Powyższa praca prezentuje znane w kręgach ekonomistów czynniki rozwoju społeczno-gospodarczego oraz szeroki zestaw danych statystycznych, podany w przystępnej formie nawet dla osób nie obeznanych z teorią statystyki i ekonomii. W prezentacji czynników rozwoju nie wnosi niczego ponad to, co można znaleźć w podręcznikach makroekonomii (poza wątkiem struktury osadnictwa). Zbiera ona zagadnienia rozsiane po różnych pracach i łączy w jedną całość, wykazując wzajemne zależności. Odmiennie sprawa ma się z danymi statystycznymi. W niniejszym opracowaniu zebrałem dane, które rzadko znajdują swe miejsce w dyskusjach publicznych, wykładach akademickich. Ich nieobecność w przestrzeni społecznej, jak się wydaje, podyktowana jest względami ideologicznymi.
Na końcu dokumentu zamieściłem minileksykon objaśniający trudniejsze terminy pojawiające się w tekście (oznaczone gwiazdką).
Przez wiele lat, odkąd zacząłem zajmować się ekonomią, nurtowało mnie tytułowe pytanie; jakie czynniki sprawiły, że kraje Zachodu w ogólności a USA w szczególności mogły przeobrazić się w potęgi gospodarcze, natomiast Polska, mimo wielu wysiłków, pozostała krajem o średnio-niskim poziomie rozwoju społecznego i ekonomicznego. Literatura traktująca ogólnie o tych zagadnieniach nie daje jednoznacznej i wyczerpującej odpowiedzi. Ani dzieła klasyków ekonomii A.Smitha, D.Ricardo, K.Marksa, ani współczesnych wybitnych ekonomistów G.Myrdala, W.A.Lewisa, T.Schultza[1] nie dają satysfakcjonującej odpowiedzi. Nie ulega wątpliwości, że gospodarka na przestrzeni dziejów wielokrotnie podlegała przeobrażeniom. To właśnie charakter tych przemian zadecydował o takim, a nie innym ich rezultacie.
Czynniki rozwoju gospodarczego
Zazwyczaj do czynników rozwoju gospodarczego zalicza się szeroko rozumiany kapitał, czyli budynki, narzędzia, pieniądz, a także umiejętności ludzkie. Generalnie rzecz ujmując kapitał materialny pochodzi z oszczędności. Ktoś kiedyś swoją pracą i sumptem zdobył na tyle dużo środków materialnych, że był w stanie część z nich odłożyć. Z kolei kapitał ludzki pochodzi w dużym stopniu również z oszczędności. Ktoś część środków zamiast na spożycie przeznaczył na własną naukę. Do kapitału ludzkiego zalicza się nie tylko umiejętności organizacyjne i wiedzę przedsiębiorców, lecz także wiedzę i umiejętności pracowników. Te czynniki zostały uwypuklone w myśli klasyków. Myśl socjalistyczna dodała do tego zestawu także tzw. nadbudowę, czyli formę organizacyjną społeczeństwa i państwa. W tym mieści się prawo gospodarcze, karne (kodeks) oraz społeczna etyka, moralność w ogólności, a podejście do swoich obowiązków, powinności, pracy, kontrahentów w szczególności. W odróżnieniu od myśli liberalnej (tzw. klasycznej), szkoła socjalistyczna po raz pierwszy wykazała dynamizm zjawisk gospodarczych, ich wzajemne powiązanie i oddziaływanie z ustrojem gospodarczym. Wielkim dorobkiem tego nurtu jest wskazanie, że prawa ekonomiczne nie są niezmienne (jak twierdzili i twierdzą do dziś liberałowie), lecz wraz z gospodarką, jej poziomem rozwoju podlegają przemianom. Niektóre prawa tracą swą zdolność opisywania, a na ich miejsce pojawiają się inne. Wiek XX przyniósł rozkwit nowych szkół filozoficzno-ekonomicznych. Obecnie dominującą z nich jest neoliberalizm zwany także szkołą neoklasyczną. Ta szkoła przejęła po socjalizmie dynamizm zjawisk gospodarczych (w tym rozwinęła własną koncepcję kryzysów gospodarczych w postaci szerszej teorii tzw. cykli koniunktury) oraz czynnik prawa (pod postacią "poszanowania prawa własności prywatnej"). Podkreśla też ważną rolę podejścia do obowiązków (w ramach jakości siły roboczej). Wykluczyła natomiast etykę i moralność, zmienność praw ekonomicznych na przestrzeni czasu oraz odrzuciła dotychczasową teorię wartości, na jej miejsce wprowadzając hegemoniczne mechanizmy rynkowe.
Rolnictwo
Rolnictwo europejskie
O ile rolnictwo w USA było tym sektorem gospodarki, który w okresie rewolucji przemysłowej znakomicie wzmocnił rozkwit krajowego przemysłu, usług i handlu, o tyle europejskie rolnictwo miało wpływ neutralny. W naszym kraju natomiast rolnictwo hamowało rozwój gospodarczy. Tak drastycznie odmienne działanie wiązało się z dostępnością ziemi. W Europie istniał system feudalny z ogromnymi dysproporcjami posiadania zasobów ziemi pomiędzy różnymi grupami społecznymi. Stosunkowo nielicznym ogromnym majątkom ziemskim towarzyszyły liczne karłowate gospodarstwa chłopskie.
w Europie występował ogromny głód ziemi, co hamowało rozwój przemysłu, handlu i usług .....
Miało to wielorakie ujemne konsekwencje. Po pierwsze, występował ogromny głód ziemi, a niskie plony oraz niemożność poszerzenia areału ziemi chłopskiej powodowały, że ogromne rzesze ludności cierpiały niedostatek. [2] Nowe wynalazki i technologie podnoszące plony, które pojawiły się wraz z rozwojem przemysłu, mogły znaleźć zastosowanie jedynie w dużych majątkach ziemskich, pozostawiając gospodarstwa chłopskie w stanie technicznego letargu. Wielkie majątki rolne jednocześnie były nieliczne, co powodowało, ze zbyt na nowe narzędzia i maszyny był także ograniczony. Europejski przemysł produkujący środki dla rolnictwa napotykał na poważną barierę popytową na rodzimym rynku. Sytuacja ta zmieniła się dopiero po podbiciu przez państwa europejskie dużych kolonii w Afryce i Azji.
Rolnictwo Stanów Zjednoczonych
Zupełnie odmiennie sytuacja wyglądała w Stanach Zjednoczonych. Bezkresne obszary ziemi, często "niczyjej", nieobciążone strukturami feudalnymi, stwarzały nieograniczone warunki egzystencji. Pionierzy, zasiedlający nowe tereny, mogli bez przeszkód obejmować tak duże połacie ziemi jakie byli w stanie obrobić. Nie istniał problem niskich plonów i nikłego wyposażenia technicznego, ponieważ ich niedostateczny poziom rekompensowany był przez dodatkowy areał.[2] Jednocześnie te liczne i rozległe farmy miały znacznie wyższą dochodowość, niż europejskie. Dochodowość była na tyle wysoka, że istniały warunki dokonywania pierwotnej akumulacji (oszczędności). Farmy te, będąc rozległe, nie tylko były w stanie wyżywić ich rolników, lecz zasilały tworzące się miasta, ponieważ były zdolne produkować na rynek.
dostatek ziemi uprawnej umożliwiał prowadzenie rentowej gospodarki rolnej, a duży areał farm zapewniał pracę dużej liczbie osób oraz zbyt na wyroby rodzącego się przemysłu .....
Duża powierzchnia gospodarstwa sprawiała, że istniało ogromne zapotrzebowanie na narzędzia i pracowników. Z chwilą pojawienia się maszyn i technologii rolniczych istniał już olbrzymi potencjalny rynek zbytu, co korzystnie wpływało na rodzimy przemysł. Z kolei duże oddalenie przestrzenne pomiędzy gospodarstwami i ośrodkami miejskimi stało się przyczynkiem do rozwoju transportu i telekomunikacji. To właśnie w USA najwcześniej rozwinął przemysł motoryzacyjny, w tym kolej, przewóz samochodowy.
Sytuacja w stanach północnych była odmienna niż w południowych. O ile te drugie cechował rozwój wielkich plantacji, to te pierwsze postawiły na rozwój przemysłu. Stany południowe korzystały z półdarmowej niewolniczej siły roboczej, sprowadzanej nielegalnie z Afryki, co było jednym z dwóch powodów późniejszej wojny domowej. Stany południowe były także agresywne względem sąsiadów. W okresie 1845-48 wdały się w konflikt z Meksykiem, wykorzystując jego czasową anarchię. W jej konsekwencji zagarnęły dzisiejsze obszary Nowego Meksyku i Teksasu, czyli obecną całą południowo-wschodnią i południową cześć USA. Planowano także podbój Kuby, San Domingo i Nikaragui.
Rolnictwo polskie
Polska w omawianym okresie znajdowała się w szczególnie trudnym położeniu. Na znane z Europy Zachodniej problemy niedostatku ziemi nałożyła się wyjątkowo niska kultura techniczna i rolna, zacofanie edukacyjne i infrastrukturalne, rozbicie zaborowe. Jeszcze tuż przed wybuchem II wojny światowej nasze rolnictwo w poważnym stopniu tkwiło w starym na poły feudalnym systemie.
Plony pszenicy w q wybranych krajów 1936r.[4]
Kraj
plony z ha
Argentyna
9,6
Czechosłowacja
17,5
Francja
15,9
Niemcy
22,0
Polska
11,2
Rumunia
8,1
Węgry
13,6
Wielka Brytania
23,0
Włochy
14,3
Duży odsetek ludności utrzymującej się z pracy na roli, duża liczba chłopów bezrolnych, silne rozdrobnienie areału, a co za tym idzie niewydolność ekonomiczna gospodarstw chłopskich, były poważną barierą rozwoju miast, przemysłu, transportu i handlu.
Syntetycznym wskaźnikiem poziomu rozwoju rolnictwa jest wydajność upraw z 1 hektara. Im wyższe są uzyskiwane plony, tym wyższy jest poziom kultury technicznej i wyższy stopień rozwoju gospodarczego. Polskie rolnictwo na tle wielu biednych krajów prezentowało się żałośnie. W latach 1931-35 plony czterech zbóż przeciętnie były o 40% niższe od plonów krajów najbardziej rozwiniętych. W tabeli obok widać wyraźnie, że między krajami przodującymi a Polską istniała przepaść.
Tuż po I wojnie światowej, w Polsce z pracy na roli utrzymywało się niemal 2/3 ludności (64%) Przyjmuje się, że im więcej osób utrzymuje się z pracy na roli, tym niższy jest ogólny poziom rozwoju gospodarczego i społecznego. Na 40 istniejących ówcześnie państw w gorszej od nas sytuacji znajdowały się jedynie Liberia, Abisynia, Rosja, Turcja. Odsetek ten wśród państw najbardziej rozwiniętych wahał się od 12% (Wielka Brytania) do 40% (Francja).[2] W ciągu 20 lat (1918-39) sytuacja w niewielkim stopniu uległa poprawie. Tuż przed wybuchem II wojny światowej polska wieś była nadal przeludniona, a z pracy na roli utrzymywało się ok. 60% ogółu ludności.[3] Tymczasem wszystkie kraje rozwinięte posunęły się w tym obszarze do przodu. Francja, która przed I wojną światową posiadała 40% ludności rolniczej, w parę lat po II wojnie światowej (1950) miała jej już tylko 25%. Podobnie przedstawiała się rzecz z krajami względnie zacofanymi; Szwecją (spadek z 55% na 22%) oraz Austrią (spadek z 57% na 30%).[2] W 1950r w najbardziej rozwiniętych krajach odsetek ten wynosił już tylko od 6 do 15%.[2]
Dopiero okres 1944-89 zmienił tą niekorzystną sytuację.
tuż po II wojnie światowej Polska przewodziła światowej czołówce krajów o najbardziej zacofanych obszarach wiejskich .....
Znaczące inwestycje w obszary wiejskie (od 11 do 30% wartości ogółu inwestycji) [5], w tym melioracja, wyposażenie techniczne w budowle i maszyny, kontraktacja dostaw, czy przeprowadzona reforma rolna, która zapewniła kilkuset tysiącom rodzin własne gospodarstwa rolne, inwestycje w przemysł i w rozwój miast, które umożliwiły przejście nadmiernej ludności wiejskiej do miast, wszystko to sprawiło, że bardzo szybko nastąpiła diametralna poprawa. Choć w wyniku wojny przeciętne plony 4 zbóż w roku 1946 spadły do 8,9 q/ha i były niższe od przedwojennych o 20% [3], to już w 1950 były wyższe o 13% [5]. Pod koniec lat 80.przeciętne plony 4 zbóż wynosiły już 33 q/ha, podczas gdy w Niemczech Zachodnich (RFN) około 54q. Zatem różnica w wydajności upraw została zmniejszona z 49% (w 1935r) do 39% u kresu starego ustroju.[5][6] Podobny sukces osiągnięto w obszarze aglomeracji; w 1989r tylko niespełna 26% osób utrzymywało się z rolnictwa.[5]
Wraz z kapitalizmem, który zawitał do nas po 1989r, te korzystne procesy przekształceń zostały wyhamowane. Średnie plony 4 zbóż obniżyły się do 30q/ha (1999)[7]. Nastąpiły też procesy deglomeracyjne - ludność miejska zaczęła przenosić się na wieś. Taki stan rzeczy miał swe 3 zasadnicze przyczyny. Po pierwsze, w miastach pojawiło się trwałe olbrzymie bezrobocie związane z likwidacją bądź upadkiem wielu zakładów przemysłowych. Spowodowało to powrót byłych mieszkańców wsi w swe rodzinne strony. Po drugie, nakłady na rolnictwo spadły początkowo do 3%, by ostatecznie osiągnąć poziom ok. 0,1% całej rocznej wartości inwestycji.[7] Po trzecie, otwarcie się granic na tanie i często dotowane towary zachodnie zapełniło co prawda półki, lecz jednocześnie obniżyło zyskowność produkcji rolniczej i około rolniczej produkcji przemysłowej, co spowodowało stopniowe wypieranie rodzimej wytwórczości, pozbawiając źródła utrzymania w trwały sposób kilka milionów osób. Proces ten przebiega u nas analogicznie do krajów neokolonialnych, co wykażę w dalszej części opracowania.
Uprzemysłowienie
Z uwagi na ogromną nie do przecenienia rolę, jaką odegrało uprzemysłowienie pozwolę sobie na szersze omówienie tego tematu. Nie bez powodu proces uprzemysłowienia krajów zachodnich w XIX w. a Polski w drugiej połowie XX w. został okrzyknięty mianem rewolucji. Rewolucja przemysłowa zmieniła całkowicie oblicze ówczesnych gospodarek i społeczeństw, podnosząc standard życia na niespotykany dotychczas poziom. Była ona skutkiem wynalazków, szczególnie silnika parowego. Niemniej jednak tak gwałtowny rozwój przemysłu nie mógłby nastąpić bez towarzyszącego mu rozwoju wytopu stali, która stała się podstawowym materiałem konstrukcyjnym dla maszyn i budowli. Bez masowej produkcji stali nie byłby możliwy rozwój miast, gdyż dopiero stal wraz z betonem daje dostatecznie wytrzymały materiał dla budowy dużych obiektów użyteczności publicznej i przemysłowej. Bez stali nie byłby możliwy rozwój środków transportu morskiego, powietrznego, drogowego. Co więcej, bez hutnictwa nie mogłaby rozwinąć się na szerszą skalę elektryczność. Hutnictwo metali było nieodzownym warunkiem rozwoju gospodarczego i jest istotną gałęzią gospodarki narodowej każdego nowoczesnego państwa do dnia dzisiejszego.
Rozwój hutnictwa nie mógł zaistnieć bez jednoczesnego rozwoju przemysłu wydobywczego. Przed erą przemysłową energią dla pieców do wytopu żelaza było drewno.
