwanie związku z osobą, która na tyle poważnie złamała godność i nadużyła zaufanie, aby przestać darzyć ją lojalnością. Uchroni to tym samym przed trwaniem w chorych związkach, przed staniem się ofiarą, tzw. osobą "współuzależnioną" w związku z alkoholikiem, narkomanem, psychopatą czy inną osobą nieodpowiednią i niedostępną psychicznie, fizycznie czy emocjonalnie. Zdrowy człowiek bowiem wie, że ma prawo opuścić towarzystwo osób, które go tłamszą, wpędzają w poczucie winy, przygnębienia czy robią go "za wariata". Zdrowy człowiek wie, że może w takim wypadku nie tylko opuścić takie towarzystwo, ale zerwać całkowicie kontakty z takimi osobami. Zdrowy człowiek nie boi się konsekwencji wyrażania swego niezadowolenia, obrony swych granic, ponieważ w jego rodzinie mu na to pozwolano. Nie boi się dlatego, że on lub ona wie, iż wyrażając niezadowolenie nie straci miłości, troski czy własnej godności i wartości. Cudzą miłość może utracić tylko u osoby niegodnej zaufania.

Co istotne, zdrowe przeżywanie winy i skruchy jest trwałym fundamentem dla rozwoju prawidłowej etyki, duchowości i religijności. W zdrowym domu rodzinnym nikt nie musi udawać czy kłamać, aby uzyskać akceptację, miłość, troskę czy odpuszczenie przewin. Jest dokładnie odwrotnie! Przyznanie się do winy pociąga za sobą wybaczenie i akceptację, przywrócenie naruszonej bliskości i harmonii. Życie w prawdzie pozwala rozwinąć prawidłowy wgląd w siebie. Tylko w takich warunkach człowiek zyskuje zdolność do samokrytyki i naprawiania swoich błędów z kontaktów z bliźnimi, tzn. potrafi dokonać tzw. rachunku sumienia i wdrożyć wynikające stąd postanowienia w życie. Wynika to stąd, że taki człowiek potrafi również realizować powzięte postanowienia i decyzje od poczatku do samego końca. A to dzięki akceptacji jego osoby i wsparciu rodziny w jego wysiłkach.

Uczucia nie są ciężarem

Człowiek, któremu dano w rodzinie prawo do wyrazania niezadowolenia, złości i gniewu w sposób niekrzywdzący innych, nie czuje potrzeby fizycznej agresji, chorego udowadniania swoich racji. Nie czuje potrzeby narzucania swoich racji i reguł, także religijnych. Daje swobodę rozwoju innym członkom rodziny a następnie innym ludziom w ogólności. Daje także prawo do popełniania pomyłek, co paradoksalnie buduje zdrowe poczucie wartości własnej i innych osób. Człowiek wtedy nie osądza siebie i innych bezlitośnie i bezsensownie. Krytyka ma wtedy swój dobry cel - wykazać braki, by móc je poprawić dla dobra osobistego czy wspólnego.

Zdrowy dom rodzinny dający pole do przeżywania i wyrażania pełnego wachlarza uczuć powoduje, że uczucia, nawet te negatywne, nieprzyjemne nie są odbierane jako ciężar nie do zniesienia. Stwarzane poczucie bezpieczeństwa, rozładowywanie napięć, lęków i innych przykrych uczuć powoduje, że uczucia nie są jakimś trwałym bezużytycznym balastem, przeszkodą. Przykrość jest tylko tymczasowa i zostaje rozładowana przez wsparcie lub udział bliskich osób. Nie ma więc w takim domu warunków do powstania tzw. zachowań obsesyjno-kompulsywnych (przymusowych), które potocznie są zwane nałogami i natręctwami. Kompulsje bowiem, takie jak alkoholizm, narkomania, nikotynizm, obżarstwo, erotomania (seksoholizm i anoreksja seksualna. w tym natrętna, nałogowa masturbacja i pornografia), pracoholizm, zakupoholizm, fundamentalizm religijny powstają na gruncie nierozładowanych negatywnych, a w kazdym razie przykrych emocji, takich jak strach, gniew, żal, niepokój, napięcie, poczucie winy i wstydu. Osoba wyrosła w zdrowym domu w życiu dorosłym nie traci kontroli nad swoim zachowaniem, nie działa impulsywnie, tzn. nie poddaje się emocjom w niewłaściwych okolicznościach, bowiem potrafi tak sterować swoimi myślami i zachowaniem, że wpływa korzystnie na zachowania otoczenia oraz na odczuwane przez siebie emocje. Nie musi używać i nie używa do lagodzenia przykrych emocji różnych używek psychoaktywnych i medykamentów psychotropowych, seksu, jedzenia, metod manipulacji psychologicznej jak np. wypieranie, sztuczne przenoszenie uwagi na inne tematy, udawanie, wprowadzanie się w "trans" i "medytację" itd.

Wiąże się z tym również umiejętność rozwiązywania konfliktów. Zdrowy dom, to nie taki, w którym nie ma konfliktów, bo to jest niemożliwe. Wszędzie, gdzie w zajemnych emocjonalnych związkach są zaangażowani sobie ludzie, tam pojawiają się sprzeczne pragnienia, oczekiwania i dążenia, które od czasu do czasu rodzą napięcia i konflikty. Stąd też zdrowy dom, to taki dom, w którym pojawiające się konflikty są rozwiązywane z uwzględniemem potrzeb i korzyści wszystkich jego członków. Przyznanie racji jednej ze stron nie skutkuje wydzieraniem się i poniżaniem pozostałych członków rodziny czy ich porzuceniem fizycznym, emocjonalnym. Gdy okazuje się, że ktoś w konflikcie ma rację, nie oznacza, że ten drugi się myli czy jest głupi, niedobry, niegodny itd. W żadnym wypadku konflikt nie oznacza przemocy. Konflikty rozwiązuje się przez rozmowę, a nie przez zaniechanie ("ciche dni") czy seks, przekupstwo w formie "prezentów". W takim właśnie domu trudne, przykre uczucia nie jawią się jako fatum czy niekończące się cierpienie, lecz jedynie czasowy stan, który można pozytywnie rozwiązać.

Przeżywanie, wyrażanie i realizowanie potrzeb

Ludzie mają rozmaite potrzebne, począwszy od biologicznych, materialnych, przez psychiczne, emocjonalne a na duchowych skończywszy. Potrzeby te kształtują się pod wpływem stopnia rozwoju fizycznego, emocjonalnego, intelektualnego czy stanu zamożności. Kobiety i mężczyźni posiadają obok wspólnych, podobnych potrzeb również swoje własne, specyficzne i odmienne. Nie jest więc możliwe, aby jedna osoba była w stanie spełnić wszystkie potrzeby drugiej osoby. Zdrowy dom, to taki, w którym akceptuje się potrzeby swoich członków, pozwala je wyrażać i realizować zarówno w obrębie rodziny, jak i poza nią. Zdrowy dom nie jest systemem zamkniętym. Odwiedzają go znajomi i przyjaciele. Dopuszcza się i akceptuje, aby wszyscy członkowie rodziny posiadali przyjaciół i pielęgnowali te przyjaźnie, także z płcią przeciwną. Stwarza się ku temu warunki, zarówno w formie odpowiednich reguł gościnności, życzliwości jak i taktu, poszanowania prywatności poszczególnych członków rodziny i gości.

Owe potrzeby w zdrowym domu są jednakże podporządkowane pod wzorce etyczne i cele wychowawcze. Oznacza to, że akceptuje się tylko te potrzeby i ich formy, które są zgodne z przyjętymi regułami moralnymi, także dotyczącymi życia seksualnego. W zdrowym domu daje się dzieciom czas na przyswojenie owych norm i czas na wykształcenie umiejętności sterowania własnym zachowaniem. Rozumie się bowiem, że dziecko to nie jest miniaturowa kopia człowieka dorosłego, wyposażona w wszelkie umiejętności dorosłych. Ono dopiero się tych umiejętności uczy i czasami popełnia błędy i nadużycia moralne czy to z niewiedzy czy też z przewagi emocji nad wolą i rozumem. Owe popełniane błędy wszakże w zdrowym domu nie powodują utraty miłości, troski czy nawet porzucenia, zerwania więzi, jak to ma miejsce w domu dysfunkcyjnym, patologicznym.

Poza tym nie nakłada się na dzieci przedwcześnie obowiązków domowych, którym one nie mogą podołać lub powodowałyby, że inne dla nich ważne potrzeby rozwojowe zostałyby poważnie nadszarpnięte a realizacja silnie ograniczona. W dzisiejszych czasach konieczność przedłużającej się czasowo pracy zarobkowej obojga rodziców sprawia, że dbanie o dom nastręcza wiele trudności dorosłym członkom rodziny. Istnieje taka niebezpieczna tendencja, aby przerzucać część lub sporą większość obowiązków domowych na dzieci. Jest to tendencja do "wyręczania się", spychania obowiązków na dzieci. Tak długo, jak nie uniemozliwia to realizacji dziecięcych potrzeb rozwojowych (w tym zabawy), nie jest to szkodliwe. Gdy jednak dzieci są obłożone obowiązkami, zwłaszcza takimi, które je upokarzają lub też stają się powiernikami rodzinnymi, zastępczymi partnerami z powodu codziennej długiej nieobecności współmałżonka, tak że nie mają czasu na rozwijanie więzi koleżeńskich, na relaks czy nawet na szkolne obowiązki, owa bezpieczna granica zostaje przekroczona a dziecko okradzione ze swego dzieciństwa. Wciąganie bowiem dzieci w wir obowiązków domowych winno być podporządkowane nadrzędnym celom wychowawczym, a nie wynikiem złej organizacji czasu dorosłych. Cele te to wyrobienie w dziecku umiejętności wykonywania czynności domowych (gotowania, sprzątania, prania, robienia zakupów itd), wykształcenie cech charakteru takich jak utrzymywanie porządku, systematyczność, odpowiedzialność za siebie i innych. Gdy cele zostają zastąpione przez zwykłe wygodnictwo i nieudolność rodziców, dzieci wzrastają w poczuciu wykorzystywania i prezentują wiele deficytów emocjonalnych i psychicznych. Nie będąc zdolnymi do podjęcia ról dorosłych, wykształcają ostatecznie w sobie nadmierne poczucie odpowiedzialności, chorobliwy perfekcjonizm. Ponieważ jako dzieci, z powodów biologicznych (mała siła fizyczna i wytrzymałość) oraz z powodu braku wprawy i doświadczenia, swoje obowiązki domowe wykonują w sposób odbiegający od normatywów dorosłych, dzieci te nie znajdują uznania w oczach rodziców. Wślad za tym z powodu stałej krytyki rozwijane jest w nich poczucie winy oraz często bunt w formach nawet kryminalnych.

Wraz z dojrzewaniem i wzrastaniem dzieci w zdrowym domu zmieniają się relacje między rodzicami a potomstwem. Rodzic z wzorca i "władzy", swoistego "dyrygenta" staje się partnerem do rozmowy, przyjacielem oraz tylko i wyłącznie doradcą. Oznacza to, że dorosłe dziecko ma przyznane prawo do samorozwoju, osobistej ścieżki życia prywatnego i zawodowego oraz własnej formy wzrostu na gruncie religii i wyznawanych zasad. Ma prawo do wyboru partnera życiowego, takiego jakiego sam lub sama wybierze. Dojrzali rodzice akceptują te wybory i się z nich cieszą, na ile mogą i potrafią, to je wspierają. Dostrzeganie przez nich niebezpieczeństw np. z powodu związania się z osobą, która nie podoba im się pod względem statusu czy zasad, nie skutkuje odrzuceniem i zerwaniem więzi ze swoim dzieckiem. Również tam, gdzie w grę wchodzi zmiana zasad etycznych czy religii, rodzice choć jako osoby bliskie, jako przyjaciele mogą wyrazić swoją dezaprobatę, i w tym wypadku nie zrywają więzi, nie odrzucają swego dziecka jako osoby. Tylko w takich warunkach młody człowiek osiąga poczucie szczęścia, bycia zrozumianym i akceptowanym, a dorośli członkowie mogą się samorealizować.

Ralizacja potrzeb a seksualność

Z realizacją potrzeb wiąże się jeszcze jeden bardzo trudny i delikatny temat - seksualności. Akceptacja potrzeb seksualnych i ich realizacja obejmuje wszystkich członków rodziny, nie wyłączając dojrzewających i dorastających dzieci. Sprawa jest złożona etycznie, psychologicznie i prawnie, dlatego też ograniczę się tylko do kilku kwestii oczywistych.

Z badań psychologicznych i psychiatrycznych wynika, że w zdrowym domu seksualność nie jest tematem tabu, ale nie występuje w formie wulgarnej, pozbawionej taktu oraz uwzględniania wrażliwość dzieci. Dzieci od najmłodszych lat winny mieć świadomość, że rodzice również mają potrzeby czułości, dotyku oraz takie potrzeby, które realizują wyłącznie we własnym gronie dorosłych, zdala od postronnych oczu, także od oczu dzieci. Sprzyja temu atmosfera ciepła i czułości realizowanej względem dzieci, a także - co ciekawe - taktownej czułości rodziców względem siebie realizowanej w obecności dzieci, takiej jak głaskanie czy złożenie pocałunku. Te gesty często stają się pretekstem dla dzieci, aby zadawać pytania o relacje damosko-męskie czy o kwestie rozrodcze. Jest to idealny moment, aby w sposób naturalny zapełnić ten głód wiedzy, dostarczając rzetelnej i uczciwej informacji. Tak więc, taki dom niesie przekaz o zdrowej seksualności i jednocześnie określa prawidłowe granice.
Kolejnym elementem kształtującym prawidłową seksualność u dzieci jest romantyczność rodziców. Gdy dzieci mogą obserwować wyrazy adoracji, podziwu i pochwał taty względem mamy (i na odwrót), gdy widzą jak jej pomaga, przynosi kwiaty i prezenty, jak chodzą ze sobą za rękę, dzieci te uczą się podstawowych form zjednywania, zabiegania o względy i dbania o nastrój i uczuciowość ich przyszłego partnera seksualnego i małżonka. Uczą się więc taktownego, zdrowego flirtowania. Flirt bowiem to nie metoda manipulacji napotkaną osobą, by uzyskać stosunek seksualny lub inne korzyści, jak to niestety jest przedstawiane w erotomańskich pseudoporadnikach i filmach. Flirt to składnik romantyzmu w miłości, to sposób na zawiązanie znajomości, pozyskanie przychylności, uzyskanie i podtrzymywanie uczuć osoby płci przeciwnej (partnera seksualnego, współmałżonka), która się nam podoba, by móc z nią budować więzi i związek.

