"Przyganiał kocioł garnkowi"
czyli spór o krytykę Białorusi

Kwiecień 2005 r. obfitował w wiele wydarzeń, które poruszyły zarówno środowisko polityków jak i opinię publiczną. Obok śmierci JP II i wyboru nowego papieża wyłoniła się nowa awantura związana z wygłoszonym przemówieniem białoruskiego prezydenta A. Łukaszenki. W części dotyczącej Polski białoruski autokrata skrytykował nasze państwo, przede wszystkim polityków, za próby organizowania silnej opozycji antyprezydenckiej i podburzania obywateli białoruskich przeciwko władzom państwowym. Na odpowiedź rodzimych polityków nie trzeba było długo czekać. Posypały się gromy z lewej i prawej strony sceny politycznej. Wypowiedzieli się na ten temat także premier i MSZ. Wojenny i moralizatorski ton wypowiedzi rodzimych polityków sugerował jakoby Polska była wzorem państwa prawa i demokracji, w którym politycy wypełniają sumiennie swoje zobowiązania wyborcze, pracownicy cieszyli się pełnią praw pracowniczych i społecznych, a kraj rozwijał się w kierunku świetlanej przyszłości.

Ogromny kontrast pomiędzy sugerowanym obrazem a rzeczywistością zmusza do postawienia pytania - jaki tytuł moralny mają polscy politycy do krytyki Łukaszenki? Abstrahując od zasadności zgłoszonych zastrzeżeń do polityki wewnętrznej prezydenta Białorusi, należy zauważyć, że owi krytycy byli i są twórcami przemian po 1989 roku. Są zatem współodpowiedzialni za obecny stan państwa. A jak on dziś wygląda?

BEZROBOCIE

Zgodnie z zestawieniem Statistics Finland [1] znajdujemy się w pierwszej dziesiątce państw świata o najwyższej stopie bezrobocia spośród 200 innych państw. Wyprzedzają nas tylko te kraje, na terenie których toczyły się działania zbrojne. W sposób programowy zniszczono tysiące średnich i dużych przedsiębiorstw, które dawały środki do życia ponad 2,5 milionom rodzin. Przywrócenie stanu zatrudnienia w nowych przedsiębiorstwach będzie wymagało inwestycji na kwotę co najmniej 400 miliardów złotych ponad to, co się inwestuje obecnie.

ROZWARSTWIENIE DOCHODÓW

Jedno z najwyższych w świecie, zbliżające się swym poziomem do autorytarnych i zamordystycznych państw Ameryki Łacińskiej i Afryki. Rozwarstwienie to nie tylko powoduje perturbacje społeczne ale i makroekonomiczne, zmniejszając bazę wzrostu dla przedsiębiorstw

BRAK PERSPEKTYW DLA LUDZI MŁODYCH

Niskie wynagrodzenia stanowiące ledwie 1/3 wirtualnego przeciętnego wynagrodzenia nie pozwalają, a w każdym razie utrudniają zakładanie rodzin, uniemożliwiają zarobienie na przyszłą emeryturę, gdyż w przypadku emerytur z funduszy inwestycyjnych pierwsze dziesięć lat pracy jest najważniejsze. Składki musiałyby wpływać regularnie i w dużej kwocie. Tak się wszakże nie dzieje z powodu katastrofalnego bezrobocia w tej grupie społecznej. Gdy się jednak komuś poszczęści i ma pracę, a składki wpływają na konto, to z uwagi na poziom zarobków wielkość tej składki nawet po 40 latach składkowych nie wystarczy na emeryturę w wysokości 500 zł brutto [2].

PUBLICZNA POGARDA DLA OSÓB BIEDNYCH

Liberalizm, który w Polsce króluje w gospodarce i polityce, pogardza osobami nisko zarabiającymi, uposażonymi, natomiast hołubi krezusów. W mediach funkcjonuje atmosfera nagonki na pracowników najemnych, zwłaszcza mało zarabiających.