Wydobycie węgla kamiennego w mln ton w wybranych krajach [2]
Kraj
1820
1850
1880
1913
1938
Anglia
10
35
160
210
231
USA
3
6
80
470
350
Niemcy
1
4
60
240
364
Francja
0,5
1
20
30
30
Japonia
-
-
1
15
49
Polska
-
-
-
-
38
Świat
15
49,5
344
1090
1321
Dopiero wynalazek umożliwiający zastosowanie węgla, jako paliwa (i dodatku w przypadku stali), umożliwił gwałtowny rozwój hutnictwa, a w ślad za nim przemysłu i całej gospodarki światowej. Wkrótce węgiel był podstawowym i przez długi czas jedynym źródłem energii dla pieców hutniczych.
Jak nie trudno zauważyć wydobycie węgla w najbardziej rozwiniętych krajach świata systematycznie wzrastało. W drugiej połowie XX wieku, gdy coraz większego znaczenia nabierały tworzywa sztuczne, a paliwem energetycznym stał się gaz i ropa, wydobycie węgla w krajach uprzemysłowionych zaczęło powoli się obniżać.
Powróćmy jednak do nieco wcześniejszego okresu. Jak już wspominałem, węgiel był głównym paliwem do pieców hutniczych, przede wszystkim do wytopu żelaza i stali. Dopiero osiągnięcie pewnego pułapu produkcji żelaza pozwalało na wszechstronny rozwój przemysłu, a w ślad za nim, rozwój handlu. Produkcja żelaza w poszczególnych krajach przekraczała barierę 25 kg na głowę mieszkańca w nieco odmiennym czasie. Zestawiając dane społeczne, ekonomiczne z produkcją stali, można zauważyć, iż te kraje, które najszybciej przekroczyły tą barierę przodowały ekonomicznie i społecznie w gospodarce światowej. Tak oto Wielka Brytania przekroczyła ją w 1820r, Belgia w 1840r, USA w 1850r, Francja 10 lat później, Niemcy w 1870 roku, Japonia w 1925r, natomiast Polska dopiero w I połowie lat 50 XX wieku.[2]
Tak ogromne zapóźnienie naszego kraju wynikało z naszej sytuacji politycznej.
zapóźnienie przemysłowe Polski względem Wielkiej Brytanii sięgało 130 lat .....
W czasie gdy wszystkie obecnie najbardziej rozwinięte gospodarczo kraje wkraczały pełną parą w erę przemysłową, Polska znajdowała się pod zaborami. Inwestycje na naszych ziemiach były nad wyraz skromne. Istniały spore różnice w rozwoju poszczególnych zaborów. Najkorzystniej sytuacja przedstawiała się pod panowaniem pruskim, choć produkcja przemysłowa tych ziem stanowiła zaledwie kilka procent produkcji państw zaborczych. Polska, analogicznie jak podbite kolonie, była utrzymywana w zacofaniu, z wąskim przemysłem surowcowo-wydobywczym, drzewnym i gdzieniegdzie rozwiniętym przemysłem włókienniczym (Łódź, Białystok).
Po odzyskaniu niepodległości w 1918r. byliśmy już na przegranej pozycji w wyścigu przemysłowym. I wojna światowa niemal doszczętnie zniszczyła skromne zaplecze techniczne i przemysłowe naszych ziem. [4] Brak własnego rodzimego kapitału skłonił rządy do otwarcia się na inwestorów cudzoziemskich. Przeciętnie od 20 do 70% akcji przedsiębiorstw poszczególnych gałęzi gospodarki znajdowało się pod władaniem obcego kapitału. [4] Niestety, zagraniczni inwestorzy, wśród których przeważający udział mieli Niemcy, nie byli zainteresowani z różnorakich powodów w rozwoju nowoczesnego przemysłu. Dopiero rządowe plany inwestycyjne częściowo zrealizowane pod postacią Centralnego Okręgu Przemysłowego, stoczni gdyńskiej pchnęły pozytywnie sytuację naprzód. Mimo wielu wysiłków wielkość produkcji przemysłowej do wybuchu II wojny światowej nie przekroczyła poziomu sprzed 1913r, podczas gdy większość państw zwiększyło ją wielokrotnie. [4] W 1924r. produkcja przemysłowa była niższa o 1/3 niż w roku 1913. W całym okresie międzywojennym wzrosła ona o 24%, ale mimo tego wzrostu tuż przed wybuchem II wojny światowej (1939) i tak była niższa o 17% niż przed I wojną światową.[4]
II wojna światowa poczyniła ogromne spustoszenia na terenach wschodnich, ale przede wszystkim na nowo przyłączonych Ziemiach Odzyskanych. Doszczętnemu zniszczeniu uległ okręg warszawski. Uszkodzeniom uległa nie tylko infrastruktura przemysłowa, lecz także transportowa, wodociągowa, elektryczna, komunalna, a nawet budowle wodne, np. wały przeciwpowodziowe.[3]
Sytuacja diametralnie zmieniła się w okresie 1944-1989. Władze socjalistyczne postawiły na szybki rozwój przemysłu. W ówczesnej sytuacji politycznej i gospodarczej inwestycje przemysłowe, zwłaszcza w początkach inwestycje w przemysł ciężki, były nieodzownym warunkiem wyciągnięcia nas zacofania sięgającego w niektórych obszarach nawet kilku wieków.
Wzrost produkcji przemysłowej w Polsce na tle krajów Zachodnich w latach 1950-1972 (1950=1)[3] s.546
Polska
8,5
Austria
4,0
Belgia
2,5
Francja
3,6
Holandia
4,1
Japonia
18,7
Kanada
3,2
RFN
4,6
Norwegia
3,0
USA
2,4
Szwecja
2,8
Wielka Brytania
1,8
Włochy
4,5
Mocno ograniczona ilość zasobów finansowych i rzeczowych powodowała, że przeznaczone środki na przemysł jednocześnie uszczuplały inwestycje w inne obszary życia, co odbiło się na nich niekorzystnie, zwłaszcza w gospodarce zasobami komunalnymi. Niestety, sytuacja ta stawiała społeczeństwo w trudnym położeniu. Jeśli bowiem chcieliśmy gonić cywilizowany świat, nieodzowne były inwestycje przemysłowe. Te z kolei w świetle głębokiego niedoboru zasobów materialnych wymagały wyrzeczeń w sferze konsumpcji.
z mozołem odrabialiśmy zaległości przemysłowe, lecz Zachód nie stał w miejscu, a embargo technologicznie skutecznie utrudniało nam rozwój.....
Nie sposób omówić w tym miejscu wszystkich inwestycji, które zostały zrealizowane. Liczba nowych bądź całkowicie zmodernizowanych zakładów przemysłowych sięga 10 tysięcy. Powstały całkowicie nowe branże o produkcji na skalę wielkoprzemysłową, np. elektromechaniczna, elektrotechniczna, agd, środków transportu, petrochemiczna, elektroniczna (podzespoły). Zbudowano całkowicie od podstaw przemysł elektroenergetyczny. O skali produkcji i jej rozwoju świadczy wskaźnik produkcji przemysłowej. Produkcja ta w okresie 1950-88 wzrosła 15,9 raza, a w stosunku do 1946 38,1 raza[6]. Jej rozwój nie był jednakowy w całym okresie; najszybszy wzrost nastąpił w latach 1946-1979 (33,7x). W następnej dekadzie z powodu spadku w okresie stanu wojennego, wzrost osiągnął jedynie wartość 12%. Choć względne tempo naszego rozwoju na tle krajów kapitalistycznych prezentuje się imponująco, to nie można już tego powiedzieć o bezwzględnym (absolutnym) przyroście produkcji oraz strukturze przemysłu i technologii wytwarzania. W każdej dekadzie PRL ustępowaliśmy technicznie i technologicznie przodującym krajom Zachodu. Embargo na technologie i wyroby wysokiej technologii nałożone na nas od początku zimnej wojny, tj. od 1947r oraz głębokie zacofanie cywilizacyjne (edukacyjne i techniczne) odziedziczone po II RP i okresie zaborów nie pozwalały na szybkie nadrabianie zaległości. Tą trudną dla nas sytuację komplikowało uzależnienie polityczne od ZSRR, który niejednokrotnie zawłaszczał opracowane w naszym kraju nowoczesne technologie i utrudniał specjalizację krajom satelickim w przodujących technicznie dziedzinach gospodarki.
W dekadzie lat 70. Polska gospodarka przeżyła drugi wielki rozkwit. Produkcja przemysłowa praktycznie się podwoiła.[5] Niestety, pewne błędy planistyczne, brak dostatecznie wykwalifikowanej kadry pracowników, niekorzystna sytuacja polityczna na arenie międzynarodowej, sprawiły że przyszło nam za ten dynamiczny rozwój dość słono zapłacić....
Rozwój gospodarczy wybranych regionów 1950-1972
produkcja globalna (1950=1)[3] s.543
m. Warszawa
25,5
m. Kraków
15,3
woj. gdańskie
13,5
woj. katowickie
4,1
woj. białostockie
19,4
woj. lubelskie
19,6
woj. łódzkie
8,2
woj. wrocławskie
7,2
woj. rzeszowskie
21,0
Postawiony cel zmniejszenia dystansu cywilizacyjnego względem krajów zachodnich nie odbywał się tylko poprzez rozwój przemysłu w istniejących ośrodkach, lecz przede wszystkim poprzez rozwój biednych, zacofanych i zniszczonych po wojnie regionów kraju. Chodziło bowiem o to, by zlikwidować podział na Polskę A i B. Proces ten był szczególnie nasilony w dekadzie lat 70. (tzw. deglomeracja przemysłu). Dzięki realizacji zasady solidaryzmu społecznego obszary najbardziej zniszczone po wojnie np. Warszawa, Gdańsk otrzymały największą wartość inwestycji. W następnej kolejności były obszary tradycyjnie biedne, np. białostockie, kielecczyzna. Z kolei obszary najlepiej rozwinięte po wojnie bądź najmniej zniszczone otrzymały małe inwestycje. Konsekwencją tych zabiegów był odmienny wzrost, który w rezultacie zmniejszał różnice regionalne. Niestety, zbyt forsowna polityka wyrównywania poziomu rozwoju oprócz pozytywów, przyniosła ze sobą zjawiska negatywne. Regiony, które u progu PRL dysponowały rozwiniętym przemysłem, głównie Górny Śląsk, otrzymywały najmniejsze środki na inwestycje. Środki te były tak skromne, że stały się one żywym skansenem społeczno-gospodarczym ze zdegradowanym środowiskiem naturalnym i zaniedbaną substancją komunalną. Sytuacja ta uległa dopiero zmianie w dekadzie lat 70. Deglomeracja przemysłu szła dokładnie pod prąd trendom w krajach Zachodnich. Była o wiele bardziej kosztownym procesem ekonomicznym, niż droga państw bogatych, lecz jednocześnie łagodziła do minimum koszty przekształceń społecznych. Była droższa, ponieważ łatwiej jest zbudować i włączyć w gospodarkę nowy zakład produkcyjny w obrębie aglomeracji miejskiej z gotową infrastrukturą społeczną, techniczną, transportową (Zachód), niż wybudować go w szczerym polu, gdzie trzeba doprowadzić wszystkie media (woda, prąd, gaz, kanalizacja, łączność), zbudować drogi (Polska). Z drugiej strony nie było technicznych możliwości przemieszczenia 30 mln osób ze wsi i małych miast do dużych aglomeracji po to, by spełnić wymagania nowoczesnej gospodarki. Takich możliwości nie ma również dzisiaj. Na przeszkodzie stoi niedostateczny rozwój gospodarczy i urbanizacyjny. Wydaje się, że obrana wtedy droga rozwoju była nad wyraz słuszna i głęboko dostosowana do realiów.
w latach 90. na 245 wyszczególnionych przez GUS ważnych wyrobów, aż w 128 zanotowano spadek bądź zanik produkcji, a tylko w kilku wyraźny wzrost.....
Od 1989r zmieniła się całkowicie polityka państwa. Nieprzystosowany przemysł, jak inne gałęzie gospodarki, został rzucony w wir wolnej gry sił rynkowych. Otwarto beztrosko granice, a wkrótce szerokim strumieniem zaczęły napływać do nas towary zachodnie. Nasza gospodarka nie mogła dorównywać pod względem funkcjonalności i estetyki towarom importowanym. Dystans technologiczny, który nas dzielił, choć zmalał w ciągu 45 lat poprzedniego ustroju, był na tyle znaczący, że nasze rodzime towary nie były w stanie konkurować o klienta.
Polacy zachłyśnięci blichtrem i ceną masowo zaczęli kupować dobra z importu. Ten szał na zachodnie towary spowodował spadek popytu* na towary rodzime. To z kolei spowodowało spadek produkcji oraz upadek, nieraz nieodwracalny, całych gałęzi polskiego przemysłu. Produkcja przemysłowa spadła o 30,5% (1989-1992) [5][6]. Przemysł zaczął podlegać przebudowie zarówno w strukturze produkcyjnej, jak i przestrzennej. Wzrosła produkcja wyrobów chemicznych (guma, tworzywa sztuczne ok. 50%), samochodów (o 100%), telewizorów (7x), lecz jednocześnie zniknęła praktycznie produkcja komponentów elektronicznych (spadek z grubo ponad 340 mln sztuk w roku 1989 do nieco ponad 1 mln w 1999r).
konsekwencją bezmyślnie i forsownie wdrażanej gospodarki wolnorynkowej jest olbrzymie bezrobocie oraz zahamowanie rozwoju 3/4 kraju....
Ogółem produkcja przemysłowa w okresie 1989-2002 wzrosła o 45%, lecz w okresie 1990-99 na 245 wyszczególnionych przez GUS ważnych wyrobów, aż w 128 zanotowano spadek bądź zanik produkcji, a tylko w kilku wyraźny wzrost. Wraz ze zmianami w strukturze produkcji, zaszły zmiany przestrzenne. Charakterystycznie dla gospodarek rynkowych, przemysł tak pieczołowicie w poprzednim ustroju budowany w biednych regionach kraju, został praktycznie zlikwidowany, natomiast rozwinął się w wielkich aglomeracjach miejskich, które już wcześniej przodowały pod tym względem (Warszawa, Trójmiasto, Kraków, Poznań, Wrocław). Oczywistą konsekwencją prowadzonej polityki było pojawienie się olbrzymiej grupy bezrobotnych oraz zahamowanie rozwoju na 3/4 obszaru kraju. Ogółem w dekadzie lat 90. tempo rozwoju rodzimego przemysłu nie wyróżniało się od tempa rozwoju w krajach bogatych.
Kolonializm
Temat ten jest znany czytelnikom głównie ze szkoły. Niestety z uwagi na napięty program nauczania bardzo rzadko wykładano dogłębniej rolę kolonializmu w rozwoju gospodarczym państw obecnie przodujących i jego zgubny wpływ na państwa podbite.
Od początku XVIII wieku praktycznie wszystkie rozwinięte państwa europejskie toczyły boje o kolonie. Pod ich panowaniem poza obszarem macierzystym znajdowała się niemal cała powierzchnia lądowa świata. W Afryce swoje "posiadłości" posiadały Wielka Brytania, Francja, Hiszpania, Portugalia, Belgia, Niemcy, Włochy. Jedynymi niepodległymi państwami były mała Liberia koło Wybrzeża Kości Słoniowej (zachodnie wybrzeże) oraz Abisynia, kraj na północnym wschodzie Afryki, obecne tereny Etiopii i Erytrei. Lecz i one nie uniknęły penetracji obcych mocarstw - Włoch i Wielkiej Brytanii. W Azji panowały Rosja, Chiny, Japonia, Wielka Brytania (Indie, Birma, Półwysep Malajski), Francja (Indochiny, wyspy Oceanu Spokojnego), Niemcy (wyspy Oceanu Spokojnego) i Stany Zjednoczone (wyspy Oceanu Spokojnego, Filipiny). Holandia (Archipelag Indonezyjski). Wolne były obecne Iran, Arabia Saudyjska, Tajlandia. Na kontynencie australijskim i w Nowej Zelandii panowała Anglia. Niemal cała Ameryka środkowa i południowa została podporządkowana Stanom Zjednoczonym.