Dzieci chowane w zdrowym domu nabierają również przekonania, że seksualnosć jest czymś dobrym, miłym, jest składnikiem miłości mężczyzny i kobiety. To przekonanie ma fundamentalne znaczenie w rozwoju psychoseksualnym i emocjonalnym dziewcząt. Seks bowiem nie jest wtedy postrzegany jako wyraz prymitywnych odruchów i instynktów, nie jest przeciwstawiany uczuciu miłości - uczuciu wielkiemu, szlachetnemu. Ale staje się elementem owego szlachetnego uczucia, staje się elementem dorosłej dojrzałej osobowości. Zupełnie odwrotnie jest w rodzinach "skrytych", w których dzieci i młodzież stają się podatne na emocjonalne zranienia i zaburzenia z powodu zetknięcia się z seksualnością własną bądź innych ludzi. Młodzież z takich patologicznych rodzin czuje się niekompetentnie i zagubiona w relacjach z płcią przeciwną. Nie ma umiejętności ani odpowiedniego nastawienia emocjonalnego, aby móc skutecznie nawiązać zdrowe więzi z przyszłym swoim współmałżonkiem. Często nie ma nawet umiejętności nawiązania zwykłej rozmowy prowadzącej do zapoznania partnera życiowego, seksualnego i ostatecznie małżonka. Z tych powodów szuka rozwiązań w grupie rówieśniczej lub w literaturze, czasopismach czy pornografii. Skutki stosowania tych "rad" najczęściej są nienajlepsze.

Dzieci rosną i w pewnym okresie życia wchodzą w okres dojrzewania. Pojawiają się u nich potrzeby natury seksualnej, przy czym przejawiają się one odmiennie u chłopców i dziewcząt. U chłopców potrzeby te najpierw występują w formie odczucia drażnienia w okolicach miednicy i narządów płciowych (fizyczna komponenta popędu seksualnego), które to drażnienie przeszło 2/3 skłania do podjęcia masturbacji. Proces ten ma miejsce najczęsciej między 10-13 rokiem życia. Drugi (emocjonalny) składnik popędu seksualnego niedojrzałych chłopców, to uwrażliwienie się na piękno kobiecego ciała. To, co przedtem przez całe lata było neutralne i praktycznie niezauważalne, poza sferą zainteresowania, teraz staje się źródłem przeżyć piękna, zachwytu i podniety. Stąd też chłopcy zaczynają oglądać się w celach seksualnych za dziewczętami i kobietami. Owe oglądactwo ma charakter niemal przymusu i trwa aż do momentu scalenia popędu z uczuciami. Zazwyczaj, przy niezaburzonym rozwoju, nie ma w tych zachowaniach nic szkodliwego. Jeśli młodzieniec trzyma się zdrowej miary etycznej, zachowanie to nie jest także niemoralne. Zjawisko to bowiem opisuje Pismo Święte i nawet zachęca do niego młodzieńców (ks. Koheleta 11,10-11), przy czym przestrzega się chłopca jedynie, aby nie czynił obiektem swych pragnień i zabiegów kobiet, które są prostytutkami, wierzą w pogańskie bóstwa czy też są związane z innymi mężczyznami, tj. żony, konkubiny, służebnice i nałożnice (patrz ks. Przysłów rozdziały 1-8).

Proces dojrzewania psychoseksualnego chłopca nie może postepować samoistnie w oderwaniu od kontaktów z płcią przeciwną. Dopiero pierwsze kontakty natury seksualnej (takie jak choćby dotknięcie piersi), którym towarzyszy przeżycie intymności, bliskości i dążenie do zbudowania relacji (choćby niedojrzałej w formie znajomości) powodują, że u chłopca czy młodego mężczyzny sfera popędowa neurologicznie (w mózgu) ulega scaleniu z sferą uczuciową. Choć nadal jest wrazliwy na piękno kobiecego ciała, to jego zainteresowania i pragnienia seksualne zaczynają być kierowane tylko i wyłącznie do kobiety, z którą jest w związku. Potrzeby te kieruje i spełnia z kobietą, którą obdarza uczuciem. Przestaje on traktować płeć piękną li tylko jako obiekt seksualnych swoich westchnień. Napotkane na ulicy kobiety, choć je dostrzega, nie wywołują w nim przemożnego, narzucającego się i nie dającego się przezwyciężyć pragnienia śledzenia wzrokiem ich cielesnych wdzięków, tak jak to ma miejsce za nim dostąpi on pierwszych doświadczeń natury seksualnej. Chłopiec ten w wyniku opisanego procesu (pierwszych doświadczeń) zostaje obdarzony zdolnością do kierowania swoim popędem seksualnym, a w konsekwencji zdolnością zachowania wierności i szacunku dla cudzych związków i małżeństw (zwłaszcza świętości małżeństwa, gdy jest religijny). Nie odczuwa także potrzeby korzystania z pornografii, prostytutek, przygodnie napotkanych "łatwych" kobiet, nawet jeśli wcześniej miał takie tendencje, co jest bardzo pożądaną zmianą. Specjaliści są bowiem zgodni (w tym pobłażliwy względem porno Lew-Starowicz), że pornografia oddziałuje szkodliwie na młodzież i osoby pozostające bez pierwszych doświadczeń seksualnych, a uregulowanie życia seksualnego wpływa korzystnie na zabezpieczenie przed rozprzestrzenianiem się chorób wenerycznych, także AIDS, nie mówiąc już o moralnej stronie zagadnienia. Tak więc chłopiec dojrzewa psychoseksualnie i emocjonalnie, stając się dobrym kandydatem na przyszłego małżonka i ojca rodziny.

Procesy dojrzewania nie zachodzą u tych, którzy pozbawieni są doświadczeń uczuciowo-seksualnych z realnymi kobietami. Tacy mężczyźni, żyjący "od zarania" w abstynencji, a raczej anoreksji seksualnej, pozostają na poziomie niedojrzałego nastolatka przez całe praktycznie swe życie, aż do śmierci. Sfera popędowa nie jest zintegrowana z uczuciową. Spełnianie przez nich fizycznej komponenty popędu seksualnego poprzez masturbację i pornografię tylko pogłębia problem braku zdolności do samokontroli, wierności i szacunku dla cudzych związków. Mężczyźni ci, w wieku średnim często zatracają całkowicie kontrolę nad swoimi impulsami i poddają się praktykom, które sami oceniają negatywnie moralnie. Na przykład niemal jedna czwarta z nich ostatecznie realizuje się seksualnie z dziećmi. Jest to efekt degeneracji osobowości i psychiki pod wpływem stale przeżywanej frustracji z powodu samotności emocjonalnej i seksualnej. Bardzo znamienne, jak podają ameryakńskie ośrodki leczenia erotomanii, 72% pornograficznych nałogowców, to zaangażowani religijni chrześcijanie, najczęsciej samotni seksualnie w okresie młodzieńczym, wychowani w rygorystycznych seksualnie i emocjonalnie chrześcijańskich domach. W ogóle erotomania dotyka silnie religijne domy chrześcijańskie, na co wskazywał wielokrotnie w swoich publikacjach znany światowej sławy specjalista od uzależnień seksualnych Patrick Carnes. W USA częstość sięgania po pornografię wśród zaangażowanych chrześcijan i Żydów przekracza 45%, podczas gdy w grupach niezaangażowanych i niewierzących jest mniejsza niż 17%.

U dziewcząt proces dojrzewania psychoseksualnego również nie może następować w izolacji od płci przeciwnej. Rozpoczyna się on jednak inaczej, niż u chłopców. Młode dziewczęta zaczynają odczuwać pociąg seksualny przede wszystkim w formie pierwszych zauroczeń i fascynacji osobami znanych sobie chłopców lub mężczyzn. Ich pragnienia okołoseksualne dotyczą przede wszystkim strony romantycznej, a więc wspólnego spędzania czasu na spacerach pod rękę, na pocałunkach, na tańcu wespołu. Podobnie jak chłopcy, dziewczęta na tym etapie rozwoju często nie potrafią szanować cudzych związków, nie potrafią być wierne i flirtują z cudzymi mężczyznami, mężami czasami nawet ich odbijając bez pragnienia odbycia stosunku!
W miarę dojrzewania później dołącza się komponent fizyczny pociągu seksualnego. Pojawia się pragnienie dotyku, czułości i pieszczot seksualnych a na pewnym etapie potrzeba stosunku. Podobnie, jak u chłopców, scalenie sfery uczuciowej z popędową następuje dopiero w wyniku pierwszych kontaktów fizycznych, którym towarzyszy przeżywanie bliskości czy nawet miłości. Owe pierwsze doświadczenia wcale nie muszą przybrać formy stosunku, aby zaszedł proces dojrzewania i scalenia. Jednak bez scalenia uczuć z popędami, podobnie jak u chłopców, nie wykształci się w nich zdolność do emocjonalnej wierności i szacunku dla cudzych związków, choć intelektualnie, np. z powodów religijnych, mogą takie deklaracje składać.

Seksualność przedmałżeńska

Kwestia seksualności przedmałżeńskiej, zwłaszcza nieletnich, to problematyka, która budzi najwięcej kontrowersji i sporów, Spory te mają głównie charakter religijno-ideologiczny, a nie psychologiczny. Prawda wszakże jest taka, że w domach, w których zabroniono nastolatkom realizacji ich potrzeb seksualnych w jakiejkolwiek formie, rozwijają się u młodzieży dysfunkcje, a w każdym razie częstość wystepowania zaburzeń natury nerwicowej, seksualnej, w tym perwersji pod postacią podglądactwa, ekshibicjonizmu, homoseksualizmu egodystonicznego. nałogowej masturbacji i pedofilii jest największa właśnie w tych rodzinach, a nie w domach, w których możliwości realizacji potrzeb seksualnych przez nastolatków się nie tyle ucina, co kanalizuje do form dla nich bezpiecznych i akceptowanych społecznie i etycznie. Z tego powodu świat naukowy, także naukowcy chrześcijańscy, zgodnie przyjęli regułę, że zdrowy dom rodzinny to taki, w którym stwarza się warunki do realizacji seksualności nieletnich. Poza fundamentalistami religijnymi, najczęściej przyznawanym prawem jest prawo do masturbacji i marzeń oraz niekopulacyjnych form kontaktów z płcią przeciwną. Formy te obejmują wspólne chodzenie za rękę, całowanie, obejmowanie i pieszczenie. Rzadziej wzajemne pieszczoty narządów płciowych. Oczywiście formy te dopasowane są do wieku, etyki oraz obowiązującego prawa. Niedopuszczalny bowiem jest kontakt intymny w jakiejkolwiek formie trzynastoletniego chłopca z koleżanką, choć z punktu widzenia psychologii niekościelnej dla dobra jego psychoseksualnego rozwoju tego typu sytuacja byłaby nawet pożądana.

Podsumujmy więc. W domu rodzinnym nabywa się umiejętności rozpoznawania, nazywania i wyrażania emocji, uczuć, sygnalizowania i realizowania potrzeb, nawiązywania nowych znajomości oraz rozwiązywania konfliktów. Wykształca się w człowieku podstawowe zaufanie do innych ludzi, poczucie przynależności, przywiązania, miłości. Takie pojęcia jak czułość, ciepło, serdeczność, bliskość napełniają się treścią. Wykształca się zdrowe, etyczne, pozytywne podejście do seksualności. Wreszcie dom rozwiązuje różne napotykane lęki i napięcia związane z życiem społecznym. Prawidłowa rodzina, to taka w której członkowie mogą zaspokajać swoje potrzeby, zainteresowania, w której istnieje poczucie bycia zrozumianym, szanowanym i akceptowanym. Prawdziwy dom, to taki w którym członkowie mogą zaspokajać swoje potrzeby, zainteresowania, w którym szanuje się jego członków, niedysponowanych i chorych odciąża, a potrzebujących wspomaga. Dom daje poczucie bezpieczeństwa, własnej wartości, przynależności i ciepła emocjonalnego. Rozłąka sprawia, że odseparowani członkowie do siebie tęsknią.

Niestety, literatura psychiatryczna i psychologiczna dostarcza aż nadto dowodów, że nie każdemu dane jest doświadczyć szczęścia prawdziwego domu rodzinnego. Dokumentacja kliniczna pokazuje, że osoby z domów dysfunkcyjnych wnoszą w swe życie bagaż wadliwych postaw, nawyków, przeżyć, który utrudnia im znalezienie i trwałe związanie się z zdrowym partnerem życiowym. Większość przypadków nerwic, niemal wszystkie zaburzenia osobowości i perwersje seksualne mają swe źródło właśnie w wadliwie funkcjonującym domu rodzinnym. Oschłość uczuciowa, brak czułości, akceptacji, ciepła, serdeczności i bliskości, rygoryzm seksualny doprowadza do rożnorodnych braków w rozwoju psychicznym, zwłaszcza w sferze emocjonalnej. Braki te są jednak do odrobnienia dzięki terapii DDA/DDD.

Rodzaje potrzeb i więzi partnerskich

Brak partnera życiowego, obok śmierci własnego dziecka. rodziców, rodzeństwa, jest jednym z najgłębiej przeżywanych stanów świadomości. Przenika on całą psychikę wpływając na wiele nieraz odległych sfer życia, zupełnie nie związanych z pożyciem damsko-męskim. Tak szeroki wpływ i zachodzące zmiany osobowości nie mogą dziwić, gdy uświadomimy sobie, jakich rodzajów więzi osoby samotne są pozbawione, jakich potrzeb nie mogą zaspokoić.

Zakres potrzeb i więzi jest bardzo szeroki. Zaspokajane we społu potrzeby rodzą więzi między ludźmi, a więzi z kolei wzbudzają nowe potrzeby. Więź to poczucie, pragnienie bycia razem, realizowania pewnych określonych potrzeb w kontakcie z innymi. Więzi między partnerami erotycznymi nabierają szczególnego charakteru. Nawet te potrzeby, aktywności i relacje realizowane z kolegami, przyjaciółmi, rodzicami, rodzeństwem, tu - związku męsko-kobiecym - otrzymują specyficzne zabarwienie emocjonalne, co czyni je unikalnymi, odrębnymi, niepowtarzalnymi i niezastępowalnymi. Jest wiele czynników, które spaja partnerów ze sobą, Wiele lat temu interesująco na ten temat pisał Zbigniew Lew-Starowicz. Przyjrzyjmy się tylko wybranym z nich.

Rodzaje przyczyn samotności

Przyczyny samotności psychologia dzieli na dwie duże grupy. Pierwsza z nich to przyczyny sytuacyjno-losowe - tzn. takie, w których samotność wynika z upośledzenia, choroby, wdowieństwa, rozwodu, a także sytuacji ekonomicznej. Może także być spowodowana "wyborem" drogi życiowej, np. życia samotnego wymaga stan kapłański, stan zakonny. Słowo wybór zostało ujęte colowo w cudzysłowiu, ponieważ z badań dokonanych dla episkopatu Polski i USA wynika, że tylko realtywnie niewielka część księży (ok. 20-30%) katolickich akceptuje celibat. Gdyby była możliwość wyboru w tej materii, zdecydowana większość wybrałaby kapłaństwo z małżeństwem.