Aby zrozumieć w pełni przyczyny kształtu ustroju w Polsce i przyczyny tejże pogardy musimy prześledzić pewne zależności między zjawiskami ekonomicznymi oraz wartościami i zasadami moralnymi ducha leseferyzmu. Jak zobaczymy, pogarda dla osób biednych jest cechą wrodzoną i nieodłączną liberalizmu. Sądzę, że odpowiednim punktem wyjścia do rozważań będzie fragment z książki Friedmana. Pisze on następująco: "W społeczeństwie rynkowym podstawową funkcją wynagradzania według produktu jest wprawdzie umożliwienie efektywnej alokacji zasobów bez użycia przymusu, ale jest rzeczą mało prawdopodobną, by zasada ta była tolerowana, gdyby nie uważano, że pozwala ona także osiągnąć sprawiedliwy podział." [3] Produkt to przedmiot lub usługa (także praca), który zostaje sprzedany na rynku. W wyniku aktu kupna-sprzedaży ustala się na rynku cena. Dopóki nie zostanie on sprzedany, nie ma żadnej wartości, ponieważ wartość użytkowa i wartość wymienna (cena) w liberalnych teoriach ekonomicznych są pojęciami tożsamymi. Ta tożsamość ma wynikać z faktu, że kupujący wydaje tylko tyle pieniędzy za dany towar, na ile uznaje go za użyteczny. Wynika z tego także, że im wyższa jest cena danego towaru, tym większą użyteczność przejawia dla kupującego.

Ta podana wyżej zasada ustalania wartości rozciąga się nie tylko na przedmioty materialne, lecz również obejmuje wycenę pracy ludzkiej, a pośrednio i osób. Sprzedawca, dostarczając na rynek poszukiwane przez klientów towary, nie tylko zaspokaja ich potrzeby, lecz poprzez ów fakt dostawy działa na rzecz dobra swoich nabywców. Człowiek, który przysparza dobra innym, postępuje etycznie, jest moralnie dobry. Wynika stąd, że im lepiej zaspokaja potrzeby swoich klientów, tym wyżej oceniany jest moralnie. Za tą użyteczną działalność rynek (tj. klienci) wynagradza przedsiębiorcę dużym zyskiem. Zatem wyższy dochód osiąga ten, kto lepiej zaspakaja potrzeby klientów - jest bardziej użyteczny, lepiej wkomponowuje się w rynek. Taką jednostkę cechują także pożądane cechy charakteru jak siła, energiczność, samodzielność, przedsiębiorczość, zaradność. W tym miejscu liberałowie ciągną dalej swój tok rozumowania i wysnuwają prosty wniosek, że im wyższe ktoś osiąga dochody, tym wyższy posiada status moralny i społeczny. gdyż ten, kto osiąga wysoki dochód, jest w ten sposób wynagradzany za swoją rynkową użyteczność, a więc za etyczne, skuteczne działanie na rzecz dobra uczestników rynku. Dlatego w koncepcjach liberalnych społeczeństw zorganizowanych wokół idei laissez faire (wolnej gry sił rynkowych) dużym uznaniem społecznym, moralnym cieszą się osoby o szczególnie wysokich dochodach.

Ta swoista logika moralności liberalnej rozciąga się także w drugą stronę. Według niej każdy, kto niewiele zarabia bądź pozbawiony jest środków do życia jest w oczywisty sposób winny samemu sobie, gdyż najwyraźniej nie zaspakaja należycie potrzeb swoich klientów. W przypadku pracowników przyczyną ubóstwa jest licha oferta nieadekwatna do potrzeb przedsiębiorców. Tego typu osoba nie ma dużych dochodów, bo tak wycenił ją rynek; jest nieużyteczna.

Ponieważ gospodarka rynkowa jest uosobieniem wszelkiego dobra, przeto osoby, które nie potrafią się na nim znaleźć najwyraźniej nie dysponują pożądanymi cechami charakteru. W oczach liberała, niezamożny jest wyzuty z zalet i wielu wartości etycznych. Liberałowie powiadają, że osoby ubogie pozostają w tym stanie dlatego, że cechuje je bierność, lenistwo, niechęć do nauki, niechęć do przystosowania się do potrzeb rynku, roszczeniowość, niesumienność, nierzetelność, a także skłonność do kradzieży, opilstwa, nadużywania czasu pracy, urlopu, zwolnień lekarskich itd.
Jest rzeczą oczywistą, że wyżej wymienione cechy charakteru nie należą do katalogu cnót. Stąd typowy liberał czerpie uzasadnienie dla swojej negatywnej postawy do tej grupy ekonomicznej. Liberalną postawę można więc streścić następująco; dobrą cenę na rynku uzyskuje ten kto dobrze pracuje, jeśli więc mało zarabiasz (twoja praca ma niską cenę), to znaczy że źle pracujesz, jesteś zły. Stąd też, osoba uboga jest również mało wartościowa pod względem moralnym. Dezaprobata moralna osób o niskich dochodach rodzi w najlepszym wypadku postawę lekceważenia i odrzucenia społecznego.