Rola kolonii w rozwoju europejskich państw imperialnych jest nie do przecenienia. Aby zrozumieć działania państw imperialnych trzeba nakreślić korzyści gospodarcze z posiadania kolonii. Jak pisałem przy okazji rolnictwa, rozwijający się europejski przemysł napotykał barierę popytową ze strony wciąż ubogiego krajowego rynku. Sytuację tą znakomicie rozwiązywały kolonie zamorskie. Jak to możliwe? Otóż podbijane kraje były zazwyczaj słabo rozwinięte gospodarczo i społecznie. Były to państwa rolnicze o nikłym stopniu rozwoju wytwórczości, zazwyczaj z skromnym asortymentem wytwarzanych dóbr. Na początku prowadzono handel barterowy (wymienny); towary rzemieślnicze i przemysłowe, których w Europie był już wtedy nadmiar wymieniano za płody rolne, których brakowało. Wymianę tą prowadziły tzw. faktorie handlowe. W ślad za faktorami przysyłano kolonistów, a następnie wojsko, które miało "pilnować" własności tych pierwszych.
Europa wysyłała do kolonii nadmiar własnych wyrobów rzemieślniczych i przemysłowych, w zamian otrzymując brakującą żywność....
Z powodu wysokiej wydajności pracy i przewagi podaży* w państwach imperialnych koszt jednostkowy wytworzenia towaru był bardzo niski, natomiast żywność była stosunkowo droga. Faktorie handlowe nabywały artykuły rzemieślnicze i przemysłowe, by wymienić je na ogromną masę płodów rolnych, które następnie wiozły do krajów macierzystych i sprzedawały po wysokich cenach. Faktorie zarabiały dwukrotnie, najpierw przez korzystny stosunek wymiany towar za żywność, a potem wysoką cenę żywności na nienasyconym rynku europejskim. W krótkim czasie tworzyły się fortuny, które dawały możliwość finansowania dalszego rozwoju przemysłu i handlu. Zjawisko to spotęgowało się właśnie w okresie rewolucji przemysłowej. Wydajna produkcja fabryczna państw imperialnych wyparła rzemiosło państw kolonialnych, tak jak wcześniej stało się to z rzemiosłem europejskim. W owym czasie, hinduska prządka mogła uprząść w domu ok. 1 - 2 km nici bawełnianej. Z przędzy jej mąż, brat lub ojciec wyrabiał w ciągu dnia na domowym krośnie tkaninę, za którą mógł otrzymać wartość garści ryżu.[2] Tymczasem wydajność maszyny parowej obsługiwanej przez jednego robotnika była 300 razy większa i dlatego opłacało się założyć plantacje bawełny w Indiach, wieść zbiory przez pół świata do Anglii i tam utkać tkaninę, którą z powrotem zawożono do Indii, sprzedając taniej niż wyroby rodzimego tkacza hinduskiego! Co więcej, płace robotników angielskich były kilkukrotnie wyższe niż hinduskiego tkacza.[2]
dzięki utrzymywanej siłą i prawem przewadze technicznej państwa imperialne zaopatrywały podbite kraje w towary przemysłowe po cenach niższych, niż był w stanie wytworzyć rzemieślnik na miejscu w kolonii....
Tak znakomity dla Europy, a potem USA interes był podtrzymywany przez stacjonujące wojsko, ustawy zakazujące rozwoju gospodarczego kolonii. Rządy imperialne i będące pod ich nadzorem władze kolonialne hamowały drobiazgowymi przepisami, cłami, monopolami krajowymi rozwój handlu i przemysłu w koloniach. W Anglii funkcjonowały m.in. (poparte przez A. Smitha) "akty nawigacyjne" dopuszczające handel z koloniami tylko na statkach zbudowanych w Anglii. Ochrona obejmowała nie tylko konkretne towary, ale przede wszystkim technologię*, a więc wiedzę produkcyjną. Kolonie miały być wyłącznie rynkiem zbytu dla wyrobów przemysłowych metropolii i źródłem zysków z handlu zamorskiego. Stan ten trwa do dziś. Wszystkie państwa rozwinięte stosują zakaz eksportu najnowocześniejszych technologii, gdyż zatrzymanie jej dla siebie daje przewagę konkurencyjną nad rywalami w handlu globalnym.
Neokolonializm
W II połowie XX wieku, gdy zachodnie państwa imperialne wytworzyły dostatecznie silne własne wewnętrzne źródła rozwoju gospodarczego, gdy osiągnęły na potrzeby gospodarki rynkowej właściwą strukturę rozmieszczenia ludności, przekształciły swą strukturę z rolniczej w usługowo-handlowo-przemysłową, mogły pozwolić na powstanie, a raczej odtworzenie państw narodowych w koloniach.
posiadanie wynędzniałych kolonii z powodu demokratyzacji oraz międzynarodowych norm praw człowieka przestało być opłacalne....
Za odrodzeniem się państw narodowych w dużym stopniu przemawiały jeszcze inne względy ekonomiczne, a także polityczne. W drugiej połowie XX w. kolonie z powodu utrzymywania ich w wieloletnim zacofaniu i wynikającej stąd niskiej siły nabywczej ludności stały się mało atrakcyjnym rynkiem zbytu. Jednocześnie wraz z postępującą demokratyzacją państw imperialnych, powołaniem międzynarodowych norm i instytucji chroniących prawa człowieka, nie było możliwe w ramach swego terytorium trzymanie regionów, w których obywatele mieli status półniewolnika. Zobowiązania międzynarodowe, jak i presja opinii publicznej wywierana na polityków, zmuszały kraje imperialne do ponoszenia poważnych nakładów na edukację (likwidacja analfabetyzmu), ochronę zdrowia, infrastrukturę w koloniach.
Kwoty te, z powodu wielu dziesiątków lat dewastacji ekonomicznej, ekologicznej, społecznej podbitych terytoriów, były ogromne i przewyższały korzyści handlowe i podatkowe. Właśnie dlatego ostatecznie rządy krajów imperialnych pozwoliły na niepodległość swoim koloniom, co nie oznacza, iż zrezygnowały z kontroli ekonomicznej i czerpania zysków. Teraz jednak proces ten przybrał bardziej wyrafinowaną formę. Kraje bogate zaczęły się integrować gospodarczo i narzucać własne warunki handlu międzynarodowego krajom biednym. Kraje nisko rozwinięte, pozbawione wewnętrznych źródeł rozwoju - znaczącego przemysłu, wydajnego rolnictwa, usług i wykształconej kadry pracowniczej, nie są w stanie konkurować z byłymi krajami imperialnymi.
wraz z postępem w liberalizacji handlu, pracownicy i przedsiębiorcy krajów ubogich tracą swoje własne źródła utrzymania, a zarazem źródła rozwoju ich rodzimych gospodarek.....
Różnica w kapitale i wydajności jest tak kolosalna, że niemal wszystkie rodzime towary i usługi krajów ubogich w globalnej, otwartej gospodarce są wypierane przez te z krajów rozwiniętych. W efekcie, wraz z postępem w liberalizacji handlu, pracownicy i przedsiębiorcy krajów ubogich tracą źródła utrzymania, a co za tym idzie, źródła oszczędności, które mogłyby posłużyć do rozwoju ich własnej gospodarki.
Jedyną dla nich praktyczną drogą rozwoju stają się tzw. inwestycje zagraniczne. Przedsiębiorca zagraniczny nie jest zazwyczaj zainteresowany do inwestycji długookresowych, wręcz przeciwnie, chce osiągnąć największy zysk przy najmniejszych nakładach. Prawie nigdy tego typu inwestycje nie są realizowane w obszarach wysokiej technologii. Truizmem jest, że główne korzyści z inwestycji czerpią właściciele kapitału, a więc w tym wypadku przedsiębiorcy zagraniczni. Tak więc, mimo utworzenia miejsc pracy, nadal główny zysk czerpią państwa rozwinięte, a nie społeczeństwa, w których dokonano obcych inwestycji. Mamy zatem do czynienia z neokolonializmem, lecz tym razem opartym nie na przemocy wojskowej, ale ogromnej przewadze ekonomicznej i cwaniactwie prawnym.
Rola Stanów Zjednoczonych w historii kolonializmu
Rozwój kolonii hiszpańskich, francuskich i brytyjskich, które później przekształciły się w Stany Zjednoczone, był odmienny. Te trzy wymienione potęgi w chwili odstąpienia ziem nowo tworzącemu się państwu były rozwinięte przemysłowo i społecznie, posiadały już inne kolonie, a na terenie USA posiadały rozwiniętą sieć faktorii (przedstawicielstw handlowych), a nawet stosunkowo niewielkie fabryki.
W stosunkowo krótkim czasie Stany Zjednoczone od momentu usamodzielnienia włączyły się w walkę o dominację nad światem. USA, podobnie jak inne kraje imperialne, uzależniały kolonie finansowo, promowały jednokierunkowy ich rozwój (monokultury), uzależniały je od eksportu do "macierzy", wywoływały powstania i zamachy przeciwko rządom próbującym się uniezależnić. Historia powstania Panamy obrazuje ogólny mechanizm działania administracji waszyngtońskiej przez cały XIX i XX wiek. Rząd niepodległej Kolumbii nie wyraził zgody na warunki budowy i zarządzania przez USA kanału łączącego Atlantyk z Pacyfikiem, który miałby znajdować się na terytorium Kolumbii. USA pomogły w zorganizowaniu antyrządowego powstania i powołały nowe służalcze państwo - Panamę, którego terytorium stanowiły obszary oderwane od Kolumbii.
Jak już wspomniałem Stany Zjednoczone to byłe terytoria kolonii brytyjskich, francuskich, rosyjskich i hiszpańskich. Jak to się stało, iż w odróżnieniu od większości innych kolonii, USA mogły się rozwinąć w potęgę gospodarczą i militarną? Przyczyna tkwi w rozwoju własnego przemysłu.
Rząd federalny z G.Waszyngtonem na czele postanowił uniezależnić Stany Zjednoczone od krajów macierzystych poprzez ochronę i rozbudowę własnego przemysłu. Była to decyzja polityczna oparta na przesłankach rozwoju długofalowego, podczas gdy krótkookresowy rachunek ekonomiczny wskazywał, że bardziej opłacalny był import z Anglii (zgodnie z teorią kosztów komparatywnych Ricardo).
rząd federalny postanowił uniezależnić Stany Zjednoczone od krajów macierzystych poprzez budowę własnego przemysłu......
Z poprzednich rozważań wiemy jak olbrzymią pozytywną rolę odegrał przemysł w podniesieniu stopy życiowej ludności i ogólnym rozwoju gospodarczym. Decyzja ta była wybitnie trafna. U podstaw decyzji tkwiło założenie, by zacząć produkować te wyroby, które były sprowadzane z kraju "macierzystego". Na przeszkodzie temu planowi stał handel zagraniczny głównie z Anglią. Wyroby angielskie, z powodu dużej wydajności pracy, wypierałyby wyroby amerykańskiego przemysłu, dlatego postanowiono ustanowić cła zaporowe na wszystkie przemysłowe wyroby importowane oraz cła eksportowe na płody rolne, tak by ochronić rodzący się przemysł, a produkcję rolniczą skierować na rynek rodzimy, tj. amerykański. Przeciwko cłom oponowali stanowczo plantatorzy stanów południowych, dla których import tanich narzędzi z starego kontynentu i sprzedaż drogiej żywności był intratnym interesem. Po nałożeniu ceł, musieli sprzedawać swoje produkty po niższych cenach na rynku krajowym, a kupować znacznie droższe narzędzia przemysłu amerykańskiego. Po wielu nieskutecznych protestach i zabiegach dyplomatycznych, proklamowali niepodległość. W krótkim czasie doszło do wojny domowej, zakończonej ostatecznym zwycięstwem stanów północnych. Tak oto dzięki cłom ochronnym i rozwojowi własnego w początkowej fazie niekonkurencyjnego przemysłu USA zdołały wyrwać się z zacofania gospodarczego i wkrótce dołączyły do grona potęg gospodarczych, same stając się agresorem i ciemięzcą dla innych kolonii, które nie miały tyle szczęścia, by w porę się uniezależnić i zbudować swój przemysł.
Struktura rozmieszczenia ludności
Wśród wielu czynników rozwoju społeczno-ekonomicznego sposób rozmieszczenia ludności ma duże znaczenie. W gospodarce rynkowej odgrywa pierwszoplanową rolę wespół z takimi czynnikami jak kapitał, wykształcenie, kultura prawna. Z uwagi na olbrzymią rolę tego czynnika w obecnie funkcjonującym w Polsce typie gospodarki poświęcę temu zagadnieniu nieco więcej miejsca.
w kapitalistycznej gospodarce rynkowej inwestycje dyktowane są przez przewidywaną stopę zysku, dlatego lokowane są one najczęściej w dużych miastach i ich zespołach......
Jak sygnalizowałem przy okazji rolnictwa, struktura rozmieszczenia ludności jest wyrazem poziomu rozwoju społeczno-gospodarczego - im mniej ludzi utrzymuje się z pracy na roli, a większy z pracy w miastach, tym wyższy jest poziom rozwoju ekonomicznego. Istotny jest nie tylko układ rozmieszczenia ludności między miasto i wieś, ale także wielkość tych miast. Jak wynika z geografii gospodarczej i moich własnych analiz statystycznych przy danym poziomie rozwoju gospodarczego istnieje pewien próg wielkości, poniżej którego dana miejscowość napotyka rozliczne i poważne problemy rozwojowe. Oczywistym jest, że próg ten zmienia się wraz z upływem czasu, skalą związania gospodarki narodowej z zagranicą, wydajnością gospodarek przodujących państw. Przed II wojną światową próg ten wynosił ok. 50 tys. mieszkańców, obecnie wynosi ok. 200 tys. mieszkańców w przypadku gospodarki silnie otwartej.
W kapitalistycznej gospodarce rynkowej inwestycje dyktowane są przez przewidywaną stopę zysku*. Lokowane są w tych dziedzinach i w tych obszarach geograficznych, gdzie przewidywany zysk z zainwestowanych pieniędzy będzie największy.
Stopa zysku kształtuje się pod wpływem:
kosztów - im są one niższe, tym wyższy zysk,
skali popytu - im większy, tym wyższy zysk,
jakości czynników wytwórczych, w tym jakości siły roboczej - im lepsza jakość, tym wyższy zysk.
Tak się akurat składa, że najwyższą stopę zysku zazwyczaj stwarzają duże aglomeracje miejskie. Powodów tego stanu rzeczy jest kilkadziesiąt. Wymienię tutaj tylko kilka z nich.
Aglomeracje miejskie, to zazwyczaj także ośrodki naukowo-akademickie, z dobrze rozwiniętym zapleczem naukowo-technicznym i dużym odsetkiem wykwalifikowanej kadry pracowników. Kwalifikowana siła robocza daje podstawy do tworzenia inwestycji w przemysł nowoczesnych technologii, który daje najwyższą stopę zysku.
Duże miasta, a tym bardziej aglomeracje, to bogaty i liczny rynek konsumencki zgromadzony na stosunkowo niewielkiej przestrzeni. To sprawia, że koszty jednostkowe dotarcia z towarem do klienta są niższe niż w przypadku małych miejscowości.
trwały niedostateczny popyt jest rzadkim zjawiskiem w dużych ośrodkach, dlatego firmy lokują się przeważnie w wielkich miastach.....
Co więcej, liczny rynek konsumencki stwarza możliwość sprzedaży towarów i usług, które mają ograniczony krąg odbiorców. Na przykład w Warszawie (miasto liczące 1,6 mln mieszkańców) istnieją zakłady świadczące usługi fryzjerskie i masaże dla zwierząt. Dla funkcjonowania takiej firmy wystarczy, że w miesiącu 1 na 10000 dorosłych mieszkańców przyprowadzi tam zwierzaka, co w przypadku Warszawy daje ok. 123 klientów. W przypadku małej miejscowości (np. miasta 50 tysięcznego) analogiczna usługa mogłaby znaleźć co najwyżej 4 klientów, co nie wystarcza do uzyskania rentowności przez firmę świadczącą takie usługi. Zatem przedsiębiorstwa w małych miejscowościach napotykają poważne bariery ze strony niedostatecznej ilości klientów, co z kolei przekłada się na "niedozatrudnienie" (bezrobocie). Bezrobocie z kolei uszczupla zasobność rodzin i ogranicza liczbę aktywnych klientów. Tak oto uzyskaliśmy wgląd w jedno z błędnych kół hamujących rozwój małych miejscowości. Bariera niedostatecznego popytu jest rzadkim zjawiskiem w dużych ośrodkach, dlatego firmy w przeważającym wypadku lokują się właśnie w wielkich miastach.