Z kolei druga grupa to przyczyny temperamentalno–charakterologiczne. Należą do niej cechy osobowości, które są skutkiem rozmaitych deficytów rozwojowych, braków w socjalizacji, zaburzeń osobowości czy też psychopatii.
Warto w tym miejscu podkreślić, że nawet w tej ostatniej grupie, poza nielicznymi wyjątkami, za samotność nie ponosi winy osoba osamotniona. Psychopatia jest najczęściej skutkiem niekorzystnego oddziaływania środowiska w krytycznych (tzw. sensytywnych) okresach rozwoju psychicznego. Jest to efekt splotu rozmaitych okoliczności życiowych, które w taki sposób ukształtowały osobowość zaburzonej jednostki. Tak często dokonywane rozróżnianie na przyczyny zewnętrzne (środowiskowe) i wewnętrzne (tkwiące w jednostce) jest zatem bezcelowe, Przyczyny środowiskowe formują osobowość jednostki, a ta - będąc zdeformowana - rodzi odrzucenie społeczne, co skutkuje samotnością.

Taka bardzo ogólna charakterystyka przyczyn nie wnosi nic pożytecznego. Dlatego przyjrzymy się problemom osób samotnych nieco od innej strony

Bariery wychodzenia z samotności

Trudności z dokonaniem wyboru z grona znajomych

Są osoby, wcale nie jest ich tak mało, które prowadzą szerokie życie towarzyskie, nie mają problemów z nawiązywaniem nowych znajomości, nie brakuje im okazji do poznawania osób płci przeciwnej, a mimo to żyją w pojedynkę. Powodem samotności są stawiane wymagania dla potencjalnego partnera. Wymagania, które w ocenie singla, nie spełnia nikt z przewijających się w jego/jej otoczeniu wolnych osób.

Nadmierne wymagania mogą dotyczyć wielu aspektów życia. U mężczyzn spotyka się nadmierną koncentrację na urodzie, atrybutach fizycznych. Kontakt z pornografią w wczesnym okresie dojrzewania wypacza wzorce estetyczne, doprowadzając do odczuwania poważnego niedosytu w kontakcie z kobietami z krwi i kości. Materiały erotyczne i pornograficzne prezentują osoby ucharakteryzowane oraz specjalnie dobrane pod względem atrakcyjności seksualnej, o wyjątkowych rzadko spotykanych walorach. Stąd też konfrontacja rzeczywistości z obrazem filmowym rodzi brak satysfakcji i odrzucenie większości kobiet pod względem estetycznym, jako posiadających "poważne deficyty" urody.

U kobiet z kolei nadmierne wymagania dotyczą sfery emocjonalno-uczuciowej, telepatycznej empatii, nierealistycznie romantycznych oczekiwań co do "prawdziwego" mężczyzny, wymogu dużej uczuciowości partnera i czułości przy jednoczesnym niewykazywaniu zainteresowania kwestiami seksualności. Jeżeli chodzi o wpływ pornografi na wzorce męskości, w sensie psychologicznym, odpowiednikiem filmowej pornografi dla kobiet są różnego rodzaju piśmidła i romansidła, np. z serii Harlequin.

Drugą poważną grupą nierealistycznych wymagań jest pozycja społeczno-finansowa kandydata. Przy powszechnym niedostatku i trudnościach na rynku pracy, wymagania dobrego statusu materialnego stawiają bardzo wysoko poprzeczkę, eliminując co najmniej dziewięciu na dziesięciu potencjalnych partnerów.
Trzeba jednak przyznać, że finanse mogą być czynnikiem obiektywnym, a nie przejawem nadmiernych wymagań. Czynnik obiektywny, który w polskiej rzeczywistości najczęściej eliminuje potencjalnych kandydatów, to ubóstwo materialne oraz brak stabilnej sytuacji zawodowej. Problem ten głównie dotyka kobiety, które każdego poznanego chłopaka oceniają jako potencjalnego ojca rodziny, stąd czynnik ekonomiczny odgrywa tu niemałą, nieraz decydującą rolę. Nikt nie chciałby żyć w nędzy, która sama z siebie jest sytuacją dogłębnie dewastującą związek i osobowość partnerów.

Zupełnie odrębnym problemem są wymagania stawiane sobie samemu i ukształtowany wzorzec męskości/kobiecości. Składa się na niego własne wyobrażenie co do atrakcyjnego wyglądu, zachowania, cech osobowości. umiejętności spolecznych i pozycji zawodowej, które razem rzekomo mają gwarantować sukces. Nierzadko bywa tak, że ów wzorzec jest tak dalece nierealistyczny, że rodzi się poczucie głębokiej własnej bezwartościowości. Skutkiem tego jest niechęć do nawiązywania jakichkolwiek relacji damsko-męskich.

Opisane trudności pogłębia czas, który zmienia osobowość samotnika sprawiając, że sposób doboru partnera ewoluuje z sentymentalno-uczuciowego w czysto intelektualno-rozumowy. Takie ostre przebiegunowanie w kierunku intelektualizmu doprowadza w konsekwencji do niezdolności wzbudzenia i zawiązania więzi z kimkolwiek.

Brak okazji do poznania odpowiedniej osoby

Jest to chyba najczęstszy sygnalizowany przez osoby samotne. Powodów, które pozbawiają te osoby tzw. rynku małżeńskiego jest bez liku. Przez rynek małżeński rozumie się przestrzeń społeczną, w której samotni mogą poznać swoich przyszłych towarzyszy życia. Po zakończeniu okresu nauki szkolnej naturalne szerokie grono znajomych najczęściej się silnie się kurczy, a w raz z nim znikają dogodne możliwości zapoznania kogoś bliskiego.
Poza największymi miastami lub miejscowościami położonymi nad akwenami wodnymi. zauważalny jest silny niedobór miejsc. w których samotni mogliby się zapoznać. Nawet jeśli takie miejsca są, to pojawia się druga przeszkoda - brak imprez masowych, na których możnaby się spotkać w klimacie wypoczynku i zabawy. Bary, puby, kawiarnie, dyskoteki czy siłownie nie rozwiązują tego problemu. Nie każdy ma czas, środki finansowe i nie każdy znajduje przyjemność w koczowaniu na "okazję". Sytuację poglębia najczęściej brak własnych znajomych, z którymi możnaby się zabrać oraz brak życia towarzyskiego rodziny, co zawęża niemal do zera znajomości i możliwości.
Niemałym problem jest także sytuacja na rynku pracy. Czynności zawodowe pochłaniają większą część dnia, stąd charakter i miejsce pracy bardzo istotnie kształtują potencjalne możliwości znalezienia przyszłego współmałżonka. Miejsce pracy odgrywa pod względem nierzadko decydującą rolę.

Dzielenie życia na etapy

Wiele osób, zwłaszcza kobiety, planuje swoje życie w specyficzny sposób. Dzieli je na etapy: edukacyjny, zawodowo-finansowy, partnerski. Takie jednak postawienie sprawy okazuje się być najpoważniejszym życiowym błędem. Wraz z zakończeniem okresu nauki szkolnej/studenckiej i opuszczeniem murów uczelni, kurczą się drastycznie możliwości znalezienia odpowiedniego partnera. Gorycz jest tym głębsza, gdy okazuje się, że zdecydowana większość koleżanek i kolegów albo założyła już rodziny, albo jest w mniej lub bardziej poważnym związku, a tych wolnych prawie nie ma. Środowisko w pracy często daje znikome szanse poznania partnera, co komplikuje i tak już niełatwą sytuację. Niestety zbyt często okazuje się, że po sukcesie edukacyjnym nie przychodzi upragniona stabilizacja zawodowa i usamodzielnienie finansowe. Cały plan życiowy leży w gruzach, a czarę goryczy przelewa brak partnera życiowego, brak własnej rodziny, śmierć rodziców, poczucie przemijania własnego życia, szans na lepsze, na związek, na dzieci, poczucie przemijania własnej atrakcyjności dla płci przeciwnej.

Cechy charakteru

Są osoby, które z natury cechuje nieśmiałość. Mają opory przed nawiązywaniem nowych znajomości, bądź przed zaangażowaniem się. Nie wykazują inicjatywy. Nierzadko są to osoby delikatne i wrażliwe na odrzucenie. Bywa i tak, że inicjatywa jest, ale brak siły przebicia, poczucia własnej mocy niweczy wysiłki. W efekcie osoby te oczekują na działania drugiej strony - są bierne, co w przypadku mężczyzn prowadzi do jednoznacznych skutków.
Są także osoby, którym brakuje tego "czegoś", co jest atrakcyjne dla płci przeciwnej. W bezpośrednim kontakcie wytwarzają one atmosferę dystansu, chłodu, brak w nich cech, które by przyciągały. W rozmowie przeważa postawa "na serio", dominują elementy intelektualne, brak w niej humoru, wyrazów sympatii, ciepła, kokieterii, wrażliwości na bodźce erotyczne.

Fałszywe stereotypy i skrzywione przekonania

Każde społeczeństwo wytwarza w toku historii własną kulturę, która określa normy zachowań damsko-męskich, definiuje typ prawdziwego mężczyzny i prawdziwej kobiety. Każdy z tych wytworów przyjmuje - siłą rzeczy - postać stereotypu, czyli uogólnionego i uproszczonego oglądu jakiejś rzeczywistości. Dojrzały psychicznie i społecznie człowiek modyfikuje owe poznane wzorce i własne przekonania, konfrontując je z osobistym doświadczeniem. Jeśli jednak własnych doświadczeń brak albo są one nieprawidłowe, przekonania u tej osoby ulegają wypaczeniu i w konsekwencji rodzą wadliwe postawy. W przypadku osób, które miały wcześniej pozytywne relacje damosko-męskie proces zniekształcenia osobowści także może następować. Dzieje się tak w wyniku głębokiej frustracji niespełnionych potrzeb. Dlatego właśnie u osób chronicznie samotnych postrzeganie całej sfery damosko-męskiej jest wypaczone. Poszczególne więzi, aktywności czy atrybuty albo są deprecjonowane, albo nadaje się im przesadne znaczenie.

Zasłyszane kłopoty w pożyciu małżeńskim, rozpady związków, rozwody, stają się powodem do umniejszania wartości życia we społu, wywyższania stanu bezżennego, nadawania samotności wymianu moralnego, duchowego czy nawet eschatologicznego. Czasami jest odwrotnie, owo "doświadczenie" staje się powodem stawiania nierealistycznych wzorców udanego związku, podnoszenia poprzeczki wymagań i powinności dla potencjalnych kandydatów, kandydatek, narzucania innym własnych norm moralnych w zakresie seksualności itp.

Skrzywione przekonania i postawy dotyczą zwłaszcza formuły więzi damsko-męskiej i więzi erotycznej. Typową reakcją dla kobiet chronicznie samotnych jest tzw. ucieczka w romantyczność. Objawia się ona w rozbudowaniu sfery marzeń, rozczytywaniu się w - budzących nastrój sentymentalny - lekturach czy namiętnym oglądaniu romansideł o podobnej tematyce i klimacie. Skutkuje to ukształtowaniem złudnych, nieprawdziwych, tj. nie do spełnienia z strony mężczyzn, oczekiwań i pragnień określonych form afiliacyjnych, adoracyjnych oraz zachowań na płaszczyźnie seksualnej. Konfrontacja świata fikcji artystycznej z rzeczywistością rodzi głębokie poczucie niedostatku i rozczarowanie w kontaktach ze spotykanymi mężczyznami. Zwłaszcza dotkliwie odczuwana jest "nachalność" seksualna.

Czynniki ekonomiczno-gospodarcze

Przemiany gospodarcze po 1989 roku spowodowały wiele zmian na krajowym rynku pracy. Przekształceniom uległa nie tylko forma własności, ale przede wszystkim sposób organizacji życia i pracy w przedsiębiorstwach. W ślad za nim nastąpiły zmiany w życiu społecznym. Zmiany te zdeycdowanie negatywnie wpłynęły na możliwości ułożenia sobie życia osobistego przez młodych ludzi. Zadecydowały o tym dwa czynniki: planowanie czasu, zmiana organizacji pracy oraz niskie płace.

Zmiany w organizacji pracy

Czynności zawodowe pochłaniają największą część dnia. Dlatego też miejsce i charakter pracy w poważnym stopniu kształtuje potencjalne możliwości znalezienia przyszłego małżonka. W szczególnie trudnej sytuacji są tu młodzi mężczyźni, którzy wykonują pracę, w której nie mają oni żadnego kontaktu z innymi pracującymi, klientami, bądź kontakt ten jest ograniczony do grupy kilku osób. Taka sytuacja występuje głównie w drobnych i małych firmach o zatrudnieniu odpowiednio do 10 i do 50 osób. W tak wąskim gronie wspópracowników oraz ich znajomych może nie być żadnej odpowiedniej osoby pod względem stanu cywilnego, wieku, płci.
Proces osamotnienia pogłębia się także poprzez współczesne formy organizacji pracy. Dawniej w zakładzie pracy ludzie spotykali się, rozmawiali, umawiali, nie byli anonimowi. Obecnie w świecie kultu wydajności takie stosunki są niemożliwe.

Czas

Drugim czynnikiem jest długość wykonywanej pracy. Czasy, gdy pracowało się po osiem godzin dziennie odeszły do historii. Dziś standardem jest praca po kilknaście godzin na dobę (wliczając dojazd), aby ledwo związać koniec z końcem, a nieraz - jak to ma miejsce w wypadku specjalistów - wyjazdy w trasę oznaczają czynności zawodowe przez dobrych kilkadziesiąt godzin pod rząd. Przyjazd do domu najczęściej wiążę się z koniecznością dokonania zakupów, sprzątania, gotowania, prania i prasowania, a czasu wolnego jest jak na lekarstwo. W takich warunkach szanse na poznanie partnera życiowego są niemal zerowe. Czas jest potrzebny nie tylko by znaleźć partnera, ale by móc rozwijać znajomość, pielęgnować budzące się uczucia i więzi. Jego głęboki niedobór przy współwystępowaniu przemęczenia pracą uniemożliwia praktycznie zbudowanie związku. Kontakty w tym wypadku są sporadyczne, ograniczone zaledwie do kilku godzin tygodniowo a nawet w miesiącu, co nie pozwala na wzajemne poznanie, wytworznie się jakiejkolwiek zażyłości, poczucia zaufania.

Wymóg wysokiej dyspozycyjności, tzw. elastyczny czas pracy, także w poważnym stopniu utrudnia zbudowanie więzi partnerskiej, gdyż nie można planować i skutecznie realizować aktywności z życia osobistego, które są torpedowane zleceniami zawodowymi, a całość czasu jest podporządkowana wymogom pracy zawodowej.

Niskie płace

W polskich warunkach jest to jedna poważniejszych przeszkód w ułożeniu sobie życia osobistego. W sytuacji, gdy ponad 70% wynagrodzeń jest nierentowna, tj. nie można się z nich samodzielnie na rynku utrzymać, możliwości usamodzielnienia się finansowego, zbudowania rodziny drastycznie maleją. Ten stan ogranicza w poważnym stopniu skłonność zarówno do wchodzenia w związek małżeński (a więc stabilizacji związku), jak i ogranicza skłonność do zawierania jakichkolwiek znajomości.