Liczne przykłady skutków tej filozofii odnajdujemy chociażby na forach dyskusyjnych:

(cytaty w pisowni oryginalnej autorów)

Niektórzy liberałowie uważają, iż pozbawienie środków do życia wynikłe z upośledzenia, nieszczęścia, fatalnego losu nie narusza w żadnym stopniu zasady sprawiedliwości, ponieważ jest stanem naturalnym. Te zaledwie kilka przykładów oddaje dobrze ducha liberalizmu.

Nakreślona powyżej postawa liberałów wobec osób ubogich uzasadnia negatywne spojrzenie na pomoc społeczną. Chociaż pomoc doraźna osób prywatnych jest dopuszczana, to stała zinstytucjonalizowana forma jest uznawana za walkę z osobami ubogimi. [4] Redystrybucja dochodów, czyli zebranie części pieniędzy od zamożnych i przekazanie ich na rzecz uboższych, a więc w gruncie rzeczy jedna z zasadniczych form pomocy niezamożnym, jest niemoralna.[5] Jest niemoralna, ponieważ postępowanie to przyrównywane jest do rozboju, jest kradzieżą prywatnych pieniędzy.[6] Kwintesencję tej logiki moralności liberalnej odnajdujemy w opracowaniu pana Aleksandra Chromika, który zapytuje: "Czy sprawiedliwym jest promowanie lenistwa, poprzez rabunek i podział dóbr wytworzonych przez pracujących w pocie czoła uczciwych ludzi?" [7] To jedno zdanie zawiera esencję liberalnego stosunku do osób ubogich i pomocy na ich rzecz. Autor utożsamił pomoc ubogim z rozbojem, osoby żyjące w niedostatku z leniami, a osoby zamożne z uczciwymi, pełnych pracowitości obywatelami. Znany publicysta i polityk Unii Polityki Realnej, liberał, Janusz Korwin-Mikke, określa ogół osób niezamożnych motłochem, a ustrój, w którym te osoby mają wpływ na wybór władz rządami motłochu.

Jak wykazałem wcześniej, liberalizm cechuje przekonanie o braku wartości pod względem etycznym, społecznym osób niezamożnych. Liberalizm to także lekceważenie potrzeb osób ubogich, to odbieranie im prawa głosu. Ten zespół cech wymienionych powyżej w słowniku języka polskiego definiowany jest jako "pogarda". Zatem uprawnione jest twierdzenie, że współczesny liberalizm ma zakorzenioną w sobie pogardę dla osób niezamożnych.

Pogarda ta przejawia się w wielorakich formach. Najłagodniejszą z nich jest nienawiść czyli oczekiwane dla osoby wzgardzonej, swego wroga trudnej sytuacji materialnej, porażki, bólu, trudu, nie dającego się znieść ciężaru. Ta nienawiść przejawia się w chęci pozbawienia osób ubogich wszelkich przynależnych im praw osoby ludzkiej. Wśród nich można wymienić:

Z nienawiścią i pogardą dla osób "niezaradnych" wiąże się wyraźna niechęć, czy wręcz pogarda dla organizacji i instytucji społecznych, partii politycznych, a nawet pojedynczych osób, które starają się zabiegać i chronić prawa niezamożnych. Dezawuuje się w formie drwin, szyderstw, lekceważenia prace naukowców działających na ich rzecz. Ilustrację do tych poglądów stanowi artykuł Pawła Pertkiewicza. Autor pisze, że Państwowa Inspekcja Pracy, Społeczna Inspekcja Pracy, Urząd Nadzoru Technicznego, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, Główny Urząd Pracy, Centralny Instytut Ochrony Pracy i wiele innych są to instytucje które łamią wolność przedsiębiorcy.[9] Tej pogardzie towarzyszy poczucie własnej wyższości moralnej i społecznej. Jakiś czas temu na lamach portalu lewica.pl jeden z czytelników podpisujący się pseudonimem "Rico - ultraliberał" napisał:
"Przede wszystkim głosować będę na ludzi, którzy nie będą marnować samorządowych pieniędzy na darmowe żarełko czy chawiry dla plebsu. Wiele pracy kosztowało mnie ładne mieszkanie w porządnym, nowym budownictwie a tymczasem różnorakie śmiecie społeczne, bez pozycji i wykształcenia dostają mieszkania ZA DARMO! Jak to jest, że ja muszę ciężko pracować a ktoś dostaje za darmo czyli z moich podatków?! To jest sprawiedliwość?! Tak się jakoś "dziwnie" składa, że mieszkańcy osiedla gdzie mieszkam to wyjątkowi antysocjaliści i wszyscy wspólnie okażemy pogardę dla bezrobotnego warcholstwa i ich sprzymierzeńców spod znaków PPS-UP-Samoobrona-LPR. Na naszym osiedlu mieszka tylko wyższy sort społeczny i pospólstwo zostaje za bramą. Tam mogą sobie grasować hałaśliwe krzykacze socjalistyczne tudzież inne frustraty-nieudaczniki. Tutaj panuje cisza, spokój i bezpieczeństwo. Tylko dlaczego o losach gminy, miasta powiatu w równym stopniu ma decydować ta masa zbędna z jakiś zadresionych blokowisk? Podludzie bez szkoły, bez pozycji, pieniędzy, talentu... co oni mogą wybrać? Odpowiedź brzmi: NIC. Jako absolwent uniwersytetu i tzw. prywatna inicjatywa nie zauważam jakichkolwiek cech wspólnych łączących mnie z elektoratem np. Samoobrony czy PPS. Na naszym osiedlu poparcie mają inni kandydaci. Tacy, którzy reprezentują sobą odpowiedni poziom i umięjętność zdobywania kapitału. Głosować będziemy tylko i wyłącznie na ludzi przedsiębiorczych. Głupole rozmiłowane w socjalistycznym rozdawnictwie i wszelakiej pomocy zbędnej masie nieudaczników nie mają tutaj żadnego poparcia. "

Z całego tekstu przebija się nie tylko głębokie poczucie wyższości autora wpisu, lecz także głęboka i szczera pogarda dla "plebsu" czyli "śmieci społecznych" wyrażona również bezpośrednio w zdaniu "wszyscy wspólnie okażemy pogardę dla bezrobotnego warcholstwa i ich sprzymierzeńców spod znaków PPS-UP-Samoobrona-LPR."

Czasami spotkać się można z uzasadnieniem agresji fizycznej względem osób słabszych, o niższym statusie materialnym. Tenże forumowicz, w wiadomości o demonstracji OKP w Warszawie napisał:

"Dlaczego nikt nie strzelał do tych odpadów procesu transformacji? Cóż... nie ma u nas Żelaznej Damy i plebs ubzdurał sobie, że Sejm to albo pośredniak albo socjalna stołówka. Bydło zawsze ma postawy roszczeniowe. Dziwne, że ja nie czuje się zagrożony bezrobociem, ale cóż jest 20% wyższego sortu i 80% pospólstwa, które właśnie pokazało, że tylko demolować potrafi. A wystrzelać to łajno! Będzie mniej darmozjadów w kraju. Po co nam w XXI buńczuczny plebs? Nie rozumiem...."

Nawet jeśli uznamy powyższe wpisy za pewną formę intelektualnej prowokacji, to w niczym nie umniejsza to działań przedsiębiorców, mediów oraz instytucji lansujących postawy leseferyzmu, działań będących w powszechnym odczuciu naruszeniem zasad sprawiedliwości.