Aglomeracje miejskie dysponują bogatą gotową infrastrukturą transportową, komunikacyjną, techniczną (woda, energia elektryczna, gaz), teletechniczną i teleinformatyczną. Ich istnienie obniża koszty inwestycji. Małe miejscowości nie mogą stawać w szranki z dużymi. Bogata infrastruktura wynika z możliwości finansowych dużych miast. Wielu mieszkańców i duża liczba podmiotów gospodarczych zasila kasę miasta, które następnie może podjąć się budowy wymienionej infrastruktury. W przypadku małych miejscowości, dochody budżetowe często nie wystarczają na bezpośrednie finansowanie takich inwestycji, a nierzadko nie mogą stanowić nawet zabezpieczenia pod kredyt na ten cel. W takich mieścinach sytuacja jest patowa.
Duże miasta dysponując sporymi środkami do realizacji na szeroką skalę inwestycji publicznych, najczęściej infrastrukturalnych, stwarzają dodatkowy popyt dla lokalnych przedsiębiorstw, dając szansę utworzenia i utrzymania dodatkowych miejsc pracy.
W aglomeracjach miejskich istnieje stosunkowo duża ilość podmiotów gospodarczych (firm), co daje szeroki wybór i dogodne warunki do korzystnego doboru kontrahenta, np. dostawcy materiałów czy podwykonawcy. W małych miejscowościach liczba przedsiębiorstw jest niewielka, a zdarza się, że firm dostarczających określonych towarów i usług w ogóle nie ma. Ma to także swoje reperkusje dla "rynku" pracy. W dużych miastach, obfitość firm daje szeroki wybór ofert pracy i jest podstawowym warunkiem jego funkcjonowania. W małych miejscowościach firm jest mało, oferta skromna, a przez to "rynek" pracy nie funkcjonuje. W polskich warunkach zdarza się, że w niewielkich miejscowościach nie ma ani jednego przedsiębiorstwa.
Duże ośrodki to także siedziby ambasad obcych państw oraz miejsca organizowania targów. Obie instytucje są naturalnym środkiem do nawiązywania kontaktów międzynarodowych, co ma znaczenie dla rozwoju w przypadku gospodarki otwartej.
Duże aglomeracje miejskie, zwłaszcza stolice regionów, to ośrodki administracji publicznej; powiatowej, wojewódzkiej, rządowej. Stwarza do korzystne warunki do załatwianie wszelkich niezbędnych formalności czy wzięcie udziału w przetargach na miejscu, bez potrzeby jeżdżenia do odległych miejscowości i tym samym straty czasu oraz wzrostu kosztów obsługi administracyjnej.
Administracja publiczna na swoje funkcjonowanie zużywa pewne dobra (towary i usługi), które zakupuje najczęściej na lokalnym rynku. Urzędnik państwowy jest pracownikiem, który za swą pracę otrzymuje wynagrodzenie. Najczęściej wydaje on te pieniądze na terenie miasta, gdzie pracuje. Zatem administracja państwowa stanowi dwutorowe źródło popytu dla lokalnych przedsiębiorstw; raz - poprzez zamówienia i inwestycje publiczne, dwa - poprzez urzędnika jako klienta.
Jak wielki może być wpływ administracji na rozwój lokalny może dać nam wyobrażenie skala armii urzędniczej. Administracja waszyngtońska liczy sobie "jedynie" 600 tys. pracowników. Taka armia ludzi całkowicie może zaspokoić potrzeby kilku tysięcy firm i dać możliwość zarobkowania ok. 230 tysiącom pracowników.
Nie należy z tej prawidłowości wyciągać wniosku, iż im liczniejsza jest administracja, tym lepiej dla rozwoju. Nadmierny rozrost biurokracji zamiast pomagać stwarza bariery rozwojowe. Prawidłowość ta ogranicza się w zasadzie do miejscowości, w których funkcjonuje administracja rządowa.
Polska to kraj małych miasteczek i wsi. Tylko co piąty Polak mieszka w dużym mieście, stwarzającym szanse poprawy życia.....
W Polsce w średnich i dużych miastach o liczbie mieszkańców powyżej 100 tys. mieszka zaledwie 11,4 mln osób, co stanowi niecałe 30% ogółu ludności kraju. Co więcej aż 9,1 mln mieszka w mieścinach o liczbie mieszkańców poniżej 50 tys. Ogółem aż 62% ludności mieszka w małych miejscowościach poniżej 50 tys. mieszkańców. W świetle tych danych i nakreślonych prawidłowości rozwoju staje się jasne, że bez państwowego programu rozwoju, bez przemieszczenia ludności rozwój gospodarczo-społeczny w ramach gospodarki wolnorynkowej będzie bardzo powolny. O silnym regionalnym zróżnicowaniu w poziomie życia i tempie rozwoju pisałem w swojej pracy "Ocena rozwoju społeczno-gospodarczego Polski 1989-2002", która jest dostępna na stronie www.
Wiara, że wejście do Unii Europejskiej radykalnie poprawi sytuację, jest dziecinnie naiwna. Wiąże się z tym podobne, graniczące z religijnym wierzeniem, przekonanie o rozwoju poprzez inwestycje zagraniczne. Lokowane są one bowiem przede wszystkim w krajach zamożnych społeczeństw o rozwiniętej gospodarce. Po lekturze właściwości rozwojowych dużych miast, łatwo jest zrozumieć ten fakt. Rozwinięte gospodarczo kraje dysponują wysoko kwalifikowaną kadrą, posiadają bogatą infrastrukturę przemysłową, transportową, telekomunikacyjną oraz skupiony na małej przestrzeni zamożny rynek konsumencki.
Tło historyczne
Gwałtowny rozwój przemysłu w XIX w. stworzył techniczne warunki do szybkiego wzrostu ośrodków miejskich poprzez poprawę warunków sanitarno-bytowych ludności.
Okres, w którym państwa uzyskały przewagę ludności pozarolniczej
[2] s.190,[5]
Kraj
Rok
Anglia
1820
Belgia
1840
Holandia
1860
Francja Niemcy
1870
USA
1880
Szwecja Austria Hiszpania
przed 1910
Węgry Czechosłowacja Dania Włochy Japonia Kanada Australia
1925-29
Polska
1953
Podstawą przeszkodą rozwoju miast średniowiecznych była zła sytuacja sanitarna. Nie było kanalizacji, ścieki i odpadki były transportowane rynsztokiem, brakowało czystej wody użytkowej i wody pitnej.
im więcej osób żyje i pracuje w miastach, tym wyższy poziom rozwoju społeczno-gospodarczego.....
Ten stan powodował wysoką zachorowalność i śmiertelność. Dopiero przemysł przynosząc nowe produkty otworzył drogę do zmiany tej sytuacji. Jednocześnie tenże wczesny przemysł wymagał dużej rzeszy osób do pracy. Dawał więc skromne źródło utrzymania ludności wędrującej ze wsi. Poprawa warunków higienicznych oraz stworzenie dużej liczby miejsc pracy umożliwiało zmniejszenie przeludnienia europejskiej wsi. Zmniejszenie przeludnienia wsi z kolei pozwoliło na stopniowe ograniczanie nędzy, podnoszenie kultury pracy i kultury technicznej ludności. Wszystkie te elementy sprawiły, że ludność społeczeństw państw obecnie przodujących zaczęła w swej większości żyć i pracować w miastach. Istnieje głęboka zależność pomiędzy odsetkiem ludności żyjącej i pracującej w mieście, a stopniem rozwoju społeczno-ekonomicznego danego państwa. Jak wielokrotnie pisałem, im wyższy jest ten odsetek, tym silniej rozwinięte społeczeństwo i gospodarka. Prawidłowość ta działa w obie strony, występuje tu dodatnie sprzężenie zwrotne.* Bowiem bez rozwoju miast i przemysłu nie byłaby możliwa przeprowadzka tak dużych grup ludności ze wsi do miast.
Odsetek ludności rolniczej [2] s.334, [7]
Państwo
1910-1913
1950
1987
1998
Austria
57%
30%
8,4%
6,5%
Belgia
25%
15%
2,5%
-
Francja
40%
25%
6,7%
4,7%
Holandia
34%
18%
4,5%
-
Kanada
52%
25%
3,2%***
3,7%
Niemcy*
32%
22%
4,9%
2,9%
Polska
64%
54%
27,7%
19,2%****
Rosja**
70%
46%
19,0%
16,2%
Szwecja
55%
22%
3,9%
2,6%
Turcja
85%
78%
46,7%***
43,4%
USA
33%
11%
3,0%
2,7%
Węgry
63%
42%
20,9%
7,5%
Wielka Brytania
12%
6%
2,1%
1,7%
* - dane w okresie 1950-87 dotyczą RFN
** - dane za lata 1950-87 dotyczą ZSRR
*** - dane z roku 1991/92
**** - dane wg ISIC nie obejmują bezrobotnych (m.in. PGR)
Najwcześniej przewagę ludności utrzymującej się z zajęć pozarolniczych osiągnęła Anglia, bo już w 1820 roku. Jak nietrudno zauważyć, tempo osiągania przewagi ludności pozarolniczej było ściśle powiązane z ogólnym rozwojem gospodarczym. Pewnym częściowym wyjątkiem są państwa Ameryki Łacińskiej.
Polska z powodu głębokiego zacofania gospodarczego osiągnęła ten pułap dużo później nie tylko od państw zachodnich, ale później niż średnio rozwinięte kraje Ameryki Łacińskiej, Azji i niektóre kolonie azjatyckie i afrykańskie. Dopiero w 1953r więcej niż połowa ludności pracowała poza rolnictwem, a przekroczenie progu połowy ludności mieszkającej w miastach nastąpiło dopiero w 1967r. Przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego ta zła struktura w Polsce w niewielkim stopniu uległa korzystnej zmianie. W 1921r 24% mieszkańców Polski mieszkało w miastach, a dziesięć lat później 25,4%, przy czym 60,6% utrzymywało się z pracy na roli.[3] Według szacunków Z.Landau przed wybuchem II wojny niecałe 30% ludności żyło w miastach.[3]Dopiero po II wojnie światowej, w okresie PRL, dzięki uprzemysłowieniu nastąpiło stopniowe i dość szybkie przesuwanie się źródeł utrzymania ludności na pozarolnicze tak, że w 1989r już tylko 26,4% osób utrzymywało się z roli[5], podczas gdy 45 lat wcześniej było to ponad 63%.[5] W 1946r. tylko 23% mieszkało w miastach, podczas gdy w 1989 było to 61,6%.[5] Godny podkreślenia jest fakt, że mimo znacznie gorszej pod względem przemysłowym i urbanizacyjnym pozycji wyjściowej i gorszej sytuacji na arenie międzynarodowej tempo przekształceń miast i wsi Polski w okresie 1946-89 było znacząco wyższe o tego, jakie osiągnęły kraje rozwinięte w latach 1820-1950. Co więcej, kraje zachodnie przeważnie osiągały przekształcenia struktury przy względnie niewielkim stabilnym przyroście naturalnym, gdy tymczasem Polska zwiększyła swą liczebność z 23 mln w 1946 do ponad 38 mln w 1989. To co Anglia zdołała uzyskać w ciągu przeszło 150 lat między XVII i XIX w., Polska osiągnęła w niespełna pół wieku. Obecnie, w latach 1989-2002 proces przekształceń został mocno wyhamowany. Odsetek ludności żyjącej z zajęć rolniczych wraz z bezrobotnymi byłymi pracownikami zlikwidowanych PGR i POM przekracza 24%. Jeżeli tempo rozwoju utrzyma się na niezmienionym poziomie, to dojście do dzisiejszego poziomu państw rozwiniętych zajmie nam 130 lat. Można zatem śmiało powiedzieć, że ostatnie 13 lat zostało zmarnowane.
Wojny światowe
Pamiętam z czasów szkolnych, że na lekcjach historii i w podręcznikach torturowano mnie i moich kolegów jedynie informacjami o stanowisku władz, stronnictw politycznych, ruchach wojsk, bitwach, natomiast niewiele mówiono o poziomie życia i gospodarce tamtego czasu. Od lat 90. w podręcznikach niemal zupełnie pomijano i nadal pomija się kwestie stanu gospodarczego po zakończeniu działań wojennych, epatując ucznia ciężkimi warunkami życia ludności PRL w oderwaniu od rzeczywistego stanu gospodarczego po wojnie. Tymczasem to właśnie wojny zaważyły na takim a nie innym poziomie rozwoju naszego państwa w chwili obecnej.
wojny światowe dla państw Zachodnich stanowiły okres intensywnego rozwoju gospodarczego.....
Zarówno I jak i II wojna światowa w poważnym stopniu opóźniały nasze starania o dogonienie rozwiniętych państw Zachodu. Za każdym razem wojna światowa cofała nas w rozwoju gospodarczym i społecznym o około 30 lat. Odmiennie przedstawiała się sytuacja w przypadku państw uprzemysłowionych. Wojna, co prawda niosła ze sobą straty w ludziach i mieniu, lecz stanowiła dla ich gospodarek silny bodziec rozwoju. Tak na przykład, Niemcy w czasie II wojny światowej, mimo bombardowań alianckich i zniszczeń spowodowanych natarciem Armii Czerwonej, podniosły dochód narodowy o ponad 45%. W okresie 1939-1945 dochód narodowy USA niemal się podwoił (wzrost realny o 85%). Prawie wszystkie państwa cywilizacji zachodniej (wraz z Japonią) zanotowały podobnie niezwykle szybki rozwój gospodarczy.
I wojna światowa
Zaborcy znacząco zwiększyli rabunkową eksploatację naszych ziem. Traktowano nas jako niezwykle tanie źródło surowców naturalnych, taniej siły roboczej oraz rezerwuaru "mięsa armatniego" dla wojska. Wywożono surowce mineralne (węgiel i rudy metali) do Niemiec bez dbałości o dostawy dla miejscowego rynku i przemysłu. Wywożono zapasy surowców i wyrobów z zakładów przetwórczych i handlowych (wełna, bawełna, metale, maszyny i ich części, np. pasy transmisyjne). Rabunek objął także wyposażenie domostw, kościołów. Rekwirowano przedmioty z metali nieżelaznych - miedzi (dzwony, garnki, klamki)[3].
Brak inwestycji i wstrzymana produkcja spowodowały zapaść polskiego przemysłu, podczas gdy w innych krajach przemysł przeżywał swój drugi rozkwit a technika szła mocno naprzód. Przykładem może być rozwój przemysłu chemicznego w Niemczech. Podczas gdy Niemcy cierpiały na niedobór rąk do pracy, w Polsce rozprzestrzeniało się olbrzymie bezrobocie. Nie lepiej miało się rolnictwo. Obszar upraw zbóż do końca wojny zmniejszył się o 35% (zab. austriacki), 45% (zab. pruski). Jedynie w zab. rosyjskim nie zanotowano spadku uprawy zbóż. Podobnie, pogłowie koni spadło o 30-40%, nierogacizny o 54%, rogacizny o 24%[3]. Jak dotkliwe były to straty uświadamia fakt, że bydło i konie były praktycznie jedyną siłą pociągową. Równie znacząco ucierpiał przemysł, choć największe straty ponieśliśmy dopiero pod koniec wojny w czasie ewakuacji wojsk. Spalono 322 szyby naftowe. Wywożono tabor kolejowy. Rozkazano wywiezienie całych przedsiębiorstw. Ogółem wywieziono 150 większych zakładów przemysłowych (fabryki maszyn Lilpop, Rau i Loewenstein, fabrykę mostów K, Rudzki i Ska, fabrykę obrabiarek Gerlach i Pulst) [3]. Razem z fabrykami wyjeżdżali robotnicy. Odziały rosyjskie podczas ewakuacji zgodnie z rozkazami zostawiły gołą ziemię tam, gdzie nie były w stanie wywieźć majątku. Wysiedlano ludność, palono gospodarstwa, a nawet całe wsie, niszczono i plądrowano wszelkie zapasy. Podobnie postępowały armie pozostałych zaborców - rekwirowano w majestacie prawa żywność inwentarz żywy, zboża. I wojna światowa wg szacunków całkowicie zrujnowała 18% budynków i gospodarstw na terenie całego kraju. Ziemia zryta amunicją i okopami nie nadawała się do uprawy.