Konsekwencją tego stanu rzeczy jest masowa emigracja zarobkowa w obrębie kraju i za granicę. Rodzi to poważne problemy. Z jednej bowiem strony drastycznie ubywa w miejscu zamieszkania osób wolnych, z drugiej emigrant w nowym miejscu pracy jest całkowicie wyrwany z swego środowiska koleżeńskiego, przyjacielskiego, rodzinnego. Bariera językowa utrudnia szybkie ułożenie sobie życia osobistego na obczyźnie, co w konsekwencji przeradza się w chroniczną samotność.

Choroby psychiczne

Spośród chorób najgłębiej prowadzących do samotności są schizofrenia i depresja. Ta druga najczęściej występuje w formie choroby dwubiegunowej, tzw. zespołu maniakalno-depresyjnego. Okresy głębokiej rezygnacji z życia, osłabienia woli oraz chęci do działania przeplatają się z pozorną poprawą nastroju, poczuciem szczęścia a nawet wielkiej mocy sprawczej. Z czasem faza maniakalna ulega skróceniu i zanikowi, tak że występuje w sposób ciągły faza depresyjna.
Obie choroby, jak się uważa w środowisku psychiatrów, są skutkiem zaburzeń neuroprzekaźnictwa w mózgu. Ważną rolę patogenną odgrywa także rodzina i szeresze otoczenie społeczne. W swej czynnej fazie, gdy zaburzenia są nasilone, choroby doprowadzają do poważnego ograniczenia życia towarzyskiego, zawodowego z tendencją do całkowitej izolacji. Same objawy owych chorób dla otoczenia zwłaszcza dla partnerów osoby chorej są niezrozumiałe, bolesne, silnie obciążają psychikę. Partner czy rodzina osoby chorej, żyje w nieustannym napięciu, strachu, a przez to życie z osobą chorą jest trudne do zniesienia. Osoby żyjące dłuższy czas (liczony w latach) z nieleczonymi chorymi lub leczonymi nieprawidłowo i niekompletnie nabywają sydrom osoby współuzależnionej. To znaczy ich psychika w stałym zetknięciu się z zachowaniami osoby chorej ulega wypaczeniu, skrzywieniu, doprowadzając czasami do rozwoju nerwic czy owych chorób psychicznych. Następuje więc swoiste rodzinne "dziediczenie" chorób i zaburzeń psychicznych. Dzieje się tak dlatego, że otoczenie osoby chorej nie jest w stanie domowymi sposobami zmienić krzywdzących fizycznie i emocjonalnie zachowań osoby chorej. Musi więc wypracować psychiczne mechanizmy obronne, pozwalające jakoś trwać i żyć w głębokim kryzysie.

W zapobieganiu i leczeniu tych chorób ważną rolę odgrywa zdrowa rodzina i najbliższe otoczenie (także szkolne). Warto tutaj powiedzieć, że rokowania co do cofnięcia a nawet wyleczenia tych dwóch chorób są dobre. Zazwyczaj po pierwszych dwóch tygodniach podawania leków ustępują pierwsze deficyty w zakresie napędu (energii do działania). W dłuższym okresie cofają się widoczne zaburzenia przyżywania, o ile nie towarzyszą im zespoły nerwicowe i relatywnie trwałe zmiany osobowości wynikłe np. z długotrwałej izolacji czy wadliwie funkcjonującej rodziny. Wtedy, leki cofają objawy psychiatryczne takie jak zaburzenia woli, niechęć do działania (chandra), urojenia (fałszywe przekonania, sądy) oraz zwidy i omamy słuchowe, ale odsłaniają istniejące skrzywienia osobowości. Wiadomo wtedy, że przyczyną choroby jest wadliwe środowisko społeczne, w którym osoba chora żyje. Gdy wszakże leki cofają zupełnie objawy choroby, włącznie z zaburzeniami zachowania i stosunku do innych ludzi, wtedy główną przyczyną choroby było wadliwe funkcjonowanie ośrodkowego układu nerwowego.

Osoby chore dzięki odmiennym od otoczenia przeżyciom, zainteresowaniom, sposobie formułowania myśli i wniosków, zaburzonym relacjom emocjonalnym, w tym nierzadko silnie wyrażonej agresji są odrzucane przez otoczenie, które nie może nawiązać żadnego konstruktywnego kontaktu ani intelektualnego, ani emocjonalnego. Dużym problemem chorych jest stygmatyzacja społeczna. Nawet ci, którzy zostali skutecznie wyleczeni uzyskują etykietkę "wariata", osoby niepewnej, niebezpiecznej. Utrudnia to im zawieranie znajomości, które w konsekwencji mogłyby doprowadzić do zawiązania się satysfakcjonujego związku. Nierzadko na przeszkodzie stają rodzice, którzy odrzucają możliwość wejścia w związek małżeński córki lub syna z osobą, która przeszła w swym życiu chorobę psychiczną. Może też być i odwrotnie, to rodzice chorego potomstwa torpepedują znajomości potencjalnie skutkujące więzią miłosno-erotyczną córki czy syna, będąc w błędnym przekonaniu, że ich potomstwo jest bezwartościowe, nieodpowiedzialne, niezdolne do stworzenia udanego związku. Brak akceptacji z strony rodziców jest jedną z poważniejszych przeszkód w dobrej asymilacji i afiliacji nowego członka rodziny, rodząc konflikty, wewnętrzne napięcia, nierzadko doprowadzając do rozpadu z trudem osiągniętego małżeństwa. Powyższy wywód przedstawiłem w oparciu o problemy schizofreników i osób depresyjnych. Jednakże opisane zjawiska obejmuję wiele innych chorób i zaburzeń psychiatrycznych czy nawet neurologicznych. Dotyczy to np. padaczki i nerwic.

Aleksytymia

Całkowicie odrębną klasą zaburzenia psychiatrycznego jest aleksytymia. Jest ono tak słabo opisane w literaturze, że zjawisko to nie jest nawet ujęte w osobną jednostkę nozologiczną w klasyfikacji chorób ICD-10. Aleksytymik to - mówiąc najkrócej - człowiek pozbawiony emocji lub nie potrafiący odczytać, zinterpretować doświadczanych emocji. Człowiek doświadczający tej przypadłości nie ma zdolności opisywania i określania własnych przeżyć, nastrojów, emocji, uczuć. Myślenie jest nadmiernie konkretne, nastawione na sprawy doraźne związane z pracą zawodową czy aktywnością społeczną. Charakterystyczny jest brak marzeń emocjonalnych, zanik zdolności do odprężania się i odpoczynku oraz rozszczepienie orgazmu, tj. orgazm występuje tylko w formie odruchów (skórcze mięśni, wytrysk) bez towarzyszących mu uczuć rozkoszy i odprężenia. Aleksytymii towarzyszą najczęściej lekkie stany depresyjne.

Wyróżnić można dwie jej postacie: prawdziwą i rzekomą. Z aleksytymią rzekomą (czyli ze spłyceniem afektu) mamy do czynienia przy okazji innych zaburzeń i chorób, np. w schizofrenii, depresji, ostrej reakcji na stres, zespole stresu przewlekłego, w niektórych zaburzeniach nerwicowych (dystymia). Aleksytymię prawdziwą cechuje brak pozytywnej reakcji na leki antydepresyjne lub odprężające. Przyczyny nie są znane, choć wiadomo, że stan ten wiąże się z nietypową silną neurologiczną reakcją na doświadczony stres osób uprzednio silnie emocjonalnych. Biorą tu udział jednocześnie co najmniej trzy mechanizmy: blokowanie przekaźnictwa między korą nową a ciałem migdałowatym, blokowanie a następnie niszczenie przez kortyzol struktur hipokampa i przednich płatów mózgu, i wreszcie obniżenie stężenia neuroprzekaźników (noradrenaliny, dopaminy i serotoniny) oraz zmniejszenie liczby ich receptorów na synapsach. Leczenie wszystkich postaci aleksytymii, jak i chorób podstawowych przy jej występowaniu jest bardzo trudne. Psychoterapia tutaj jest nieskuteczna, gdyż operuje ona na zdolności chorego do odczuwania i wyrażania emocji w różnych kontekstach społecznych i pamięciowych. W aleksytymii zdolności tej brak, stąd też brak jakichkolwiek postępów nawet w toku wieloletniej szpitalnej terapii.

Emocje i uczucia są podstawowym systemem pozwalającym na wchodzenie w różne związki międzyludzkie, zaspokajające żywotne potrzeby jednostki. Są także podstawowym systemem pozwalającym na zachowanie równowagi i higieny psychicznej. Są wreszcie solą i esencją życia, nadając mu barwę i smak. Aleksytymicy są wszystkiego tego pozbawieni. Nie potrafią się więc wiązać z nikim, nie odczuwają poczucia przynależności, więzi z innymi osobami, nie potrafią poddać się klimatowi zabawy, nie czują radości, rozkoszy, a gdy płaczą, nie odczuwają żalu, smutku. Mimo, że są pozbawieni odczuwania emocji, ponoszą jednocześnie najdotkliwsze biologiczne, psychiczne i społeczne skutki swojego stanu.

Braki lub zaburzenia w socjalizacji

Socjalizacja to proces nabywania przez młodego człowieka kompetencji do życia w spoleczeństwie oraz w związku. Dzięki aktywności w grupie rówieśniczej, także a może przede wszystkim w obecności płci przeciwnej, człowiek nabywa szereg ogólnych i szczegółowych schematów postępowania, umiejętności pożytecznych w życiu towarzyskim, miłosnym. W szczególności potrafi: odnaleźć się w klimacie zabawy, organizować i spędzać efektywnie wolny czas, rozpraszać nudę i dostarczać sobie i innym wrażeń, organizować i czerpać korzyść z spotkań towarzyskich, inicjować kontakty i poznawać nowych ludzi, także osoby płci przeciwnej, prowadzić lekką rozmowę, kokietować, adorować i okazywać uczucia, dawać wyrazy sympatii, przedstawiać zachowania afiliacyjne tj. zjedynywać sobie kogoś przez wyrażanie przywiązania, zaangażowania, pamięci, troski itp, wreszcie okazywać uczucia, w tym takze - erotyczne. Socjalizacja ma szczególnie duże znaczenie dla chłopców. Nie tylko dlatego, że są głównymi inicjatorami znajomości i organizatorami czasu. Ma ona znaczenie dla ich prawidłowego rozwoju psycho-seksualnego, pozwalając na wykształcenie właściwych reakcji na płeć piękną, taktu, umiejętności wczuwania się i spełniania potrzeb płci przeciwnej, wreszcie scalenia sfery popędowej z uczuciową.

W przypadku kobiet, z uwagi na specyfikę rozwoju psychoseksualnego, socjalizacja przebiega innym torem i ma zupełnie odmienny punkt startu, o czym była mowa przy okazji prezentacji roli zdrowego domu rodzinnego. Pierwsze pozytwne wzorce więzi damsko-męskiej obie płcie wynoszą z własnego domu rodzinnego. Obserwacja rodziców wspierających się nawzajem, dbających o stronę uczuciową, wymieniających się czułostkami, świadomość, że mają także potrzeby erotyczne i je realizują w społu, stanowi pierwszy zdrowy fundament do życia partnerskiego. Drugi etap przystosowania następuje w toku kontaktów damsko-męskich w środowisku rówieśniczym, gdy dziewczyna czy potem młoda kobieta, stykając się z męską adoracją, akceptacją, oczekiwaniami, kształtuje swoje reakcje, poczucie atrakcyjności, kobiecości. Kontakty te wreszcie dopełniają proces dojrzewania, inicjują sferę popędową pozwalając na jej scalenie z sferą uczuciową, jako pozytwny integralny element więzi partnerskiej.

Izolacja od rówieśników, niezależnie od przyczyn, prowadzi do poważnych deficytów, w wymienionych wyżej umiejętnościach, przyczyniając się do poczucia bezradności, małej wartości, nieadekwatności, odczuwania silnego lęku, napięcia w sytuacjach, gdy powinna być satysfakcja, radość, zabawa, odprężenie. Konsekwencje są wielorakie, począwszy od chronicznej samotności "od zarania", na zaburzeniach nerwicowych i osobowościowych skończywszy.

Źródła samotności

Inwalidztwo i deficyty rozwojowe

Upośledzeni umysłowo

Ta relatywnie wąska społeczna grupa osób jest praktycznie od urodzenia skazana na samotność. Nieszczęścia dopełnia fakt, że deficytom intelektualnym towarzyszy z reguły głęboko przeżywana sfera emocjonalno-uczuciowa, choć nieraz niezbyt rozbudowana. Jedynym pocieszeniem tutaj jest fakt, że osoby te rzadko przekraczają trzydziesty rok życia, stąd ich cierpienie jest stosunkowo krótkotrwałe.

Osoby z deficytami motorycznymi i narządów zmysłów

Paraliże, niemożność poruszania się lub pewne ograniczenia w tym zakresie (np. trudności w wykonywaniu ruchów dowolnych) oraz upośledzenia wzroku, słuchu, mowy lub widoczne defekty ciała są poważnym obciążeniem i doświadczeniem egzystencjalnym. Nawet troskliwa opieka rodziny i pedagogów może nie zniwelować wszystkich niekorzystnych skutków psychologicznych. Wszelkie nawet niewielkie deficyty rozwojowe stają się często przyczyną odrzucenia przez środowisko równieśnicze z następstawami w postaci wyobcowania, braku socjalizacji i ukształtowania się osobowości schizoidalnej. Ten proces odsunięcia nie koniecznie wynika z okrucieństwa otoczenia, lecz jest następstwem trywialnej niemożności wzięcia udziału przez osobę upośledzoną w ulubionych przez równieśników aktywnościach, zabawach, grach itp. W wyniku tego ta osoba traci kontakt z rówieśnikami, nie uzyskuje niezbędnych umiejętności społecznych także z zakresu realcji erotycznych, wsparcia w kontaktach między płciami, ogłady towarzyskiej z wszystkimi tego konsekwencjami. O następstwach braku socjalizacji szerzej mowa w osobnym punkcje.

Podstawowym problemem osób niepełnosprawnych jest bardzo ograniczona możność przebywania w środowisku stwarzającym szanse na znalezienie partnera. Niemożność swobodnego poruszania się to poważna bariera na znalezienie i rozwinięcie znajomości w kierunku erotycznej więzi damsko-męskiej. Na przeszkodzie mogą chociażby stanąć zbyt rygorystyczni, nadmiernie opiekuńczy rodzice.
Podobny problem, choć innego rodzaju, występuje w przypadku osób z pozostałymi deficytami. Chociaż często nie są one tak poważne, by uniemożliwić nawiązanie i zbudowanie trwałej satysfakcjonującej znajomości, to są boleśnie odczuwane, doprowadzając do przyjęcia postawy izolacji, wycofania się,

Dysfunkcyjny (wadliwy) dom rodzinny i jego skutki

W tym rozdziale przedstawię pokrótce, w miarę zwięzłej formie bardzo rozległe zagadnienie wadliwie funkcjonującego domu rodzinnego. Zobaczymy, jak nieprawidłowy dom deformuje osobowość dziecka i nastolatka, utrudniając, a nawet uniemozliwiając mu w wieku dorosłym założenie własnej szczęśliwej, zdrowej rodziny.