POGARDA SYSTEMOWA

Panujący duch liberalnej pogardy dla osób nisko uposażonych (a więc głównie bezrobotnych i szeregowych pracowników najemnych) w końcu zaczyna przenikać instytucje władz najwyższych, w tym wymiar sprawiedliwości. W 2001r PIP stwierdziła naruszenia prawa związane z niewypłacaniem należnych wynagrodzeń lub innych świadczeń wynikających z Kodeksu pracy u ponad 60 proc. kontrolowanych pracodawców.[10] Podobny poziom naruszeń występował w kolejnych latach, co obrazuje kolejna depesza agencyjna: "Państwowa Inspekcja Pracy skontrolowała w ubiegłym roku 74 tysiące firm zatrudniających w sumie 5 milionów osób. Kontrola ujawniła prawie 102 tysiące wykroczeń przeciwko prawom pracowników. Przeważały zaległości z wypłacaniem wynagrodzeń".[11] W tej samej depeszy czytamy: "Spośród 850 zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa [przyp. aut. przeciwko prawom pracowniczym] skierowanych w ubiegłym roku do prokuratury w 35 procentach spraw prokuratorzy odmówili wszczęcia postępowania lub je umorzyli, czyny te traktowane są bowiem jako przestępstwa mniejszej wagi". PIP prowadzi dwojakiego rodzaju statystyki i kontrole. Jeden rodzaj to kontrole podjęte na zgłoszenie, drugie to kontrole przesiewowe realizowane metodą reprezentatywną. To właśnie te drugie badania ujawniają zatrważający zakres przestępstw przeciwko prawom pracowniczym i umożliwiają przy pomocy narzędzi statystyki matematycznej oszacowanie parametrów dla populacji generalnej pracowników. Wynika z nich, że 5,2 mln pracowników jest regularnie okradana z należnego im wynagrodzenia.

Liberałowie bardzo wyraźnie sprzeciwiają się ustalaniu przez państwo kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę. Argumentują, iż taka praktyka godzi w niezbywalne prawo przedsiębiorcy do dysponowania własnymi pieniędzmi, narusza zasadę dobrowolności i swobody kształtowania umów między osobami prywatnymi.[12] Analogicznie rzecz ma się z wypłatą wynagrodzenia. Liberałowie uważają, że pracownik wynagradzany jest za swą pracę z góry, tj. otrzymuje wynagrodzenie za pracę zanim przedsiębiorca zdoła spieniężyć owoce pracy tegoż pracownika.[13] Stąd też liberałowie deklarują brak dylematów moralnych odnośnie wstrzymania wypłaty w sytuacji, gdy przedsiębiorca nie ma na to środków finansowych lub nie uzyskał zapłaty za sprzedany towar od swego kontrahenta. Dowodem na to były plany ustawowego usankcjonowania tej praktyki. W połowie 2004 r. Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej wysunęło projekt, który stwarzałby przedsiębiorstwom w "uzasadnionej sytuacji" możliwość wypłaty pensji w ratach lub jej zaniechanie w ogóle. Liberał Adam Szejnfeld, poseł Platformy Obywatelskiej czyniąc pewne zastrzeżenia, odniósł się przychylnie do tej inicjatywy - "Pomysł nie jest nowy. Ja byłbym za (...)".[14] Tego rodzaju postulaty nie są wyłączną domeną polskiej klasy politycznej. Mają swoich zwolenników w kręgach biznesu, także za granicą. W okresie dekoniunktury niemieckiej gospodarki prezydent Niemieckiej Izby Handlu i Przemysłu (DIHK) Ludwig Georg Braun zaproponował, aby w najbliższych latach pracownicy przepracowali dodatkowo 500 godzin bez wynagrodzenia. [15]

Sytuacja polskiego pracownika jest szczególnie ciężka. Został on pozbawiony najbardziej elementarnych praw osoby ludzkiej mimo istniejących formalnie zapisów prawnych. Został wepchnięty w terror neoliberalnego kapitalizmu, poddany uciskowi ekonomicznemu jakiego nie zaznał nikt od zakończenia II wojny światowej. Zgodnie z badaniami CBOS z bieżącego roku jedna trzecia pracowników najemnych pozostaje bez pracy.[16] Na dwóch pracujących przypada jeden bezrobotny. Lecz nawet gdy ktoś ma pracę nie może liczyć na godne życie. Zaledwie 1/4 ogółu pracowników najemnych może powiedzieć, że pracuje w miejscu gdzie wypłaca się im rzetelnie wynagrodzenie, przy czym 1/5 z tej grupy to urzędnicy samorządowi i państwowi, a tylko 1/4 to pracownicy firm prywatnych. Gdy już zdecyduje się wystąpić przeciwko swemu pracodawcy o zapłatę, ma tylko 65% szans na przyjęcie przez sąd sprawy do rozpatrzenia.