I wojna światowa dla Polski oznaczała cofnięcie się w rozwoju o 30 lat.....
Tak oto relacjonuje bilans strat Polski po I wojnie światowej niekwestionowany znawca gospodarki Polski międzywojennej p. Landau:[4] "Z ogólnej powierzchni państwa polskiego, wynoszącej w latach 1922 - 1938 388 tys. km2, działania wojenne w czasie I wojny światowej objęły 335 tys. km2, a 100 tys. km2 stanowiło teren walk szczególnie ostrych i długotrwałych. Blisko 40% budynków w miastach powiatowych i mniejszych uległo zniszczeniu, a w miasteczkach o zabudowie przeważnie drewnianej zniszczenia przekraczały niejednokrotnie 75%.(...) Rolnictwo straciło 1 817 tys. sztuk bydła i 987 tys. koni. Pod koniec okupacji odłogi wynosiły powyżej 4,5 mln ha, czyli 30% ogólnej powierzchni ornej na terenach walk. (...) w roku 1918 liczba zatrudnionych robotników spadła do 15% stanu z roku 1914. Z samych tylko fabryk łódzkich okupanci wywieźli 1300 km pasów transmisyjnych, ponad 1000 silników elektrycznych, 1000 t miedzianych części wyłamanych z maszyn. Z całej Polski wywieziono w wyniku rekwizycji 4250 motorów elektrycznych i silników, prawie 4 000 obrabiarek, 98 tys. t armatury przemysłowej."
II wojna światowa
Wydawać się by mogło, że już nic bardziej niszczycielskiego jak I wojna światowa nie może nas spotkać. Niestety, rzeczywistość okazała się być bardziej ponura.
Do końca 1942 okupanci zlikwidowali 75% istniejących przed wojną warsztatów rzemieślniczych i punktów handlowych.
Podczas gdy II wojna światowa cofnęła nas do XIXw, to państwa Zachodnie uzyskały niebywały rozwój gospodarczy, przemysłowy i technologiczny.....
Na 2600 łódzkich przedsiębiorstw włókienniczych pozostało w ruchu tylko 1000. Stopniowo unieruchamiano zakłady przemysłu ciężkiego. Gdy Niemcy weszły w konflikt z ZSRR zaczęto wywozić w głąb Rzeszy przedsiębiorstwa, a gdy czas naglił, niszczyć wszelkie zakłady. Wywożono maszyny, urządzenia, niszczono bloki energetyczne, zespoły napędowe, hale itd. Tylko z samej Warszawy wywieziono 700 obrabiarek, zabrano urządzenia z Państwowych Zakładów Lotniczych na Okęciu. Na 80 największych zakładów przemysłowych aż w 16-tu obiektach zniszczono 70% zabudowań, a w dalszych 20-tu straty były większe niż 30%. Zniszczeniu i wywózce uległy fabryki płatowców na Paluchu, urządzenia z fabryk przemysłu gumowego Stomil w Dębicy, w Sanoku, zakłady Piastów w Piastowie, fabryki materiałów wybuchowych Nitrat w Niewiadowie, Boryszew w Ochaczewnie.
W tej sytuacji nie można się dziwić, że zatrudnienie spadło do 40% stanu przedwojennego. Niemieckim i polskim przedsiębiorcom nie wolno było zwiększać stanu zatrudnienia, ani podwyższać płac. Szalejąca inflacja powodowała gwałtowne ubożenie całego narodu. Ceny żywności do grudnia 1944 roku zwiększyły się 119-krotnie. Oprócz zamrożenia płac i zatrudnienia, zniesiono wszelką pomoc społeczną. Z powodu wojny wprowadzono kartkowy system reglamentacji towarów. Nawet w najkorzystniejszym roku - 1941 kartki zapewniały jedynie 26% minimalnego zapotrzebowania kalorycznego, co powodowało choroby, trwały niedorozwój i upośledzenie u dzieci i młodzieży. Śmiertelność z tego powodu wzrosła 1,5 raza. Zwiększyła się liczba inwalidów - o 590 tys. osób, w tym 100 tys. wojskowych. Sam ciężar rent inwalidzkich i zaopatrzenie wdów i sierot po skapitalizowaniu rent, obciążył państwo polskie kwotą 36 mld zł, tj. około 6,5 mld dolarów [3], co na owe czasy było kwotą kolosalną.
Bilans zniszczeń był dla nas tragiczny. O ile Anglia i Francja utraciły około 5% wartości swego majątku, to Polska aż 38% w mieniu trwałym, nie licząc skonfiskowanych oszczędności. Były to największe straty w całym świecie.
II wojna światowa sprawiła, że kraje, które przed jej wybuchem stały na niższym poziomie rozwoju gospodarczego od Polski, po jej zakończeniu wyprzedzały nas o wiele dekad.....
Łącznie straty oszacowano na 260 miliardów złotych wg kursu z 1938r. W przemyśle uległa zniszczeniu 1/3 urządzeń, a 2/3 zakładów zostało zrujnowanych. Straty w transporcie sięgały 3/4 wartości przedwojennej. Zniszczono 1/3 torowisk, blisko 2/3 ogólnej długości mostów kolejowych, 80% parowozów i wagonów.[3] W Gdyni i w Gdańsku szkody wynosiły połowę wartości urządzeń portowych, w Szczecinie - 26%. Drogi były zniszczone w 80%. W miastach aż 295,4 tys. budynków zostało zniszczonych, tak że nie nadawały się one do odbudowy. Liczba ta nie obejmuje obiektów komunikacyjnych, wojskowych i przemysłowych. Z dużych miast największym zniszczeniom uległy Warszawa, Wrocław, Szczecin, Koszalin, Poznań i Gdańsk. W Warszawie całkowitemu zniszczeniu uległo 44% budynków (w Śródmieściu 71,5%), do odbudowy nadawało się 15,2% budynków.[3]Na wsi zniszczeniu lub uszkodzeniu większemu od 15% (tj. nie nadających się do odbudowy) uległo 466,9 tys. zagród. W roku 1945 pogłowie koni wynosiło 44,2%, bydła rogatego 33,5%, trzody chlewnej 17,5%, owiec 36,4% stanu z roku 1938. Jeszcze w 1946 r. odłogi obejmowały 40% gruntów. Plony czterech zbóż w 1946r spadły do 8,8-9,2 q/ha (w 1938 11,7-12,4), a ziemniaków do 176 q/ha (221q).[3] Szacuje się, że dochód narodowy na mieszkańca zmniejszył się o 70% w stosunku do roku 1938. Brak inwestycji oraz modernizacji urządzeń w okresie wojny doprowadził do dewastacji technicznej i zużycia infrastruktury. Wymordowanie kadry technicznej i naukowej wraz z ogromnymi zniszczeniami w przemyśle podstawowym oraz embargiem* technicznym powodowały ogromne trudności w późniejszej odbudowie.
Poziom techniczny i technologiczny
Warunki bytowe, kultura techniczna
Wydawać by się mogło, że warunki w jakich ludzie żyją, przedmioty z jakimi się stykają i posługują na co dzień w domu i pracy nie powinny wywierać dominującego wpływu na jakość pracy, a tym samym rozwój gospodarczy. Jest jednak dokładnie odwrotnie.
Styczność z nowinkami technicznymi podnosi kwalifikacje pracowników, sprzyjając szybszemu rozwojowi gospodarczemu, a tym samym wzrostowi poziomu życia.....
W gospodarkach, w których konkurencja między przedsiębiorstwami odgrywa zasadniczą rolę, wyposażenie gospodarstw domowych w nowości techniczne i styczność ludzi pracy z nowoczesną technologią stanowi niezwykle ważny czynnik rozwoju. Na rynku światowym wygrywają te przedsiębiorstwa, a w ślad za nimi gospodarki tych krajów, w których najwcześniej możliwe jest zastosowanie najnowocześniejszej techniki. Mechanizm ten nie ogranicza się jedynie do komputerów. Gdy odkryto zastosowanie prądu elektrycznego społeczeństwa, w których szybciej ten rodzaj energii zawitał w domu zyskały przewagę nad tymi, w których stało się to później. Nie tyle istotny był tu sam fakt posiadania prądu w domu, lecz urządzeń technicznych funkcjonujących w oparciu to źródło energii.
Umiejętność posługiwania się nowinkami technicznymi znakomicie podnosiła kwalifikacje pracownika i stanowiła cenną umiejętność w nadchodzącej erze gospodarki opartej o urządzenia elektryczne i elektroniczne. Analogiczny wpływ w latach 90. miało wyposażenie gospodarstw domowych we wspomniane już komputery. W ubiegłych epokach ten czynnik związany był z umiejętnością obsługi urządzeń mechanicznych. Pewne aspekty ekonomiczne tego zagadnienia nakreśliłem przy okazji omawiania imperializmu brytyjskiego w Indiach.
Polska ustępowała i ustępuje w dziedzinie kultury technicznej państwom zachodnim. Złożyło się na to wiele czynników. Po pierwsze bieda, która nie pozwalała rozpowszechniać się nowinkom technicznym. Po drugie rolnictwo jako dominujące źródło utrzymania oraz krótki okres uprzemysłowienia. W Polsce, ale także w większości krajów Europy Wschodniej (poza NRD i Czechosłowacją) rozwój przemysłowy zapoczątkowany został na szerszą skalę dopiero po II wojnie światowej. Krótkie tradycje mają zarówno robotnicy wielkoprzemysłowi, jak i kadra techniczna, inżynierska. Przeważająca część tej kadry wywodzi się ze wsi, gdzie jest odmienny rytm pracy, inna kultura techniczna, inna dyscyplina, inne zwyczaje. Nie pozostaje to bez negatywnego wpływu na jakość produkcji i jej niezawodność, na użytkowanie aparatu produkcyjnego, zużycie surowców i materiałów, a także stosunek do klienta. [8]
Trzeba zdawać sobie sprawę, że przekształcenie kraju z rolniczego w przemysłowy nie może się dokonać jedynie poprzez pobudowanie obiektów przemysłowych, lecz także obejmuje głęboką i wielowarstwową przemianę świadomości i mentalności społecznej związanej ze zmianą miejsca zamieszkania, sposobu i rytmu życia domowego i zawodowego.
Krótki rys historyczny
Jak wspominałem wcześniej ponad 2/3 społeczeństwa polskiego w okresie międzywojennym żyło na wsi, stąd też warunki życia tej przeważającej grupy ludności w największym stopniu zadecydowały o rozwoju technicznym w następnym półwieczu.
Po zakończeniu odbudowy ze zniszczeń wojennych przeprowadzono w 1924r badanie warunków życia robotników folwarcznych. Badania wykazały, że 42% lokali składało się z izby z piecem kuchennym, 31% z izby z komorą, a tylko 27% z izby i odrębnej kuchni. 17% mieszkań posiadało drewniane podłogi, a 10% podwójne okna na zimę; w 60% mieszkań przeciekały sufity. Z innych danych wynika, że przeciętnie na jedną izbę w czworakach (mieszkania folwarczne) na terenie byłej Kongresówki przypadało 6 osób, choć zdarzało się, że mieszkało 10 i więcej osób w jednej izbie. 58% mieszkań było ciemnych, a dalszych 23% niedostatecznie oświetlonych światłem dziennym, 68% mieszkańców musiało korzystać z wody nieodpowiedniej do picia.[4 s.37]W budownictwie na polskiej wsi przeważały kurne chaty - drewniane budynki kryte strzechą, z klepiskiem zamiast podłogi.
Zupełnie odmiennie wyglądała sytuacja na Zachodzie. Większość ludności mieszkała w miastach w kamienicach czynszowych wyposażonych nie tylko w bieżącą wodę, ale i w instalację elektryczną, sanitarną. Przed wybuchem II wojny światowej ubikacja stała się podstawowym wyposażeniem mieszkania średnio zarabiającego pracownika najemnego.
Sytuacja materialna była równie dramatyczna jak mieszkaniowa. Tak oto opisywał sytuację wsi w 1935r Jerzy Michałowski w "Wieś nie ma pracy" (W-wa 1935 s.39):
"Cukier na wsi nie istnieje. Większość dzieci [w powiecie rzeszowskim] nie widziała go nawet nigdy, chyba w formie cukierków na odpustach. Sól używa się obecnie szarą, nieraz nawet czerwoną bydlęcą; na wiosnę w okresie przednówka z braku gotówki nawet na te najgorsze gatunki stosuje się kilkakrotne gotowanie ziemniaków w tej samej raz osolonej wodzie"
W Polsce do wybuchu II wojny światowej na wsi rarytasem był cukier, sól, jaja, tłuszcze, a nie mówiąc już o mięsie. Ograniczano spożycie nawet tak podstawowych artykułów jak chleb, mleko. W gospodarstwach 1-2 morgowych chleb od Nowego Roku do żniw był rzadkością. Dla oszczędności mąki żytniej, chleb pieczono z dodatkiem mąki jęczmiennej, ziemniaków i łubinu. Jaja były przeznaczane praktycznie wyłącznie na sprzedaż. Mięso jadano tylko w okresie świąt kościelnych, w przypadku poważnej choroby członka rodziny bądź wtedy, gdy padło zwierzę. Oszczędzano na opale, często domy były nieogrzewane całą zimę. Były problemy z oświetleniem. Wieczorami na ogół siedziano po ciemku albo używano kaganków i łuczywa.[3 s.329]
Choć dziś zabrzmi to absurdalnie, to dużym problemem był zakup zapałek. Kupowano je na sztuki (4 za grosz), a dla zaoszczędzenia dzielono je na dwie, a nawet cztery części! Gdy i to okazało się zbyt kosztowne, zaczęto używać hubki i krzesiwa. Praktykowano także przenoszenie ognia od chaty do chaty w kubełku bądź odpowiednio podziurawionej puszce. Przy takim poziomie nędzy nie można się dziwić, iż polska wieś była zaniedbana technicznie. Przeciętny rolnik nie był w stanie zakupić nawet metalowego pługu, nie mówiąc już o zakupie traktorów czy innych urządzeń wspomagających uprawę i magazynowanie. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych pierwsze traktory pojawiły się w latach 30. XIX wieku, a upowszechniły się już pod koniec XIX wieku, podczas gdy w Polsce pierwsza znacząca ilość sprzętu pojawiła się w 1947r w ramach pomocy UNRRA i zdobyczy wojennych, a ich upowszechnienie nastąpiło dopiero w latach 60.
Przedwojenny Polak miał kłopoty z nabyciem dostatecznej ilości żywności, bielizny a nawet zapałek. O zakupie radia, sprzętu agd czy samochodu praktycznie nie mogło być mowy....
Wydawać by się mogło, że sytuacja w miastach będzie o wiele lepsza. Niestety i tutaj nie było dużo lepiej. Choć największe miasta były częściowo skanalizowane i zelektryfikowane, to generalnie te media były rzadkością.[9] Nie lepiej przedstawiało się wyposażenie gospodarstw domowych. W miastach dużą grupę społeczną stanowili bezrobotni. Począwszy od 1929r wedle szacunków ogół bezrobotnych wynosił od 0,5 do nawet 1 mln osób. Warunki ich życia były dramatyczne. Z przeprowadzonych badań ankietowych [4 s.220] wynikało, że 30% bezrobotnych nie miało żadnej bielizny, a 46 % miało tylko jedną zmianę. 83% bezrobotnych mieszkało w pomieszczeniach jednoizbowych, przy czym 60% jednoizbówek było zamieszkiwane przez 4 do 7 osób, a 18% przez 8-9, niekiedy 10-15. Tylko 9,3% członków rodzin bezrobotnych miało dla siebie własne łóżko. W Sosnowcu 25% ludności żyło dzięki pomocy opieki społecznej, a w Zawierciu - 75%. Dobrą pozycją materialną cieszyli się dyrektorzy dużych przedsiębiorstw, duzi właściciele ziemscy, urzędnicy państwowi, służby mundurowe. To właśnie ich domy wyposażone były w kanalizację, bieżącą wodę, prąd, a nawet gaz. W domach spotkać można było radio, pierwsze narzędzia i sprzęty elektromechaniczne. Niestety, grupa ta obejmowała bardzo ograniczony krąg osób.