Najpierw musimy sobie odpowiedzięć na pytanie, co to jest ten dom dysfunkcyjny?

Rodzina dysfunkcyjna to taka rodzina, która działa nieprawidłowo, tzn. nie gwarantuje swoim członkom zaspokojenia potrzeb fizycznych, psychicznych, duchowych, emocjonalnych i społecznych.

Szczególnym. dobrze znanym szerokiej opinii pubicznej przypadkiem rodziny dysfunkcyjnej jest dom, w którym występuje problem uzależenienia od alkoholu lub narkotyków. Jednakże termin ten obejmuje znacznie szerszy zakres rodzin, nie wyłączając rodzin, w których członkowie są uzależnieni od leków, papierosów, seksu, pracy, zakupów etc. Skąd w ogóle wiadomo, jaki dom rodzinny jest prawidłowy, a jaki wadliwy? Otóż na podstawie badań diagnostycznych oraz procesu leczenia setek milionów ludzi na całym świecie w analizach porównawczych z ludźmi zdrowymi wyłonił sie obraz tych czynników w domu rodzinnym, które deformują osobowść członków. Chociaż każdy człowiek ma odrębne w dużym stopniu niepowtarzalne doświadczenia życiowe, to pewne schematy przeżyć, pewne zjawiska powtarzały się lub nader często wystepowały w domu rodzinnym dorosłych znerwicowanych lub zdruzgotanych życiem ludzi. Na tej podstawie wyodrębniono te zachowania własne oraz rodziców (czy również partnerów życiowych lub innych członków rodziny), które działają toksycznie na psychikę i zaburzają życie w ogólności. Udało się także zrekonstruować te cechy i formy domu rodzinnego, które działają korzystnie, zapewniając nie tylko prawidłowy rozwój, ale i pożyteczny bagaż doświadczenia emocjonalnego, intelektualnego, socjalizacyjnego. Dlatego właśnie w tym opracowaniu, zaraz na początku, przedstawiłem pewien obraz domu sprzyjającego zdrowiu i tworzeniu związków międzyludzkich.

Osoby, które miały to nieszczęście wychowywać się lub funkcjonować w nieprawidłowych domach rodzinnych lub własnych nieudanych małzeństwach z czasem wykształcają w sobie specyficzny zespół cech osobowości, wadliwe sposoby przeżywania i reagowania, interpretowania zachowań osób i zjawisk. Ogół tych cech po raz pierwszy w latach 70. został wyodrębniony i skategoryzowany jako DDA. Jest to zw. współuzależnienie od chorego/zaburzonego członka rodziny i chorego domu rodzinnego. Obecnie używa się szerszego terminu DDD, co zostanie wyjaśnione za chwilę.

Zespół DDA/DDD

Akronim DDA to skrót od początkowych liter wyrazów - dorosłe dzieci z rodzin alkoholowych. Terminem tym określa się osoby dorosłe lub prawie dorosłe (nastolatki), które wychowały się w domach, w których jedno lub oboje z rodziców cierpiało na chorobę alkohoową lub osoby te żyły/żyją w związkach z osobami uzależnionymi od alkoholu. Trzeba bowiem powiedzieć, że współuzależnienie może ukształtować w sobie osoba pierwotnie zdrowa, pochodząca z zdrowej rodziny, ale która zyje lub żyła w małżeństwie lub związku z alkoholikiem/alkohliczką. Termin współuzależnienie nie oznacza, że taka osoba pije razem z alkoholikiem. Najczęściej jest dokładnie odwrotnie. Oosba ta nienawidzi alkoholu i z wiązanych znim okolizności, tj. imprez, spotkań, towarzystwa etc. Współuzależenienie to ogół cech psychicznych i mechanizmów obronnych wytworzonych w celu przetrwania głębokiego kryzysu, swoistej katastrofy, tragedii współbywania i życia z osobą uzależnioną. Terminu dziecko na określenie osób dorosłych używa się z dwóch powodów. Po pierwsze, te dorosłe osoby są niedojrzałe i reagują, zachowują się, przeżywają i interpretują świat w sposób charakterystyczny dla niedojrzałych, wczesnonastoletnich lub dziecięcych etapów życia. Są niedojrzałe bądź dlatego, że nie dane im było dojrzeć w domu rodzinnym, bądź pod wpływem okoliczności (toksycznego małzeńśtwa) w życiu dorosłym cofnęły się w swych zachowaniach i przeżyciach do wcześniejszych etapów rozwojowych. Po drugie, termin ten jest narzędziem terapeutycznym mającym na celu wzbudzenie w osobach współuzaleznionych uczuć troski, opieki, szacunku i sympatii w stosunku do swojej osoby. Tak się bowiem dzieje, że jednym ze skutków chorego domu rodzinnego jest ukształtowanie poczucia niskiej wartości i niskiej samooceny, często połaczonego z nienawiścią do samego siebie. Ale o tym bardziej szczegółowo opowiem poniżej.

W latach 80. analizy pokazały (patrz prace Obuchowskiej), że podobne, niemal identyczne zespoły zaburzeń obserwuje się u ludzi ze wszystkich typów rodzin dysfunkcyjnych, nie tylko alkoholowych. Nie znaleziono bowiem żadnych specyficznych różnic między osobami wychowanymi w domu alkoholowym, a osobami wychowanymi w domu fanatyków religijnych, czy uzaleznionych od seksu, hazardu, pracy, oschłych uczuciowo lub nadmiernie pobłażliwych, bądź nadmiernie opiekuńczych czy też nieobecnych rodzicow. Dlatego też zespól ten współcześnie określa się akronimem DDD, rezerwując jednocześnie termin DDA dla osób wyłącznie z rodzin uzależnionych od substancji chemicznych np. alkoholu, narkotyków, leków. Skrót DDD pochodzi od wyrazów - Dorosłe Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych.

Jakie więc cechy osobowości i zachowań posiada DDA/DDD, czyli co ukształtowuje wadliwy dom i jak to wpływa na związki partnerskie w życiu dorosłym?

Wyróżniono kilkadziesiąt cech typowych dla DDA/DDD. Poniżej przedstawiam krótką ich charakterystykę. Nie wszystkie one występują u każdego dorosłego dziecka. Czasami ukształtowuje się tylko kilka z nich. Zależy to od wrażliwości emocjonalnej, indywidualnej strategii radzenia sobie z stresem, stopnia dysfunkcji domu rodzinnego i stopnia osamotnienia. Ten ostatni czynnik działa w ten sposób, że wadliwy dom rodziców może zostać choć częściowo skompensowany przez ciepły dom dziadków, wujków/ciotek a nawet życzliwych sąsiadów.

  1. W domu dysfunkcyjnym panuje chaos. Dzieci są opuszczone psychologicznie i emocjonalnie. Nie udziela im się porad i wskazówek bądź też robi się to niekonsekwentnie, wybiórczo, zapodając niejednokrotnie sprzeczne informacje. Podobnie, zachowanie rodziców jest niekonsekwentne lub skryte, a przez to nie daje możliwości czerpania na ich przykładzie wzorców postępowania. Dlatego też dzieci te muszą zdobywać wiedzę i umiejętności same, metodą prób i błędów lub w relacjach z osobami spoza rodziny. W konsekwencji w swym dalszym życiu DDD

    zgadują co jest normalne i prawidłowe

    nie mając w sobie owego wewnętrzego intuicyjnego kompasu i tak potrzebnego zdrowego bagażu doświadczeń. Ta niepewność powoduje, że DDD chętnie szuka oparcia w zewnętrznych źródłach normatywów postępowania. Szuka ludzi, którzy mogliby nimi pokierować, wesprzeć swą wiedzą i autorytetem. Stąd też bardzo chętnie rozczytuje się w książkach filozoficznych, psychologicznych lub poddaje kierownictwu ciał religijnych. Niestety, często pada ofiarą fundamentalistów religijnych czy sekt, ponieważ oferowane przez te "oświecone" grupy zasady świata czarno-białego, z paranoidalnie "prostymi" rozwiązaniami jawią się wyjątkowo klarownie w porównaniu z chaosem domu rodzinnego. Im bardziej reguły są wymagające, drastyczne, tym bardziej wydają się atrakcyjne, bo są tak bardzo poszukiwane i tak bardzo wydają się konsekwentne w stosunku do domowego doświadczenia. Co ciekawe, reguły religjjne, jak pokazuje historia doktryn religijnych, były tworzone zazwyczaj przez osoby wykolejone lub dysfunkcyjne, a więc będące DDD. Stąd właśnie płynie owa dodatkowa i wyjątkowa atrakcyjnność dla dorosłych z rodzin dysfunkcyjnych reguł stworzonych przez innych DDD.

    Religijny zakaz związków czy kontaktów seksualnych przedmałżeńskich w jakiejkolwiek formie sprawia, że DDD ma najczęściej poważne trudności ze znalezieniem przyszłego współmałżonka w społeczeństwie. Zdrowi bowiem ludzie niezmiernie rzadko akceptują na partnerów osoby oschłe, a w każdym razie, sprawiające takie wrażenie przez trzymanie fizycznego dystansu i niedostępność. Dlatego też dorosły dysfunkcyjny szuka przyszłego współmałżonka wśród członków swej ekscentrycznej grupy religijnej (co jest wymogiem grupy np. Świadków Jehowy), do której często ściągają inni DDD. I tam też udaje się jej lub jemu znaleźć swego współmałżonka. Silne wyrażone potrzeby emocjonalnej i fizycznej bliskości, według reguł - możliwe do doświadczenia w jakiejkolwiek formie wyłącznie w obrębie małżeństwa, powodują parcie na szybki ożenek/zamążpójście. Szybi ożenek pozwala rozwiązać problem braku zdolności do kierowania i kontroli własną seksualnoścą i wynikającego stąd poczucia winy z powodu naruszania wyznawanych wartości i reguł wspólnotowych.

    Dążenie do zawarcia i trwania w małżeństwie w takiej grupie wynika nie tyle ze znalezienia odpowiedniej dla siebie osoby. zawiązania się bliskiej intymnej więzi emocjonalnej, lecz przede wszystkim z dążenia do zadośćuczynienia przykazaniom lub normatywom grupy. Małżeństwo jawi się jako wybawienie, swoisty balsam na doznane wcześniej zło i cierpienie. Dzięki pomocy Boga, ma ono rzekomo moc odmienić dotychczasowe nieszczęśliwe życie. Doświadczenie milionów ludzi pokazuje, że jest to oczekiwanie bezpodstawne, a nauczanie kłamliwe.

    Niestety, małżeństwo nawet z osobą zdrową, najcześciej nie jest udane. Natomiast teologiczny wymóg trwania nawet całkowicie patologicznego małżeństwa sprawia, że dorosły z rodziny dysfunkcyjnej wychowuje a raczej wyhodowuje potomstwo, które stanie się kolejnym pokoleniem z cechami DDD. Cierpienie jest tutaj sakralizowane, co pozwala uzasadniać i usprawiedliwiać stale trwającą krzywdę, tortury psychiczne a nawet znęcanie się fizyczne czy molestowanie członków tej wadliwej rodziny. Oto jeden z mechanizmów dziedziczenia dysfunkcji rodzinnych wspierany przez panujące religie. W normalnych warunkach, związek DDD nie przetrwa okresu narzeczeństwa ze zdrową osobą, która pragnie emocjonalnej i fizycznej bliskości oraz partnerstwa. Związek ten może przetrwać tylko z innym DDD lub osobą zdrową, która stanie się DDD pod wpływem obcowania z dorosłym dzieckiem z rodziny dysfunkcyjnej, czyli gdy ta poprzednio zdrowa osoba współuzależni się.

    Brak wsparcia rodzicielskiego skutkuje nieraz brakami w kompetencjach społecznych, domowych czy nawet zawodowych. Choć w niektórych obszarach życia DDD może osiągać wybitne rezultaty. to często jest niezaradne życiowo. Stąd dorosłe dziecko szuka oparcia w innych dorosłych. Poszukuje tego oparcia, którego nie dostało od swoich rodziców. Przekłada się to na budowane związki damosko-męskie. DDD szuka podobnego wsparcia w swoich intymnych związkach. Na początku związku, drugiej zdrowej stronie może się taka rola kierwoniczo-doradcza podobać, może schlebiać męskości czy uczuciom ojcowsko-matczynym. Z czasem jednak konieczność stałego angażowania się nieraz w sprawy błahe, wyręczania czy doradzania w sprawach typowych i naturalnych dla osób zdrowych, zaczyna irytować, ciążyć. DDD staje się ciężarem dla swego partnera. Jeśli stopień wniesionej w związek dysfunkcji jest znaczny, związek ulega rozpadowi. Zdrowa osoba oczekuje partnerstwa, a nie zbuntowanego kapryśnego dorosłego dziecka. Zdrowa osoba potrafi też zakończyć związek, który nie rokuje dobrze na przyszłość. DDD często przejawia tendencje do nadopiekuńczości, ratownictwa i kontrolowania innych. Stąd też jest bardziej prawdopodobne, że DDD zwiąże się z drugim DDD. Chęć poddania się pod kierownictwo jednej strony wpasowuje się w kontrolowanie, ratownictwo i nadopiekuńczość drugiego DDD. Taki związek na poczatku wydaje się jak wybawienie, a kończy się zazwyczaj bolesnym rozpadem, nawet jeśli ze względów prawno-religijnych formalnie jest zarejestrowany.

  2. Dom dysfunkcyjny to nie tylko chaos, ale nade wszystko lęk. Przenika on i formuje kontakty między członkami rodziny, zwłaszcza między dziećmi a rodzicami. Z nieczułymi, bezdusznymi, nieobecnymi emocjonalnie rodzicami trudno się utożsamiać, a wypaczona psychika rodzeństwa utrudnia dziecku wykształcenie poczucia przynależności do rodziny. Wykształcone w domu rodzinnym emocjonalne wzorce przeżywania relacji z ludźmi zostają przeniesione także na kontakty towarzyskie pozadomowe. W stosunkach koleżeńskich panuje chłód emocjonalny i brak przynależności do grupy rówieśniczej. DDD często ma trudności z przeżywaniem radości i zabawą, co skutkuje izolowaniem się od grupy oraz izolowaniem tegoż dziecka przez grupę. Izolacja sprawia, że tracona jest możlwiosć obycia towarzyskiego,co pogłębia izolację w coraz większym stopniu. Jest to jedno z błędnych kół. Dorosłe dziecko źle czuje się w klimacie zabawy, nie odpoczywa, nie relaksuje się nawet jeśli próbuje odgrywać rolę maskotki, duszy towarzystwa. Stąd też typowe dorosłe dziecko

    czuje, że różni się od wszystkich innych

    Czuje, że jest odmieńcem, nie pasuje do otoczenia, do kolegów i koleżanek. W dojrzałym już życiu odczuwa brak więzi z środowiskiem koleżeńskim w miejscu pracy czy wyobcowanie z środowiska sąsiedzkiego. Kontakty społeczne są powierzchowne i ograniczone do funkcji utylitarnych, np. do omówienia sprawy założenia domofonu na klatce schodowej. Kobieta-dorosłe dziecko ma trudności z rozpoznaniem, czy osoba, która śmieje się w jej kierunku na ulicy, z niej drwi, czy też wyraża w ten sposób dla niej podziw i radość z spostrzeżenia kogoś urodziwego. Często z powodu niskiej samooceny wygrywa to pierwsze przeświadczenie. DDD bowiem ma również wyhodowane w sobie głębokie poczucie małej atrakcyjności dla płci przeciwnej. Gesty neutralne, a nawet przyjazne, odbierane mogą być jako akty drwin, wrogości, złośliwości.