Systemowy despotyzm względem osób ubogich nie zamyka się do kręgu prawa pracy. Mamy przykłady bardzo łagodnych, kilkuletnich wyroków w miliardowych aferach finansowych w kręgach biznesmenów oraz bardzo surowe wyroki względem pracowników, którzy połaszczyli się na kilkaset złotych bądź też długotrwałe wyroki dla żebraków, którzy połakomili się na bułkę w sklepie. Te wyroki są bezpośrednią konsekwencją zaaprobowania i wcielenia w życie moralności liberalnej opartej na pogardzie dla słabszych oraz pobłażania a raczej moralnego uzasadniania działalności jednostek bogatych.

Terror ekonomiczny, w objęcia którego zostali wepchnięci Polacy, zbiera swoje okrutne żniwo. Milion dzieci mających problemy z zdobyciem dziennego pożywienia, ich degeneracja fizyczna i społeczna, dramat rodziców stojących w obliczu groźby unicestwienia biologicznego siebie i swoich dzieci wpycha te osoby w szpony przestępczości i prostytucji, pozbawia radości życia, nadziei na przyszłość, niszczy wolę życia. Ponad 30 tys. samobójstw z powodów ekonomicznych więcej dokonano niż w analogicznym okresie PRL-u.

Liberalizm, którym tak zaślepieni są dziennikarze, politycy, sędziowie (nie wykluczając Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego) jest filozofią o charakterze zbrodniczym, w której zakorzeniona jest pogarda dla najsłabszych. Powracając więc do pytania postawionego na początku można z całą mocą stwierdzić, że polskie elity polityczne nie mają moralnej legitymacji by ustawiać się w roli mentora, strażnika zasad etycznych i obywatelskich. Zbrodnia, która jest ich udziałem, bez porównania przewyższa swą skalą i wagą zakres nadużyć autorytarnych prezydenta Białorusi.

Źródła:

  1. Materiał Statistics Finland www.stat.fi "World in Figures" tab. 13 Unemployment
  2. Artykuł autorski "Ubezpieczenia społeczne ZUS w firmie - przekleństwo czy konieczność?" dostępny pod adresem ciborowski.w.interia.pl
  3. Milton Friedman, Kapitalizm i Wolność, Centrum im. Adama Smitha i Rzeczpospolita, Warszawa 1993, str. 156
  4. Paweł Sztąberek, "Sprawiedliwość społeczna", Strona prokapitalistyczna republika.pl/kapitalizm
  5. Stanisław Michalkiewicz, "What does God trully think about taxes?", Strona prokapitalistyczna
  6. Jan Michał Małek, "Imperatyw ekonomiczny "nie kradnij", Strona prokapitalistyczna
  7. Aleksander Chromik, "Pan Bóg w służbie postępu", Strona prokapitalistyczna
  8. Depesza AFP z dn. 24.02.2003
  9. Paweł Toboła-Pertkiewicz, "Czy państwo powinno ustalać warunki pracy?", Strona prokapitaistyczna
  10. Dziennik Polskiej Agencji Prasowej z dn. 10.08.2002
  11. Depesza Radiowej Agencji Informacyjnej z dn. 4.7.2004
  12. Paweł Toboła-Pertkiewicz, "Czy państwo powinno ustalać warunki pracy?", Strona prokapitaistyczna
  13. Mateusz Machaj, "Walka klas", Strona prokapitalistyczna, a także felietony Hayeka i Misesa tamże.
  14. "Super Express" z dn. 8.6.2004
  15. Depesza PAP z 17.1.2003
  16. Na podstawie badania sondażowego Centrum Badania Opinii Społecznej z kwietnia 2005. nt rynku pracy
Data publikacji na stronie domowej: 15.06.2005
Data publikacji na lewica.pl: 21.05.2005
Artykuł wraz z wstępem dra Bruno Drweskiego został przetłumaczony na francuski i opublikowany w maju 2005 r. na łamach ReseauVoltaire.net