Zupełnie inaczej zagadnienie to wyglądało w krajach zachodnich. Dzięki wysokiemu stopniowi rozwoju gospodarczego
W krajach zachodnich nowinki techniczne w krótkim czasie gościły w większości gospodarstw domowych....
Liczba osób na 1 izbę w 1931r[9]
Polska
2,7
USA
1,0
Berlin
1,0
Haga
0,7
Helsinki
1,5
Londyn
0,9
Oslo
1,1
Praga
1,4
Warszawa
2,1
, już w 1940 roku przeciętna rodzina amerykańska mieszkała we własnym domu, który posiadał instalację wodną, kanalizacyjną i elektryczną oraz ogrzewanie. Ponad 2/3 wszystkich mieszkań (i domów) posiadała własną łazienkę i ubikację (65%), 55% była wyposażona w kanalizację wodno-sanitarną, a już w 1930r prawie połowa (48%) domostw było własnością ich mieszkańców. W 1940 roku w 70% domów każdy jego mieszkaniec miał własny pokój.[10]
W Polsce międzywojennej w 1931r miastach tylko 13% budynków posiadało kanalizację, 16% wodociąg, 38% instalację elektryczną, 8% instalację gazową, tylko 10% posiadało wszystkie wymienione instalacje (wod-kan, prąd lub gaz), a aż 56% nie miało żadnej z nich. [9] Miasta były silnie zróżnicowane. W miastach do 20 tys. mieszkańców (przeważających w Polsce) w woj. południowych zaledwie 16% posiadało instalację elektryczną. W miastach podstawowym materiałem ścian było drewno lub mur pruski (50% budynków), lecz w woj. wschodnich w miastach do 20 tys. mieszkańców z tego materiału było zbudowane 89% budynków. Jedynie 45% było zbudowane z kamienia lub betonu[9] Wszystkie wyżej podane informacje dotyczą miast. Na wsi sytuacja wyglądała jeszcze gorzej, co przedstawiłem w innych częściach opracowania. W budownictwie przeważały mieszkania 1 lub 2 izbowe (68,8% - miasta, 86,7% - wieś), przy czym aż ponad połowa (51,4%) budynków wiejskich składała się tylko z jednej izby. Mieszkania były przeludnione. W 88% mieszkań w miastach i 95% na wsi w jednym pokoju mieszkało 2 lub więcej osób, co zgodnie z statystyką USA oznaczało "ciężkie przeludnienie" (w USA takich mieszkań było ok. 10%).[9]
W Polsce przedwojennej najczęstszą formą "ubikacji" była tzw. "wygódka", czyli pomieszczenie na zewnątrz budynku, które w miastach było wspólne dla kilku, kilkunastu lokatorów.[9]
W Stanach Zjednoczonych nowinki techniczne w krótkim czasie gościły w większości gospodarstw domowych. Tak było z samochodem, z radiem, później telewizją, magnetowidem czy wreszcie komputerami. W połowie lat 50. przeciętna amerykańska rodzina posiadała własny dom kompletnie wyposażony, 1 lub 2 samochody.
Sytuacja w naszym kraju zaczęła się poprawiać dopiero po II wojnie światowej. Spłaszczona stratyfikacja dochodów* sprawiła, że towary przemysłowe stały się dostępne nawet dla najuboższych grup społecznych. Normą było powszechne zakupywanie żywności, odzieży i obuwia. Systematycznie, choć w umiarkowanym tempie, przybywało mieszkań, a stan ich wyposażenia technicznego wzrastał. W ostatniej dekadzie starego ustroju (lata 80.) praktycznie wszystkie gospodarstwa domowe były zelektryfikowane, wyposażone w meble, radio, telewizor.[6] Olbrzymia większość posiadała instalację wodociągową, sprzęty agd jak odkurzacz, pralka.[6] Stopniowo rosła liczba mikrokomputerów, przekraczając 1 milion u progu 1989r. Pojawiły się także magnetowidy. W co drugim gospodarstwie domowym był samochód. Pokolenia Polaków z lat 60. i 70. były pierwszymi, które zetknęły się powszechnie z urządzeniami mechanicznymi, elektrycznymi i elektronicznymi.
Zdecydowanie najlepszym okresem naszej historii w dziedzinie dostępu do nowoczesnych technologii i nowinek technicznych okazały się lata nowego ustroju, który nastał po 1989r. Do poprawy sytuacji zasadniczo przyczyniły się dwa czynniki: zniesienie nałożonego na nas embarga technologicznego* oraz zapełnienie luki zaopatrzeniowej poprzez import*. Dzięki pierwszemu z nich do kraju zaczęły napływać szerokim strumieniem nowoczesne towary produkcji zachodniej, a przedsiębiorstwa otrzymały szansę modernizacji w oparciu o wydajne technologie zagraniczne. Polacy wreszcie bez przeszkód politycznych mogli zetknąć się z nowoczesną techniką i bieżącą wiedzą. Nowe produkty pojawiają się na naszym rynku równocześnie z ich premierą na Zachodzie. Niestety, pojawiły się także negatywne zjawiska charakterystyczne dla liberalnego ustroju kapitalistycznego. Jednym z nich jest silne i rosnące różnicowanie dochodów społeczeństwa. W efekcie dostęp do markowych towarów i techniki mają osoby o średnich i wysokich dochodach, które stanowią zdecydowaną mniejszość. Tak więc obecności na półkach dobrych towarów towarzyszy niemożność ich zakupienia przez większą część społeczeństwa.
Drugi czynnik, o którym wspomniałem, oddziałuje nieco inaczej. W okresie PRL przemysł, mimo intensywnego rozwoju, nie był w stanie zaspokoić krajowego zapotrzebowania na towary. Obecnie nasz krajowy przemysł (i budownictwo) znajduje się w jeszcze większym niedorozwoju skali produkcji, a więc nie byłby w stanie tym bardziej zaspokoić popytu*, ponieważ - jak wcześniej pisałem - po 1989r bardzo silnie został zredukowany jego potencjał wytwórczy. Tą rosnącą lukę z powodzeniem zapełnia właśnie import, choć nie bez zagrożenia dla przyszłości gospodarki narodowej.
Elektryczność
We wstępie do tego rozdziału nakreśliłem rolę elektryczności, jaką odegrała ona w gospodarstwie domowym a pośrednio poprzez rynek pracy na gospodarkę ogólnie. Przy rozdziale o przemyśle napisałem o ogromnej znaczeniu węgla i stali a potem chemii. W pewnym okresie do tych kluczowych czynników rozwoju gospodarczego dołączyła elektryczność.
poziom produkcji i zużycia energii elektrycznej jest jednym z mierników poziomu rozwoju społeczno-gospodarczego....
Energia elektryczna jest nieodzownym elementem rozwoju społecznego i urbanizacyjnego, w tym nowoczesnych technik produkcji, transportu szynowego (tramwaj, kolej), oświetlenia ulic, obiektów podziemnych, obiektów publicznych oraz telekomunikacji. Można śmiało wysunąć tezę, że poziom produkcji i zużycia energii elektrycznej jest do pewnego stopnia miernikiem rozwoju społeczno-gospodarczego. Im wyższe zużycie, tym wyższy poziom rozwoju. Wielkość produkcji energii elektrycznej na jednego mieszańca jest zamieszczana w każdym roczniku statystycznym, w zestawieniach międzynarodowych porównujących rozwój poszczególnych państw.
Elektryczność jest akurat tym dobrem, którego nie można praktycznie importować. Na przeszkodzie stają względy techniczno-ekonomiczne, ponieważ przy przesyle na odległości setek kilometrów, występują ogromne straty. Nieekonomiczność importu dotyczy rozległych krajów, takich jak np. Polska. Zatem jedyną możliwą drogą rozwoju energetyki, a w ślad za nią gospodarki jest jej zbudowanie we własnym zakresie.
Polska międzywojenna nie miała szczęścia do rozwoju tej gałęzi gospodarki. Jej rozwój przebiegał głównie w oparciu o własność prywatną i był wolniejszy od przeciętnego tempa rozwoju państw rozwiniętych i nie tylko [9]. Skutkiem tego było funkcjonowanie kilku tysięcy (ok. 2800) małych elektrownii, których łączna roczna produkcja w 1938r wynosiła ledwo ponad 4 miliardy kWh (kilowatogodzin) [9.
Produkcja energii elektrycznej w mld kWh [6] [7] [9] [11]
Kraj
1936
1960
1988
1997
Francja
15,9
74
390
508
Hiszpania
-
19
140
173
Japonia
24,3
116
708
1040
Meksyk
-
11
109
175
Niemcy
42,5
147
409
544
Polska
3,1
29
144
143
USA
140
880
2964
3123
W.Brytania
26,3
137
310
345
Świat
440
2338
10600
13514
Zdecydowana większość tych elektrowni funkcjonowała w oparciu o prąd stały, co ograniczało zasięg dystrybucji produkowanej przez nich energii do kilku kilometrów, a niemal każda z nich dawała inne napięcie. W takich warunkach praktycznie nie było możliwości rozwoju średniego i wielkiego przemysłu, elektryfikacji kolei czy powszechnego elektrycznego oświetlenia miejskiego. Skala produkcji była tak niewielka, że energii tej nie wystarczyłoby nawet do marnego oświetlenia ówczesnych mieszkań i budynków publicznych. Jej ówczesna ilość dziś z wielkim trudem wystarczyłaby naszej gospodarce na tydzień. Sposób rozwoju energetyki był podobny jak w krajach zachodnich, tzn. w oparciu o własność prywatną, co rodziło u nich identyczne problemy odmiennych technicznych parametrów. Niemniej jednak już w latach 20. powołano tam państwowe instytucje, których zadaniem było ujednolicenie parametrów i stworzenie jednolitego systemu energetycznego.[2] W Polsce proces standaryzacji nastąpił dopiero po II wojnie światowej.
Podobnie jak w przypadku przemysłu i transportu i w tej dziedzinie Polska międzywojenna była silnie zróżnicowana regionalnie. Moc zainstalowana elektrownii na ziemiach wschodnich była dwudziestokrotnie niższa, od tej na Śląsku. W zasadzie tylko na Śląsku funkcjonował przemysł znaczący pod względem skali produkcji oparty o to źródło energii.
Sytuacja poprawiła się dopiero w okresie PRL. W wyniku działań wojennych przemysł energetyczny został w poważnym stopniu zniszczony. Lecz już w grudniu 1945 r. zdołano uruchomić większość zakładów, a miesięczna produkcja energii przekroczyła poziom przedwojenny [12] Dzięki planowej odbudowie i elektryfikacji już w okresie planu 3-letniego zdołano zelektryfikować 14% ogółu gospodarstw.[3 s.509] Był to niewątpliwy sukces i postęp w stosunku do okresu przedwojennego.
Z kolei postawiony cel szybkiego uprzemysłowienia kraju wymagał także uregulowania własnościowej kwestii produkcji i dystrybucji energii elektrycznej. Znacjonalizowano większość maleńkich elektrownii (podobnie jak to się stało w państwach zachodnich), wybudowano średniej i dużej mocy elektrownie i elektrociepłownie* a istniejące sieci abonenckie zmodernizowano i włączono do nowo wybudowanych sieci magistralnych. W latach 60. na terenie całego kraju wreszcie stworzono jednolity system elektroenergetyczny.
Okres lat 90. przyniósł ze sobą unowocześnienie technologii produkcji prądu, choć nie zmienił podstawowego źródła, którym nadal jest węgiel. Produkcja prądu pozostała na tym samym poziomie, ponieważ obniżyło się jego "spożycie" przez przemysł i kolej, główne dzięki spadkowi przewozów i redukcji potencjału wytwórczego sektora hutniczego, metalowego, maszynowego. Z tabelarycznego zestawienia na podstawie danych GUS wynika, że dekadę lat 90. cechowało tempo rozwoju pozostaje daleko w tyle za wszystkimi liczącymi się krajami. Można zatem stwierdzić, że także w tej materii lata 90. zostały zmarnowane i świat rozwinięty zaczął nam uciekać miast my go gonić. Stagnacja w tym obszarze oznacza faktyczne cofanie się w rozwoju przemysłowym względem świata i będzie w najbliższych latach stanowić poważną barierę w rozwoju przemysłowym i ogólnogospodarczym kraju, rzutującą negatywnie na poziom życia Polaków. Bez rozbudowy systemu energetycznego kraju nie mamy co liczyć na dołączenie do zamożnych rozwiniętych państw świata
Transport
Zanim nadeszła era elektryczności, w krajach zachodnich bujnie rozwijał się transport i przemysł środków transportu.
Liczba samochodów na 10.000 mieszkańców w 1937r w sztukach[9 s.186]
Anglia
476
Brazylia
34
Czechosłowacja
71
Finlandia
93
Francja
517
Hiszpania
79
Irlandia
197
Kanada
1092
Nowa Zelandia
1357
Polska
8
Portugalia
60
Szwecja
268
Rumunia
12
USA
2197
Związek Południowo-Afrykański
294
Szybki transport łamie barierę ograniczonego lokalnego popytu, dając przedsiębiorstwu możliwość funkcjonowania na szerszym terenie. Zatem, kraj, w którym szybciej rozwinie się transport zyskuje szybszy wzrost i pewną przewagę ekonomiczną nad konkurentami. Niestety i w tym obszarze Polska posiadała ogromne zapóźnienia nie tylko względem państw zachodnich, lecz i wielu krajów słabo rozwiniętych. W 1938 po drogach jeździło 26,2 tys. samochodów osobowych i 6,8 tys. ciężarowych [9]. Mniejszy stan taboru w całym świecie posiadały jedynie Bułgaria i Jugosławia. Większy natomiast nawet takie kraje jak Brazylia, Cejlon, Egipt, Estonia, Litwa, Łotwa, Rumunia, nie wspominając już krajów zachodnich [3 s.373] . W tabeli obok zestawiłem liczbę samochodów odniesioną do liczby mieszkańców. Godzi się wspomnieć, że liczba 8 samochodów jest wartością przeciętną dla całego kraju. Między poszczególnymi rejonami występowały spore różnice, np. liczba zarejestrowanych samochodów przypadająca na 10000 osób na ziemiach byłego zaboru pruskiego wynosiła 20, natomiast w województwach wschodnich od 2 do 3[9]. Oznacza to, że w przeciętnych miejscowościach o liczebności od 2 to 10 tys. mieszkańców w Polsce wschodniej ludzie nie widywali praktycznie ani jednego samochodu! Zestawienie nas z ubogą na owe czasy Finlandią nie pozostawia złudzeń co do naszego poziomu rozwoju.
Postęp w tej dziedzinie nastąpił dopiero po II wojnie światowej. W 1946r było zarejestrowanych 23 tys. samochodów osobowych[7]. 14 lat później, w roku 1960 było ich 5 razy więcej, choć zaledwie 117 tys., lecz już w roku 1980 prawie 2 miliony czterysta tysięcy[6], a w roku 1989 ponad cztery miliony dziewięćset tysięcy[5], co oznaczało, że niemal w co drugim gospodarstwie domowym był samochód.
Gęstość sieci drogowej w wybranych krajach 1998r.
Argentyna
0,08
Czechy
0,71
Erytrea
0,03
Grecja
0,89
Hiszpania
0,69
Irlandia
1,34
Meksyk
0,13
Niemcy
1,81
Polska
1,23
Szwecja
0,34
USA
0,70
Włochy
1,08
źródło: CIA World FactBook'98
W tymże roku liczba samochodów przypadających na 10 tys. mieszkańców osiągnęła poziom 1250 sztuk. W roku 2000 liczba zarejestrowanych osobowych samochodów przekroczyła 10 mln. Stało się to możliwe dzięki nałożeniu się kilku zjawisk. Po pierwsze kryzys w przemyśle samochodowym, wymusił poważne obniżki cen, co uczyniło samochody zachodnie bardziej przystępne cenowo (cena realna spadła blisko 2,5x). Po drugie, import tanich rozbitych samochodów. Po trzecie zniesieniu reglamentacji paliwa. Po czwarte, łatwa dostępność do kredytów konsumpcyjnych i możliwość nabywania samochodów na raty, a nie jak było domeną w poprzednim ustroju - za gotówkę. Korzystnie przedstawiała się sytuacja w rolnictwie. Liczba ciągników rolniczych wzrosła z 28 tys. w roku 1946 [7] do ponad miliona stu pięćdziesięciu tysięcy w roku 1989 [5], gdy tymczasem przed wojną było ich zaledwie ok. 2 tysiące. Nie gorzej wyglądała sytuacja w transporcie ciężarowym i publicznym (pasażerskim). Liczba pojazdów ciężarowych wzrosła z 6,8 tys. przed wojną do prawie miliona [7]. W latach siedemdziesiątych zbudowano od podstaw sieć transportu ciężarowego i pasażerskiego (PKS). Transport pasażerski objął swym zasięgiem cały kraj, połączył ponad 1000 małych miejscowości. Podczas gdy przed wojną zaledwie 37 miast posiadało drogową komunikację publiczną [13], to u schyłku PRL - 275. U schyłku lat 80. jeździło po polskich drogach 23.400 autobusów.[6] [13] W okresie III RP 14 miast zlikwidowało własny transport publiczny, a PKS znacznie ograniczył połączenia[14].