    Nic więc dziwnego, że DDD jest bierne jeśli chodzi o nawiązywanie kontaktów damsko-męskich. Często też z powodu odczuwanej swej nieadekwatności czy nieatrakcyjności torpeduje znajomości, które mogłyby się przerodzić w trwały związek. Z grona znajomych na towarzyszy życia wybiera najczęściej osoby podobnie lub komplementarnie zaburzone, pochodzące również z rodzin dysfunkcyjnych. A to dlatego, że osoby zdrowe w oczach DDD wydają się być np. zbyt nudne (dlaczego nie robi niczego "odjazdowego" a jedynie same trywialne czynności - praca, dom) albo zbyt uporządkowane (wszystko gra jak w zegarku, aż się "rzygać chce"), albo rozpasane (bo chce się przytulić, popieścić), albo sknerowate (bo nie kupuje rzeczy z powodu chwilowej zachcianki), albo też rzekomo zadufane i przemądrzałe (czyli tak naprawdę w sposób zdrowy pewne siebie i swych zalet, wiedzy i umiejętności). Innymi słowy, osoby zdrowe odstają od idealnego wzorca dorosłego, wzorca, który DDD ma wypaczony.

  3. W domu dysfunkcyjnym atmosfera nie sprzyja ani ujawnianiu emocji, ani tym bardziej kontemplowaniu przyjemności, dobrego przyjaznego klimatu. Nawet uroczyste spotkania rodzinne cechuje atmosfera pełna napięcia, wzajemny dystans emocjonalny. Na pierwszym miejscu są konwenanse, uświęcone tradycje i społeczne czy religijne powinności. Często dysfunkcyjni rodzice owładnięci są manią przestrzegania zasad porządku domowego tak bardzo, że brak w nim miejsca na radosne, spontaniczne zachowania w gronie rodziny i znajomych. Dziecięce głośne oznaki radości są traktowane jak nieznośne utrapienie, ucinane krzykami, groźbami czy przemocą fizyczną i karami. W takiej rodzinie najważniejsze są obowiązki i przyjęte regulaminy. Zabawa i relaks to czas zbyteczny i stracony, oczywiście w odniesieniu do dzieci, bo względem rodziców już niekoniecznie. Nierzadko zabawa tak jest deprecjonowana, że w umyśle dziecka to pojęcie w ogóle nie funkcjonuje. Pojawia się pytanie, co to jest zabawa w ogóle? Nic więc dziwnego, że żyjąc kilkanaście lat w takim domu, dorosłe dzieci

    mają kłopoty z przeżywaniem radości i zabawą

    Jak omówiłem to już w poprzednim punkcie, ten brak zdolności odprężania się w klimacie zabawy powoduje izolację społeczną zarówno rodziny, jak i samego dziecka w gronie koleżeńskim. Powstają braki w socjalizacji, poczucie nieprzystawania i nieadekwatności a często również i rezygnacja z planów życiowych znalezienia sobie towarzysza życia. Z powodu stałego życia w stresie i braku zdolności do odprężania się często pojawiają się zespoły nerwicowe, stany depresyjne a czasami rozwija się schizofrenia lub paranoja.
    Budowanie zażyłego intymnego związku to przede wszystkim wspólne miłe spędzanie czasu w atmosferze relaksu czy zabawy. Dzieje się tak zwłaszcza w pierwszym okresie związku. To właśnie w ten sposób rodzi się przywiązanie i miłość. To w ten sposób ludzie zdrowi utrzymują równowagę psychiczną i podsycają uczucia żywione względem swoich bliskich. Tymczasem u DDD myśl o spędzeniu czasu na imprezie, zamiast dostarczać dreszczyku emocji, podekscytowania, oczekiwania czegoś dobrego, przyjemnego, budzi niechęć, lęk, a nawet przerażenie. Nawet jeśli rodzina dysfunkcyjna pozwala na zabawę, to każde wyjście z przyjaciółmi, zwłaszcza płci przeciwnej okupione jest ciężkimi obostrzeniami. Dziecko ma uważać, "aby nikt go nie zbałamucił", aby "nie przyniosła czegoś w «fartuszku»". Po imprezie często następuje inkwizytorskie przesłuchanie. W rodzinach religijnych fundamentalistów na pierwsze miejsce wysuwa się zagadnienie utrzymania całkowitej abstynencji seksualnej. W efekcie, czas zabawy to kolejne "bojowe" zadanie do wykonania, które trzeba wykonać należycie, tzn. tak, aby nikt nic nie mógł zarzucić, "aby wypaść dobrze". Nic więc dziwnego, że w takich warunkach nawet randka może być udręką.

  4. W rodzinie dysfunkcyjnej pochwały należą do rzadkości. Wyrazy podziwu i aprobaty to towar deficytowy, jak pomarańcze w PRLu. Dla dzieci inni ludzie, zwłaszcza rodzice są swoistym zwierciadłem do przyglądania się samemu sobie, do kształtowania samooceny i wartości własnej. Gdy owo zwierciadło jest prawidłowe, pozwala ono dziecku wyrobić sobie zdrowy pogląd na własne umiejętności, zalety oraz braki, nad którymi należy popracować. Pochwały budują poczucie mocy i wartości, a zasadna krytyka pozwala dostrzec i stopniowo usuwać własne słabości i niedostatki. Niestety, rodzina dysfunkcyjna to lustro zdeformowane. W rodzinie dysfunkcyjnej w zaniku są pochwały, zarezerwowane wyłącznie do osiągnięć szczególnych, nieosiągalnych zazwyczaj dla śmiertelników. Pochwały bowiem rzekomo "psują" i "rozpieszczają", wpychają w pychę. Pochwał więc nie należy dawać, a jeśli już - to jak najmniej - i w żadnym wypadku w kwestiach dnia codziennego. Podczas gdy krytyka jest częsta i nadmiernie eksloatowana. Ma "hartować" ducha, kształtować dyscyplinę i charakter. Wzrastając w takim środowisku, dziecko przyjmuje za swoje owe krytyczne uwagi pod swoim adresem ze strony rodziców. Buduje wewnętrzne swoiście pojęte sumienie, które potem w dorosłym życiu ujawni się pod postacią rozbudowanego zaciekłego, bezdusznego krytyka wewnętrznego niszczącego od wewnątrz samopoczucie i samoocenę, torpedującego wszelkie nieraz korzystne zachowania, pragnienia, marzenia.

    I tak oto, zamiast pewnego swoich umiejętności, kompetentnego dorosłego człowieka, rodzina dysfunkcyjna hoduje lękliwego, niepewnego wszystkiego nieudacznika. Tam, gdzie inni młodzi wchodzą w dorosłe życie, mknąc "jak na skrzydłach", tam DDD posuwa się w lękliwym cierpieniu, jak żółw ociężale. Tak więc, gdy inni idą na zabawę taneczną, DDD siedzi w domu, bo nie może uporać się z natrętną myślą, jakoby na parkiecie wszyscy dokoła nie mieli nic innego do roboty, jak tylko przyglądać się jej/jemu tańczącej i wyśmiewanej za "niezgrabne" ruchy. Gdy DDD dostaje zadanie do wykonania, myśli wpierw jakież to wielkie przeszkody rzekomo wystąpią, które na pewno udaremnią projekt. Mysli sobie: "nie posiadam wystarczających kwalifikacji, dostatecznej wiedzy, by to wykonać". Gdy udaje się na randkę, oczami wyobraźni widzi, jak druga strona odrzuca lub prosi o coś, co budzi lęk, upokorzenie, stawia w negatywnym świetle. Widać więc, że dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych

    osądzają siebie negatywnie bezlitośnie

    Często krytyka owa nie ogranicza się do własnej osoby, ale rozszerza na otoczenie. Przesadne wygórowane wymagania względem siebie i otoczenia, skutkujące pretensjami, wiecznym niezadowoleniem niszczą znajomości, które ten człowiek posiada. Jednocześnie, co bardzo interesujące, DDD nie znosi cudzej zasłużonej krytyki, reagując gniewem, rzadko kiedy wyrażonym na zewnątrz. DDD kotłuje się więc w sobie po zasłyszanej pod swym adresem uwadze, że zapomniał zrobić tego czy owego. Zamiast skupić się na usunięciu braków, usterek, swoją energię i czas traci na prowadzenie w swej głowie dialogów przeciwko szefowi lub sobie. To ostatnie zachowanie, to przejaw szerszej postawy. Mianowcie DDD

  5. traktują siebie bardzo poważnie

    nie mając dystansu do swej osoby. Krytyka nie jest po prostu wskazaniem tego, co należy zrobić, usunąć lub dokończyć, ale w oczach dorosłego dziecka - to bezwzględna napaść na jego osobę. Szczególnie widoczne jest to w przypadku dyskusji dotyczącej wartości, religii, polityki.

    Ale nawet potknięcie się o wystającą płytę chodnikową, staje się pretekstem do przeżywania poczucia wstydu i upokorzenia, W jego wyboraźni bowiem, ludzie dokoła śmieją się z niego do rozpuku, uznając za ofermę nie z tej Ziemi. Podobnie, DDD może unikać sklepów samoobsługowych. Nie wiedząc jak uwolnić wózek, wstydzi się swej niewiedzy, boi się zapytać obsługi, nie chce poprosić o pomoc, która w jego mniemaniu oznaczałaby kompromitację. Coś, co dla osoby zdrowej jest błahe i całkowicie naturalne, dla DDD jest problemem nie do przezwyciężenia, ponieważ dorosłe dziecko jest nauczone być "samowystarczalne", nie prosić nigdy o pomoc, która może skończyć się w najlepszym razie ośmieszeniem, a w najgroszym - agresją. Tego bowiem doświadczył ten człowiek w swym domu rodzinnym, gdy prosił o pomoc. Zamiast ratunku, było upokorzenie, wyszydzanie, wyzwiska, swoiste "wchodzenie na ambicję". DDD nie potrafią się śmiać z samych siebie. Mają trudności z odczytywaniem humoru i żarcików innych osób, biorąc je często jako akty wrogie, zniewagę, drwiny.

    Owa hiperwrażliwość na krytykę wynika z prostego faktu, że osoby wyrosłe w rodzinach dysfunkcyjnych

  6. bezustannie poszukują powtwierdzenia i uznania

    w cudzych oczach. Szukają rodzicielskiej bezwarunkowej miłości i akceptacji, której oczywiście nie mogą otrzymać ze strony innych dorosłych czy dzieci. Mimo, że tak cenne jest dla nich cudze zdanie o sobie, nie potrafią przyjmować komplementów. Wyrazy uznania wywołują poczucie wstydu, zmuszają do przyjecia postawy skromniaka ("ależ to nic nie znaczy", "inni to by lepiej zrobili"), Często zamiast wstydu jest zmieszanie. Osoba ta nie wie, co ma ze sobą zrobić, jak zareagować, nie wie, w jaki kierunek nadać myślom. Zamiast powyższego zdarza się, że pozostaje poczucie pustki.

    W tych warunkach staje się widoczne, jak te trzy opisane powyżej cechy utrudniają budowanie więzi damosko-męskiej. Dorosłe dzieci, będąc pozbawione pochwał, nie potrafią prawić komplementów. Nie potrafią także przyjmować komplementów, co u drugiej strony rodzi poczucie zmieszania, lekceważenia czy nawet odrzucenia. Stale obecne czarnowidztwo wprowadza w związek niepotrzebny niepokój i brak nadzei. Jest to taki rodzaj obciążenia psychicznego, który rzadko jest tolerowany na dłuższą metę. Niezdolność do wysłuchania krytyki z częstym stawianiem nierealistycznych wymagań sprawia, że związek nie może skutecznie rozwiązywać napotkanych napięć, różnic, problemów. Związek grzęźnie w atmosferze niezażegnanych i niezabliźnionych zranień, a u partnerów rozwija się poczucie niezrozumienia i niesprawiedliwego traktowania. Wreszcie, dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, będąc świadome swego złego dziedzictwa domu rodzinnego

  7. czują się i zachowują jak ofiary

    Stąd też stawiane wymagania. "Ja miałam ciężkie dzieciństwo. Nie zmuszaj mnie do takich wyrzeczeń, poświęceń", "Nie umiem tego zrobić, bo mnie nikt nie nauczył. Musisz mnie na pewien czas [nieokreślony] w tym wyręczyć", "Bardzo boję się iść do pracy. Praca z obcymi ludźmi napawa mnie lękiem. Nie zmuszaj mnie do katuszy. Musisz mnie utrzymywać, bo jesteś moim mężem". Te i inne zdania wyrażają specyficzną postawę, którą czasami przyjmują DDD. Postawa taka torpeduje bardzo szybko nawet pierwotnie udany związek. Od dojrzałych ludzi wymaga się współudziału, współtworzenia związku, a nie "uwieszania się" na cudzych barkach. Deficyty mogą występować u każdego, ale podział obowiązków winien być sprawiedliwy. Człowiek dorosły jest też zdolny do usuwania własnych braków. Jest zdolny do samorozwoju, przełamywania własnych słabości i lęków. Tymczasem u DDD lęk jest tak silnie przeżywany, że torpeduje możliwości zmian. Lęk ten obejmuje tak wiele obszarów życia, że związek z DDD nazbyt często przyjmuje formę pielęgniarz-"śpiąca królewna" lub służka-"lekkoduch królewicz". Innymi słowy, osoby z rodzin dysfunkcyjnych lubią przyjać pozę - "zaopiekuj się mną i nie oczekuj zbyt wiele,bo życie dało mi po dupie".

    Po raz kolejny w tym miejscu odgrywa specyficzną rolę religia. Niektóre osoby dochodzą do błędnego przekonania, że "wystarczy się nawrócić, żarliwie modlić, oddać swoje życie Chrystusowi, Bogu, aby On wszystko odmienił i wyprostował". Jeśli skrzywienia charakteru, osobowości, przeżywania nie ustępują mimo tych działań, to znaczy, że "taka jest wola Boga, taki Jego program mojego życia". Wiara staje się wygodnym usprawiedliwieniem własnego nieróbstwa; ucieczki od trudnych emocji, zaniechania własnych wysiłków na rzecz zmiany. Takie jednak widzenie sprawy jest sprzeniewierzeniem się treści listów apostolskich i ewangelii. Nie bez powodu w grupach terapetycznych DDA/DDD przytacza się wypowiedzi o "niewysłuchanych wieloletnich modlitwach w intencji ukrócenia cierpienia, prześladowania etc." Bóg działa, ale przede wszystkim poprzez innych ludzi, a ponadnaturalne ingerencje dotyczą jednostkowych spraw (np. wyleczenia z raka), a nie całokształtu osobowości. To ostatnie, to efekt własnej pracy i wysiłków na rzecz rozwoju duchowego. Jeśli sam/a sobie nie zechcesz pomóc, to Bóg też raczej palcem nie kiwnie. W każdym razie, takie jest doświadczenie dziesiątek milionów zaangażowanych wierzących, którzy próbowali przed Tobą modlitw powierniczych z własnym jedynie wyczekiwaniem.

  8. (opracowanie jest w toku)

Nerwice

Drugą grupą problemów psychicznych są zaburzenia nerwicowe. Obraz nerwic jest bardzo zróznicowany, a wachlarz objawów bardzo szeroki. Patrząc na problem pod kątem samotności można powiedzieć, że najbardziej do niej przyczyniają się silnie przeżywane lęki w kontaktach międzyludzkich oraz patologiczne zmiany osobowości, które dawniej określano mianem psychopatii. Odrębną klasą problemów są zaburzenia seksualne, które niemal zawsze towarzyszą nerwicom, utrudniając lub wręcz uniemozliwiając poglębienie się znajomości i przerodzenie jej w trwały związek.

Lęk

Lęk w ujęciu psychiatrycznym, to grupa negatywnych odczuć takich jak obawa, trwoga, trema, strach, a także poczucie okresowego lub stałego napięcia, niepokój i nieokreślone stany nieprzyjemnej pustki. Jak się wydaje, jest wspólnym (osiowym) objawem wszystkich rodzajów nerwic. Szczególnie niekorzystne są lęki (fobie) społeczne. Polegają one na odczuwaniu silnego napięcia, obawy w sytuacjach interpersonalnych. Mogą one być uogólnione lub dotyczyć tylko wybranych sytuacji, np. lęk przed niektórymi formami aktywności (taniec, kąpiel w miejscu publicznym, np. basenie, w jeziorze, lek przed bliskością fizyczną itp), sytuacji nawiązania nowej znajomości (lęk przed podejściem i rozpoczęciem rozmowy). Silnie przeżywany lęk skutkuje wycofaniem się z życia towarzyskiego, społecznego a nawet zawodowego. Jeśli pojawi się w okresie dojrzewania, może zaowocować wyobcowaniem z środowiska rówieśniczego wraz z konsekwencjami w postaci braku ważnych umiejętności społecznych sprzyjających zawieraniu znajomości męsko-kobiecych. Z kolei brak tych umiejętności wtórnie doprowadza do poglębienia przeżywanego lęku i tendencji do całkowitej izolacji, przyjęcia postawy zaprzeczania; obrania życia w pojedynkę - drogi dokładnie przeciwnej pragnieniom.

Czasami silnie przeżywany lęk powoduje tzw. somatyzację, to znaczy ujawnia się w postaci różnych nieprzyjemnych manifestacji dla chorego i otoczenia, np. drżenia, nadmiernej potliwości, tików, zaburzenia wysławiania (jąkanie się, niezborność myśli, zahamowania w wypowiedzi itd), nietrzymania moczu. Objawy te komplikują i tak już utrudnione nawiązywanie znajomości.

Zaburzenia przeżywania i zachowania

Poprzednio został omówiony pokrótce ważny temat lęku. Teraz zajmiemy się innymi wybranymi aspektami zaburzeń przyżwania skutkujących samotnością. Częstym zaburzeniem są kompleksy, poczucie niskiej wartości dotyczące własnej urody, atrakcyjności społecznej (niski status materialny, brak umiejętności tańca, organizowania wolnego czasu) i erotycznej dla płci przeciwnej (np.otyłość, mały członek, mały biust, łysienie, defekty kosmetyczne itp). Bywa tak, że osoba łatwo nawiązuje znajomości, nie ma problemów towarzyskich, ale zrywa je z chwilą gdy one mogłyby przrodzić się w związek. Zerwanie bywa kompletnym zaskoczeniem i jest niezrozumiale, często krzywdzące, dla drugiej strony. Niemal identyczny problem może pojawić się u osób, które rozeszły się lub utraciły partnera po dłuższym okresie bycia razem. Utracie partnera nawet w stosunkowo młodym wieku towarzyszyć może poczucie przeminięcia własnej atrakcyjności dla płci przeciwnej. Osoba taka może także sobie tłumaczyć, że swoje już przeżyła. ma trudne nawyki, przyzwyczajenia, dzieci. W efekcie jest bierna, a nawet torpeduje potencjalne znajomości. Oczywiste jest, że taki stan może przerodzić się chroniczną samotność z wszystkimi tego konsekwencjami.

Innym przykładem będą reakcje i zachowania nieadekwatne do sytuacji. Widok pary wymieniającej czułości czy nawet atrakcyjnej kobiety, przystojnego mężczyzny zamiast rodzić pozytywne odczucia, wzbudza gorycz, niechęć czasami agresję. Funkcjonuje przesadne wyczulenie na sprawy seksu, który nie tylko nie budzi zainteresowania, ale wręcz rodzi smutek, wrogość, postawy krytykanckie, narzucania wszystkim dokoła bardzo rygorystycznych, sztywnych norm itd. Czasami przybiera to postać agresywnych, poniżających zachowań kobiet wobec mężczyzn (tzw. zespół kastracji), przykrytych feminizmem lub zaangażowaniem religijnym.

Inne zachowania odrzucające płeć przeciwną obejmują rażący nonkonformizm, celowy brak taktu, wypowiadanie krytycznych i negatywnych opinii o płci przeciwnej, cynizm, drwienie, lekceważenie i umniejszanie roli więzi, uczuć i aktywności scalających pary. Taka postawa krytykanctwa i negatywizmu odpycha zdecydowaną większość potencjalnych partnerów, pozbawiając te osoby nie tylko partnera życiowego, ale i grono przyjaciół, znajomych, zwłaszcza płci odmiennej.

Zaburzenia seksualne

Zaburzeniom nerwicowym towarzyszą bardzo często różnorakie dysfunkcje i zaburzenia w sferze seksualnej. Na podstawie literatury przedmiotu można stwierdzić, że obejmują one trzy aspekty: mechaniki stosunku, form zaspokojania potrzeb, reakcji i postaw w stosunku do seksualności.

Pierwsza grupa obejmuje różnorodne zaburzenia, które uniemożliwiają kontakt fizyczny. Należą do nich zaburzenia wzwodu i reaktywności; wytrysk przedwczesny, wypływ samoistny nasienia przy tutelniu, w tańcu u mężczyzn, a u kobiet zmiejszenie lub zanik wydzieliny zwilżającej pochwę (skutkuje bolesnością stosunku), spadek reaktywności seksualnej.
U obu płci może pojawić się przeczulica narządów płciowych i stref erogennych, przejawiająca się w dużej bolesności nawet przy bardzo delikatnym dotyku. W przypadku mężczyzn bolesność może powodować nawet kontakt z bielizną przy erekcji. W rezultacie mężczyzna taki unika wszelkich form kontaktu fizycznego z kobietą (w tym taniec, przytulenie), które nawet tylko potencjalnie mógłyby doprowadzić do erekcji i towarzyszacego dyskomfortu. Analogiczne zachowanie może wystąpić u kobiet
Jak twierdzą seksuolodzy, leczenie tego typu zaburzeń najczęściej daje dobre wyniki, ale skuteczność terapii warunkowana jest istnieniem dobrej więzi partnerskiej, tymczasem u samotnikow jej nie ma. Występowanie tych zaburzeń w sposób zdecydowany nie tylko komplikuje, ale nawet uniemozliwia przekształcenie dobrze zapowiadającej się znajomości w trwały związek. Zaburzenia te uderzają silnie w poczucie męskości, kobiecości i poczucie wartości, prowadząc do całkowitego wycofania się z prób nawiązania znajomości.

Druga grupa zaburzeń obejmuje odmienne, wadliwe lub dziwaczne formy czerpania satysfakcji seksualnej (parafilie) bądź istnienie elementów (fetyszy), które muszą wystąpić do osiągnięcia pełni satysfakcji czy orgazmu. Do znanych powszechnie zaburzeń należy pedofilia oraz czerpanie satysfakcji z zadawania partnerowi bólu (sadyzm). Inne formy obejmują np. osiąganie satysfakcji w przyjmowaniu na ciało ekskrementów czy obnażanie ciała osobom przypadkowym, postronnym. W przypadku fetyszy mogą nimi być elementy ubrania (bielizna, buty itp) lub ciała (np. duże piersi lub brzuch ciężarnej), woda, uryna, mleko kobiece itp. Niemal wszystkie one, podobnie jak zaburzenia z pierwszej grupy, utrudniają rozwinięcie znajomości w związek.

Trzecia grupa obejmuje zaburzenia przeżywania seksualności oraz skrzywienie względem niej postaw. U jednych osób w wyniku stale odczuwanego napięcia emocjonalnego popęd płciowy ulega nadmiernemu zwiększeniu. Manifestuje się jako: "niewyżycie" (aktywność na tym polu nie przynosi nawet na chwilę ukojenia), nachalność i natarczywość seksualna, zaburzona zdolność do odraczania realizacji potrzeb oraz szeroka erotyzacja kontaktów z osobnikami płci przeciwnej. U innych - przeciwnie. Występuje apatia seksualna - tj. brak lub nikłe zainteresowanie seksem, kontaktem fizycznym, wyraźna obojętność wobec bodźców erotycznych i/lub brak odczuwania popędu seksualnego.

Przykładem skrzywienia postaw jest wspomniana już wczesniej ucieczka w romantyczność. Towarzyszy jej często funkcjonalne rozszczepienie miłości oraz erotyzmu, traktowanych od tej pory jako odrębne rozwojowo sfery. Taka kobieta hoduje w sobie iluzję, że miłość może wzrastać samoistnie bez towarzyszącej jej więzi erotycznej. Nierzadko seks utożsamiany jest jedynie z aktem kopulacji, a sam kontakt fizyczny kojarzony jest z czymś brudnym, zwierzęcym, schlebiającym niskim instynktom. Partner przejawiający na początku znajomości zainteresowanie tym aspektem jest postrzegany jako prymityw, cham, człowiek wewnętrznie pusty i niedojrzały. Więzi fizycznej przeciwstawia się uczucie, jako coś czystego, wielkiego, absolutnego i szlachetnego.
Innym przykładem skrzywienia postaw jest rygoryzm seksualny przykryty nierzadko feminizmem lub dewocyjną religijnością. Przejawia się w postawie moralnego mentora, wrogości wobec cielesności, seksu, płci, tematyki seksualnej i partnerskiej w rozmowach, przesadnym wyczuleniu na sprawy seksu czy nawet w postaci postawy "psa ogrodnika", którą streszcza sformułowanie - "samemu nie zje i drugiemu nie da".

Rzadkim zjawiskiem jest tzw. awersja seksualna. Zjawisko to polega na odczuciu wstrętu do wszystkiego, co jest związane z seksualnością, Odczucie to obejmuje także płeć przeciwną. Przyczyny u kobiet są zazwyczaj trojakie: są to następstwa gwałtu (1/10 ogółu przypadków gwałtu) oraz molestowania seksualnego, oschłość uczuciowa ojca w domu rodzinnym, połączona z negatywnym stosunkiem matki do zagadnień seksualności (seks jako "ofiara" złożona w hołdzie miłości do mężczyzny, seks jako coś brudnego) i wreszcie - przyjętych fałszywych normatywów etyki seksualnej w obrębie wyznawanej religii. Szanse na wyleczenie awersji są znikome. Szanse na związek także są bliskie zeru.

Skrzywienia osobowości

Istnieje bardzo wiele skrzywień osobowości. Niektóre dotyczą tylko pewnych wybranych wycinków życia, inne są jakby całymi systemami wadliwego przeżywania i postępowania. Część z tych zaburzeń została uprzednio umówiona. W tym miejscu przedstawiona zostanie ogólna charakterystyka kilku wybranych typów osobowości nieprawidłowej, które przyczyniają się do osamotnienia. Spora część zaburzeń w tej materii wypływa w toku rozwoju nerwicy, a wszystkie są skutkiem wadliwie funkcjonującego domu rodzinnego.

Osobowość schizoidalna

Osoby o tym typie charakteru cechuje niemal całkowite zamknięcie się na relacje osobowe i społeczne. Jest to typowy pustelnik, niezdolny do empatii, posiadający ograniczoną zdolność do wyrażania uczuć, często pozbawiony możliwości odczuwania przyjemności. Kontakty cechuje duża rezerwa i dystans. Osoby te nie odczuwają potrzeby bliskich kontaktów z innymi ludźmi, spełniając potrzeby emocjonalne fantazjami i ucieczką w własny wymyślony w głowie świat. Podstawą do rozwoju tego typu osobowości może być postępująca aleksytymia.

Osobowość dyssocjalna

Dawniej ten typ osób nazywano psychopatami. Ludzi tych cechuje całkowite lekceważenie norm, reguł i powinności społecznych, przy jednoczesnym braku poczucia winy. Nie liczą się oni z uczuciami i potrzebami innych ludzi (egoizm). Choć często potrafią bardzo sprawnie nawiązywać nowe znajomości, to nie są zdolni do utrzymania trwałych związków. Nie znoszą sprzeciwów, łatwo wpadają w gniew, a jednocześnie za swoje niewłaściwe zachowanie obwiniają otoczenie.

Osobowość anankastyczna

Dawniej nazywano ten typ zaburzeń zespołem Ksantypy. Osoby te, przede wszystkim kobiety, cechuje nadmiernie rozbudowana ostrożność w kontaktach ludzkich. Ostrożności towarzyszy skrajne trzymanie się konwenansów społcznych lub religijnych. Ważniejsze niż związki międzyludzkie są sumienność, obowiązkowość i pedanteria. Partner traktowany jest jak mebel, dodatek do przyjętych regulaminów, rytuałów i wzorców postępowania. Osoby te nierzadko są owładnięte jakąś jedną natarczywą myślą przewodnią, reagują impulsywnie i najczęściej nie liczą się z potrzebami swoich bliskich.

Osobowość lękliwa

zwana inaczej osobowością unikającą, charakteryzuje osoby, które z powodu odczuwanego napięcia, niepokoju, wstydu, niepewności unikają kontaktów spolecznych. Duża wrażliwość na krytykę i odrzucenie poważnie ogranicza aktywność społeczno-zawodową, w szczególności na polu nawiązywania związków damsko-męskich.