Tak gwałtowny po II wojnie światowej rozwój motoryzacji nie mógłby zaistnieć bez rozwoju sieci drogowej. W 1944r posiadaliśmy jedynie 20 tys. km przejezdnych dróg (na niemal 100 tys.km ogółem)[3], w 1989r długość sieci dróg o ulepszonej nawierzchni wynosiła 216 tys.km[5], a w 1999r - 249 tys.km [7]. Krajowa sieć drogowa, choć daleka od naszych marzeń, jest dobrze rozwinięta. Porównanie gęstości sieci drogowej wypada korzystnie nie tylko w zestawieniu z krajami biednymi jak Erytrea czy państwami na podobnym poziomie rozwoju gospodarczego jak Meksyk, lecz także w porównaniu z państwami przodującymi.
Długość zelektryfikowanych linii kolejowych w 1939r.[2 s.248]
Holandia
15%
Polska
<1%
Szwajcaria
60%
Szwecja
30%
Włochy
30%
Jeżeli chodzi o transport szynowy, to w całym okresie dwudziestolecia ogólna liczba linii kolejowych wzrosła tylko o 1770 km (w PRL - 12200 km), w tym magistrala węglowa Śląsk-Gdynia.[9] [7] Odsetek zelektryfikowanych linii sięgał niecały 1% ich długości (85 km) i obejmował jedynie część węzła warszawskiego[9]. Opóźnienie elektryfikacji wydawać się mogło niewielkie, bo pierwszą zelektryfikowaną linię oddano w 1890 roku w Wielkiej Brytanii. Była to linia elektryczna londyńskiej kolei podziemnej (metra). Jeśli jednak porównamy schyłek II RP z krajami Zachodu, sytuacja wygląda wtedy zupełnie inaczej. Tabelka obok przedstawia długość linii zelektryfikowanych w stosunku do długości całej użytkowanej sieci.W 1990 roku na 24 tys. km linii kolejowych zelektryfikowanych było 11,4 tys.(47,5%)[7]. Lata 80. były okresem największych inwestycji. PKP otrzymało europejskie wyróżnienie za najszybsze na kontynencie elektryfikowanie sieci. Aby nie zarzucać czytelnika nadmierną ilością liczb podam jedynie, że w 1986r mieliśmy 1809 lokomotyw elektrycznych, 2600 spalinowych, 704 parowozy i 161260 wagonów.[15] Co warte podkreślenia, w olbrzymiej większości tabor ten został zbudowany w kraju. W latach 90. nastąpiła poważna redukcja taboru i sieci. Zlikwidowano ponad 5100 km torów (19%) oraz 483 lokomotywy elektryczne (28%), 1143 lokomotywy spalinowe (50%), 114 zespołów trakcyjnych 31694 wagony towarowe (35%) i 2072 wagony osobowe (38%).[16]
W transporcie morskim i śródlądowym przed II wojną światową pływało pod polską banderą 137 statków o łącznej wyporności 120 tys. ton (wraz z taborem wolnego miasta Gdańsk). Niestety, zdecydowana większość z nich (99 jednostek) to maleńkie jednostki pływające poniżej 500 BRT (ton rejestrowanych brutto) [9]. Dla porównania, flota angielska liczyła sobie 17.544.000 BRT, duńska 1.118.000 BRT, a szwedzka 1.502.000 BRT[9] Wszystkie statki pływające pod naszą banderą zostały zbudowane za granicą. Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała po wojnie. Tylko do 1965 roku zbudowaliśmy w kraju na własny użytek 140 jednostek dalekomorskich i 533 kutry rybackie. W 1986 posiadaliśmy 1956 jednostek pływających (morskich i śródlądowych) bez okrętów wojskowych, w tym 85 promów pasażerskich. Łączna nośność dużych jednostek wynosiła ponad 4 mln ton.[15]Lata 90. przyniosły poważny regres. Flota nie odnawiana przez całą dekadę zaczęła się starzeć. Na początku dekady w roku 1990. na 247 posiadanych statków 41 było w wieku poniżej 5 lat i tyleż samo powyżej 21 lat (wymagających remontu kapitalnego bądź wymiany). W roku 2001 liczba statków spadła do 110 przy czym tylko 14 z nich to jednostki nowe o wieku do 5 lat, aż 51 czyli prawie połowa z nich to jednostki stare powyżej 21 lat eksploatacji. W użytkowaniu pozostały 102 statki towarowe i 8 promów. Nośność dużych jednostek zmniejszyła się z 4,1 mln ton do 2,3 mln ton. [16]
Jeżeli chodzi o lotnictwo to nigdy nie było ono naszą mocna stroną. W 1939r światowe lotnictwo cywilne liczyło 22 tys. samolotów, a lotnictwo wojskowe 25 tys. maszyn (Wielka Brytania 5,5 tys, Niemcy 4,5 tys. Włochy 3,3 tys. Japonia 3,2 tys. USA 2,6 tys. Francja 1,5 tys). Polska posiadała 140 maszyn. W 2001 roku w wyniku modernizacji taboru posiadaliśmy w użytkowaniu 50 samolotów. [16]
Kultura i oświata
Nie ma chyba ani jednej osoby, która by zaprzeczyła tezie o korzystnym wpływie edukacji na rozwój gospodarczy, a tym samym na podnoszenie stopy życiowej.
Nowoczesna gospodarka wymaga coraz lepiej wykształconych pracowników....
Nowoczesna gospodarka wymaga coraz lepiej wykształconych pracowników. Jednakże wykształcenie całego społeczeństwa jest długotrwałym i nieustannym procesem. Nie można w ciągu dekady kraju analfabetów przemienić w kraj wysoko wykwalifikowanej siły roboczej. Procesy te rozłożone są na dziesiątki a nawet setki lat.
Gdy sięgamy w głąb historii ze smutkiem stwierdzimy, że na tym polu nasz kraj również cechowało głębokie zapóźnienie względem państw zachodnich sięgające 100 lat.
Podczas gdy Zachód cieszył się niskim kilkunastoprocentowym odsetkiem analfabetów, w Polsce było ich ponad 40%....
Zapóźnienie to było spowodowane głównie dziedzictwem okresu rozbiorów. W XVIII w. w Europie zachodniej i północnej (Anglia, Francja, landy niemieckie, Szwecja) rozwijało się powszechne szkolnictwo publiczne, w tym przyzakładowe. W pierwszej połowie XIX w. odsetek analfabetów sięgał kilkunastu procent[2]. W zacofanej Hiszpanii i we Włoszech, krajach bałkańskich pod koniec XIX w. analfabetyzm obejmował połowę dorosłej ludności, a na wsi 3/4[2]. Tymczasem, w największym polskim mieście - w Warszawie pod koniec XIX w. odsetek analfabetów sięgał 40%[2]. Mimo wielkich wysiłków edukacyjnych w okresie dwudziestolecia międzywojennego sytuacja nie ulegała wyraźnej poprawie. Choć objęto dzieci powszechnym obowiązkiem szkolnym (pierwsze 4 klasy), to wiele z nich (ok. 20%) podczas wielkiego kryzysu nie uczęszczało na zajęcia z powodu braku pieniędzy.
Przed II wojną światową 1/5 polskich dzieci była pozbawiona możliwości nauki z powodów finansowych....
Poziom nauczania szkół elementarnych także pozostawiał wiele do życzenia. Uczniowie posiedli jedynie skromną umiejętność czytania, pisania i rachowania bez elementarza wiedzy technicznej. Ludzie żyjący w swej większości na wsi nie widzieli sensu dalszego kształcenia swoich dzieci, tym bardziej że wiązało się to z ogromnym wydatkiem finansowym. Nic zatem dziwnego, że w 35-milionowym państwie zaledwie 55 tys. osób posiadało wyższe wykształcenie.[9]
II wojna światowa przyniosła w tym obszarze regres. Hitlerowcy zakazali nauczania narodowego, zlikwidowali większość placówek oświatowych, w tym biblioteki. Po wojnie kraj stanął przed poważnym cywilizacyjnym wyzwaniem. Ledwo umiejąca czytać ludność, w której niemal 1/3 to analfabeci, o znikomej wiedzy humanistycznej i technicznej, braku utrwalonej świadomości odpowiedzialności za państwo, braku solidaryzmu pomiędzy różnymi warstwami, o wysokim stopniu zdemoralizowania (ponad 1 milion przestępstw nieletnich stwierdzonych tylko w 1946r), stanowiła żywy skansen przeszłości. Społeczeństwo było zbiorowiskiem jednostek o niewykształconych wysokich potrzebach społecznych, obywatelskich, kulturalnych i edukacyjnych.
Całkowicie odmienny obraz prezentowały kraje zachodnie, nawet te "ubogie". Już w latach 50. szkolnictwo średnie było powszechne, rosła szybko liczba studentów oraz osób kształcących się dalej po zakończeniu szkoły średniej. Najszybciej ten proces zarysował się w USA, by po 5, 10 latach pojawić się w pozostałych rozwiniętych krajach kapitalistycznych.
Polska po II wojnie światowej z mozołem odrabiała zaległości. Zorganizowano od podstaw szkolnictwo podstawowe, średnie, zawodowe i wyższe. Zorganizowano nauczanie dla dorosłych, a w późniejszym okresie ośrodki kształcenia ustawicznego. W zakładach pracy wprowadzono obowiązkowe szkolenia, które odbywały się systematycznie w określonych odstępach czasu. Głównie dotyczyły one wiedzy technicznej oraz zasad bezpieczeństwa i higieny pracy. Duży nacisk położono na szkolnictwo zawodowe, tak powszechnie dziś krytykowane za niewystarczające przygotowanie swoich podopiecznych. Szkolnictwo to składało się z dwóch filarów: nauczania szkolnego oraz nauczania ustawicznego. Nauczanie szkolne było zorganizowane na trzech szczeblach:
zasadniczych szkół zawodowych, których celem było przygotowanie techniczne do pracy w zakładach przemysłowych i budowlanych. Uczeń miał opanować nie tylko umiejętność posługiwania się narzędziami w sposób bezpieczny i nie niszczycielski, lecz także umieć czytać projekty techniczne, dysponować wiedzą techniczną z zakresu budowy maszyn i materiałoznawstwa.
średnich szkół zawodowych pod postacią techników, liceów i szkół pomaturalnych, których celem było oprócz w/w zadań także dostarczenie ogólnej wiedzy ścisłej i humanistycznej, wyrobienie wrażliwości i umiejętności korzystania z kultury i sztuki
szkół wyższych, które miały kształcić najwyższej klasy specjalistów oraz przygotować do pracy naukowej. Na potrzeby polskie zaadaptowano rozwiązania fińskie.
Od pierwszych lat powojennych utworzono szereg nowych uczelni wyższych wraz z ich filiami, tak by w ramach istniejących możliwości finansowych, lokalowych, technicznych i kadrowych stworzyć warunki do nauki na możliwie największym obszarze kraju. Liczba absolwentów uczelni wyższych systematycznie wzrastała. O pod koniec lat 30. rocznie kończyło studia ok. 5 tys. osób[9], to w 1946 - 3,6 tys a w 1980. - roku szczytowym - 84 tysiące osób.[9]W 1989r liczba osób legitymujących się wyższym wykształceniem przekroczyła 2 miliony. Nie bez oporów nauka zyskała sobie szacunek na wsi.
Równocześnie z rozwojem szkolnictwa, postępował rozwój kultury. Realizowano program taniej i dostępnej książki. Stworzono olbrzymią sieć 10 tysięcy bibliotek oraz dodatkowo 30 tys. punktów bibliotecznych na wsi z pokaźnym 100 milionowym księgozbiorem (w 1946r było 930 bibliotek i 2,6 mln woluminów) [6]. Stworzono warunki do pielęgnowania kultury ludowej (koła gospodyń wiejskich, zespoły pieśni i tańca). Utworzono ośrodki sztuki ludowej, operowej, teatralnej, radiowej, telewizyjnej i filmowej. Propagowano kulturę wysoką i masową.
Systematycznie obniżano przestępczość wśród dzieci i młodzieży poprzez zapewnienie warunków do rozwoju rodzin (stabilność źródeł utrzymania, niewroga atmosfera w pracy), otoczenie opieką środowiskową dzieci ulicy, dzieci rodzin patologicznych (przedszkola, ogniska, świetlice, domy kultury, ogrody jordanowskie, obiekty sportowe). W szkołach i niektórych większych zakładach pracy realizowano programy artystyczne (np. uroczyste akademie z okazji świąt państwowych, narodowych), organizowano prace społeczne, defilady i pochody w całym kraju. Te zabiegi miały na celu zintegrowanie społeczne, rozbudzenie uczuć i wartości patriotycznych, społecznych, co istotnie się zmaterializowało w dość nieoczekiwanej dla władzy formie - ruchu Solidarność.
Niestety, dobrej stronie podnoszenia kultury i oświaty wśród społeczeństwa towarzyszyła próba wykorzystania tych dziedzin do politycznej i ideologicznej indoktrynacji*. Proces ten szczególnie mocno dał się we znaki w latach stalinowskiego terroru. Oprócz wprzęgnięcia artystów w jarzmo ideologii stosowano cenzurę prewencyjną, ograniczającą swobodę wypowiedzi. Stosowano różne formy nacisku, a nawet opresji względem "niepokornych". Te niewątpliwie ciemne strony programu oświatowego mocno obniżyły w oczach społecznych wartość pozostałych pozytywnych dokonań.
Okres kapitalizmu przyniósł ze sobą szereg zmian. Wzrosła kilkukrotnie liczba osób studiujących, choć niestety dominująca aspiracją są czynniki ekonomiczne. Nastąpiło praktycznie całkowite wycofanie się państwa z roli propagatora wartości społecznych i patriotycznych. Z powodu niewielkiego mecenatu państwa środowisko twórców i artystów nastawiło się przede wszystkim na kulturę masową, niskiego sortu, tzw. komercję. Powoli i systematycznie obniża się prestiż (poza finansowy) naukowca, głównie za sprawą nieudolnych rządów profesorów oraz prywatnych szkół wyższych o niskim poziomie nauczania. W latach 90. zanotowaliśmy niesłychaną eskalację przestępczości dzieci i młodzieży, co psycholodzy wiążą z rozpadem funkcjonowania rodziny. Rozpad ten wynika głównie z trudnej sytuacji na rynku pracy oraz wycofaniem się państwa z wsparcia i opieki nad dziećmi rodzin patologicznych. Polikwidowano większość ogrodów jordanowskich, świetlic i obiektów sportowych.[7] Wielu rodziców nie stać na wychowanie przedszkolne. Ze wsi zniknęły praktycznie wszystkie domy kultury i biblioteki[7]. Media drukowane i elektroniczne odstąpiły od krzewienia pluralizmu intelektualnego z początku lat 90. na rzecz propagowania nowej jedynie słusznej idei - neoliberalizmu społecznego i gospodarczego. Kultura i sztuka ponownie została podporządkowana celom utylitarnym, tym razem na rzecz indoktrynacji* neoliberalnej. Wszystkie te zmiany przyniosły ze sobą atomizację społeczeństwa, jego wyobcowanie, rozbicie i skłócenie klas i warstw społecznych, przesunięcie głównych realizowanych wartości ze społecznych, humanistycznych na egoistyczne, hedonistyczne i materialne.