Religia jako źródło samotności

Religia i jej normy dotyczące seksualności w zdecydowanej większości wypadków nie rodzą większych kłopotów. Jest tak wtedy, gdy jednostka przyjęte zasady potrafi realizować w praktyce, a więc gdy istnieje zgodność myśli, intencji i czynów. Problematyka ta dotyczy głównie samotności seksualnej. Przez samotność seksualną rozumie się niemożność podjęcia współżycia seksualnego. Stan ten, wbrew odczuciu osób aktywnych, nie nastręcza większych trudności i jest naturalny w pewnych okresach życia, zwłaszcza w latach dojrzewania, w okresie połogu, choroby czy na jesieni życia. W przypadku dziewcząt w okresie dojrzewania problem ten jest praktycznie nieobecny. Stan ten w młodym wieku najczęściej jest odbierany jako krótkotrwały, przejściowy do czasu wejścia w związek małżeński.

Problemy zaczynają się wtedy, gdy przekazywane i wpajane wartości nie mogą zostać w pełni zrealizowane, bądź też ich realizacja doprowadza do destrukcji psychiki a perspektywa założenia rodziny udsuwa się na czas nieokreślony. Gdy wizerunek seksualności jest bardzo negatywny, w sprzężeniu z chłodną i oschłą sytuacją w domu rodzinnym, może to doprowadzić do wykształcenia u kobiety awersji seksualnej, czyniąc ją tym samym niezdolną do miłości damosko-męskiej. Z problemem tym spotykamy się prawie wyłącznie w Kościele Rzymsko-katolickim, w którym oprócz teologicznej deprecjacji więzi erotycznej, dokonano swoistej sakralizacji samotności, spychając na poślednie miejsce miłość kobiety i mężczyzny. Najwyższym moralnie, właśnie z uwagi na brak realizacji więzi erotycznej, jest stan kapłański, następnie zakonny, wstrzemięźliwi świeccy a małżeństwo jest dopiero na czwartym - ostatnim miejscu, przy czym seks jest tutaj "uświęcony" przez sakramentalność małżeństwa i akty nastawione na prokreację.

Drugim problem, spotykanym w grupach ekstrymistycznych, jest nadmierny i zbyt szeroki system zakazów i restrykcji. System ten nie tylko obejmuje zakaz współżycia przedmałżeńskiego w róznych formach, ale wyrugowuje wszelkie zachowania o inspiracji erotycznej, afiliacyjne, zjednujące, także te o charakterze czułości, serdeczności. Ograniczeniu podlegją także kontakty między płciami odmiennymi. Zakazuje się kontaktów sam na sam, a także kontaktów w grupie w klimacie zabawy, tańca, na kąpielisku itp. Działania takie nierzadko skutkują poważnymi deficytami w socjalizacji i rozwoju uczuciowości, usposabiając do samotności. A zdarza się, że jednostka, przez przypadkowe kontakty homoseksualne, zostaje ukierunkowana w "drugą stronę". Rodzi to głębokie psychologiczne konflikty wewnętrzne, rozdarcie moralne oraz konflikt z własnym środowiskiem wierzących, doprowadzając do całkowitego wyobcowania.

Te opisane powyżej przypadki stanowią dziś rzadkość. Wynika to pośrednio z zmiany stosunku wiernych do moralności seksualnej przekazywanej z ambony. Treści przekazywane tą drogą nie są traktowane tak serio, jak były jeszcze odbierane 20 lat temu. Występuje swoiste wykształcenie osobistej, na własny użytek, teologii moralności seksualnej, która dopuszcza mniejszy lub szerszy zakres aktywności w tej sferze życia. Drugi fakt, który trzeba wziąć pod uwagę, to coraz mniejsza liczba aktywnej religijnie młodzieży.

Wracając jednak do grupy osób wierzących trzeba wspomnienieć o jeszcze jednym problemie. Pewne kłopoty wiążą się z późną inicjacją seksualną. Grupy i środowiska zaangażowanej religijnie młodzieży są dość eklektyczne i stosunkowo mało liczne. Z uwagi na większą nastrojowość i uczuciowość dziewcząt, występuje w tych grupach wyraźne przesunięcie proporcji płci w kierunku żeńskiej. Siłą rzeczy, osoby "niesparowane" niejako zmuszone są do szukania partnerów życiowych poza grupą. Brak jakiejkolwiek aktywności seksualnej w dwudziestych latach życia i późniejszych może przyspożyć takiej osobie niemałych kłopotów i dylematów. Wychodząc poza obręb własnej spoleczności, osoba taka nie dysponuje żadnymi umiejętnościami z tej sfery życia, podczas gdy każdy napotkany partner oczekuje tutaj pewnej wprawy, aktywności i dojrzałości. Osoba taka czuje się niepewnie, nieadekwatnie, czuje że nie przystaje do otaczającego ją świata. Próba utrzymania wyniesionych zasad w niezmienionej formie może odraczać w nieskończoność znalezienie sobie narzeczonego, a w konsekwencji wepchnąć na drochę chronicznej samotności.

Skutki długotrwałej samotności

Przedstawiony powyżej opis róznorodnych zaburzeń osobowości i zespołów nerwicowych jest zarówno źródłem samotności, jak i jej konsekwencją. Ta ogólna charakterystyka bynajmniej nie wyczerpuje zakresu negatywnych skutków życia w pojedynkę. Nie omówiono tutaj w ogóle skutków społecznych i makro-ekonomicznych. Wracając jeszcze na grunt psychologiczny. Oprócz wyżej wymienionych mogą pojawić się uzależnienie od używek i substancji psychoaktywnych, przygnębienie, melancholia, pozbawienie energii i zapału, brak zadowolenia z życia. Nie wszystkie osoby, rzecz jasna, doświadczają tego typu stanów. Samotne matki z dziećmi nierzadko czują się spełnione i szczęśliwe, nie zdając sobie sprawy w najmniejszym stopniu, że swoje dziecko czynią sobie emocjonalnym partnerem życiowym. Rzecz jasna, dzieci nie są przygotowane w żadnym stopniu do pełnienia takiej roli. Konsekwencje oczywiście poniesie przede wszystkim potomstwo, któremu w ten sposób zabiera się dzieciństwo i atmosferę prawidłowego domu rodzinnego.

Jest jeszcze druga, inna grupa skutków, którą wypadałoby pokrótce omówić. Pojawiają się one niezależnie od stanu dobrego samopoczucia, który może towarzyszyć osobom żyjącym w pojedynkę. Skutki te dotyczą biologii.

Stres

Stres to stan mobilizacji organizmu, któremu towarzyszy szereg objawów psychicznych i fizjologicznych. Każdy człowiek w swym życiu styka się z sytuacjami stresowymi i podlega jego wpływowi. Człowiek i jego organizm dysponuje szeregiem mechanizmów zwalczających stany stresu, przywracających harmonię. Należą do nich wypoczynek, sen, zmiana nastroju czy wreszcie uzewnętrznienie trudnych emocji (przeżycie ich) w obecności innej bliskiej osoby. Wszystkie one skutecznie rozładowują powstające napięcia. Jednakże u osób samotnych mechanizmy te stopniowo zmniejszają swą skuteczność aż w końcu załamują się.
Wynika to stąd, że elementem niezbędnym jest więź co najmniej przyjaźni z innym człowiekiem. Problem w tym, że - z kilku powodów - single mają poważne problemy z zbudowaniem więzi opartej na przyjaźni. W świecie męskim prawidziwa przyjaźń to rzadkie zjawisko, zwłaszcza taka, która pozwala na uzewnętrznianie emocji, bezpieczne ich przeżywanie. Najczęściej jest to po prostu dobre koleżeństwo, które wszakże oprócz więzi wolnego czasu, wspólnego hobby nie zaspokaja żadnych innych kluczowych potrzeb, zwłaszcza potrzeb intymności.
Przyjaźń między kobietami też najeżona jest problemami, z których najczęstsze to zazdrość, niepełna lojalność i niedyskrecja. Najefektywniejsza jest przyjaźń męsko-kobieca, która wszakże dotyczy niemal wyłącznie realacji cudzy małżonek-osoba samotna. Taka przyjaźń także może rodzić problemy. Współmałżonek przyjaciela/ki może nie czuć się komfortowo ze świadomością, że wokół partnera życiowego kręci się wolna osoba płci przeciwnej bedąca w zażyłych stosunkach emocjonalnych, psychicznych. Jest też tak, że osoby w związkach nie są zbyt chętne na kontakty i przyjaźnie z osobami samotnymi. Przyjaźń między osobami samotnymi róznej płci albo nie występuje, albo ma charakter korespondencyjny, co czyni ją niepełną, nie zaspakajającą ważnych potrzeb natury sensorycznej. Przyjaźń damsko-męska osób samotnych może występować w zasadzie tylko między osobami, które postrzegają przejaciela/kę jako nieatrakcyjnych seksualnie. Gdy do przyjaźni dołącza się pociąg seksualny, przeradza się ona w miłość. W konsekwencji, samotność singli zazwyczaj ma charakter wszechogarniający, a istniejące relacje koleżeńskie nie dają możliwości zaspokojenia kluczowych potrzeb emocjonalnych i psychicznych. Z kolei doraźne zaspokajanie potrzeb seksualnych z osobami nie związanymi emocjonalnie jest nie tylko niefektywne, ale na dłuższą metę patologiczne.

Konsekwencją tego stanu rzeczy jest stopniowy, nieraz powolny, zanik zdolności do relaksacji, odczuwania radości, satyfsakcji z życia, swoiste gnuśnięcie. Ulegają zblednięciu emocje a życie wydaje się mało kolorowe. Istotne zmiany zachodzą także w organizmie osoby samotnej.

W wyniku kumulującego się stresu dochodzi do trwałego budowania poziomu hormonu stresu - tzw. kortyzolu. Hormon ten spełnia wiele pożytecznych funkcji. Niestety jego nadmiar staje się desktruktywny. W fizjologicznych stężeniach reguluje on poziom cukru w krwi. Jeśli jednak nadmierna sekrecja utrzymuje się przez długi czas (liczony w miesiącach) to dochodzi do rozwoju szeregu poważnych chorób. Jedną z nich jest insulinowa oporność tkanek, której skutkiem jest tycie. Z czasem ta postać zaburzenia przeradza się w poważną chorobę cukrzycę typu II.
Inny jego zgubny wpływ polega na paralizowaniu układu limbicznego, który odpowiedzialny jest za emocje. W fizjologicznych stężeniach i czasie trwania pomaga w ten sposób dostosować organizm do stresu, łagodząc skutki doznanego szoku, pozwalając sprawnie działać. Jednakże przedłużony czas działania i podwyższone stężenie stopniowo doprowadza do zmniejszenia ilości receptorów serotoninowych (a pośrednio także i dopaminowych i noradrenalinowych) oraz zmniejszenia stężenia neuroprzekaźników. Konsekwencją tego jest stan zwany spłyceniem emocjonalnym (zbladnięcie afektu). Gdy czas ten przedłuża się, dochodzi do fizycznego zniszczenia neuronów hipokampa i płatów czołowych. Mechanizm owej desktrucji w wielkim skrócie przedstawia się następująco. Pod wpływem wysokiego stężenia kortyzolu zmienie ulega przepuszczalność błony komórkowej dla jonów wapnia, które napływając w nadmiarze do komórki, wywołują jej śmierć (apoptozę). Dlatego właśnie u osób z depresją, aleksytymią i nerwicami pourazowymi obserwuje się w obrazie tomograficznym charakterystyczne zmniejszenie tkanki mózgowej. Mechanizm ten doprowadza w konsekwencji do stanów pseudootępiennych, depresji, trudno ustępliwych nerwic i aleksytymii.

Na koniec tej ponurej wyliczanki nie wypada zataić, że wysoki trwały poziom stresu przyspiesza proces niszczenia DNA dzięki nadmiernemu i lawinowemu skracaniu telomerów;tj. tych składników, które służą do naprawiania DNA komórki. Taki przynajmniej obraz przynoszą badania ostatnich kilku lat.

Zespół wdowca/wdowy

zespół wdwowca/wdowy pierwotnie dotyczył zaburzeń seksualnych związanych z przerwą w współżyciu dłuższym niż rok u osobników powyżej 55 roku życia. Obserwowano zmiany zanikowe w jądrach, pogorszenie przepływu krwi w miednicy mniejszej, osłabienie mechanizmów sterujących w układzie nerwowym odruchami seksualnymi, częściową lub całkowitą impotencję, nadmiernie zmniejszenie objętościowe wytrysków (i związaną z tym bolesność), zmniejszenie elastyczności i rozciągliwości pochwy, zmniejszenie wydzielania gruczołów, zanik wydzieliny zwilżającej pochwę, spadek reaktywności seksualnej, brak zdolności przeżywania orgazmu, scieńczenie błony śluzowej pochwy i bolesność w trakcie współżycia. Obecnie wiadomo, że podobne stany spotykane są w wszystkich grupach wiekowych osób dorosłych.
Fenomenem jest występowanie tego zjawiska u ludzi młodych. Zmiany te doprowadzają nie tylko do zaburzenia mechaniki stosunku, ale czynią młodych bezpłodnymi. Rejestrowany odsetek bezpłodności par zawiązanych w dwudziestych latach życia o stażu przekraczającym dziesięć lat osiąga poziom 20-30%, podczas gdy pary zawiązane przez samotników w trzydziestych latach życia cechuje bezpłodność na poziomie 80-85%. Tak duże róznice w poziomie bezpłodności mają związek z brakiem regularnego pożycia seksualnego i partnera życiowego.

Nie trudno wysnuć wniosek, że występowanie dużej liczby młodych ludzi odsuwających w czasie moment założenia rodziny, będzie rodzić szereg nagytywnych skutków ogólnospołecznych. Wśród nich można wymienić niską dzietność, kryzys demograficzny, problemy makroekonomiczne, degenerację biologiczną przyszłych pokoleń.
Mając na uwadze warunki ekonomiczne panujące w krajach o tzw. "elastycznym" prawie pracy, niskiej zdolności finansowej młodych ludzi, należy powiązać te fakty z obserwowanym obniżeniem płodności i zdrowotności (w tym rozwój nowotworów).

Słowo na zakończenie

Przedstawiony zarys problematyki samotności oczywiście nie wyczerpuje zagadnienia. Ukazuje jedynie niesłychaną złożoność tej tematyki. Z rozmów z osobami żyjącymi w pojedynkę wynika, że żadna z nich nie pozostaje w tym stanie z własnej woli. "Wybór" takiej formy życia podytkowany jest niekorzystnymi splotami okoliczności zewnętrznych i własnymi przeżyciami. Wyrwanie się z pułapki samotności jest niezwykle trudne, bowiem człowiek to nie komputer, któremu można wczytać nowy program z wytycznymi postępowania i działania. Nabywanie nowych schematów reagowania i postępowania jest nieraz długotrawłym procesem, a na jego przeszodzie nierzadko staje biologia.

Data ostatniej aktualizacji: 18.8.2010
Data pierwszej publikacji: 1.7.2007