Kultura prawna i polityczna
W poprzednim rozdziale przedstawiłem rolę czynnika kulturowego i edukacji w gospodarce. W tym chciałbym zarysować rolę ustroju politycznego i kultury prawnej na życie gospodarcze.
Jeżeli chodzi o organizację polityczną państwa, to nie ulega żadnej wątpliwości, że w całej swej historii Polska pozostawała w tyle za przodującymi państwami. Wiek XIX był okresem rozbiorów i obcego panowania na naszym terytorium. Nie mieliśmy własnej władzy (poza obszarem Księstwa Warszawskiego), a istniejące władze okupacyjne budziły opór wśród ludności.
Rok 1918 przyniósł niepodległość, lecz kolejne władze międzywojenne nie potrafiły stanąć na wysokości zadania, tworząc ustrój autokratyczny. Władza pod naciskiem grup biznesowych wspierała przede wszystkim przedsiębiorców, mając w pogardzie rolników i pracowników najemnych. Literatura historyczna dostarcza szeregu przykładów konszachtów władzy z "biznesem", okradania skarbu państwa przez prywatnych właścicieli wielkiego kapitału za wiedzą i przyzwoleniem najwyższych władz. Nie było ani jednego roku, w którym nie byłoby strajków na tle ekonomicznym. Władza "skutecznie" reagowała, posyłając na ludzi oddziały policyjne z ostrą amunicją. Tą trudną sytuację potęgowały działania opresyjne przeciwko mniejszościom narodowym (zwłaszcza Żydom), które stanowiły 1/3 ogółu ludności kraju. Takie postępowanie rodziło poczucie, że władza jest "nie nasza", realizuje własne interesy i reprezentuje jedynie wielki kapitał. Nic zatem dziwnego, że skorumpowana władza nie była w stanie tworzyć dobrego (tj. korzystnego dla zwykłych ludzi) prawa. Nawet gdy zdarzyło się uchwalić korzystną ustawę, to często jej zapisy dotyczące pracowników najemnych i ludzi ubogich pozostawały martwą literą, gdyż osoby, których one dotyczyły nie mogły z powodów finansowych dochodzić swoich praw przed sądem. Notabene, identyczny klimat prawny i polityczny został stworzony po 1989r.
U początków PRL ludzie w swej przytłaczającej większości byli pełni nadziei na lepszą władzę i bardziej sprawiedliwe państwo, tym bardziej że mowa władza w dużym stopniu wywodziła się właśnie z prostego ludu i otwarcie głosiła sprzeciw wobec niesprawiedliwości, ucisku i wyzysku charakterystycznego dla poprzedniego ustroju. Pewne nadzieje szczególnie wiązały mniejszości narodowe. Jak się później okazało, były one płonne.... Sytuacja w okresie 45-lecia socjalizmu była bardzo skomplikowana. Autorytarny, półdemokratyczny ustrój przedwojenny zastąpiono inną jeszcze mniej demokratyczną formą - "demokracją ludową", w która w pewnych obszarach życia przyjęła nawet formę tyranii.
Ułomny pluralizm poglądowy zastąpiono wymuszoną "jednością postaw i poglądów", co niekorzystnie odbiło się na formie sprawowanej władzy i decyzjach gospodarczych. Z drugiej strony, w okresie PRL "szary" obywatel uzyskał faktyczne prawo dochodzenia swoich roszczeń przed sądem (poza sferą praw politycznych i religijnych). Wprowadzono rady pracownicze, realizując tym samym udział robotników w zarządzaniu majątkiem przedsiębiorstwa, które w latach 80. zbliżyło się do formuły samorządu pracowniczego znanej w krajach o społecznej gospodarce rynkowej. Robotnik, zwłaszcza robotnik wielkoprzemysłowy został postawiony na piedestale. Cieszył się on wieloma korzyściami, jakich nie miały inne grupy społeczne. Jego pensja nierzadko przekraczała wynagrodzenie kadry zarządzającej i naukowej [6] [15]. Prawo oraz warunki gospodarowania były ustalane pod kątem potrzeb szeregowego pracownika i jego rodziny, nierzadko wbrew rachunkowi ekonomicznemu.
Wraz z nastaniem kapitalizmu, powrócono do przedwojennej formuły państwa plutokratycznego*. Choć na szczeblu obywatelskim istnieje swoboda poglądów i wypowiedzi, to w mediach, będących w posiadaniu wielkiego biznesu, stosowana jest metoda "jedynie słusznej idei". Dziś tą słuszną ideą jest neoliberalizm, który - jak wiadomo - faworyzuje kapitalistów kosztem pracowników. Wróciły do nas wszystkie negatywne zjawiska przedwojenne, zarówno te z zakresu polityki, władzy, jak i ekonomii.Pojawił się głód i choroby społeczne z nim związane, które w okresie poprzedniego ustroju zostały praktycznie wyeliminowane.[17] Władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza związała się z grupami kapitałowymi, pozostawiając zwykłego człowieka na pastwę losu. Prawo zostało w taki sposób zapisane i skonstruowane, że korzystanie jego nie jest możliwe bez bardzo drogich ekspertyz prawnych. Powszechnym zjawiskiem stało się nie wypłacanie wynagrodzeń, nie udzielanie urlopów wypoczynkowych, zdrowotnych. W małych przedsiębiorstwach nie jest respektowany Kodeks Pracy. Cnotą w środowisku biznesmenów stało się przechwalanie, na ile udało się im pozbawić swych pracowników pensji i praw. Pod pozorem konieczności konkurencji i obniżki kosztów pracy oferuje się coraz gorsze warunki zatrudnienia, choć wydajność, produktywność* i ekonomiczność przedsięwzięć jest coraz większa.
W okresie PRL włożono dużo pracy, by ludzie zaczęli utożsamiać się w własnym państwem, czuć się za nie odpowiedzialni. Dzieło to się w części powiodło. Niestety, nowy ustrój z arogancką władzą polityczną i menadżerską sprawił, że nastąpiło wyobcowanie się ludzi z własnego państwa. Nowa, narzucona ideologia liberalna relatywizująca wartości etyczne i prawne, podporządkowująca wszystkie dziedziny życia pod egoizm przedsiębiorcy; komercję i zysk, spowodowała zaburzenia w funkcjonowaniu ludzi zarówno w życiu osobistym, jak i społecznym. Wzrosła przestępczość zwłaszcza wśród nieletnich, obniżył się prestiż państwa i prawa. Przyjęta forma ustrojowa przysparza wielu korzyści oligarchii finansowej, dając jej niebywale możliwości bezkarnego bogacenia się poprzez kradzież i wyłudzenia. Jednocześnie ta sama machina polityczno-prawno-finansowa stała się utrapieniem i oprawcą dla osób o niższym statusie materialnym. Praktycznie zlikwidowano udział pracowników w zarządzaniu majątkiem produkcyjnym. Pracownik stał się przedmiotem służącym zaspokajaniu chciwości kapitalisty. Ocenia się, że 1/3 odbywających kary w więzieniach, odbywa je tylko dlatego, że nie stać ich było na wynajęcie obrońcy na rozprawie.
Obecny system III Rzeczpospolitej jest przeciwieństwem systemu PRL we wszystkich obszarach i płaszczyznach zarówno na dobre, jak i na złe. W obecnym systemie wielopartyjnym istnieje pozorna możność realizacji społecznych celów i woli narodu, lecz władza ogranicza się głównie do realizacji woli wielkiego kapitału. Wtedy zaś istniała ograniczona praktyczna możliwość działania na rzecz zwykłych ludzi, tyle że jedynie w ramach rządów monopartii pod sztandarem ideologii marksowsko-leninowskiej. Ówczesny ustrój stanowił niewygodny system gospodarczy i polityczny dla wąskiej grupy chciwców i dysydentów oraz stosował opresje wobec garstki najaktywniejszych opozycjonistów systemu. Dzisiejszy natomiast stanowi raj dla garstki oligarchii prawno-polityczno-finansowej, będąc zarazem oprawcą ekonomicznym dla miażdżącej większości społeczeństwa.
Patrząc z perspektywy czasu na trzy systemy polityczno-społeczne Polski w XX wieku można stwierdzić, że żaden z nich nie dawał pełni możliwości rozwoju, tak społecznego, jak i gospodarczego.
Konkluzje
Przedstawione w zarysie dzieje gospodarcze Polski na tle krajów zachodnich pozwalają nam nieco trzeźwiej spojrzeć na obecny poziom rozwoju gospodarczego, a co za tym idzie poziom stopy życiowej. Dane historyczne wskazują jednoznacznie, że zapóźnienie w praktycznie wszystkich dziedzinach życia gospodarczego i społecznego było ogromne. Wielokrotnie zadawałem sobie pytania, czy mieliśmy jakieś szanse na szybszy rozwój? Czy mieliśmy możliwości odrobienia kilkusetletniego zapóźnienia w ciągu 80 lat własnej państwowości? Na pierwsze pytanie dziś mogę odpowiedzieć twierdząco. Statystyka gospodarcza wskazuje, że były państwa, które rozwijały się szybciej od nas (np. Japonia, Malezja). Na drugie pytanie także mogę udzielić odpowiedź. Z pomocą przyjdzie nam tutaj statystyka gospodarcza. Załóżmy przez chwilę, że po II wojnie światowej pozostaliśmy w kręgu krajów kapitalistycznych. Załóżmy także, że dokonano fundamentalnej zmiany ustrojowej sprzyjającej rozwojowi gospodarczemu i społecznemu. Trzecim warunkiem niech będzie założenie, że nasza gospodarka rozwijałaby się w tempie Japonii - najszybciej rozwijającego się w XX w. państwa świata. Otóż, nawet gdyby zostały spełnione powyższe warunki, to dzisiejszy poziom dochodu narodowego oscylowałby w pobliżu 10 tys.$ na jednego mieszkańca (obecnie wynosi ok.4500$). Te 10 tys. $ stanowiłoby mniej niż 30% poziomu USA, 40% poziomu bogatych krajów Europy zachodniej i około 70% poziomu ubogich krajów kapitalistycznych zjednoczonej Europy. Na podstawie zgromadzonego materiału śmiem powątpiewać, czy mieliśmy szanse na szybsze jak w Japonii tempo rozwoju gospodarczego i społecznego. Zatem odpowiedź na drugie postawione pytanie musi być negatywna. Nawet gdyby naszym udziałem byłby najszybszy w świecie rozwój gospodarczy, w XX wieku nie osiągnęlibyśmy nawet połowy stopy życiowej bogatych państw Zachodu.
Bibliografia
Laureaci nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, opracowanie pod red. Zbigniewa Matkowskiego, PWN, W-wa 1991
Całkiem inna Historia, Kazimierz Piesowicz, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, W-wa 1982
Historia Gospodarcza Polski XIX i XX wieku, I. Kostrowicka, Z. Landau, J. Tomaszewski, Książka i Wiedza, 1978
Zarys Historii Gospodarczej Polski 1918-1939, Zbigniew Landau, Jerzy Tomaszewski, Książka i Wiedza, W-wa 1981
Podstawowe dane statystyczne o Polsce 1946-1992, GUS, W-wa 1993, całkowity nakład 600 egzemplarzy
Rocznik Statystyczny 1989, GUS
Rocznik Statystyczny 2000, GUS
Gospodarka światowa, praca zbiorowa pod red. Pawła Bożyca, Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne, W-wa 1991
Świat w Liczbach 1994/1995, Jan Kądziołka, Kazimierz Kocimowski, Edward Wołonciej, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, W-wa 1995
Rocznik Statystyczny 1947, GUS
Warunki pracy i życia w Polsce międzywojennej w świetle badań społecznych, Daniel Poliński, Książka i Wiedza, W-wa 1980
Mały Rocznik Statystyczny 2001, GUS
Rocznik Statystyczny 1987, GUS
Mały Rocznik Statystyczny 2002, GUS
za opracowaniem Polskiej Akcji Humanitarnej - www.pajacyk.pl
Minileksykon
Elektrociepłownia - jest to elektrownia, w której wykorzystana w turbinach gorąca para wodna jest powtórnie wykorzystywana do podgrzania wody użytkowej. W klasycznej elektrownii, gorąca para przed powtórnym skierowaniem do kotła i na turbiny jest najpierw schładzana, a energia pary bezpowrotnie tracona.
Embargo technologiczne - jest to zakaz sprzedaży krajom nim obłożonym nowoczesnych technologii wytwarzania oraz produktów nowoczesnych technicznie czy mających znaczenie strategiczne. Na wszystkie kraje socjalistyczne, a więc i Polskę, kraje zachodnie z inicjatywy USA w od 1947r nałożyły embargo technologiczne; nie można było nam sprzedawać towarów i urządzeń najnowszej generacji, a poprzedniej generacji - nie wcześniej niż 10 lat po ich premierze na Zachodzie.
Import - zakup i sprowadzenie towarów i usług do kraju z zagranicy.
Indoktrynacja - wpajanie idei i wartości przy pomocy nieustępliwej i kłamliwej propagandy.
Podaż danego produktu to, ujmując skrótowo, wyrażona w pieniądzu wartość produkcji danego dobra, które jest kierowane na rynek przez wytwórców i handlowców.
Popyt na dany produkt to, mówiąc niezbyt ściśle, pieniężny wyraz zdolności nabycia towaru przez podmioty rynkowe (ludność i przedsiębiorstwa). Popytu nie należy mylić z zapotrzebowaniem na dany towar. W Polsce istnieje olbrzymie zapotrzebowanie na mieszkania, ale popyt na nie jest niski i maleje, ponieważ ludzi nie stać na ich zakup nawet z pomocą kredytu
Sprzężenie zwrotne - jest to zjawisko, w którym przyczyna wywołuje pewne skutki, ale i skutek oddziaływuje na czynnik sprawczy (przyczynę). Jest to wzajemne oddziaływanie, interakcja.
Stopa zysku - jest to zysk osiągnięty w ciągu roku przez kapitalistę, przypadający na jednostkę zainwestowanego kapitału. Najczęściej jest wyrażany w procentach. Jeśli stopa zysku wynosi 0,05 (lub 5%) to oznacza iż z każdej zainwestowanej złotówki kapitalista otrzyma 5 groszy.
Plutokracja - rodzaj ustroju społeczno-gospodarczego, w którym z pomocą mechanizmu demokratycznych wyborów faktyczną władzę niemal wyłącznie sprawuje oligarchia finansowa bądź to bezpośrednio (politycy-przedsiębiorcy), bądź też przez tzw. lobbing, a więc jawne i niejawne wywieranie nacisku na sprawujących władzę polityków i urzędników. Oligarchia finansowa (wielcy właściciele prywatni) stanowi formę "szarej eminencji", kierującej sprawami i losami państwa zza pleców i przy pomocy podporządkowanych sobie polityków.
Płaska stratyfikacja dochodów - termin ten oznacza, że rozpiętości dochodów między zamożnymi a biednymi są stosunkowo nieduże. "Piramida" dochodów przypomina elipsę. P.s.d. występowała w krajach socjalistycznych i krajach o społecznej gospodarce rynkowej. W krajach neoliberalnej gospodarki rynkowej (takich jak Ameryka Łacińska i Polska po 1989r) piramida dochodów przybiera kształt trójkąta Ricciego, tzn. u samej góry jest on "chudy", tworzy swoisty szpic, a u dołu tworzy bardzo szeroką podstawę, co oznacza, że bardzo wąska oligarchia finansowa czerpie niezmiernie wysokie dochody, natomiast przygniatająca większość społeczeństwa najczęściej cierpi poważny niedostatek.
Produktywność - kwota przychodów ze sprzedaży dóbr i usług przypadająca na jednego zatrudnionego
Technologia - tym mianem określa się urządzenia techniczne oraz wiedzę techniczną (projektową, konstrukcyjną, wykonawczą) służącą wytwarzaniu dóbr. Obecnie częściej stosowanym terminem o szerszym znaczeniu jest "know-how" (czyt. noł-hał), co w swobodnym tłumaczeniu oznacza "wiedzieć jak" i obejmuje również metody zarządzania.
UNRRA - skrót od United Nations Relief and Rehabilitation Administration, "Zarząd Organizacji Narodów Zjednoczonych na rzecz Pomocy i Odbudowy" - międzynarodowa organizacja, której celem była pomoc w odbudowie po II wojnie światowej.